wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 15


Andy
Było mi zwyczajnie wstyd, kiedy on już wskoczył do basenu i pływał sobie, a ja wciąż stałem jak sierota nie mogąc się zdecydować.
-Dawaj! Nie będę tu na ciebie czekał!- krzyknął. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, zanurkował.
Westchnąłem ciężko i zacząłem się rozbierać. W końcu chyba czas pozbyć się wstydu. Jestem facetem, na Boga! Nie mogę się zachowywać jak jakaś wstydliwa panienka.
Ostrożnie rozebrałem się do naga i wszedłem pod natrysk. Zadrżałem, kiedy chłodny strumień uderzył w moje plecy. Dobrze, że się nie pomalowałem. Maść, którą dał mi lekarz, była tak tłusta, że każdy jeden fluid zwyczajnie po niej zjeżdżał.
Szybko wskoczyłem do wody, nie chcąc, żeby on tak po prostu się na mnie gapił. Wynurzyłem się i westchnąłem cicho. Woda była całkiem ciepła. Podpłynął do mnie.
-Miałeś coś wspólnego z tym, co się dzisiaj stało?- spytałem.
-Z czym? Chodzi ci o to z Petters?
Kiwnąłem głową.
-Niby po co miałbym to robić?- prychnął, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami.- Wierz mi, stara Petters nie jest aż taka groźna, żeby ją tak urządzać. Zresztą, ja już się nie bawię w takie głupie dowcipy.
Nie odpowiedziałem tylko zacząłem sobie po prostu pływać.
-Ścigamy się?- spytał.
-Jasne- odparłem z uśmiechem.- Nie masz szans.
-Chyba kpisz- burknął.- Pokażę ci, jak się pływa.
Wyszliśmy z basenu i stanęliśmy przy krawędzi. Złapaliśmy się za ręce i na trzy wskoczyliśmy do wody, a potem każdy z nas próbował jak najszybciej dostać się na drugą stronę.
Wygrałem.
-Oszukiwałeś!- krzyknął wkurzony, ocierając twarz z wody.
-Jasne, jak tak w grze w statki?- zaśmiałem się cicho.- Po prostu jestem lepszy.
-Chyba chudszy i łatwiej się wbijasz pomiędzy cząsteczki wody- burknął.- Teraz musisz mi za to zapłacić.
-Hm...?
Złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Objął mnie w pasie i przycisnął do ścianki basenu. Splotłem ręce na jego szyi, a on jedną ręką trzymał się brzegu, żebyśmy utrzymali się na powierzchni wody. Żaden z nas nie miał gruntu pod stopami.
Czułem się dziwnie, kiedy jego mokre ciało ocierało się o mnie przy każdym najdrobniejszym ruchu. W dodatku jego krocze było tuż przy moim i czułem, że nie tylko ja się podniecam.
-Żadnego seksu w basenie, nie będę pił spermy razem z wodą- mruknął, głaskając mnie po plecach i pośladkach.
Nie odpowiedziałem. Nagle on usiadł na brzegu i rozchylił lekko nogi.
-Zrób mi loda- rzucił, odchylając się lekko do tyłu.
-Nie- odpowiedziałem od razu stanowczo.
-Czemu?
-Po prostu.
-Podaj jakiś powód.
-Nie chcę.
-Myślałem, że podoba ci się seks ze mną.
-No to co?
-Mógłbyś spróbować.
-Nie chcę.
-Dlaczego?
Zagryzłem dolną wargę, zastanawiając się, jak mu to wyjaśnić. W sumie to... mógłbym to zrobić, to mogłoby być ciekawe doświadczenie, ale... Byłem pewny, że jeżeli to zrobię, to on będzie myślał, że może mnie wykorzystywać kiedy mu się tylko podoba. Nie będzie miał żadnego szacunku dla mnie i moich uczuć i na zawsze pozostanę tylko zabawką do zaspokajania jego kaprysów. Nie chciałem, żeby traktował mnie jak rzecz. Chciałem, żeby dostrzegł we mnie prawdziwego ja, a nie tylko mój tyłek, w którym może sobie ulżyć i usta, które mogą zrobić mu dobrze.
-Cóż- zacząłem.- Może gdybyś był moim... chłopakiem, to zrobiłbym to bez wahania. Ale...
-Co?
-... ale nim nie jesteś. To była tylko umowa. Seks w zamian za nietykalność. I tak się ostatnio nie popisałeś. O robieniu lodów nic nie było. Nie zrobię tego.
-Andy...- jęknął.- Mam cię prosić? O to ci chodzi? Chcesz, żebym się przed tobą poniżał?
-Nie musisz mnie prosić, bo i tak tego nie zrobię. 
-Jesteś zwykłym chujem- warknął wyraźnie zły.- Jeśli myślisz, że kiedykolwiek spojrzę na ciebie jak na obiekt zainteresowań, grubo się mylisz. Ledwo cię lubię i w ogóle bym się z tobą nie zadawał, gdybyś tak chętnie nie dawał mi dupy. Nigdy nie będę twoim chłopakiem, nigdy ci nie powiem, że mi na tobie zależy! Bo nie jesteś tego wart! Nie jesteś partią dla mnie! Jestem jak towar z lepszej półki, mnie nie może mieć każdy. A ty możesz tylko od czasu do czasu oddać mi swoje ciało, bo nic innego tak naprawdę nie masz. Ukrywasz się za makijażem, bo chciałbyś być idealny, a nie jesteś. Żałosne!
Uśmiechnąłem się tylko lekko, próbując w ten sposób ukryć smutek i ból, który nagle całego mnie opanował. 
-Dobrze, że wiem, na czym stoję- powiedziałem cicho. Podciągnąłem się do góry i wyszedłem z basenu, idąc pod natrysk. Chciałem, żeby przez chwilę na mnie nie patrzył.
Musiałem się uspokoić.





Lucas
Głupi pedał! Zawsze wszystko komplikuje.
Patrzyłem, jak wychodzi z basenu i idzie pod natrysk. Nie wyglądał na zawiedzionego tym, co powiedziałem. On chyba od samego początku zdawał sobie sprawę, że nie mam względem niego większego sentymentu. Wyglądał, jakby po prostu zrobiło mu się przykro. 
Lustrowałem jego szczupłe ciało, nagle przypominając sobie, że to przeze mnie został pobity. Widziałem te wszystkie różnobarwne siniaki na jego plecach i ramionach. Wyglądały naprawdę poważnie.
-Tylko nie becz!- mruknąłem, również wychodząc z basenu.
-Nie mam zamiaru- odrzekł krótko ubierając się już.
-Och, doprawdy? Wygląda to trochę inaczej- mruknąłem złośliwie.
Nie wiem, dlaczego byłem taki zdenerwowany. Może tym, że mi odmówił? Mi przecież nie wolno odmawiać!
-Przyzwyczaiłem się do takiego traktowania. Zresztą, i tak nie zrozumiesz.
Przez chwilę miałem wrażenie, że chodzi o coś więcej niż o moje słowa, ale on szybko odwrócił głowę, dokańczając ubieranie się. Również zacząłem to robić, zastanawiając się, czy dzisiaj jeszcze go sobie porucham.
-Idziemy się bzykać?- spytałem wprost.
Wzruszył ramionami.
-Skoro chcesz...
On nie chciał. Widziałem to. I znowu mnie tym zirytował. Skoro jednak się zgodził, nie miałem zamiaru dociekać, czy chce, czy nie.
Przerżnę go jak zwykłą dziwkę, pomyślałem zdenerwowany. Po prostu przerżnę!
Zaprowadziłem go do siebie i od razu rzuciłem na łóżko, każąc mu się rozebrać. Uczynił to spokojnie, a jego twarz nie wyrażała większych emocji. Wyglądał na zamyślonego. Nachyliłem się nad nim, chcąc go pocałować, ale nagle coś we mnie pękło.
-Kurwa, ubieraj się i spierdalaj! Nie będę się ruchał w takich warunkach!- warknąłem na niego.
Spojrzał na mnie z jawnym zdziwieniem i parsknął. Ubrał się i wyszedł bez słowa, a ja zazgrzytałem zębami ze złości.
Głupi, głupi, głupi pedał!
Wyciągnąłem swój telefon i zadzwoniłem do Mary.
-Halo?
-Cześć, Mary.
-Cześć, Luc...
-Słuchaj, wiem, że zwykle bawimy się w te miłe "czy pójdziesz ze mną do pokoju", ale ja teraz naprawdę nie mam głowy do takich gierek. Jestem sfrustrowany i chciałbym uprawiać ostry seks. Przyjedziesz do mnie?
Przyjechała. I nie było żadnego problemu, kiedy powiedziałem jej, żeby zrobiła mi loda.
Zrobiła nawet dwa razy. I rżnąłem ją długo i mocno.
A kiedy już było po wszystkim, miałem ochotę coś rozwalić.
...bo Mary nie była taka ciasna jak pedał.
...bo Mary nie miała pałki z przodu, która ocierałaby się o mój brzuch w najlepszym momencie...
...bo Mary nie umiała się tak słodko rumienić.
...bo Mary to nie ten pierdolony Andy!




Andy
Wyszedłem z domu Lucasa i rozejrzałem się niemrawo. Pomijając już to, że co chwilę parskałem z irytacji, nie miałem pojęcia, w którą stronę iść. Znaczy ogólny kierunek znałem, ale z resztą był już problem.
Westchnąłem cierpiętniczo, zapinając kurtkę po samą szyję. Wcisnąłem ręce w kieszenie i ruszyłem chodnikiem. Co za wstrętny...
Cholera, nawet nie umiem tego nazwać! Co on sobie wyobraża?! Żeby mnie jeszcze pilnował dobrze, ale nie! Ja zgadzam się na seks z nim, a on nie dość, że zawalił sprawę, to jeszcze doprasza się stawiania laski. A pff! Chyba zupełnie mu odbiło.
Szedłem i szedłem i końca nie było...
Kopnąłem ze złością jakiś kamyk.
Świetnie, po prostu świetnie.
BUM!
Zamknąłem oczy ze złością i spróbowałem się uspokoić, wiedząc, że zaraz zwyczajnie przypierdolę temu, kto właśnie zdzielił mnie piłką w głowę. Podniosłem piłkę i z mordem w oczach spojrzałem na... małą dziewczynkę???
Patrzyła się na mnie z zaciekawieniem. Nie wiem, kto wypuścił ją na dwór z piłką w takie zimnisko, ale mało mnie to w tej chwili obchodziło.
-Cześć! Mógłbyś mi podać moją piłkę?- spytała, uśmiechając się uroczo.
Jak uroczo, że nie pomyliła mnie z dziewczyną, pomyślałem wściekły.
Westchnąłem i rzuciłem małej piłkę. Coś do mnie jeszcze mówiła, ale zignorowałem ją i poszedłem dalej. W końcu droga do domu zapewne daleka, a ja... Zanim tam trafię, na pewno będzie już bardzo późno. Baaaardzo późno.
Ale trafiłem. Co z tego, że zajęło mi to całe cztery godziny i jeszcze spotkałem Joe Mullera? Co z tego, że wyprułby mi flaki, gdyby nie to, że w najbardziej dramatycznym momencie po prostu zwinąłem się w pół i kichnąłem, rozrzucając wszystkie swoje rzeczy, a jego to tak rozbawiło, że nawet nic mi nie zrobił. Chyba coś pił, nie wiem, ale jeśli tak, to zaskoczyło mnie, że nie jest jednym z tych, którzy po piciu stają się agresywni. On chyba dostawał po prostu humorek. Całe szczęście, dzięki temu przeżyłem.
W domu byłem późno. Zjadłem zimną zupę, którą mama odstawiła dla mnie na kuchenkę i poszedłem do swojego pokoju odrabiać lekcje. Wolałem nie myśleć o Lucasie i tym, co mi powiedział, bo to zwyczajnie bolało. Było mi głupio, że się łudziłem na coś więcej, niż zwykły seks. Może lepiej zakończyć to wszystko?
Tak chyba byłoby prościej. I lepiej. Ten układ i tak nie przynosi mi żadnych korzyści, a zgodziłem się na niego tylko dlatego, że chciałem zobaczyć, jak to jest z facetem. Zobaczyłem, szału nie ma... No dobra, jest, ale przecież to nie powód, żeby w tym tkwić. 
Chyba po prostu muszę iść do jakiegoś gej-klubu i sobie kogoś znaleźć. Lucas jest zbyt dziecinny w tym względzie, żeby brać go pod uwagę i, najważniejsze, on nie bierze pod uwagę mnie.
Czyli postanowione. Od jutra kończę tę pseudoznajomość z Lucasem i wracam do poprzedniego życia pełnego soku pomarańczowego we włosach, siniaków na plecach i śniadania na ubraniach.




Lucas
W przeciwieństwie do dnia poprzedniego, teraz miałem parszywy nastrój. Mary w ogóle mi nie pomogła, jedynie zaostrzyła mój apetyt. Poza tym, teraz, po seksie z Andym, jakoś tak szału z nią nie było. Było zwyczajnie, a nie jestem do tego przyzwyczajony. Albo znudziła mi się ona, albo pieprzenie facetów jest mimo wszystko ciekawsze.
Andy się do mnie nie odzywał. Napisałem mu wieczorem smsa, ale nawet mi nie odpisał. Kiedy zajechałem pod jego dom, okazało się, że już wyszedł. No, tak... Mogłem się tego spodziewać, w końcu wczoraj po lekcjach go nie odwiozłem, tylko wygoniłem z pokoju. Miałem nadzieję, że zgarnę go w drodze do szkoły, ale widocznie się przeliczyłem, bo nigdzie go nie było.
I stąd właśnie mój parszywy nastrój. Wszedłem do klasy zwyczajnie wściekły i usiadłem na swoim miejscu. W dodatku nie było Tomasa i moja złość tylko się pogłębiła, bo nie miałem się komu wyżalić. Andy siedział na swoim miejscu, wyciągając przed siebie długie nogi i splatając je w kostkach. Ciągle chodził w trampkach, chociaż pogoda jasno dawała do zrozumienia, że takie obuwie to zwykłe lekceważenie jej. Oczy miał pokreślone czarną kredką, a usta chyba błyszczykiem, ale poza tym nie dostrzegłem żadnych innych... malowideł. Czyżby wziął sobie do serca moje wczorajsze słowa?
Przekonałem się o tym na długiej przerwie, kiedy udało mi się przyczaić w kiblu. Wepchnąłem go do jednej z kabin i zamknąłem nas tam, siłą sadzając go na sedesie.
-Puść mnie, idioto, klapa jest otwarta!- warknął, próbując się wyrwać.
Zamrugałem ze zdziwienia i uświadomiłem sobie, że próbowałem wepchnąć jego tyłek do otwartego kibla. Zamknął sobie klapę i usiadł na sedesie jak na królewskim tronie, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami.
-Co?- spytał.
-Nie odpisałeś mi- rzuciłem oskarżycielsko, czekając na jakieś wytłumaczenie.
Wzruszył tylko ramionami.
-Skoro tak bardzo chcesz rozmawiać, ok... Przemyślałem wszystko i zdałem sobie sprawę z tego, że to nie ma sensu.
-Co nie ma sensu...?
-Nasza umowa. Zlali mi dupsko, a ciebie nawet nie było w pobliżu. Nie mam z tego układu żadnych korzyści. Wycofuję się.
Otworzyłem szeroko usta z niedowierzania. On chyba nie mówi poważnie.
-Nie możesz!- krzyknąłem ze złością.
-Niby dlaczego? Ty przestajesz się mną przejmować, a ja żyję sobie swoim życiem. Koniec, kropka.
-Nie możesz tak po prostu się wycofać! Chodzi ci o to, co wczoraj powiedziałem, prawda?
-To tylko upewniło mnie w moim postanowieniu. Słuchaj, przez kilka dni było fajnie, zobaczyłeś, jak to jest i tak dalej. Ale nie jesteś taki jak ja i dla ciebie to tylko zabawa. Ja szukam czegoś... więcej, a ty nie chcesz mi tego dać. Nie będę przy tobie ślepo tkwić, żebyś czuł się lepiej. Chcę czegoś stałego, a skoro ty nie... Odpowiedź jest prosta.
-Skąd pewność, że nie chcę?- warknąłem poirytowany.- Może chcę?!
-Może- zgodził się.- Ale na pewno nie ze mną, sam zresztą to przyznałeś.
Andy wstał, ale z powrotem posadziłem go na sedesie.
-To nie tak. Ja...- urwałem, widząc jego uniesione brwi i sam właściwie nie wiedziałem, co chciałem powiedzieć. Nie chciałem być jego chłopakiem, tylko kochankiem. Nie lubiłem żadnych zobowiązań. A on...
On był po prostu inny.
-Ok, skoro tak bardzo tego chcesz- powiedziałem, udając, że w ogóle mnie to nie rusza. Podniosłem go z tego przeklętego klopa i pocałowałem lekko w usta.- Jeszcze się przekonasz, że to nie był dobry wybór- dodałem i popchnąłem go mocno na ścianę. Chciałem go uderzyć, nie mocno, ale raczej symbolicznie, pamiętałem jednak o jego siniakach na całym ciele i darowałem to sobie.
Andy może sobie mówić co mu się tam żywnie podoba. Ja chcę jego, a skoro ja CHCĘ, muszę to mieć. Czas więc pokazać pchlarzowi prawdziwe oblicze Lucasa Breya.
Prędzej czy później pedałek sam przyleci błagając mnie, żebyśmy wrócili do dawnego układu.
Nie będzie żadnej litości...

3 komentarze:

  1. I zaczyna się angst... Ból, cholerny ból, jak boli... Uch, jeszcze TH w słuchawkach i płakać ci się chce podwójnie, czytając o tym, że Luc znów wróci do wersji perfidnej gnidy. Mam nadzieję, że opamięta się zanim będzie za późno ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. I bardzo dobrze nie będzie sielanki.<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Sielanka się skończyła!! Yey~ Mam nadzieję, że teraz akcja rozkręci się jeszcze bardziej.. Nadzieja jest matką głupich tak mówią xDD Ale co z tego.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)