Bill podszedł do drzwi i otworzył je marszcząc brwi. W
ostatnim czasie dobijało się do nich coraz więcej osób.
Uśmiechnął się na widok Natalii, jednak mina szybko mu
zrzedła, kiedy zobaczył jej wykrzywioną w złości twarz.
-Gdzie on jest?!- krzyknęła rozsierdzona.
-Kto?- spytał cicho wystraszony Bill.
Czarnowłosa odepchnęła Cogera i weszła do pokoju szybkim
krokiem. Gdyby wzrok mógł zabijać, przebywający w mieszkaniu chłopcy już byliby
martwi.
-Nienawidzę cię! Po prostu nienawidzę!- fuknęła jak rozjuszona
kotka patrząc na Kevina.- Jak mogłeś mi to zrobić?!
Zakrzewski westchnął ciężko.
-Wcale się o to nie prosiłem.
-Mogłeś odmówić.
-Czego ty tak właściwie chcesz?
Bill zamrugał nie bardzo wiedząc, o co chodzi. Wolał się
jednak nie wtrącać, żeby przypadkiem nie oberwać. I nie, wcale nie miał na
myśli Kevina.
-Dlaczego się zgodziłeś?! Cholera! Na pewno zrobiłeś to
specjalnie, żeby mi dopiec, bo mnie nie lubisz! Tylko o to ci chodziło!
Szatyn wywrócił oczami.
-Nie jestem na tyle ambitny, żeby wykręcać ci takie numery.
Przegrałaś. Pogódź się z tym.
-Ty wstrętna, przeklęta, świnio!- wrzasnęła histerycznie
modelka.
Czarny otworzył szeroko oczy, kiedy Natalia rzuciła w
Zakrzewskiego swoją torebką. Kevin schylił się w ostatniej chwili, a czarny
przedmiot upadł na podłogę z brzękiem.
-Uspokój się!- powiedział ostro Zakrzewski.
-O co tu chodzi, do cholery?!- spytał Tom odzyskując głos.
-Jesteś śmieciem!- krzyknęła czarnowłosa ignorując pytanie
Cogera.- Nic nie wartymi śmieciem! Przyczepiłeś się do Billa i Tom i żerujesz
na nich jak pierwszorzędny pasożyt. Wykorzystujesz ich, kiedy jest ci wygodnie!
Jesteś pieprzonym bachorem, któremu nikt nie pokazał, gdzie jego miejsce!
-Nat, uspokój się - poprosił Bill.
-Nie! Mam go dosyć!
-Nat…
-I właśnie dlatego nie cierpię modelek- wtrącił Kevin
marszcząc śmiesznie nos i splatając ręce na piersi.
Dziewczyna poczerwieniała na twarzy ze złości. Nim
którykolwiek z nich się połapał w sytuacji, Natalia dosłownie rzuciła się na
Zakrzewskiego z pazurami. Zaczęła go kopać i złapała za włosy ciągnąc mocno.
-Puść, wariatko!- warknął chłopak odpychając od siebie
czarnowłosą. Szykowała się już do ponownego ataku, ale Tom zerwał się z łóżka i
unieruchomił ją. Bill i Michał nie byli w stanie się ruszyć.
-O co tu chodzi?!- zapytał ponownie zdezorientowany Tom
mocno przytrzymując szarpiącą się dziewczynę.
-Ta świnia ukradła moją szansę na sławę!- głos Natalii
załamał się, a usta wykrzywiły się w nieprzyjemnym grymasie.
Rozpłakała się.
-Co?- spytał blondyn.
Kevin tylko przełknął głośno ślinę wpatrując się w
dziewczynę brata. Czarny nadal stał w jednym miejscu i szeroko rozwartymi
oczami oglądał scenę, która rozgrywała się tuż przed jego nosem.
-Mary nawet do nas nie weszła! Zauważyła go pod drzwiami i z
miejsca zaproponowała mu pracę, zanim w ogóle pokazał coś więcej niż tą
paskudną mordę! To miałam być ja! Przyjechali do nas po mnie, ale pojawił się
on i wszystko zepsuł!
-Chyba nie rozumiem- rzucił Tom unosząc brwi.
Kevin westchnął przeczesując ręką włosy.
-Mary przyjechała do Polski w poszukiwaniu młodych modelek
do zaprezentowania najnowszej kolekcji kogoś-tam. Spodobała jej się moja twarz
i uznała, że jestem idealny. Strzelili mi kilka fotek, na których całkiem
dobrze wypadłem. Dostałem propozycję wyjazdu do Hiszpanii. Mam wziąć udział w czymś-tam.
-Czemu się zgodziłeś?- zapytał Bill drapiąc się niepewnie po
głowie.
-Obiecali mi okrągłą sumkę. Będę mógł rzucić pracę w barze,
zająć się nauką i nie martwić się, że nie będę miał za co dokończyć studiów czy
wykupić sobie aplikacji.
-Gówno prawda! On to zrobił specjalnie!- warknęła Natalia.
-Nat, daj spokój. Przecież…
-Nie! Nie ma mowy, Bill! Nie po tym, co mi zrobił! Wybieraj!
Ja albo on!
-Co?! Ale...- zaczął Czarny, ale modelka znowu mu przerwała.
-Nie! Kevin to potwór! On nie jest normalny! Potrafi zgnoić
człowieka jak mało kto! To zwykła menda i pasożyt! Jak możesz się z kimś takim
zadawać?! Tom jest twoim bratem, więc jego musisz znosić, ale Kevin?!
Tom zagryzł dolną wargę słysząc wyraźny przytyk pod swoim
adresem.
Bill westchnął patrząc na zapłakaną dziewczynę. W chwili
obecnej zdecydowanie nie wyglądała ładnie. Gdyby nie wodoodporny tusz, zapewne
przypominałaby wstrętną czarownicę z dziecięcych koszmarów. Włosy rozczochrane,
ubranie wygniecione, a twarz ohydnie wykrzywiona. W dodatku to, co powiedziała…
Czarny nie miał problemu z podjęciem decyzji.
-Skoro tak stawiasz sprawę, to… Kevin? Pomóż Tomowi
odprowadzić ją do drzwi. Sądzę, że to koniec.
-Co?!- pisnęła Natalia wyrywając się starszemu Cogerowi.-
Wybierasz jego?- spytała z niedowierzaniem wskazując palcem na Kevina jakby był
czymś wyjątkowo nieprzyjemnym i złym.
-Kevin jest moim przyjacielem. Ba! Bratem. Nie masz prawa go
obrażać, jeżeli nie masz prawdziwego powodu.
-Chyba żartujesz!
-Nat, to nawet nie był trudny wybór. Ewidentnie dążyłaś do
kłótni.
-Jak śmiesz…
-Tam są drzwi- przerwał jej Tom wskazując głową na wyjście z
mieszkania.
Michał podniósł z podłogi torebkę i podał ją dziewczynie.
Modelka wyrwała mu ją z ręki z furią.
-Pieprzcie się wszyscy! Jesteście nienormalni! Jeszcze mi za
to zapłacicie!
Po chwili słychać było tylko trzask drzwi. W pokoju panowała
cisza i chłopacy patrzyli po sobie niepewnie, aż wreszcie zgodnie odetchnęli z
ulgą.
-Prawdziwa z niej kotka- mruknął Mrozowski.
-Z pazurkami- dorzucił Tom.- Chodź do kuchni, pasożycie.
Zrobimy coś do żarcia.
-Jeszcze słowo i…
Blondyn roześmiał się znikając w kuchni.
Bill przeczesał włosy palcami.
-Co?- spytał widząc, że Michał się w niego wpatruje bez
słowa.
-Ja tylko… Wy tu tak często macie?
-Zdecydowanie za często- burknął Czarny siadając na łóżku
bliźniaka i patrząc na rysunek, który stworzył.
-O, cholera…- mruknął.
Nie miał wątpliwości, że przed oczami miał portret Oliwii
Kostrzewy. Wyglądało na to, że sprawa była poważniejsza, niż Tom skłonny był
przyznać.
Następnego dnia z samego rana chłopacy mieli wielką ochotę
zostać w domu. Do pójścia na uczelnię zmobilizowali się, o dziwo, Tom i Kevin.
Bill nie miał ochoty się tam pokazywać a fakt, że mógłby spotkać Natalię,
jeszcze bardziej go dobijał. Wiedzieli, że rozdzielanie się jest niebezpieczne,
ale skoro nie mogli się dogadać, nie było innej opcji. Poza tym nie mogli o
niczym mówić wprost przy Michale, który niczego nieświadomy spał na materacu
między meblami a łóżkiem Kevina.
Kiedy Bill się obudził, w pokoju był tylko Mrozowski.
Siedział na materacu i przeglądał coś. Wyglądał na zszokowanego.
Czarny szybko się rozbudził, kiedy zdał sobie sprawę, że
chłopak czyta jego pamiętnik.
-Zostaw to!- warknął wściekły zrywając się z łóżka. Podbiegł
do niego i wyrwał mu swoją własność.- Kto ci pozwolił to ruszać?!
-Sorry, nie wiedziałem, że to takie ważne. Dopiero to
znalazłem.
-Nie nauczyli cię w domu, że nie rusza się cudzych rzeczy?!-
zapytał Bill chowając pamiętnik pod poduszkę.
-Tom naprawdę tak cię gnoił?- zadał pytanie Michał.
-To nie twoja sprawa- mruknął Czarny.
-Nie wyglądacie na ludzi, którzy kiedyś mieli takie
problemy. Ty… nie wyglądasz na samobójcę.
-Bardzo cię to interesuje, co?- mruknął Coger z
westchnieniem. Michał tylko skinął głową.- To nie jest twoja sprawa. To, co tam
napisałem, było dawno i nie chcę do tego wracać. Tom nie wie, że mam tutaj ten
pamiętnik i nie chcę, żeby się dowiedział. Zrozumiałeś?
-Spoko, wyluzuj. Nic nie powiem. On tego nigdy nie widział?
-Wie, że gdzieś schowałem ten pamiętnik, ale, w przeciwieństwie
do ciebie, nie jest wścibski.
-Po co to tutaj przywiozłeś?
-To nie jest twoja sprawa.
-Dalej piszesz pamiętnik?
-Nie. Przestałem pisać jakiś rok po tych wydarzeniach, które
opisałem w tym tutaj- Bill poklepał ręką swoją poduszkę.
-Dlaczego się zgodziłeś, żebym tu został?
Bill uśmiechnął się lekko.
-Może dlatego, że kiedy ja potrzebowałem pomocy, nikt nie
chciał mi jej udzielić? Nie wiem. Każdy chyba zasługuje na drugą szansę.
Zresztą… Miło będzie patrzeć, jak Kevin i Tom będą cię wykorzystywać. Wszyscy
musimy pokutować za swoje błędy, prawda?
-Pijesz do tego, że go zignorowałem, kiedy do was
przyszedłem wtedy na uczelni?
-Mierzyłeś nas, jakbyśmy wychowywali się na ulicy. Jeszcze
nie znasz Toma. On nienawidzi być traktowany z góry. Ostatnio się hamuje, ale
jeszcze w szkole średniej on i Kevin wszystkie nieporozumienia załatwiali
pięściami. Nie radzę ci zaczynać z którymkolwiek z nich, bo czasem możesz
nieźle oberwać.
-Kevin serio jest waszym bratem? Miał niedawno urodziny, a
Anita coś wspominała, że wy też…
-Mamy tego samego ojca.
Michał uniósł brwi do góry.
-Wiem, jak to brzmi. Nasz stary nie był zbyt rozgarnięty.
-Jesteście… dziwni.
-I kto to mówi? Nie sądzę, że matka wyrzuciła mnie z domu,
gdybym jej powiedział, że jestem gejem.
-Mój stary jest bardzo dumny. Dorobił się majątku i chce,
aby ludzie go szanowali. Ma wobec mnie i Anity bardzo wysokie wymagania. Nie
rozumie, że nie jestem taki, jak by chciał. Dlatego tak zareagował.
-Myślisz, że pozwoli ci wrócić?
Chłopak pokiwał przecząco głową uśmiechając się ponuro.
-Mój stary nie zmienia swoich decyzji. Szkoda mi tylko, że
Anita i matka… tak zareagowały. Sądziłem, że więcej dla nich znaczę.
-Kevin ustawi twoją siostrę, zobaczysz.
-Akurat! On mnie nie lubi.
-Gdyby cię nie lubił, już dawno dostałbyś porządnie w pysk.
Uwierz mi, wiem, co mówię.
-Może. Ale Anita… Szkoda gadać.
-Nie przejmuj się, ona po prostu musi sobie to wszystko
przemyśleć.
Bill spojrzał na zegarek.
-Cholera, już pierwsza. Niedługo wrócą. Chodź, zrobimy im
coś do żarcia. Lepiej, żeby nie chodzili głodni.
-Ok.
Michał naprawdę nie umiał gotować. Obranie ziemniaków było
dla niego nie lada wyzwaniem. Bill przez następną godzinę śmiał się jak wariat
obserwując niezgrabne poczynania nowego kolegi.
Tom i Kevin wrócili do domu w sam raz na obiad.
-Billy, jesteś genialny!- mruknął blondyn pospiesznie
ściągając buty i rozsiadając się przy stole.- Jestem głodny jak wilk.
-Widać- mruknął Czarny.- Mówili coś ciekawego?
-Nie wiem, nie bardzo ich słuchałem. Ale chyba nie. Za to
żałuj, że nie widziałeś starcia Kevina i Anity- zaśmiał się Tom.
-Zamknij się!- warknął Zakrzewski wchodząc do kuchni.
-Ona zaczęła mu opowiadać, że Michał wyleciał z domu, a
Kevin…
-Ostrzegam cię, że…
-… wziął ją na ręce i wrzucił w błoto. Byście widzieli jej
minę- mówił Tom z szerokim uśmiechem na twarzy.- W dodatku jej powiedział, że
jest głupia i nie chce jej widzieć, dopóki nie zmieni zdania. A na końcu
przyznał się, że zostanie… Hej!
Kevin zepchnął blondyna z krzesła i oparł bosą nogę na jego
klatce piersiowej przygwożdżając go do podłogi.
-Zamkniesz się wreszcie?- zapytał zirytowany.
Tom wywrócił oczami nadal się śmiejąc.
-Co? Boisz się, że wyjdziesz na… Au! Ty idioto, połamiesz mi
kręgosłup!
Zakrzewski parsknął śmiechem słysząc taką głupotę.
-Ciekawe jak? Co najwyżej trochę pobolą cię żebra. Jedz i
nie denerwuj mnie.
-Policzymy się później!- mruknął starszy Coger gramoląc się
z podłogi. Zajął inne miejsce i przystąpił do konsumowania obiadu.
-Idziemy dzisiaj do klubu, musimy się trochę rozerwać-
powiedział Kevin z namysłem.- Aha,
zapomniałbym. Michał, Anita powiedziała, że stary absolutnie nie chce cię
widzieć. Masz dzisiaj zabrać wszystkie swoje rzeczy i się wynieść. Był na tyle
wspaniałomyślny, że nawet zgodził się, żebyś wziął swój samochód. Radziłbym ci
więc szybko to zrobić, póki gdzieś wyjechał. Mam też dla ciebie pracę.
-Chyba żartujesz- burknął Michał krzywiąc się.
-Skończyła się sielanka, witamy w brutalnej rzeczywistości.
Zajmiesz moje miejsce w barze. Będziesz kelnerem. Płacą całkiem dobrze, jak na
początek, zadowalająco. Zaczniesz od dzisiaj. Kasia wszystko ci wytłumaczy.
-Stary, masz przerąbane- zaśmiał się Tom.
-Możesz do niego dołączyć, wciąż mam tamten filmik- Bill
puścił bliźniakowi oczko.
-Chyba kpisz!
-Jaki filmik?- zaciekawił się Michał.
-Tom i Kevin liz…- zaczął Czarny, ale bliźniak wepchnął mu
do ust wielkiego ogórka powstrzymując go przed dokończeniem swojej wypowiedzi.
-Zamknij się!
Wyjście do klubu było ciekawym pomysłem, na który bliźniacy
przystali bez najmniejszych protestów. Potrzebowali jakiejś rozrywki. Liczyli
się z tym, że to może być ostatnia taka wspólna zabawa.
Michała oddelegowali do baru i zostawili go z Kasią.
Mrozowski miał bardzo interesującą minę, której nie sposób ująć słowami. Była
to mieszanka żalu, rozpaczy i przerażenia oraz wisielczego humoru. Kto by
przypuszczał, że chłopak z syna bogacza zostanie nagle bezdomnym, przeciętnym
człowiekiem. Został skazany na samodzielność. Wychowywany pod kloszem jeszcze
nie zdawał sobie sprawy z tego, czym jest życie. Wkrótce miał się przekonać.
Klub został wybrany przez Kevina, który mimochodem przyznał,
że wcześniej w nim pracował. Widząc głupi uśmieszek Toma zmuszony był
dopowiedzieć, że to miejsce jest nietypowe i gra w nim zespół na żywo oraz że
on był w nim gitarzystą i wokalistą jednocześnie.
Cogerom było wszystko jedno, gdzie pójdą. Kevin znał się na
muzyce i jeśli twierdził, że tam będą się dobrze bawić, nie mieli podstaw, żeby
sądzić inaczej.
Wejście do środka nie było trudne. Już po chwili uderzyła w
nich głośna muzyka i ogrom ludzi tańczących wszędzie, gdzie tylko się dało.
Zespołu nie było. Zamiast niego na podeście stał DJ z wielkimi słuchawkami i
puszczał tam modny pop.
Kevin tylko wzruszał ramionami i ruszył przed siebie. Już po
chwili tańczyli razem z nieznanymi sobie dziewczynami starając się rozluźnić i
zapomnieć rzeczywistości.
Blondyn znieruchomiał przyglądając się dokładniej swojej
partnerce i otworzył szeroko oczy ze zdumienia. Ona również przestała tańczyć.
Złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie uważnie oglądając jej twarz w
migających, kolorowych światłach. Puścił ją i otworzył usta chcąc coś
powiedzieć, ale zdał sobie sprawę, że w tym hałasie to niemożliwe.
Oliwia była ubrana inaczej, niż zazwyczaj. Jej spodnie były
obcisłe, a bluzeczka odsłaniała część piersi i jedno ramię. Włosy zaplotła w
długi warkoczy i była pomalowana. Na rękach miała bransoletki.
Tom złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. Kostrzewa
przez chwilę nie reagowała, a po chwili zaczęła tańczyć. Zbliżyli się do siebie
jeszcze bardziej ocierając się o siebie w tańcu. Oliwia splotła Cogerowi ręce
na szyi i uśmiechnęła się niepewnie do niego.
Śliczna, pomyślał z lekkim uśmiechem. Naprawdę śliczna.
Zbliżył się bardziej marząc tylko o tym, aby ją pocałować.
Kevin i Bill gdzieś mu zniknęli, ale mało go to obchodziło. Uniósł podbródek
dziewczyny zadowolony, że nareszcie spotkał kogoś godnego uwagi.
Już miał złożyć na jej ustach pocałunek, kiedy nagle zgasło
światło i ucichła muzyka. Wszyscy zgodnie wydali z siebie jęk zawodu gwizdując
i wyzywając DJ.
Usłyszał cichy pisk. Na początku myślał, że mu się wydawało,
jednak po chwili ten dźwięk się nasilił.
Tom już wiedział, co jest grane.
-Oli, uciekaj stąd!- powiedział desperacko rozglądając się
na wszystkie strony. Nie miał pojęcia, gdzie jest wyjście.
-Czemu?- spytała zdziwiona. Musiała mówić wprost do jego
ucha, żeby cokolwiek mógł usłyszeć.
-Zaufaj mi! Musisz uciekać! Spotkamy się w poniedziałek na
uczelni i wszystko ci wyjaśnię, ale teraz musisz stąd iść.
-Ale…
-Nie dyskutuj. Idź!
-Nie rozumiem…
-Idź, do cholery!- wrzasnął.
Dziewczyna prychnęła wyrywając mu się i zniknęła. Prąd nie
wracał, więc ludzie powoli opuszczali klub. Niektórzy zostawali czekając na
naprawdę usterki, jednak przeraźliwy wrzask, który wypełnił cały budynek,
wprawił wszystkich w panikę.
W kilka minut klub zupełnie opustoszał. Tom nie wiedział, co
powinien robić. Przez cały czas szukał swoich braci, jednak nie udało mu się
ich odnaleźć.
Coś popchnęło go mocno, a drzwi zatrzasnęły się z hukiem.
Ryk potworów nasilił się jeszcze bardziej. Coger zatkał uszy jęcząc cicho. Ten
dźwięk był nie do zniesienia.
W pewnym momencie wszystko ustało. Zrobiło się zupełnie
cicho, zapaliły się światła i mrugały tak samo, jak wcześniej. Blondyn usiadł
na podłodze i rozglądnął się niepewnie. Serce biło mu mocno z przerażenia.
Widział je.
Był otoczony.
Dookoła niego krążyło kilkanaście potworów. Stało się dla
niego jasne, że chciały go odizolować od Billa. Nigdzie nie widział bliźniaka i
miał nadzieję, że udało mu się uciec.
-Czego wy chcecie, do cholery?- spytał cicho.
Wiedział, że to koniec. Bez Billa nie mógł się bronić, nie
był w stanie poradzić sobie z taką mocą. Był tylko zwykłym człowiekiem. Jego
los został przesądzony.
Bał się. Nie chciał cierpieć nie wspominając już o tym, że
nie był zadowolony z tego, że ma zginąć. Pragnął żyć. Miał dopiero
dziewiętnaście lat! Jego życie tak naprawdę dopiero się zaczynało, jeszcze tyle
rzeczy miał do zrobienia. Nawet nie zdążył zrealizować swoich marzeń, uściskać
bliskich i zapewnić ich, jak wiele dla niego znaczą.
Potwory nie odpowiedziały mu, jakby nie było takiej
potrzeby. Tom przełknął głośno ślinę i dusząc w sobie rozpaczliwy szloch,
zamknął oczy.
Niech to wszystko się wreszcie skończy, pomyślał.
Czekał na atak, ból, paraliż. Nic takiego nie nastąpiło.
Zamiast tego, usłyszał… warczenie. Przerażające warczenie.
Otworzył oczy i zamarł wpatrując się w białą bestię z
czarnymi oczami, która stała obok niego gotowa do ataku. Była bardzo podobna do
tych, które widział u Alana i Roberta.
Nie bój
się.
Tom spojrzał na czworonoga próbując odgadnąć, czy to on
przekazał mu tą myśl.
Już nic ci
nie grozi.
Blondyn nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Na czworakach
zbliżył się do ogromnego wilczura i objął go za szyję wtulając twarz w jego
mięciutką sierść.
Rozpłakał się jak mały chłopiec głaskając bok niesamowitego
zwierzęcia. Demony wyraźnie czuły przed nim respekt, bały się zbliżyć, a Tom
wciąż siedział i płakał.
-A Bill i Kevin? Nic im się nie stało, prawda?- wyszeptał.
Czekają na
ciebie. Nie musisz się bać.
Blondyn uśmiechnął się lekko i mocniej przylgnął do swojego
stróża.
-Dlaczego przyszliście tak późno? Czemu kazaliście nam to
wszystko przeżyć?
Bestia nie odpowiedziała skupiając się na demonach, które
wyraźnie próbowały jakoś zbliżyć się do Toma. Po chwili do Cogera podbiegł
jeszcze jeden wilczur.
-Kevin!- krzyknął blondyn z ulgą dostrzegając Zakrzewskiego
na grzbiecie szarego zwierzęcia.
-Ale jazda- rzucił odrobinę zdezorientowany szatyn.- One są
świetne! W ułamku sekundy rozerwał trzy potwory na strzępy.
-Gdzie Bill?- zapytał Coger ocierając łzy z policzków i
pociągając nosem.
-Nie mam pojęcia, ale prawdopodobnie nic mu nie jest. On
twierdzi, że ma się dobrze- Kevin wskazał głową na swojego opiekuna.
-Ktoś was widział?
-Wszyscy ludzie uciekli, nikogo już tutaj nie ma. Jesteśmy
tylko my i… oni.
Szary wilczur spojrzał na Kevina. Chłopak kiwnął głową,
jakby o czymś rozmawiali.
-Chodź, zaraz będzie tutaj gorąco.
Tom odetchnął głęboko i podniósł się. Razem z Kevinem
odeszli na bok, a tuż za nimi dreptał szary wilczur pilnując, aby nie zostali
zaatakowani przez demony. Stanęli pod ścianą, a zwierzę usiadło obok uważnie
obserwując swojego pobratymca. Biały anioł warknął głośno i rzucił się do
ataku. Poruszał się z olbrzymią prędkością rozrywając potwory białymi kłami.
Całą salę wypełnił pisk, jakby demony szykowały się do odwrotu. Coś jednak im
nie pozwalało opuścić tego pomieszczenia, zupełnie jakby istniała jakaś
niewidzialna bariera zatrzymująca je w środku. Kiedy zdały sobie z tego sprawę,
było już za późno. Zostało ich zbyt mało, żeby rzucić wyzwanie wilczurowi.
W mgnieniu oka było po sprawie. To, czego oni obawiali się
przez długie miesiące, zniknęło w ciągu jednej chwili za sprawą białego
wilczura, pod którego postacią ukrył się najprawdziwszy anioł.
Tom chciał do niego podejść, ale Kevin go zatrzymał.
-To jeszcze nie wszystkie.
-Skąd wiesz? Rozmawiasz z nim?
-Tak. Walka wciąż trwa. Oprócz tych dwóch aniołów i tego
Billa, jest ich tu jeszcze sporo. Zamykają przejścia do naszego świata, które
pootwierały demony.
-Dlaczego przybyły tutaj dopiero teraz?
-Nie mam pojęcia, ale wygląda na to, że jednak uda nam się
wygrać tą wojnę.
W głosie Zakrzewskiego słychać było powagę, ale również
bezgraniczną ulgę. Stali bardzo blisko siebie, nadal bojąc się, że wciąż może
stać im się krzywda. Wyglądało jednak na to, że to naprawdę koniec. Demony
wyraźnie przegrywały, chociaż co chwilę pojawiały się nowe zmuszając białego
wilczura do kontynuowania walki. Widocznie w klubie było z przejść, o których
mówił Kevin.
W pewnym momencie Tom zobaczył, że trzem potworom udało się
złapać czworonoga w pułapkę. Coger już zrobił krok do przodu mimowolnie
zastanawiając się, jak mu pomóc, kiedy bestia otrząsnęła się mocno. Jeden z
demonów poleciał prosto w braci wprawiając ich w przerażenie.
Blondyn schylił się, żeby nie dostać. Kątem oka zauważył,
jak Kevin jest odciągany od ściany przez szarego wilczura. Zrozumiał to dopiero
wtedy, gdy poczuł przeszywający ból w dolnych partiach ciała.
Na wpół przytomnie spojrzał na wciąż „żyjącego” demona,
który uniósł ostre szpony chcąc zadać ostateczny cios.
Stracił przytomność.
Jak można przerywać w takim mmęcie? Rozdział jak zawsze świetny, ale brak tu yaoi TomXBill
OdpowiedzUsuńEwa
Zabije cię no! W takim momencie?! Rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny tylko szkoda, że skończyłaś w takim momencie. Czekam na kolejny odcinek. <3
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz, że rozdział niesamowity. Nie muszę tego pisać ;) Ale przyczepię się do jednej rzeczy, bowiem gdy Tom "wepchnął" Billowi ogórka do ust, ten akurat mówił "z", wiec sytuacja nie była możliwa. Gdybyś skończyła na np. "a", to okej, ale cóż... Sorry, że czepiam się szczegółów, ale wiecej wymaga się od dobrej pisarki. ;) Pozdrawiam i pisz dalej!
OdpowiedzUsuńO matko, jak ja się jaram tym rozdziałem! Oni są tacy cudowni! Te ich wszystkie zachowania, no nie mogę, no! Ale zakończenie było niezłym zakończeniem i to pojawienie się wilków. Mam nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wszystkiego dobrego :)
Hej! Blizniakow czytam od 3 dni i juz wszystko pochlonelam. To opowiadanie jest swietne. Mam ochote cie udusic za skonczenie w takim momencie!!!!!!!!!!!!!! Pozdro, My Life
OdpowiedzUsuń