wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 4


Andy
Przez chwilę rozważałem pomysł przyglądając mu się, kiedy pił wodę. Wyglądało na to, że teraz jest względnie spokojny, a więc mogłem swój plan przeprowadzić. Wiedziałem, że i tak nadal będzie się nade mną pastwił na przerwach, więc postanowiłem wykorzystać te kilka chwil na przyjemność. Z pewnością już nie będę miał drugiej okazji, żeby go pocałować.


Lucas
Odetchnąłem, kiedy już ugasiłem pragnienie. Oddałem wodę Andiemu, który również się napił. Zostawiliśmy sobie mniej więcej połowę butelki na później. Spojrzałem na niego i dostrzegłem dziwny uśmieszek, który ani trochę mi się nie podobał.
Andy coś kombinował.
-O co chodzi?- spytałem od razu.
-Tak sobie pomyślałem… Pewnie potem mnie za to zabijesz, ale… No, cóż…- odparł lekko zakłopotany.
Chciałem coś powiedzieć, kiedy on przysunął się do mnie jeszcze bliżej. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco i poczułem, że na moje policzki wstępuje krwisty rumieniec, a serce zaczyna walić w szaleńczym tempie. Podświadomie wiedziałem, do czego on zmierza i chciałem go powstrzymać, a mimo to siedziałem sparaliżowany wpatrując się w niego jak zahipnotyzowany. Wyglądał na bardzo skupionego, a jego wargi zbliżały się nieubłaganie. Oblało mnie jeszcze większe gorąco.
-Co ty…- próbowałem słabo, ale jego usta przylgnęły do moich muskając je lekko.
Otworzyłem szeroko oczy nie mogąc uwierzyć, że się na to odważył. Podniosłem ręce chcąc go odepchnąć, kiedy nagle on dotknął dłonią mojego policzka i wsunął mi język do ust. Kiedy zetknął się z moim, poczułem, że zaczynam się podniecać, co wprawiło mnie w stan permanentnego szoku. Tymczasem Andy trącał mój język swoim próbując mnie nakłonić do reakcji.
Boże! Miałem wrażenie, że zaraz się ugotuję, kiedy on bezkarnie badał wnętrze moich ust. Język i wargi mnie przyjemnie szczypały, zupełnie jakby ktoś kazał mi najeść się pokrzyw. Jęknąłem cicho i odwzajemniłem pocałunek nie mogąc uwierzyć w to, że sprawia mi aż taką cholerną przyjemność. Nie czułem nic negatywnego.
Andy odsunął się ode mnie jeszcze raz delikatnie liżąc moje wargi, a ja wciąż siedziałem jak zamurowany. Kiedy odsunął się całkiem oblizując usta, poczułem dziwny ucisk w okolicach brzucha i podbrzusza.
Patrzyłem na niego szeroko rozwartymi oczami. Próbowałem coś powiedzieć, ale język mi się plątał, zupełnie jak przy pierwszym pocałunku. 
-Zboczeniec!- wykrztusiłem w końcu odpychając go od siebie.- Pieprzony zboczeniec!
Andy przezornie nic nie odpowiedział odwracając głowę. Zagryzł jedynie dolną wargę, zupełnie jakby chciał powstrzymać śmiech.
Miałem ochotę go zabić!
Siedzieliśmy w krępującej ciszy nie wiedząc, co powinniśmy powiedzieć. Bynajmniej ja nie wiedziałem. Przez głowę przewijało mi się tysiące myśli, których nie rozumiałem. Nie docierało do mnie to, co się stało. Nie potrafiłem racjonalnie tego przemyśleć i powoli głupiałem.
Andy wyglądał na zupełnie rozluźnionego. Siedział obok gapiąc się w bliżej nieokreślony punkt. Musiał być niezłym śpiochem, bo po dłuższej chwili głowa zjechała mu na moje ramię i znowu zasnął.
Westchnąłem ciężko odpychając go. Poleciał na drugą stronę i jęknął, kiedy jego głowa zderzyła się z podłogą. Rozejrzał się odrobinę nieprzytomnie, ale nie skomentował mojego zachowania. Ułożył się tylko na podłodze i znieruchomiał.
Po pewnym czasie ja również się położyłem, bo niby co innego miałem robić? W dodatku było mi trochę chłodno. Od podłogi porządnie ciągnęło, ale nie było na czym się rozłożyć.
Spróbowałem zasnąć.
Zawsze marzyłem o tym, żeby spędzić noc w szkolnym schowku na detergenty, pomyślałem z sarkazmem. A wszystko przez tego pedała!


Andy
Starałem się spać jak najdłużej, żeby czas szybko mi minął. Nie było to jednak takie proste. Ci chwilę mój posiniaczony policzek obijał się o podłogę i sprawiał mi nieznośny ból. W końcu dałem sobie spokój. Położyłem się na wznak i westchnąłem ciężko. Pewnie rodzice się o mnie martwią, nigdy nie wykręcałem im takich numerów. Byłem pewien, że się na mnie za to wściekną. Muszę przecież wymyślić jakąś głupotę, nie mogę powiedzieć im prawdy.
Nie wiem, jak to się stało, ale udało mi się zasnąć. Kiedy się obudziłem, nie miałem najmniejszego pojęcia, która jest godzina ani co się dzieje. Dopiero po chwili przypomniało mi się, co robię w schowku na detergenty.
Eh…


Lucas
Woźny zawsze był osobą, którą lubiłem wkurzać. Z przyjemnością mu dokuczałem i robiłem na złość. Nigdy bym nie przypuszczał, że tak się ucieszę na widok tego starego pryka. Z samego rana otworzył drzwi chcąc zabrać farby do pomalowania bramek na boisku na dworze. On na nasz widok niespecjalnie się ucieszył, był zdecydowanie zszokowany.
-Co wy tutaj…- zaczął, ale zmierzyłem go tylko spojrzeniem, a potem wyminąłem bez słowa. Wszystko mnie bolało od niewygodnej podłogi, chciałem wreszcie położyć się na swoim łóżku i zasnąć, ale najpierw najeść się do syta.
Andy szedł obok mnie szurając nogami po korytarzu. Chodził do szkoły na pieszo. Wyglądał na zmęczonego, a jego policzek był fioletowy. Skrzywiłem się lekko.
To ja mu to zrobiłem.
Nie odzywał się. Kiedy byliśmy już przy parkingu, gdzie nadal stało moje auto, on bez słowa ruszył dalej kierując się w stronę domu.
Zawahałem się. Normalnie bym tego nie zrobił, ale…
Pedał oddał mi kawałek swojej bułki i dał mi wodę, chociaż traktowałem go jak śmiecia. Miałem u niego dług do odpracowania, a zawsze wychodziłem z założenia, że im wcześniej go odrobię, tym lepiej.
-Andy?
Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco.
-Wskakuj- powiedziałem kiwając głową na swoje BMW.
-Co?
-Podwiozę cię. No, dalej. Chodź.
-Chcesz mnie podrzucić do domu?- spytał z niedowierzaniem nie ruszając się z miejsca.
Parsknąłem z irytacją.
-Wsiadasz czy nie?
Tramp podszedł niepewnie do mojego samochodu. Otworzył drzwi i wgramolił się na siedzenie. Torbę ułożył między szczupłymi łydkami na wycieraczce.
Zająłem swoje miejsce i włożyłem kluczyki do stacyjki. Odpaliłem samochód i bez słowa wyjechałem z parkingu.
-Gdzie mieszkasz?
Podał mi swój adres. Miał ładny kawałek i trochę mnie tym zdziwił, bo nie widziałem, żeby ktoś go podrzucał do szkoły.
Zatrzymałem się przed bramą wejściową do jego domu. W sumie to nie była to żadna rewelacja, ot, zwykły, jednorodzinny domek.
-Nie muszę ci chyba mówić, że jeśli ktokolwiek dowie się o tym pocałunku, to jesteś trupem? Ostrzegam tylko, że nie żartuję w tym momencie.
-Nikomu nie powiem, nie musisz się bać. Zresztą, i tak nikt by mi nie uwierzył.
-Nie myśl sobie, że jesteśmy kumplami- powiedziałem spokojnie.
-Wiem, że nie jesteśmy- uśmiechnął się lekko. Spojrzał na mnie nie do końca przytomnie.- Jestem zmęczony. Dzięki za… podwiezienie.
-Nie ma sprawy.
Wysiadł i powoli ruszył w stronę domu. Wyglądał dziwnie… żałośnie.
Odrzuciłem od siebie tą dziwną myśl i skierowałem się w stronę swojego domu.
Jeść, krzyczało mi coś w głowie. Jeść i spać.


Andy
Kiedy wszedłem do domu, nikogo tam nie było. Matka tylko zostawiła w kuchni na stole kartkę, że mam przechlapane. Napisałem jej, co się stało, żeby przypadkiem nie budziła mnie, gdy będę odsypiał tą dziwną noc. Nie zastanawiając się długo zjadłem banana, a potem położyłem się na swoim łóżku i zasnąłem.
Ta przygoda upewniła mnie tylko, że Lucas wcale nie jest takim nieczułym chłopakiem, jak utrzymuje. Nie łudziłem się, że w naszych relacjach coś się zmieni. On nada będzie oprawcą, a ja ofiarą. Może jednak nie będzie mnie bił już tak mocno? 


Lucas
Dzień po tej głupiej przygodzie z Andym poszedłem do szkoły w parszywym humorze. Dlaczego? Cóż.
Gdybyście całą noc mieli sny erotyczne i w końcu nie mielibyście kogo przelecieć, też byście nie byli zbyt zachwyceni. Nie to jednak było najgorsze, tylko to, że… w moim śnie był facet. Najprawdziwszy, napalony facet. Straszne. Od kiedy mnie podniecają sny erotyczne z facetami w roli głównej?! No, od kiedy?! Świetnie pamiętam ten sen, tą zamazaną twarz i szczuplutkie ciało, które ocierało się o mnie sugestywnie. To zdecydowanie nie była kobieta tylko perfidny chłopak.
Miałem tylko jeden pomysł na ten głupi sen, a mianowicie taki, że za długo przebywałem z Andym. I ten pocałunek. Uch… Trzeba być z kamienia, żeby nie zareagować na… Zresztą, nieważne. Nie chcę o tym myśleć, bo aż wszystko się we mnie gotuje.
Całą swoją złość wyładowałem na Tomasie. Dostał ode mnie za to, że nie raczył odebrać telefonu, kiedy do niego dzwoniłem.
-Moja wredna siostra mi go zabrała, to nie moja wina- tłumaczył się chłopak rozcierając bolące ramię.
-Nie mogę uwierzyć, że nie radzisz sobie z siedmioletnim bachorem!- warknąłem.
-Wiesz, jaka ta menda jest sprytna? Jak tylko zrobię coś, co jej nie pasuje, leci do starego i ciągle na mnie skarży! Co chwilę dostaję na coś szlaban!
-Nic mnie to nie obchodzi!
-Co właściwie było takie ważne, że tak się wściekasz?!
-Po prostu…- urwałem.- Już nie ważne!- warknąłem i wszedłem do klasy.
Mój zły humor odstraszył wszystkich i miałem spokój. Tomas również się nie odzywał chyba bojąc się, że coś mu zrobię. I dobrze. Miałem go dość.
Widziałem Andiego, jak zerka na mnie co jakiś czas najwyraźniej zdziwiony moim zachowaniem. Nic mnie to nie obchodziło, aczkolwiek nie miałem ochoty na jakiekolwiek obcowanie z tym pedałem. Basta! Skończył się dzień dziecka.
Do końca lekcji unikałem wszystkich znajomych, jedynie Tomas miał odwagę przy mnie usiąść na przerwie. Snuł się za mną po szkole jak cień.
Miałem ochotę coś rozpieprzyć. Najgorsze było to, że czekała mnie jeszcze biblioteka i porządkowanie książek razem z tym przeklętym pedałem. Wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł, bo zwyczajnie go uderzę, ale… Nie miałem wyjścia. Cóż, nie lubię budy i nakładanych na mnie obowiązków, ale mus to mus.


Andy
Lucas chodził cały dzień wściekły i ciekawiło mnie, dlaczego. Zwyczajnie mu odbijało. I niby to ze mną jest coś nie tak? Akurat.
Trzymał się z dala ode mnie i mogłem odetchnąć z ulgą. Kiedy jego nie było na stołówce, nikt mnie nie zaczepiał. Zwyczajnie dawali mi spokój, bo nie było komu się przypodobać. Chociaż tyle dobrego w tym wszystkim.
Po lekcjach poszedłem do biblioteki. Nigdzie nie widziałem Lucasa, chociaż sam przyszedłem na styk. Miałem głupie wrażenie, że nie przyjdzie, więc przywitałem się z bibliotekarką i poszedłem samemu zając się pracą. Ściągnąłem plecak i westchnąłem ciężko, po czym zabrałem się za robotę. Ledwo uporządkowałem jeden regał, kiedy pojawił się Lucas. Nadal wyglądał jak chmura gradowa. Brutalnie rzucił swój plecak na podłogę i podszedł do mnie.
Nie wiedziałem, jak się zachować. Nie mogłem się zdecydować, czy powiedzieć mu cześć, czy może jednak taktownie milczeć.
-Co się tak gapisz?!- warknął patrząc na mnie ze złością.
-Um… Cześć- wypaliłem zadowolony, że jednak nie oberwałem. Wciąż miałem jeden policzek fioletowy od jednego jego ciosu i ledwo udało mi się go zakryć make-upem.
Prychnął i zabrał się za porządkowanie książek. Pracowaliśmy w zupełnej ciszy nawet na siebie nie patrząc. Czułem się źle w tej sytuacji, ale wiedziałem, że nie powinienem próbować nawiązać rozmowy. Lucas był zły i musiało mu to przejść, dopiero wtedy można było z nim porozmawiać. Nie było innej opcji.
Chciałem opracować jakiś patent na to, żeby mnie nie bił, ale jak na razie nic nie przychodziło mi do głowy. Miałem jednak nadzieję, że przestałem już tak go razić w szkole i być może w niedalekiej przyszłości będę miał spokój. Zastanawiałem się nawet, czy nie zaproponować mu odrabiania lekcji w zamian za ochronę przed innymi pakerami ze szkoły. Skoro już ktoś miał mnie bić, niech to robi tylko on i tyle. Lepiej dostać od jednej osoby, niż od kilku.
Przez następny tydzień było dokładnie to samo. Nikt mnie nie zaczepiał, Lucas chodził zły i nawet na swojego kolegę ciągle krzyczał. Zrobił się dziwnie nerwowy i nikt nie wiedział, dlaczego. Czas spędzony w bibliotece przepełniony był napiętą ciszą. Coś było nie tak.
Tylko co?



Lucas
Znowu.
Znowu ten przeklęty sen. Obudziłem się o 4.30 spocony, rozgorączkowany. Mój penis był sztywny i twardy i nic nie mogłem na to poradzić. Podnieciłem się przez sen jak bachor w gimnazjum i nie wiedziałem, dlaczego.
Nie miałem pomysłu na tak gwałtowną reakcję organizmu. Coś się ze mną działo, a ja nie rozumiałem, co. Nie było mi jednak teraz w głowie rozmyślanie o czymkolwiek. Położyłem się na łóżku pospiesznie zsuwając bokserki i biorąc w dłoń swoją męskość, po czym najzwyczajniej w świecie zacząłem się masturbować. Już nie mogłem wytrzymać tego napięcia. Jęczałem cicho w poduszkę dążąc do zaspokojenia.
Kiedy doszedłem, znieruchomiałem mimowolnie rozluźniając wszystkie mięśnie. Przekręciłem się na wznak i leżałem tak przez chwilę oddychając ciężko.
Pociągnąłem nosem i usiadłem. Byłem pewien, że już nie zasnę. Naciągnąłem na siebie bokserki i złapałem się za swoje spodnie, które dzień wcześniej zostawiłem na podłodze. Wyciągnąłem z nich papierosy i odpaliłem jednego pospiesznie zaciągając się dymem. Ręce mi się trzęsły i bynajmniej nie od tego, co przed chwilą zrobiłem.
Usiadłem na swoim łóżku przykrywając się kołdrą i zacząłem myśleć. Wcześniej nie miałem takich snów. Zdarzały mi się fantazje o gorących laskach, ale nigdy nie było tam żadnego chłopaka. Odkąd Andy mnie pocałował, nie panowałem nad tym. Czułem się źle. Najgorsze było jednak to, że nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Na lekcjach i przerwach starałem się trzymać jak najdalej od niego, ale w bibliotece nie było to możliwe. Ciągle lustrowałem go wzrokiem oceniając jego szczupłe ciało i oryginalny styl. Już dawno przestało mi przeszkadzać to, że się maluje, farbuje włosy i stawia je w śmieszny sposób na żel. Teraz nie wyobrażałem sobie tego pchlarza bez tego. Zauważyłem, że przestał malować paznokcie w zamian za to nosząc jakąś zwykłą, tandetną bransoletkę mającą imitować srebrną.
Co się ze mną dzieje, zastanawiałem się.
W czasie odbywania kary czasami wyobrażałem sobie, że go dotykam i te wizje rozlewały w moim ciele jakiś dziwny żar. Pogubiłem się w swoich uczuciach nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Wiedziałem, że nie mogę się do niego zbliżyć, bo w razie gdybym uderzył go raz, prawdopodobnie zakatowałbym go na śmierć. Nie chciałem go trwale uszkodzić i starałem się trzymać swoje nerwy na wodzy. Może to sobie tak tylko tłumaczyłem, a może nie chciałem się przyznać, że już nie potrafię zrobić mu krzywdy? Nie wiem. Chciałem się jakoś uwolnić od tego, co mnie dręczyło, niestety seks z laskami i używki w ogóle mi w tym nie pomagały. Wręcz przeciwnie.
Było jeszcze gorzej.

4 komentarze:

  1. Interesujące... A zwłaszcza analiza uczuć by Lucas okazała się niesamowicie ciekawa. Lubię takie psychologiczne przemyślenia... W ogóle ciekawie jego problem tu pokazałaś, Andego trochę przesunęłaś na drugi plan, ale i tak to fajnie wyszło^^

    Czas na kolejny rozdział, hai!

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, a jednak.. Andy ma spokój, a Lucas rozkminy na temat swojej pieprzonej orientacji. I co teraz, bijacz?! A może pedał miał racje, że jesteś bi - albo nawet i homo *śmiecheł* Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lucas chyba dostał do głowy...;))) ajajaj. I wystarczy jeden miły "pedał" i biedny macho nie wie, co ze sobą zrobić. No cóż...mam ochotę bezczelnie sie do niego uśmiechnąć XD. Niech mu tylko z tej frustracji żyłka nie pęknie

    OdpowiedzUsuń
  4. Lucas chyba dostał do głowy...;))) ajajaj. I wystarczy jeden miły "pedał" i biedny macho nie wie, co ze sobą zrobić. No cóż...mam ochotę bezczelnie sie do niego uśmiechnąć XD. Niech mu tylko z tej frustracji żyłka nie pęknie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)