wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 5


Andy
Czułem lekki niepokój, kiedy szedłem do biblioteki w ostatni dzień mojej kary. Chciałem porozmawiać Lucasem i miałem nadzieję, że jakoś się z nim dogadam.
O dziwo, kiedy wszedłem między regały, on już tam był. Flegmatycznym ruchem ściągał niektóre książki z jednej półki i przekładał je na inną.
-Cześć- powiedziałem.
-Hej…- mruknął.
Ściągnąłem plecak i wziąłem się do pracy. Widziałem jego przekrwione i podpuchnięte oczy, zdecydowanie nie wyglądał najlepiej. Byłem jednak zdeterminowany z nim porozmawiać.
-Lucas?- odezwałem się niepewnie.
-Co?- burknął nawet na mnie nie patrząc.
-Mam dla ciebie pewną propozycję- zacząłem.- Ja… Jeśli będziesz trzymał ode mnie z daleka tych wszystkich goryli, którzy krążą po szkole i tylko patrzą, żeby coś mi zrobić, będę odrabiał ci wszystkie… zadania domowe. Co ty na to?
Spojrzał na mnie unosząc jedną brew.
-Tchórzysz?- zaśmiał się niewesoło.
-Nie, po prostu bycie workiem treningowym nie jest szczytem moich marzeń.
-W każdej chwili mogę znaleźć sobie kogoś do odrabiania zadań domowych, to nie jest żaden problem. Dlaczego miałbym bronić jakiegoś pedała, który od początku mi nie pasował w tej szkole i w dodatku wyraźnie jest z nim coś nie tak?
Nie odpowiedziałem. Czy zrobiło mi się przykro? Tak, z pewnością. Bo to ON to powiedział. Zwyczajnie mnie wyśmiał. Po jego minie widziałem, że nie ma sensu dalej nalegać. Nadal będę prześladowany w tej szkole i nic tego nie zmieni.
Wzruszyłem ramionami, dając do zrozumienia, że nie przejąłem się tym, co powiedział, i wróciłem do układania książek. To by było na tyle, jeśli chodzi o rozmawianie.
-Jeśli tak bardzo ci to przeszkadza, naucz się wreszcie bronić- burknął.
-Hm? To znaczy?
Wzruszył ramionami.
-Zapisz się na jakiś kurs samoobrony czy coś. Idź na siłownię przypakować. Sam twój wygląd sprawia, że wszyscy mają ochotę cię lać- burknął.
Spojrzałem na swoje szczupłe ciało i westchnąłem.
-Nie lubię przemocy- powiedziałem z westchnieniem.
Prychnął cicho.
-Jakby mnie ciągle lali, też bym nie lubił.
-Ja...
-Rób co chcesz- przerwał mi z cichym burknięciem.- Podrzuciłem ci pomysł. Nie obchodzi mnie, co się z tobą stanie. Jak dla mnie to mógłbyś w ogóle nie istnieć.
-Wolałbyś, żebym umarł?
Wzruszył ramionami. Uśmiechnąłem się do siebie smutno i zabrałem się do pracy nie chcąc mu pokazać, że mnie zranił.
Tak naprawdę akceptowali mnie tylko rodzice. Tylko oni i to też nie do końca. Nie miałem nikogo naprawdę bliskiego, żadnego przyjaciela ani przyjaciółki. Nikogo.
Sara się wyprowadziła. Ot tak, z dnia na dzień, po prostu zniknęła i nawet mi o tym nie powiedziała. Zostałem zupełnie sam ze wszystkim, mając na głowie grupkę dryblasów, którzy uważają, że bicie mnie jest bardzo interesujące. Liczyłem na to, że po pewnym czasie znudzą się tym, ale wyglądało na to, że tak nie będzie. Do końca nauki w tej szkole został mi prawie rok. To cud, jeżeli przez ten czas mnie nie wykończą.
Lucas już więcej się nie odezwał. Od czasu do czasu czułem na sobie jego spojrzenie, ale nie reagowałem. Już dość powiedział. Nie chciałem z nim rozmawiać, bo przecież on i tak by mnie tylko obrażał.
Świetnie.
Po prostu świetnie!
Nagle, nie wiedzieć czemu, zirytowałem się. Tia... może ja powinienem być dziewczyną? W końcu to baby mają huśtawki nastrojów.
Po odpenkaniu kary w bibliotece szliśmy przez korytarz ramię w ramię, nie odzywając się do siebie. Poza nauczycielami w szkole nie było już nikogo, lekcje dawno się skończyły.
Westchnąłem, kiedy wyszliśmy na dwór. Robiło się coraz chłodniej, a ja drżałem na samą myśl zimowych wycieczek z domu do szkoły i na odwrót.
Zapowiadało się wspaniale! Po prostu wspaniale!



Lucas
Przez chwilkę korciło mnie, żeby podrzucić go pod dom, ale w końcu westchnąłem tylko i dałem sobie spokój. Zdecydowałem, że muszę ograniczyć kontakty z tym pedałem. To przez niego miałem te głupie sny z chłopakiem w roli głównej. To przez tego małego pchlarza zacząłem się zastanawiać, jak to jest pieprzyć faceta. Było to dla mnie nie do pomyślenia, żebym ja tak myślał.
Zazgrzytałem zębami zapinając pas i odpalając silnik. Musiałem jakoś odreagować to wszystko.
Był tylko jeden sposób.
Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Tomasa. Gdy tylko odebrał, odezwałem się.
-Zbieraj ludzi i wbijaj do mnie na chatę.
Rozłączyłem się wiedząc, że akurat on zrozumie, o co mi chodzi. Jako mój jedyny przyjaciel potrafił czytać między wierszami. Dla niego treść tej wiadomości brzmiała mniej więcej tak: "Robię dzisiaj imprezę i potrzebuję ludzi, którzy pomogą mi ją przygotować."
Nie zawiodłem się na nim. Kończyłem jeść obiad przygotowany przez gosposię, kiedy do domu wszedł Tomas i trzech innych chłopaków oraz Mary. Na widok tej ostatniej uśmiechnąłem się zadowolony. Już wiedziałem, że z pewnością nie będę tego wieczoru samotny.
-Siema. No, to co jest do roboty?- spytał Tomas niepewnie.
Wyprawiałem imprezy tylko w dwóch przypadkach- kiedy miałem naprawdę świetny humor albo kiedy nie miałem go wcale i potrzebowałem kilku pocieszycielek. Tomas chyba instynktownie wyczuł, że tym razem stanął w obliczu tej drugiej opcji.
-Siema. Trzeba wynieść z salonu wszystkie szklane rzeczy oprócz stolika. Wieża stoi tam gdzie zawsze... Zaraz pojedziemy po alko, muszę tylko się zastanowić, jak duże zakupy mamy do zrobienia. Trzeba jeszcze...
Przygotowania do imprezy zakończyły się w godzinę. Ojca jak zwykle nie było, siedział sobie właśnie z tą tłustą dupą w Ameryce i załatwiał jakieś "ważne" rzeczy, które ze mną nie miały nic wspólnego. 
I całe szczęście! 
Wcale go nie potrzebuję!
Po następnej godzinie w domu było już naprawdę tłoczno, ludzie tańczyli albo obściskiwali się po kątach, a ja siedziałem jak król na skórzanej kanapie i paliłem papierosa, co jakiś czas łapiąc za szklankę z drinkiem i pociągając z niej solidnego łyka. Po mojej prawej stronie siedział Tomas, nieźle już zresztą nawalony, a po lewej- Mary. Dziewczyna była naprawdę śliczną blondynką o szarych oczach, miała duże piersi i zgrabny tyłeczek, w którym już nieraz się zaspokajałem. Była najpopularniejszą dziewczyną w szkole, przewodniczącą samorządu i działającą w wielu innych dziadostwach, które sprawiały, że była naprawdę popularna. 
Siedziała przy mnie w krótkiej spódniczce mini, kusząc zgrabnymi nogami. Jej prawa ręka przesuwała się po moim udzie w górę i w dół, a kciuk głaskał przez materiał dżinsów. Siedziałem tak oparty o kanapę i przymknąłem lekko powieki, zastanawiając się, jak tym razem zaproponować jej seks.
Tomas przysnął opierając mi głowę na ramieniu. Spojrzałem na niego z prawdziwym politowaniem, ale nie odepchnąłem go. 
-Lucas...- mruknęła Mary wprost do mojego ucha.- Masz ochotę na małą zabawę...?- spytała zaciskając dłoń na moim udzie.
Spojrzałem jej prosto w oczy i uśmiechnąłem się lekko. Kiwnąłem głową na zgodę i nachyliłem się do stolika, odstawiając szklankę. Wstałem i nie zwracając uwagi na Tomasa, który rozwalił się teraz na całej kanapie, złapałem dziewczynę za rękę i wszedłem z nią po schodach na górę do mojego pokoju.
Zamknąłem za nami drzwi, odcinając się od głośno grającej muzyki i niemal od razu wpiłem się w jej usta. Chciałem zapomnieć o swoich snach, frustracji, przygnębieniu... Chciałem poczuć, że nadal jestem w pełni facetem, że seks z kobietą sprawia mi przyjemnością.
Chciałem poczuć, że jestem normalny.
Wciąż całując ją mocno, poprowadziłem ją do ogromnego łóżka i popchnąłem na nie. Pospiesznie zdarłem z siebie koszulę i opadłem na pościel, mocując się z paskiem od spodni. Gdybym go nie miał, spodnie z pewnością zjechałyby mi z tyłka, w końcu jestem skejtem.
-Spokojnie, kotku- zaśmiała się Mary pozbywając się swojej bluzeczki i  stanika. Oblizałem usta na widok jej pełnych piersi. Blondynka nachyliła się nade mną, znowu łącząc nasze usta. Języki zaczęły tańczyć ze sobą w zawrotnym tempie, potęgując tylko nasze podniecenie. Czułem, że zaraz będę gotów do tego, aby ją wziąć.
Zdjąłem spodnie i bokserki, szeroko rozsuwając nogi i pozwalając jej patrzeć na siebie. Dobrze wiedziałem, że taki ją podniecam.
-Czy to propozycja?- zapytała zagryzając dolną wargę.
Lód...? W sumie... czemu nie?
Kiwnąłem głową na znak zgody. Mary odgarnęła włosy do tyłu i nachyliła się nad moim członkiem, biorąc go w usta. Jęknąłem z przyjemności.
Gdy mnie pieściła, przez chwilę miałem pewność, że jestem normalny.
Nadal czułem się dobrze, kiedy z szuflady stolika nocnego wyciągnąłem paczuszkę i rozerwałem ją pospiesznie.
-Nie trzeba- burknęła urażona.- Przecież już ci mówiłam, że biorę tabletki- dodała.
Nic nie odpowiedziałem, nie mając zamiaru wdawać się w głupie dyskusje. Nie jestem na tyle głupi, żeby wierzyć jakiejś zdzirze. Nawet najpiękniejszej i najinteligentniejszej. Byłem zbyt bogaty, żeby pozwolić sobie na nieroztropność.
Ułożyłem się na niej wygodnie i już miałem w nią wejść, kiedy nagle wpadł mi do głowy głupi pomysł.
-Dzisiaj chcę inaczej- wypaliłem starając się uspokoić przyspieszony oddech.
-Co?- zapytała zaskoczona, wiercąc się pode mną. Ona również pragnęła szybkiego zaspokojenia.
-Inaczej.
-Jak...?
-Odwróć się na brzuch.
-Chyba nie chcesz...
Oj, chcę.
-Odwróć się- powtórzyłem.
Uczyniła to, nieprzekonana.
-Nie chcę tak, to boli. Nie...- mówiła, ale ja pospiesznie odnalazłem odpowiednie wejście i pchnąłem lekko. Jęknęła z bólu.- Lucas! Nie chcę tak, słyszysz?!
-Cii... Tak jeszcze nie próbowaliśmy- powiedziałem, biorąc głębszy oddech i mimowolnie przyciskając swoje biodra bardziej do jej.
-Lucas, do cholery! Nie rozumiesz, co znaczy nie chcę?! Czy ty zawsze musisz...
-Zamknij się, Mary- powiedziałem spokojnie, wycofując się lekko w tył, a potem znowu wchodząc.
Posłusznie umilkła. Po kilku rytmicznych pchnięciach zaczęła jęczeć z przyjemności, chociaż nadal lekko się krzywiła.
Suka.
I jak tu wierzyć kobiecie?
Jakby jednak na to nie spojrzeć, było całkiem fajnie.
Szkoda tylko, że po raz pierwszy w swoim życiu zachciało mi się uprawiać seks akurat w ten sposób.
Gdy już było po wszystkim i poprosiłem ją (" wynocha stąd"), żeby wyszła, zdałem sobie sprawę, że wcale mi nie ulżyło. Choć na chwilę zapomniałem, wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. Sen, a we śnie... podniecony facet.
Kurwa!



Andy
Byłem zawiedziony tym, że Lucas nie zgodził się na moją propozycję. Myślałem o tym wszystkim aż do północy. Głupio wyszło, że przez tyle czasu odrabiałem lekcje, ale w ogóle nie mogłem się skupić.
Westchnąłem cicho. Szybko jeszcze się wykąpałem i wygodnie ułożyłem się w pościeli. Cały weekend miałem wolny. Chociaż minęło już kilka tygodni, odkąd się przeprowadziłem, nadal nie nawiązałem żadnych luźnych znajomości.
Chyba jestem skazany na samotność.
Czy... w ogóle znajdę sobie kiedyś chłopaka? Chyba żaden osiemnastolatek nie marzy o tym, żeby do tego wieku być prawiczkiem? Żenada. Lucas i reszta osób z mojej klasy na pewno już dawno ma to za sobą. A ja?
W sumie to nie chciałem się do nich porównywać, ale tym razem po prostu nie szło.
Jako dorastający chłopak chciałem się kochać. Fascynacja to naprawdę niezłe uczucie i...
Westchnąłem.
Chyba pozostało mi tylko marzyć, że niedługo znajdę sobie chłopaka.
Marzyć...
Ponownie westchnąłem zamykając oczy.
Za marzenia przecież nikt nie kara, prawda?

2 komentarze:

  1. Marzenia i eksperymenty, a Lucas odkrywa zupełnie nowe "wody". No dobra, jestem trochę rozkojarzona i sama nie wiem co mam myśleć o tym rozdziale, może kolejny mi pomoże? ;^

    OdpowiedzUsuń
  2. Andy!! Jesteśmy zgubieni!! Lucas!! My również jesteśmy zgubieni!! Tak mi się jakoś przykro zrobiło jak czytałam te końcowe przemyślenia Andyego i całą tą scenę w bibliotece. Zdaję sobie sprawę, że taki był plan, ale mimo wszystko.. ehh.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)