– Uważaj jak łazisz!
Tomek omal nie dostał
zawału. Siedział na podłodze i szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w
chłopaka, w którym rozpoznał kapitana drużyny futbolowej. Rudzielec trzymał się
za bolący nos i wyraźnie miał ochotę go zamordować. Tomek nawet nie miał czasu
się martwić o to, że jego książki i notatki posypały się na podłogę, a kawa,
którą futbolista trzymał wcześniej w ręce, robi wśród nich prawdziwe
spustoszenie.
Ta złość w głosie… Ten
przeszywający, wściekły wzrok. Znał zbyt dobrze to spojrzenie.
– P–przepraszam –
wyjąkał spanikowany, mając nadzieję, że nie dostanie w twarz za to, że był taki
nieuważny i wlazł sobie na tego osiłka.
Rudzielec uniósł ze
zdumienia brwi i jego oczy złagodniały. Tomek jeszcze nigdy nie widział, żeby
jakaś ruda osoba była taka przystojna. Co najmniej jak Brad Pitt.
– Co? – spytał głupio,
odsuwając rękę od twarzy i patrząc na niego ze zdziwieniem.
Na korytarzu nie było
nikogo innego, bo lekcje zaczęły się jakieś pięć minut temu. Dlatego też Tomek
nie spodziewał się nikogo tutaj spotkać, wyszedł zza zakrętu jednego z
korytarzy i zrobił wielkie BUM! Takie widać jego szczęście.
A miał nie zwracać na siebie uwagi tej
elitarnej bandy! Grrr…!
Tomek na początku nie
zrozumiał, dlaczego ten chłopak tak dziwnie się na niego spojrzał. Dopiero po chwili
zrozumiał, że powiedział to po polsku.
– Powiedziałem
przepraszam – wydukał niepewnie. Nie dostał jeszcze w twarz, więc może nie będzie
tak źle.
– Po jakiemu? –
prychnął rudzielec. – Bo na pewno nie po angielsku!
Tomek mimowolnie
skulił się w sobie. Zagryzł dolną wargę, błagając w myślach, żeby ten osiłek
nie zrobił mu tego, co zawsze futboliści robią takim frajerom jak on – biją
albo wkładają głowy do kibla.
Uklęknął i zaczął
zbierać swoje notatki. Płynęły z nich stróżki kawy, nic jednak nie mógł na to
poradzić. Będzie musiał poświęcić jakąś przerwę i po prostu je przepisać.
– Uhm, przepraszam za
notatki – powiedział rudowłosy.
Polak uśmiechnął się
do niego nerwowo. Miał wrażenie, że cały się trzęsie. Pewnie nieźle zbladł.
– Wszystko w porządku.
To tylko notatki.
– Dobrze się czujesz?
Futbolista położył mu
rękę na ramieniu. Tomek odsunął się gwałtownie do tyłu i z powrotem klapnął
tyłkiem na podłogę. Rudzielec patrzył na niego przez chwilę zszokowany, nie
rozumiejąc, skąd na twarzy tego chłopaka wziął się strach. Uniósł ręce do góry
na znak, że nie ma złych zamiarów.
– Spokojnie, nic ci
nie zrobię. Po prostu nie wyglądasz zbyt dobrze. Zaprowadzić cię do
pielęgniarki?
Tomek pokręcił
przecząco głową. Chciał po prostu już sobie pójść. Bał się tego osiłka i basta.
– Nie trzeba, dam
sobie radę.
– Na pewno?
– Jasne.
– Jestem Bastian –
odparł chłopak, wyciągając rękę w jego stronę.
Tomek nie miał
najmniejszej ochoty podawać mu ręki. Wcale a wcale, ale jeśli będzie
nieuprzejmy, to tylko go wkurzy. Wziął więc głęboki oddech i podał mu swoją
drżącą dłoń.
– Miło mi.
Bastian zaśmiał się.
– Mnie też by było,
gdybyś się przedstawił.
Tomek mimowolnie się
zarumienił, kiedy zdał sobie sprawę, że z całego tego walniętego stresu
zapomniał podać mu swoje imię. Dzięki temu jednak wyraz oczu chłopaka wyraźnie
złagodniał i Tomek poczuł się o wiele bezpieczniej niż jeszcze jakieś dwie
minuty wcześniej, kiedy ten rudzielec patrzył na niego ze złością.
– Tomek.
– Tomek? – powtórzył
powoli Bastian, jakby wypróbowując to imię. – Czy to nie to samo, co Thomas?
– U was jest Thomas, w
moim kraju to imię brzmi Tomek.
– Ok. A więc, niech
będzie Tomek. Jest jakiś konkretny powód tego, że się mnie boisz?
– Nie boję się –
odparł automatycznie, ale dość jednoznacznie cofnął się w tył. – Wybacz, ale
muszę iść na lekcje.
– Nie masz ochoty iść
na wagary?
– Żartujesz? Mam teraz
angielski. Ta baba mnie ukrzyżuje! Już i tak będę wisiał za to spóźnienie, ale
może chociaż przeżyję.
Bastian zaśmiał się,
kręcąc głową.
– Lubię cię, stary. To
trzymaj się!
Tomek zamruczał coś
tylko w odpowiedzi i niemal biegiem ruszył do klasy. Bastian zmarszczył brwi,
patrząc za nim w skupieniu. Coś mu tu wybitnie nie pasowało. Tomek zaintrygował
go. Zdecydowanie chciał go lepiej poznać. Na długiej przerwie chciał nawet zaprosić
go na stołówce do ich stolika, ale nigdzie go nie było.
Polak ani myślał
pojawić się w miejscu, gdzie tak łatwo można było każdego obserwować. Zaszył
się w kącie przy wejściu na halę sportową. Wziął sobie książkę i jabłko i
założył na uszy słuchawki. Raczej nikt tam nie powinien przyjść.
Musiał przeczytać
jakąś kopniętą lekturę pisaną staroangielskim. Marnie się widział z tym
przedmiotem. Był niemal pewien, że babka go sobie upatrzyła i ani myśli go
przepuścić, dopóki nie oduczy się gadania zdaniami rodem z przedszkola.
Miał włączonego neta i
tak jakoś wyszło, że mama do niego zadzwoniła. Właściwie to dziwił się, że
zrobiła to dopiero teraz. Pewnie chciała dać mu trochę czasu na odnalezienie
się w tym miejscu i nie przypominać o tym, co wydarzyło się w Polsce.
– Witaj, skarbie –
powiedziała miękko. – Co u ciebie?
Tomek westchnął.
– Nie jest źle –
przyznał. – Kacper za nic na świecie się nie przyzna do tego, że jest moim
ojcem i chyba naprawdę myśli, że nie widzę naszego podobieństwa.
– Uprzedzałam, że tak
będzie – powiedziała, wzdychając. – Cóż, taki już jest. Przez te osiemnaście
lat nic się nie zmienił.
– Noo… A w szkole jest
nawet spoko. Mam już kilku znajomych. Chyba nawet więcej niż bym chciał. Ogółem
mają tutaj dość niski poziom w porównaniu do tego, czego się uczyłem w Polsce.
Na przykład z matmy i fizyki. Ale z angielskiego cienko przędę.
– Czemu?
– Ta wariatka nie
przyjmuje do wiadomości, że nie jestem Amerykanem i oczekuje, że będę z nią
rozmawiał jakbym się tutaj wychował.
– No cóż. Jesteś
mądry, na pewno szybko wszystko załapiesz. Z kolegami dogadujesz się bez
problemu? Rozumiesz, co mówią?
– Tak, z reguły tak.
Są bardzo wyrozumiali. Naprawdę nie jest źle, mamo.
Kobieta odetchnęła z
wyraźną ulgą.
– To cieszę się.
Wiesz, nie byłam przekonana co do tego pomysłu. Seattle jest przecież tak
daleko… Ale cieszę się, że sobie radzisz. Jeśli będzie działo się coś złego,
porozmawiaj z Kacprem. Może się nie przyznawać do tego, że jest twoim ojcem,
ale na pewno cię wysłucha i nie odmówi ci pomocy.
– Miejmy nadzieję, że
nie będę jej potrzebował – powiedział kwaśno. – W każdym razie, nie martw się.
Do tej pory nie narzekam. – Nawet jeśli wpadam na samych przerażających
chłopaków, pomyślał. – Nie mam pojęcia, jak traktują tutaj gejów, ale chyba nie
aż tak źle jak u nas.
– To rozwinięty kraj,
na pewno wszystko będzie dobrze. Kochanie, wybacz, ale muszę już kończyć. Idę
właśnie do pracy.
– W porządku. Fajnie,
że zadzwoniłaś.
– Mhm… Cieszę się, że
porozmawialiśmy.
– Ja również. Kocham
cię, mamo.
Wolał jej to
powiedzieć tak na wszelki wypadek, gdyby jednak ktoś z tych tutaj postanowił
dokończyć to, co tamci zaczęli w Polsce.
– Ja ciebie również,
kochanie. Zadzwonię do ciebie jeszcze.
– W porządku. Pa.
– Pa.
Tomek odetchnął
głęboko. Spojrzał na zegarek i doszedł do wniosku, że lepiej już pójdzie pod
klasę. Wszedł po schodach na pierwsze piętro, wciąż wgapiony w książkę. Starał
się jednak na nikogo nie wejść. Jeszcze nikogo nie było, więc stanął pod ścianą
i czekał. Po chwili zobaczył Adama, który rozmasowywał sobie nos z krzywą miną.
Tomek uśmiechnął się do niego niepewnie. Adam był w gronie tych osób, które
zaopiekowały się nim od początku i ze wszystkim mu pomagały, ale chyba jako
jedyny z tej paczki był do niego dość sceptycznie nastawiony. Tomek wcale nie
był pewny, że Adam go lubi.
– Hej?
– Hej – mruknął Adam,
patrząc na niego podejrzliwie. – Co żeś już zmajstrował?
– Ja?! – zdumiał się
Polak. – Nic!
– Jasne. To dlatego
Bastian omal nie wsadził mi głowy do toalety, chcąc wiedzieć coś o tobie? Co mu
zrobiłeś, że cię szukał?
Tomek poczuł ciarki na
plecach.
– Chce mnie zlać?
Adam wzruszył
ramionami.
– Ciężko wyczuć.
Zależy, czym mu podpadłeś.
– Em… zderzyliśmy się
dzisiaj rano na korytarzu. To jego kawa zniszczyła moje notatki. Gadaliśmy
chwilkę.
– W takim razie może
cię po prostu polubił. – Adam wzruszył ramionami i poprawił torbę na ramieniu.
– Uważaj, z kim sympatyzujesz. Jeśli ci z drużyny baseballowej się dowiedzą, że
kumplujesz się z Bastianem, nie dadzą ci spokoju. A, nie oszukujmy się, jesteś
łatwym celem.
– Ale ja się z nim
wcale nie kumpluję!
– Inni będą myśleć
inaczej. Cała szkoła huczy o tym, że Zack Warrow do ciebie zagadał. Jak ty to
robisz?
Tomek spojrzał na niego
z lekkim przerażeniem.
– Ja wcale nie chcę,
żeby się mną interesowali! Serio! To oni sami się przyczepili!
– Więc nie znałeś
wcześniej Warrowa?
– Spotkałem go w parku
kilka dni przed przyjściem tutaj – przyznał. – Jacyś trzej chłopacy zaczepiali
jego młodszego brata. Wstawiłem się za nim, a potem Zack ich przegonił. Ale to
tyle!
Adam wzruszył
ramionami. Tomek jęknął w duchu. Czy to dziwne zainteresowanie jego osobą jest
w ogóle bezpieczne? Chciał być anonimowy, a jakimś cudem zagadały do niego dwie
z bardziej znanych osobistości w tej szkole. Miał co do tego złe przeczucia.
Może coś o nim wiedzą?
Może jakoś się dowiedzieli, że jest gejem, a teraz chcą mu zrobić kawał? Jezu,
Jezu, Jezu... Dlaczego to zawsze musi być on?!
Do końca zajęć Tomek
chodził wyraźnie struty. I spanikowany. Gdy wreszcie zadzwonił dzwonek kończący
lekcje tego dnia, Polak odetchnął z ulgą i czym prędzej pognał po kurtkę.
Pożegnał się z innymi i ruszył do wyjścia. Na szczęście nikt go nie zaczepiał i
spokojnie opuścił budynek.
W domu siedział sam.
Na początku miał zamiar trochę porysować, ale skończyło się na tym, że patrzył
tylko na swój zamknięty szkicownik i jakoś nie miał ochoty wziąć do ręki
ołówka. Od tych pamiętnych wydarzeń w poprzedniej szkole włączyła mu się jakaś
blokada. Normalnie bywało tak, że gdy tylko miał chwilę czasu, od razu siadał i
brał się za rysowanie. Może musi po prostu wziąć go do szkoły? Często tak robił
i na przerwach rysował swoich kolegów i koleżanki z klasy. Większość nawet nie
była tego świadoma.
Kacper faktycznie nie
wrócił na noc. Nawet na dwie noce. Tomek w szkole unikał jak ognia miejsc,
gdzie ktoś niepożądany mógł go zaczepić. Było mu przykro, że ojciec nawet nie
zainteresował się tym, jak czuje się w nowej szkole. Jakby kompletnie go to nie
obchodziło. A może naprawdę nie obchodziło?
Nie wiedział.
Zarzucił sobie kurtkę
na grzbiet, zrywając się z matematyki. I tak nie było tam nic ciekawego. Był
już dosłownie dwa kroki od drzwi, kiedy ktoś położył mu rękę na ramieniu.
Omal nie dostał
zawału. Znowu.
Krzyknął i oskoczył,
oglądając się nerwowo. Tuż za nim stał Bastian z trzema innymi kolegami.
Wszyscy byli już w kurtkach, więc zapewne mieli koniec lekcji. Koledzy
rudzielca parsknęli śmiechem, widząc jego reakcję, ale Bastian nie. Zmarszczył
tylko brwi, bacznie mu się przyglądając.
– Co? – spytał Tomek
zdenerwowany, rzucając co chwilę ukradkowe spojrzenie na trzech rosłych
chłopaków stojących za plecami Bastiana. Jeden z nich, blondyn w okularach,
otworzył lekko usta ze zdziwienia, gdy zdał sobie sprawę, że Tomek się ich
zwyczajnie boi.
– Zawsze tak
reagujesz? – zapytał Bastian.
– A zawsze zachodzisz
ludzi od tyłu? – spytał kąśliwie Polak. – Zawału można dostać!
Rudzielec tylko
pokręcił głową.
– Ludzie zwykle
reagują na mnie pozytywnie.
– A ty odskakujesz jak
cnotliwa panienka – wtrącił jeden z chłopaków.
– Coś ode mnie
chcecie? – spytał Polak, robiąc przezornie krok w tył. W końcu od wyjścia z
budynku dzieliło go tylko kilka kroków. Może uda mu się uciec w razie kłopotów.
– Tak. Chciałem cię
złapać już wcześniej, ale nigdzie cię nie widziałem – powiedział Bastian. Cały
czas uważnie się Tomkowi przyglądał. – Robię dzisiaj domówkę. Wiesz, litry
wódki, dobra muza, laski… Zwykle gramy w butelkę, więc można się trochę polizać
z naprawdę hot panienkami. Wpadniesz?
Tomek zakodował sobie
w głowie, żeby nigdy więcej nie zrywać się z matematyki, bo może źle skończyć.
Kto by pomyślał? I czemu właściwie Bastian go zaprasza?
– Em, możesz mi
powiedzieć, o co ci właściwie chodzi? – spytał.
– O co mi chodzi? –
zdziwił się rudzielec.
– Jasne. Słyszałem, że
wasza drużyna i najwierniejsi fani to dość zamknięte grono, do których nie
wpuszcza się obcych. A ja jestem obcy. Tak totalnie obcy, dopiero co przyleciałem
tu aż z Europy. Nie rozumiem, dlaczego mnie zapraszasz. Nie znamy się.
– To znaczy, że nie
przyjdziesz?
– Wybacz, nie lubię
tłoku.
– To prawda, że
zakumulowałeś się z Warrowem? – spytał blondyn w okularach.
Tomek zrobił jeszcze
jeden krok w tył.
– Zwyczajnie go
poznałem. Jak Bastiana. Nie wiem, o co takie halo.
– Więc wolisz naszą
drużynę? – dopytywał dalej.
– Tak, ale tylko
dlatego, że źle mi się kojarzą kije do baseballu. I tyle. Mogę już iść?
– Nie.
Polak zrobił jeszcze
krok w tył. Bastian zbyt czujnie go obserwował. Nie podobało mu się to ani
trochę.
– N–nie? – wyjąkał.
Zrobił jeszcze krok i wpadł na drzwi wyjściowe. Po raz kolejny podskoczył.
– Dobrze się czujesz?
– spytał blondi w okularach.
Nie, wcale nie czuł
się dobrze. Czuł, że zaczyna go ogarniać panika. Serce dudniło mu mocno w
piersi. Po raz pierwszy pomyślał, że chyba jednak sesja z psychologiem naprawdę
dobrze mu zrobi. Ci chłopacy przecież wcale nie musieli mieć względem niego
złych zamiarów, a on nie potrafił przy nich zapanować nad strachem. To nie było
normalne.
– Chcę już iść –
powiedział z nutką histerii w głosie. Nie obchodziło go, że patrzą na niego jak
na wariata, kiedy popchnął mocno drzwi i lekko chwiejnym krokiem wyszedł na
dwór.
Bastian chciał już iść
za nim, kiedy jeden z kolegów przytrzymał go za rękaw.
– Zostaw go, bo
dostanie zawału. Co ty mu zrobiłeś?
– Nic. Byłem dla niego
AŻ miły!
– Więc czemu on się
nas boi?
Rudzielec wzruszył
tylko bezradnie ramionami. Kompletnie nic z tego nie rozumiał. Zamierzał się
tego jednak dowiedzieć i nawet miał pomysł, kto mu tych informacji może
udzielić.
Adam jęknął, kiedy
jego plecy nagle uderzyły w ścianę. Dwie duże dłonie zaciskały się na jego
rękach mocno, z pewnością robiąc mu siniaki. Adam nawet nie musiał patrzeć, kto
to. Tylko jedna osoba lubiła nim rzucać po ścianach i straszyć, że mu wsadzi
głowę do kibla. A nie zrobiła jeszcze tego tylko dlatego, że Adam posłusznie
robił jej konspekt ze wszystkich przedmiotów, z którymi miała problem, i dzięki
temu bez problemu mogła zaliczać sprawdziany.
– Musimy pogadać.
Adam spojrzał na
Bastiana Croswelta, czując w sobie jakiś wewnętrzny bunt. Miał już totalnie
dość jego grubiańskiego zachowania. Jakby nie mógł normalnie z nim porozmawiać!
– Zamieniam się w
słuch – powiedział słodko Adam. Gdyby był silniejszy, walnąłby tego głupiego
osiłka.
– Chodzi o Tomka. Czemu
się tak dziwnie zachowuje? Dlaczego przyleciał z Europy aż tutaj? Mówił ci coś?
Chcę wiedzieć o każdej jednej rzeczy.
– Co się tak wparłeś
na tego biednego Tomka?
Adam naprawdę mu
współczuł. Jeśli Bastian serio się nim interesował, a siniaki na jego ramionach
jak najbardziej na to wskazywały, to Tomek miał przesrane. Prędzej czy później,
ale przesrane i to na maksa.
– Nie twój interes.
Odpowiadaj grzecznie na pytania, to może ci nie wleję.
– Czemu jego nie
zapytasz? – Bastian spojrzał na niego porozumiewawczo, co Adam odczytał „Albo
mi powiesz, albo zaraz ci przyleję”. – Dobra, dobra. Tak naprawdę to nie mam
pojęcia. Powiedział, że to długa historia i nie chce nas zanudzać. Stwierdził,
że nie lubi tłumów. Chce być w tej szkole anonimowy czy coś tam. Niewiele
właściwie mówi i chyba się trochę stresuje, kiedy ma problem z wyrażeniem
czegoś. Mówił jednak, że ciebie i Warrowa chce totalnie unikać. Chyba go
przerażacie.
– Ale czemu? Co mu o
nas nagadaliście?!
– Nic, przysięgam! To
on sam… Może coś mu się przydarzyło w Polsce?
– W jego ojczystym
kraju?
– Mhm…
– Jakoś ci nie wierzę.
Bastian patrzył mu
prosto w oczy, jakby szukając w nich jakiejś oznaki kłamstwa. Adam mimowolnie
się zarumienił. Bastian przyciskał go sobą do ściany i byli bardzo blisko. Niby
futbolista nie był gejem, ale gdyby ktoś wszedł do środka, mogłoby to wyglądać
dość jednoznacznie. Czuł się jak pod lupą, kiedy Bastian na niego patrzył. Mimo
tych jego głupich zagrań i tego, że chłopak zwyczajnie go wykorzystywał, na
swój pokręcony sposób nawet go lubił. Croswelt nie zrobiłby mu prawdziwej
krzywdy, bo bałby się, że Adam przestanie mu robić konspekty. Niby mógł
postraszyć kogoś innego, ale Adam tak naprawdę dobrze wiedział, jak taki
konspekt przygotować, żeby Bastian mógł w nim wszystko zrozumieć i bez
problemów się tego nauczyć. W końcu był jakiś powód tego, że z podręczników nic
nie rozumiał i to wcale nie dlatego, że w ogóle ich nie czytał. Cała ta
sytuacja zaowocowała tym, że mimowolnie się spotykali i rozmawiali, a co za tym
idzie – Adam czuł się w jego towarzystwie coraz swobodniej i z czasem zupełnie
przestał się go bać.
Zmarszczył brwi i
uśmiechnął się cwaniacko. Na twarzy rudzielca odmalowało się lekkie zdziwienie,
bo jeszcze nigdy nie widział u tego kujonka takiej miny.
– Jak mnie dalej tak
będziesz cisnął do tej ściany tym swoim wysportowanym cielskiem, to się
podniecę. – Bastian otworzył szeroko oczy, jakby nie mógł uwierzyć, że Adam
naprawdę odważył się to powiedzieć. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. –
No, chyba że cały czas próbujesz się zabrać do rzeczy i zwyczajnie nie wiesz
jak mi to zakomunikować.
To był pierwszy raz,
kiedy Adam miał okazję zobaczyć, jak twarz sportowca płonie krwistoczerwonym
rumieńcem.
Rudzielec odsunął się
o krok i wycedził.
– Masz dziesięć
sekund, żeby stąd spadać i się schować. Potem cię po prostu zabiję.
Adamowi nie trzeba
było dwa razy powtarzać. Uciekał tak szybko, że aż się za nim kurzyło.
…Znowu to samo.
Z gulą w gardle, ale też i pewną nadzieją, patrzył na postać przed nim,
która właśnie zamachnęła się na niego kijem do baseballu. Na biologii nauczycielka
mówiła, że jeśli uderzy się w odpowiednie miejsce na głowie, to łatwo wtedy
zginąć. Mimowolnie odwrócił ją tak, żeby ten punkt dobrze wyeksponować. Czuł
adrenalinę, strach, ból, nadzieję… Wszystko. A nie chciał już czuć nic.
W ustach miał pełno krwi, na twarzy też. Nie widział dobrze osoby,
która trzymała kij, a jednak wiedział, kto to jest, tak samo jak wiedział, że
to tylko sen.
Nie potrafił się jednak obudzić.
Spojrzał znowu na tę postać i jęknął, kiedy zobaczył, że ma przed sobą
swojego ojca. Kacper patrzył na niego wzrokiem szaleńca, a jego wargi
wykrzywiały się w obleśnym uśmiechu.
– Masz na co zasłużyłeś, szmato. I tak nikt cię nie chce.
A potem kij przeciął ze świstem powietrze, nieubłaganie zmierzając w
kierunku jego głowy…
Tomek otworzył
gwałtownie oczy, oddychając ciężko.
Sen… To tylko sen…
Pieprzony sen…
Zaszlochał cicho,
odwracając się na wznak. Poleżał tak chwile, próbując się uspokoić, ale nie
mógł.
Kacper stał oparty o
ścianę tuż przy pokoju Tomka. Nie spodziewał się, że zwykła wycieczka do
łazienki zakończy się podsłuchiwaniem tego, co dzieje się w pokoju nastolatka.
Gdy usłyszał zza drzwi ciche jęki pomyślał, że może gówniarz po prostu się
masturbuje, ale szybko się przekonał, jak jest naprawdę. W pierwszej chwili
chciał wejść do pokoju i już praktycznie łapał za klamkę, kiedy dotarło do
niego, co chciał zrobić.
Ma się bawić w
pieprzonego ojca? Iść do gówniarza, przytulić go i zapewnić, że wszystko będzie
dobrze? A może najlepiej przyznać się, że jest jego ojcem?
To wszystko było takie
żałosne. Nie chciał go tu. Nie chciał słuchać o jego problemach ani widzieć jak
płacze. Nie mógł tego znieść, bo zwyczajnie zaczynał się zastanawiać – gdzieś
tam głęboko w sobie, tam, gdzie spychał wszystkie niechciane myśli – czy gdyby
od początku się tym dzieckiem zaopiekował, to do tego wszystkiego by nie
doszło? Kochał Olę. Tego był pewien. Gdy jeszcze ze sobą chodzili zastanawiał
się, jak to by było być jej mężem i nie była to straszna wizja. Wpadli, więc
trochę by się powściekał, ale koniec końców zająłby się nią i dzieckiem.
Dostałby ofertę pracy, więc polecieliby do Stanów razem z nim. Byłby przy
narodzinach dziecka, nadałby mu imię… Z czasem by się przyzwyczaił do obecności
malucha w ich domu. Pewnie nawet by się nie zorientował, że jakimś cudem ma w
portfelu zdjęcie swojego niechcianego dziecka i chwali się nim na prawo i lewo
dumny jak paw. Uświadomiłby sobie, że go kocha i cieszył, że zdecydował się
pomóc Oli z małym. A mały byłby szczęśliwy. Miałby oboje rodziców, może z
czasem postaraliby się o kolejne dziecko? Kłóciliby się, ale byliby razem. I
jego syn… Jego piękny, mądry syn nie wylądowałby w szpitalu bliski śmierci.
Kacper pokręcił tylko
głową, robiąc krok w tył. Zza uchylonych drzwi wciąż słyszał rozpaczliwy
szloch. Coś mimowolnie ścisnęło go w sercu. Cofnął się i poszedł z powrotem do
swojego pokoju, coraz bardziej buntując się przeciwko pozytywnym uczuciom w
stosunku do tego chłopca.
Chłopca, który był dla
niego jednym wielkim wyrzutem sumienia.
To opowiadanie jest niesamowite, aż chce się czytać następne rozdziały. Bardzo ciekawie zostali opisani bohaterowie, ale myślę, że Bastian będzie z Adamem, a może mnie zaskoczysz?
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, szkoda że tylko co tydzień, ale dobre chociaż to :)
Pozdrawiam :)
Ho ho ho XD
OdpowiedzUsuńRozdział był bardzo dobry ^^
Wszystko świetnie opisałaś <33
Czekam na kolejne
P.S przepraszam za krótki komentarz ale mam mega lenia ;.;
Coś czuję, że to będzie Twoje najlepsze opowiadanie. Początek tej historii byłby świetnym początkiem książki, a i Twój warsztat jest na zdecydowanie lepszym poziomie niż kilka opowiadań temu. Jestem pod dużym wrażeniem, jeśli nie przestaniesz kiedyś pisać myślę, że czeka Cię ciekawa przyszłość.
OdpowiedzUsuńPowodzenia :-)
Podpisuję się rękami i nogami pod tym komentarzem :)
UsuńJeep
UsuńAh podoba mi się, bardzo mi się podoba. Dzięki Tobie czuję,że mamy weekend... ah nic tak nie odpręża.
OdpowiedzUsuńNaturalnie, rozdział jest wspaniały, a to opo mnie osobiścje zachwyca. Ciekawa jestem, co będzie dalej, i wciąż wyczekuję komtynuacji.
Powodzenia ;3
zajebiste.. Już nie mogłem się doczekać nowego rozdziału ( patrzylem codziennie) coś czuję że to opo zajmie 1 miejsce egzekwo z 'granice' które napisałaś w moim rankingu
OdpowiedzUsuńZapowiada się super. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. Ciekawe jak rozwinie sie sytuacja Tomka w szkole i z Kacprem.
OdpowiedzUsuńKurde, to opowiadanie jest niesamowite. I mogę to stwierdzić po przeczytaniu dopiero dwóch rozdziałów ;o
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tego, co będzie dalej <3
Cudo!
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest boskie i nie mow ze poczatek jest nudny, poniewaz ta historia jest ciekawa od samego prologu :D
Niecierpliwie czekam na rozwoj wydarzen i dalsze rozdzialy ;)
Pozdrawiam goraco!
~Fluffery
Opowiadania juz jest genialne, wiec co bedzie pozniej? *.* Naprawde nie mam pojecia kto z kim bedzie. Zack z Tomkiem, a Bastian z Adamem?
OdpowiedzUsuńTak jak mowilam opo juz na poczatku jest rewelacyjne. I pytanko: Ile rozdzialow przewidujesz?
Czekam na nexta, pozdrawiam :D
~P
Tego, ile bedzie rozdzialow, absolutnie nie da sie przewidziec. Wiekszosc tego opowiadania to jeszcze czarna dziura, wyjdzie w trakcie. Macie juz 5 glownych bohaterow (Tomek, Zack, Bastian, Adam, a piatego sie domyslcie;)), wkrotce pojawi sie jeszcze jeden. W dalszej czesci opowiadania pojawi sie kolejnych dwoch - bedzie to czwarta i raczej ostatnia para - wiec wierz mi, mam co pisac. Na razie skonczylam pisac 6 rozdzialow. Nie mam pojecia, ile tego moze wyjsc. Moze 30, a moze 50, a moze jeszcze wiecej. Nie wiem. Podejrzewam, ze bedzie to moje najdluzsze opowiadania, bo kazdy jeden watek chce dosc dobrze opisac. Ja mam nadzieje, ze nie porwalam sie z motyka na slonce. Raczej niepredko bede w stanie okreslic, ile tego wyjdzie. Duzo. To jedyna wlasciwa opowiedz na te chwile.
UsuńPozdrawiam!
Jest to jednak jedyna odpowiedź, która mnie w pełni satysfakcjonuję, bo nie ma nic lepszego od uczucia euforii, gdy dowiadujemy się, że nasze ukochane opowiadanie ma mieć baaaardzooo dużo rozdziałów :)
UsuńCzuję się tak jakby Gwiazdka przyszła wcześniej~!
Dziękuję Ci za to, Kochana ^_^
Pozdrawiam gorąco
~Rainbow cloud
Cudo, cudo, cudo! *___*
OdpowiedzUsuńCo wiecej moge powiedziec? Zadne slowa nie sa w stanie wyrazic mojego zachwytu wzgletem tego opowiadania~! A to dopiero drugi rozdzial! Co bedzie dalej? Chyba moze byc juz tylko lepiej i jeszcze lepiej! :3
Zycze Ci powodzenia :*
~Psychedelic smiles
Wow. Myślałam, że już po pierwszym rozdziale wiem dla kogo zabije mocniej serce Tomka, a tu klops, bo wprowadzasz Bastiana. Mam szczerą nadzieję, że nie zdecydujesz się na trójkącik ;) A poważnie, mam jakieś dziwne przeczucia, że dla Bastiana kims więcej może się okazać Adam, a Tomek będzie po prostu przyjacielem.
OdpowiedzUsuńTrochę nie podobają mi się przemyślenia Kacpra, gdy usłyszał płacz syna. Niby dziecka nie chce, ale wyobrażał sobie wspólną przyszłość z dzieckiem i Olą? Trochę to (przynajmniej moim zdaniem) za wcześnie.
Pozdrawiam,
Ariana
Kacper... Dziwny facet... Niby nie chciał dziecka ale gdzieś w głębi skamieniałego serca jednak chciał... On jest bez kitu dziwny... Ale może się ogarnie i pokocha Tomka... Zobaczymy co przyniosą kolejne.odcinki...
OdpowiedzUsuńA sam Tomek?! Szkoda mi tego chłopaka... Wiem jak to jest być prześladowanym w szkole... Co prawda nie ze względu na orientację ( dzięki Bogu nikt się nie dowiedział ze jestem bi) ale swoje też przeszłam... Bastian - zajebi*te imię xD Trochę przeraża mnie jego ciekawość... Ale na swój pokręcone sposób go lubię :D
Pozdrawiam cieplutko ;)