wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 3


Andy
Gdy tylko wszedłem do szkoły, wszyscy się na mnie dziwnie gapili, jeszcze dziwniej niż pierwszego dnia. Mimo tego nie czułem się nieswojo, przywykłem już do tego, że zwracam na siebie uwagę. Nim zawędrowałem na pierwszą lekcję, spotkałem na korytarzu dyrektora, który zaprosił mnie do swojego gabinetu. Wiedziałem, że czeka mnie ta rozmowa, więc kiwnąłem tylko głową i poszedłem za nim. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie za bardzo zły.
Usiadłem na krześle naprzeciwko biurka i poczekałem, aż mężczyzna ściągnie z siebie płaszcz i odwiesi go na wieszak. Wepchnął do kieszeni skórzane rękawiczki i usiadł naprzeciwko mnie.
-Rozmawiałem z Breyem. Przyznał się od razu do wszystkiego. Zapłaci również za szkody, które wyrządziliście. Czy chcesz wnieść przeciwko niemu sprawę sądową?
-Nie.
-A twoi rodzice?
Spoważniałem.
-Dla nich jest wersja, że to był głupi wypadek. Cokolwiek by tu się nie stało, oni zawsze mają tak myśleć. Rozumie pan?
-Dlaczego?- spytał zdziwiony dyrektor.
-Moi rodzice i bez tego mają wystarczająco dużo zmartwień. Ojciec bardzo ciężko pracuje, a mama zajmuje się domem. Mają na głowie mnóstwo problemów i nie chcę dorzucać im własnych. Sam poradzę sobie z Breyem prędzej czy później. W końcu takie głupie zabawy mu się znudzą.
-Pan Brey powiedział mi, że drażni go twój sposób ubierania się i to, że się malujesz. Powinieneś więc przestać nosić takie ciuchy i robić makijaż.
-Nie zrobię tego. Taki jestem. Jeżeli mu się to nie podoba, to już jego problem. Ubieram się tak, jak chcę. W regulaminie nie ma nic na temat tego, że mój styl jest zabroniony.
-Pakujesz się tylko w kłopoty. Nie sądzę, żeby zrobili ci naprawdę jakąś wielką krzywdę, ale na pewno nie dadzą ci spokoju. Jak nie oni, to znajdzie się ktoś inny. Zresztą, czasem może coś pójść nie po ich myśli i zupełnie przez przypadek wyrządzą ci wielką krzywdę. Teraz naprawdę niewiele trzeba.
-Nie zmienię się, nie ma takiej opcji. Mogę zrezygnować z paznokci, ale na większe ustępstwa nie pójdę. Czy za gablotę będzie jakaś kara?
-Będziecie obaj zostawać po lekcjach i porządkować książki w bibliotece.
-Jak długo będzie to trwało?
-Dwa tygodnie.
-W porządku. On o tym wie?
-Nie, później mu to przekażę. Zmykaj już na lekcję.
-Dobrze. Do widzenia.
Wyszedłem z gabinetu i odetchnąłem. Dobrze, że Lucas wziął na siebie zapłacenie za szkody, inaczej miałbym spore problemy. Gdy już dotarłem do klasy, wyjaśniłem Sarze całą sytuację, bo wyglądała na zmartwioną. Kilku bandaży na moich rękach i plastra na cały policzek nie dało się ukryć.
Lucas ignorował mnie do końca zajęć. Dziwiło mnie to trochę, bo po raz pierwszy nikt się mnie nie czepiał. Nawet na stołówce, gdzie siedziałem przy stoliku zupełnie sam, nikt do mnie nie podszedł. Po raz pierwszy mogłem zjeść w spokoju, ale jakoś nie miałem ochoty. Wypiłem tylko trochę wody i na tym się skończyło.
Gdy lekcje dobiegły końca, szedłem smętnie korytarzem. Wszystkie klasy kończyły wcześniej, ponieważ nauczyciele jechali na jakąś wycieczkę. Tylko nasza miała tak długo zajęcia tego dnia. Ten dzień nie należał do najlepszych, w dodatku dostałem baniaka za referat z biologii. Nauczycielka nie była zbyt wyrozumiała i, cóż, mój pech. Piękny początek nowej szkoły!
Nagle poczułem, jak ktoś łapie mnie za rękaw bluzy i szarpie z całych sił w swoją stronę. Otworzyłem szeroko oczy i jęknąłem, kiedy zderzyłem się z futryną. Usłyszałem cichy śmiech i zostałem wciągnięty do jakiegoś pomieszczenia. Zapach dał mi do zrozumienia, że jestem w schowku na detergenty. Usłyszałem trzask zamykanych drzwi i zostałem popchnięty na ścianę.
Przed sobą miałem Lucasa, byłem tego pewny. Zapalił jakieś światło i patrzył się na mnie jak na swoją ofiarę.
To jakiś koszmar, pomyślałem.


Lucas
Pedał przez chwilę nie kontaktował, co się dzieje, a mi wciąż chciało się śmiać. Nie wepchnąłem go specjalnie w futrynę, tylko tak jakoś wyszło.
-Chyba mamy do pogadania- powiedziałem spokojnie.
-No, chyba nie bardzo- mruknął rozmasowując sobie bark.
-Przez ciebie muszę zostawać dłużej w budzie i w dodatku dostałem baniaka z biologii. Zapłacisz mi za to, pedale.
-To nie moja wina, że jesteś leniem i nic nie chce ci się robić. Jesteś po prostu nudny. Ciągle tylko potrafisz mnie wyzywać i bić, bo tak jest ci łatwiej. Nie wiem, dlaczego tak się do mnie przyczepiłeś, ale zachowujesz się jak zwykły, rozwydrzony bachor!
Aż poczerwieniałem ze złości słysząc jego słowa. Złapałem go za szmaty i cisnąłem na przeciwległą ścianę. Jęknął z bólu.
-Jeszcze masz coś ciekawego do powiedzenia?!- warknąłem do niego ze złością.
-Pieprz się!- krzyknął.
Już dawno nikt tak nie wyprowadził mnie z równowagi. Podszedłem do niego i złapałem go za szyję podduszając tylko jedną ręką. Drugą zaś złapałem go za krocze i ścisnąłem mocno. Krzyknął z bólu.
-I co, pedale? Podoba ci się? Lubisz mocno?
-P-przestań- wyjęczał.
-Ani mi się śni. Przeproś!
-Nie…
Ścisnąłem jeszcze mocniej.
-Przeproś!
Pod-człowiek przez chwilę rozważał mój rozkaz, a potem wyszeptał.
-P-przeprasza-szam…
Puściłem go, a on osunął się po ścianie w dół. Przez chwilę patrzyłem na niego, jak skulił się trzymając za krocze. Wyglądał doprawdy żałośnie.
Głupi pedał!
Prychnąłem cicho i odwróciłem się na pięcie z zamiarem wyjścia. Drzwi jednak nie ustąpiły. Szarpnąłem mocniej, ale nadal nie chciały się otworzyć. Ze złością zacząłem szarpać za klamkę, ale te w ogóle nie drgnęły.
-Nie, to chyba jakiś żart!- warknąłem kopiąc je ze złością. Niestety, nie byłem wystarczająco silny, żeby je wyważyć. W ogóle nie zwracając uwagi na pedała waliłem w drzwi i waliłem, wydzierałem się na całe gardło, żeby ktoś nas wypuścił, ale na nic. Na zewnątrz panowała tylko cisza. Zaraz przypomniałem sobie, że wszyscy pracownicy szkoły jechali na jakąś wycieczkę i zapewne zaraz po lekcjach zamykali szkołę, więc nawet jeśli ktoś w niej jeszcze jest, długo już nie będzie.
Wyglądało na to, że utknąłem.



Andy
Słyszałem, jak Lucas próbuje się wydostać z tego schowka, ale zanosiło się na to, że mu się nie uda. Próbowałem jakoś rozmasować bolące krocze, ale przecież nie mogłem otwarcie włożyć sobie dłoni w majtki, więc musiałem się męczyć. Cała ta sytuacja nie wyglądała najlepiej.



Lucas
Byłem wściekły jak diabli, bo nie miałem przy sobie telefonu i nie mogłem zadzwonić po pomoc. Przypomniałem sobie o pedale.
-Dawaj telefon!- warknąłem w jego stronę podnosząc go za szmaty do siadu.
Bez najmniejszego sprzeciwu wyciągnął komórkę i podał mi ją.
-Mam słabą baterię, pospiesz się- mruknął.
Prychnąłem cicho. Szybko wybrałem numer do Tomasa. On zawsze nosił przy sobie telefon i na pewno nie miałby żadnych oporów przed wybiciem szyby w szkole. Tym razem jednak nie odbierał, a ja z każdą jedną sekundą wyobrażałem sobie, w jaki sposób przetrzepię mu skórę.
-Cholera!- krzyknąłem ze złością.
Ponownie wykręciłem numer kolegi, jednak… telefon się wyłączył.
-Co za padło!- warknąłem rzucając mu komórkę.
-Mówiłem, że mam słabą baterię.
-Zaraz ci walnę! Ty pieprzona cioto, to wszystko przez ciebie!
-To ty mnie tutaj wciągnąłeś, to tobie zachciało się bawić w jakieś głupie podchody!
-Jeszcze jedno słowo i przysięgam, że cię zabiję.
Andy umilkł patrząc na mnie naburmuszony, a we mnie aż gotowało się ze złości. Zakląłem głośno kopiąc jakiegoś mopa. Nie wiem, ile czasu tak krążyłem po tym malutkim pomieszczeniu, ale z pewnością długo. W końcu usiadłem przy przeciwległej ścianie i gapiłem się na pedała. Miałem ochotę go sklepać. To wszystko jego wina, do cholery!
Głupi pod-człowiek!


Andy
Czułem się nieswojo, kiedy Lucas tak siedział i cały czas się na mnie gapił nie spuszczając wzroku nawet na chwilę. W końcu wkurzyłem się, bo pod jego bacznym spojrzeniem zaczęło robić mi się gorąco. Napięcie w kroczu zelżało, a ja wziąłem głęboki oddech i również zacząłem się w niego wpatrywać. Skomentował to kpiącym uśmiechem zapewne twierdząc, że zaraz spuszczę wzrok, ale tak wcale nie było. Patrzyłem mu hardo w oczy. Chciałem wreszcie jakoś go przekonać do siebie, żeby przestał mnie traktować jak psa. Ale jak to zrobić? Przecież to największy homofob na całym świecie.
-Powiedz mi… Tak szczerze- zacząłem- dlaczego tak bardzo mnie nie lubisz? Co ja ci takiego zrobiłem?
Lucas zmrużył oczy.
-Wyglądasz jak baba- mruknął.
Uniosłem jedną brew.
-Ach, więc boisz się, że ktoś taki jak ja może cię podniecić?
-CO?!
-Skoro ty jesteś heterykiem z krwi i kości, to podniecają cię dziewczyny, prawda? A skoro ja, według ciebie, wyglądam jak dziewczyna, to zapewne podświadomie obawiasz się, że z mojego powodu może ci stanąć.
-Chyba kpisz! Ja po prostu nienawidzę pedałów!
-Dlaczego?
-A co to ma być? Wywiad środowiskowy?
Prychnąłem.
-Chcesz tu siedzieć i nie odzywać się do rana?
Brey westchnął.
-Na samą myśl robi mi się niedobrze.
-Myśl o czym?
-Jesteś pedałem, prawda?
Uśmiechnąłem się.
-Może… Znaczy, podobają mi się chłopacy, ale jeszcze nie miałem żadnego partnera.
-Jesteś prawiczkiem?- spytał ze śmiechem.
-Nie chcę dać się przelecieć pierwszemu lepszemu- odparłem urażony.- Co w związkach homoseksualnych cię obrzydza?
-Wszystko?- spytał kpiąco.
-Na przykład?
-Naprawdę mam ci tłumaczyć?
-Chcę to usłyszeć.
-Dobra- mruknął Lucas podnosząc ręce w poddańczym geście.- Nie wiem, jak dwóch facetów może się całować. To jest… ohydne. W życiu nie chciałbym dotknąć żadnego faceta w TAKI sposób. A to, że oni w dodatku uprawiają seks, to już jest totalna żenada. Wsadzać komuś fiuta w dupę… Rety, masakra! A pozwolić sobie wsadzić, to jeszcze gorzej! To jest po prostu obleśne, okropne! Wstrętne! Odrażające!
-Nie wiem, co takiego może obrzydzać w pocałunku dwóch gejów. Przecież wnętrze ust jest identyczne, jak u kobiety. Co do pieszczenia, to nie wmówisz mi, że nigdy nie robiłeś sobie dobrze.
-To co innego!
-To dokładnie to samo. Dotykałeś się i pieściłeś i to sprawiało ci przyjemność. A przecież jesteś facetem, prawda? A co do seksu… Cóż. Jest tak samo jak z pociągiem do kobiet. Wiele par heteroseksualnych uprawia seks analny i jakoś nikogo to nie obrzydza. To jak taki anal, tylko z udziałem dwóch facetów.  Wypowiadasz się na ten temat, a przecież nigdy nie próbowałeś z góry zakładając, że to jest ohydne. Może jesteś bi i o tym nie wiesz?
Lucas spojrzał na mnie jak na totalnego idiotę i popukał się w czoło.
-Zupełnie ci odbiło. Pedalstwo trzeba tępić. To nienormalne, takich ludzi powinno się zamykać.
-Ciebie za znęcanie się nad rówieśnikami też powinno się zamknąć.
-Ja tylko pokazuję bachorom, gdzie jest ich miejsce.
-Och, jasne!
Zapadła cisza. Westchnąłem i położyłem się na podłodze. Wiedziałem, że nikt nas nie znajdzie do następnego ranka, więc musimy spędzić w tym składziku jeszcze dobrych kilkanaście godzin.



Lucas
Patrzyłem na leżącego pedała i chciało mi się śmiać. Filozof wielki się znalazł. Będzie mi wpierał, że jestem bi, co za palant. Miałem ochotę mu trochę podokuczać, ale potem mógłby się do mnie nie odzywać, a ja nie wytrzymałbym, gdyby mnie ignorował. Chyba bym go zakatował.
Minęły jakieś cztery godziny, podczas których nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. On sobie… spał. Jego natapirowane włosy sterczały na wszystkie strony, a on leżał sobie skulony pod ścianą. Wyglądał… dziwnie. Niewinnie? Może. Tak… normalnie. Szczerze powiedziawszy, to już przyzwyczaiłem się do tego jego durnego stylu i nie wyobrażałem go sobie bez makijażu czy we włosach zaczesanych w zwyczajny sposób. To był po prostu Andy, zadziorny, mały pchlarz, który trafił na nieodpowiednią osobę.
Zaburczało mi w brzuchu i westchnąłem ciężko. Byłem cholernie głodny, nie jadłem nic od wczoraj. Na samą myśl, że muszę jeszcze wytrzymać do rana, robiło mi się słabo. W domu na pewno czekał na mnie pyszny obiad i ciasteczka na deser przygotowane przez naszą gosposię. Cholera!
Pedał podniósł się do siadu i przetarł zaspane oczy. Trochę rozmazał sobie czarną kredkę po twarzy i w dodatku spłaszczył sobie fryzurę z jednej strony głowy. Widząc to, roześmiałem się głośno. Spojrzał na mnie przelotnie, po czym sięgnął do swojego plecaka.
Ziewnął grzebiąc w nim. Otworzyłem szeroko oczy, kiedy wyciągnął lekko spłaszczoną bułkę. Podniósł się i podszedł do mnie, siadając bardzo blisko.
-Mam tylko jedną. Pewnie będziesz się po mnie brzydził, więc zjedz swoją połowę pierwszy i zostaw mi resztę- powiedział wręczając mi jedzenie.
Patrzyłem na niego jak na idiotę nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to zrobił.
-Dzielisz się ze mną?- spytałem ze zdumieniem.
-Jesteś głodny. Nie jest to niewiadomo jaki rarytas, ale musi wystarczyć. Chyba nie masz uczulenia na sałatę, szynkę albo pomidora, co?
-N-nie.
Uśmiechnął się lekko, a ja zabrałem się za jedzenie wciąć zerkając na niego. Był dziwny, naprawdę dziwny. Mimo tego, że ciągle go biłem, on mnie bronił przed dyrektorem i teraz jeszcze dzielił się ze mną swoim jedzeniem! Rety! Pedały nie dość, że wyglądają na wariatów, to w dodatku mają świra!
Zjadłem swoją część i oddałem mu resztą. Z jakiegoś powodu zrobiło mi się głupio. Chrząknąłem cicho.
-Ja…
-Nie ma sprawy- rzucił machając niedbale ręką.



Andy
Chociaż byłem strasznie głodny, nie miałem zamiaru zjeść wszystkiego sam. Lucas, mimo tego, co mi robił, podobał mi się coraz bardziej i przez chwilę nawet rozważałem, czy nie oddać mu całej bułki. W końcu jednak zdecydowałem, że to może wyglądać podejrzanie i dałem mu tylko pół. Chyba mu smakowało, bo wcinał w rekordowym tempie. Gdy już ja zjadłem swoją część, rzuciłem.
-Widzisz, siedzimy tu razem już kilka godzin, a ty jeszcze niczym się nie zaraziłeś.
-Przestań- burknął.
Wyciągnąłem z plecaka wodę mineralną i podałem mu butelkę. Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu kupować picia na stołówce, bo zawsze wyląduje na mnie. Lepiej było zakamuflować butelkę w plecaku i mieć spokój. Dzieciaki raczej nie były zbyt chętne do rozlewania swojego picia.
-Woda?- skrzywił się.
-Nosiłbym coś lepszego, ale muszę się liczyć z tym, że ktoś to na mnie wyleje, a woda jest najmniej kłopotliwa. I tak zniszczyliście mi już kupę ciuchów.
-No, tak…
Miałem wrażenie, że chyba zrobiło mu się trochę głupio, ale szybko odrzuciłem od siebie tą opcję. On i zawstydzenie? Akurat. Wiedziałem jednak, że ma u mnie dług wdzięczności i może mi niektóre słowa czy gesty puścić płazem. Uśmiechnąłem się lekko.
Pocałuję go, pomyślałem. Zobaczymy, czy wtedy też będzie taki mądry.

3 komentarze:

  1. Nie no, kim jesteś? Wydaj to opowiadanie w formie książki! Pff, dobra, może się jeszcze nie udać, ale myślę, że tym, że nie od razu walisz ostrą lub mniej ostrą a oczywistą sex=akcją zasługujesz na duże "Arigato"! Kompletnie nie wiem, dlaczego używam w komentach japońskich słówek jakie w anime itd zdążyłam poznać, ale bywa... Arigato = dziękuję, tak więc dziękuję, szanuję i czytam dalej XD
    I naprawdę fajnie, że znów zaskoczona zostałam opóźnieniem wszystkiego, skupieniem na poznaniu się wzajemnie chłopaków^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Andy ty nie kombinuj proszę cię.. Bo ja nie wie m jak ty, ale mi się wydaje, że to się może dla ciebie źle skończyć. W ogóle niezły pomysł z tym zamknięciem ich w schowku.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. OKEJ, OKEJ, OKEJ. Trzeci rozdział, ale mój pierwszy komentarz. To jest fenomenalne. Tzn...zyciowe tak na prawdę. Andy jest w tym opowiadaniu biedny, ale cieszę się, ze nie zachowuje się jak ciota. Tylko potrafi się postawić. I ma honor! I JEST MILUSI I PLUSZOWY *.* Ja to bym skurwielowi Lucasowi guzik dała, a nie bułeczkę. Ale Andy ma dobre serduszko. No i...leci na niego. Pedze czytać dalej ;3.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)