wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 7


Lucas
Andy wpatrywał się we mnie pytająco, a ja mierzyłem go uważnym wzrokiem. Że akurat ten pedał musiał ubierać się w obcisłe rzeczy! Nie były jakoś bardzo ciasne, ale wystarczająco, żeby zostawić małe pole dla wyobraźni.
Moja od pewnego czasu działała na pełnych obrotach. Ten pedał coś ze mną zrobił, coś, co popsuło mi życie. Wiedziałem, że jest tylko jeden sposób, żeby wrócić do względnej normalności. Nie byłem pewien, co z tego wyniknie i czy tak naprawdę tego chciałem, ale nigdy nie liczyłem się z ewentualnymi konsekwencjami. Po prostu, jeśli coś będzie nie tak, zwyczajnie to zakończę.
Uch…


Andy
Patrzyłem na niego nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać.
Oczekuj nieoczekiwanego, pomyślałem.
I miałem rację.
Lucas podszedł do mnie. Błysk w jego oku nie za bardzo mi się podobał, zwykle zwiastował kłopoty. Moje kłopoty.
-Będziesz miał spokój, jeśli… będziesz sprawiał mi przyjemność.
Zmarszczyłem brwi ze zdziwieniem.
-Co?- spytałem nie rozumiejąc.
Brey zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Nieoczekiwanie złapał mnie za biodra i posadził na jakiejś szafce, która stała przy ścianie tuż obok nas. Moje serce zabiło mocniej, kiedy był tak blisko.
-Co ty…?
Moje oczy otworzyły się szeroko, kiedy Lucas wpił się w moje wargi. Całe moje ciało oblało gorąco, które mnie wręcz sparaliżowało. Siedziałem i nie rozumiałem, co się dzieje, podczas gdy on pieścił językiem wnętrze moich ust. Zanim zdążyłem zareagować, oderwał swoje wargi i oparł swoje czoło o moje. Nasze przyspieszone oddechy mieszały się przez chwilę.
Czułem, jak mój język plącze się uniemożliwiając mi wypowiedzenia czegokolwiek.
Blondyn w tym czasie jedną ręką wyciągnął mi koszulkę ze spodni i wsunął pod nią chłodną rękę, dotykając mnie zachłannie.
Zatkało mnie. Dosłownie.
-Luc…- zacząłem niepewnie.
-Nie wiem, co ze mną zrobiłeś, pedale, ale nie podoba mi się to… -wymruczał. To zdanie upewniło mnie, że to na pewno on, Lucas Brey. Nie było mowy o pomyłce.- Ostatnio mam małą chcicę na to, żeby przelecieć jakiegoś lalusia, a ty świetnie się do tego nadajesz. Powiedzmy, że dostaniesz nietykalność w budzie w zamian za możliwość skorzystania z ciebie od czasu do czasu. Oczywiście, zachowując całkowitą dyskrecję.
-Nie jestem rzeczą- wyjąkałem, nie wiedząc, co innego mógłbym powiedzieć.
Mogłem się spodziewać wszystkiego, ale… nie tego.
Zdecydowanie nie!
-Jesteś. Jeśli nie wierzysz, mogę ci to udowodnić. Po miesiącu czasu albo uda ci się namówić rodziców na przeprowadzkę, albo spróbujesz popełnić samobójstwo. Chcesz się założyć? Wierz mi, z pewnością nie będę ciebie żałował. Tak naprawdę nie jesteś mi potrzebny do szczęścia, po prostu jesteś ogólnie dostępny i na miejscu. Więc? Zgadzasz się? Wiem, że ci się podobam.
-Zupełnie ci odbiło!- powiedziałem, wiercąc się na szafce.
-Wolisz dostawać lanie?
-J-ja… nie wiem. Mogę to przemyśleć?- spytałem niepewnie.
Brey wzruszył ramionami, ściskając mocno mój pośladek.
-Jeśli ci na tym zależy… Masz czas do jutra… Jeśli się nie zgodzisz, chętnie szepnę Tomasowi to i owo. Wiesz, on lubi dosyć drastyczne rozwiązania. Jeśli jednak się zgodzisz, będziesz miał spokój. Obiecuję, że będę cię dobrze traktował. No, i… Zacznie się zabawa. Dobrze to przemyśl. Przecież nie chcesz mieć kłopotów, prawda?
Wciąż nie mogłem się poruszyć .To wszystko, co się działo, było jednym wielkim absurdem. Miałem wrażenie, że zaraz się obudzę i okaże się, że to tylko głupi sen. Lucas przecież nie jest gejem! Czy to możliwe, że przez zwykły pocałunek obudziłem w nim pociąg do chłopaków?
Niemożliwe!
Po prostu niemożliwe.
Lucas odszedł, nie oglądając się ani razu.
Wiedziałem, że już tego dnia się nie zobaczymy.


Lucas
Wsiadłem do auta cały czas mając na ustach kpiący uśmiech. Widziałem, jak Andy się przestraszył, kiedy wspomniałem o Tomasie. Chociaż zadziorne z niego stworzenie, bał się. Nie wiedział, do czego tak naprawdę możemy być zdolni. Nie był głupi. Potrafił wybrać mniejsze zło.
Nie obawiałem się, że komuś powie. Nawet jeśli, to i tak bez znaczenia. Nikt by mu nie uwierzył, a być może jeszcze by mu się oberwało. Wszystko wskazywało na to, że wygrałem.
Wszedłem do domu i od razu poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem przy biurko, włączając komputer i po chwili zacząłem szukać w sieci jakichś filmów erotycznych z udziałem dwóch facetów. Wypadało się przygotować, tak naprawdę nie byłem pewien, jak do końca doprowadzić sprawę. Miałem tylko ogólny zarys tego, jak to się robi. Wypadało więc uzupełnić wiadomości.
Filmy wprawiły mnie w stan zażenowania, ale również podniecenia. Temat był dla mnie nowy i już nie mogłem się doczekać, kiedy wreszcie Andy pozwoli się przelecieć. To miało być zupełnie nowe doświadczenie.
Tak naprawdę miałem nadzieję, że ta chora obsesja na jego punkcie minie mi po jednym razie. Z reguły tak ze mną bywało- im łatwiej coś dostawałem, tym mniejsze miało dla mnie znaczenie. A Andy przecież wręcz sam wpadł mi w ręce. To on zaczął to wszystko.
Sam się prosił, żebym to zakończył.


Andy
Masz czas do jutra…
Chociaż zastanawiałem się nad tym przez cały czas, tak naprawdę w głowie miałem kompletną pustkę. Ciężko jest się na coś zdecydować.
Z jednej strony nie chciałem zostać czyjąś zabawką. Raczej nie ma co się łudzić, że po pewnym czasie nagle Lucas wyzna mi miłość i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Opcja prawdziwego związku była nieprawdopodobna. Bałem się, że kiedy ja się do niego przywiążę, on mnie wtedy zostawi. Już mi pokazał, do czego jest zdolny. Nie było sensu mieć złudzeń, on skutecznie mnie z nich obdarł. Proponował mi nietykalność w szkole w zamian za zwykłą możliwość pieprzenia się ze mną. A właściwie to mnie.
Nigdy się nie spodziewałem, że stanę przed takim wyborem. Z drugiej jednak strony niezgodzenie się będzie oznaczało kolejne kłopoty. Dobrze wiedziałem, że Lucas już by mnie nie uderzył. Skąd? No, nie wiem. Po prostu po tej przygodzie ze schowkiem na detergenty coś się zmieniło. Lucas patrzył na mnie odrobinę inaczej, już go chyba aż tak bardzo nie drażniłem i potrafił ze mną normalnie porozmawiać.
Nie miałem jednak żadnej pewności co do tego, jak zachowają się inni. Chociaż nie. Wiedziałem, że Tomas i inni z pewnością będą robić mi krzywdę. Mam raczej niski próg bólu, a w porównaniu z moją niewyparzoną gębą aż sam proszę się o kłopoty.
Prawda jest jednak taka, że…
Chciałem się zgodzić.
Bo… No, bo… Cóż. Mam osiemnaście lat. Nigdy jeszcze z nikim nie byłem tak na poważnie. To, że jestem gejem odkryłem sam bez większego szału. Czułem to już chyba od samego początku i… Chyba każdy by się zorientował, gdyby zamiast za dziewczynami, oglądałby się za chłopakami, prawda? W każdym bądź razie byłem bardzo ciekawy, jak to jest być z facetem… Całować się z nim… Dotykać… Chciałem tego doświadczyć, więc w zaistniałej sytuacji Lucas spadł mi z nieba.
Naprawdę.
Westchnąłem ciężko, drapiąc się po kolanie. To trochę… dziwne. To wszystko, co się stało. No i… trochę się bałem. Nie miałem pewności, że Lucas będzie dla mnie łagodny. Wyglądało jednak na to, że byłem skłonny zaryzykować.
I chyba już podjąłem decyzję.



Lucas
Następnego dnia, czyli we wtorek, wszedłem do klasy i usiadłem w swojej ławce. Nie spóźniłem się, co znaczną część mojej klasy dosyć mocno zdziwiło. Zignorowałem ich zaciekawione spojrzenia i rozglądnąłem się, szukając wzrokiem Andiego.
Nie było go.
Zacisnąłem mocno zęby, obiecując sobie w myślach, że jeśli nie pojawi się w szkole, to go zabiję.
Tomasa również nie było, ale jakoś niespecjalnie się tym przejąłem. Po prostu… W chwili obecnej nie był dla mnie specjalnie ważny.
Nauczycielka zaczęła sprawdzać obecność, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie i do sali wkroczył Andy. Oddychał ciężko.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie…- powiedział ze skruchą i ruszył w stronę swojej ławki.
-Coś ci się stało?- zapytała zdziwiona nauczycielka, patrząc na niego z uniesionymi brwiami.
-Ach, to! To… Hm… Po prostu… No…
-Usiądź już i rozpakuj się- rzuciła kobieta, kręcąc głową z politowaniem.
Czarnowłosy kiwnął głową i zajął swoje miejsce wieszając kurtkę na oparciu krzesła. Wyciągnął potrzebne rzeczy i rozsiadł się na swoim miejscu.
Nasze spojrzenia spotkały się. Żaden z nas nie zmienił mimiki twarzy, po prostu wpatrywaliśmy się w siebie porozumiewawczo.
-Czy ktoś zgłasza nieprzygotowanie?- zapytała nauczycielka.
Niee…
Tylko nie to…
-Nikt?
-My już nie mamy nieprzygotowania- burknął Glen Carrol, siedzący w pierwszej ławce.
-Ach, tak. Racja. Zapomniałam. W takim razie wszyscy wyciągają karteczki.
Cała klasa jęknęła zbiorowo.
Nie ma to jak miły początek dnia.
 

Andy
Kartkówka z chemii jedynie podniosła mi ciśnienie. Nie dość, że nic nie umiałem, bo cały czas rozmyślałem o Lucasie i jego propozycji, to w dodatku moja uszkodzona ręka utrudniała mi pisanie. Tylko ja mogę być na tyle inteligentną osobą, żeby potknąć się o klucz i wywrócić akurat na szkło. Swoją drogą tego rodzaju wypadki chyba mnie ostatnio prześladują. Jakby na to nie spojrzeć, o północy zaliczyłem jeszcze wizytę w szpitalu, ponieważ z rany bardzo obficie lała się krew. Najśmieszniejsze jest to, że lekarz od razu mnie poznał. Nazwał mnie „Szkiełko”. Oryginalnie, co? Tia… Też tak uważam.
W czasie lekcji niepewnie zerkałem na Lucasa, ale on zachowywał się, jakby mnie nie było. Tym, że mnie zaczepiają na stołówce, również się nie interesował. Miałem więc bardzo nieprzyjemne spotkanie z wodą.
Gdy już po raz kolejny od początku przebywania w tej szkole znalazłem się w łazience żeby doprowadzić się do porządku, nieoczekiwanie pojawił się Brey. Stanął przy oknie i usiadł na parapecie przyglądając mi się z ciekawością.
-Podjąłeś decyzję?- zapytał bez zbędnych wstępów.
-Um… Powiedzmy. Kilka kwestii chciałbym obgadać.
Uniósł brwi.
-Sądziłem, że wszystko jest jasne.
-Dla mnie nie. Chcę ustalić pewne… zasady, ok?
-Skoro tak bardzo ci na tym zależy- wycofał się od razu.- W porządku. Po szkole zabieram cię do pizzerii. Zjemy coś i… „obgadamy” wszystko.
Kiwnąłem jedynie głową, poprawiając sobie makijaż.
-Co ci się stało w rękę?- spytał, wpatrując się w mój bandaż.
-Hum…- zacząłem.- Wywróciłem się.
-Wywróciłeś? I od razu musiałeś się bandażować?
-Wywróciłem się na szkło- sprecyzowałem.
-Ty chyba lubisz…
-To był wypadek- burknąłem z irytacją.- Potknąłem się w garażu i…
-Aha.
Zapadła cisza. Krępująca cisza. Poprawiłem sobie fryzurę i ubranie, a potem zarzuciłem na ramię swoją torbę. Spojrzałem niepewnie na Lucasa, który siedział na parapecie i tylko wpatrywał się we mnie z uwagą. Mimowolnie poczułem, że się rumienię.
-Hmm...- wymruczałem, ale nie wiedząc, co mógłbym powiedzieć, po prostu wyszedłem z łazienki.
Nie dziwcie się jednak, że Lucas mnie peszył. W końcu zamierzałem się zgodzić, żeby... pieprzył mnie. Tak po prostu, bo ma taki kaprys. To trochę krępujące i żenujące. Wiem, że nie powinienem się na to zgadzać, bo staję się w jego rękach zwykłą zabawką, ale tu już nie chodziło nawet o nietykalność. Tu chodziło o to, że ja chciałem się z nim kochać, chociaż rola, jaka miała być moim udziałem, nie była jakoś zachwycająca. Nie myślcie, że mam coś przeciw temu, żeby być tym na dole... Po prostu... Chyba sam nie umiem tego do końca wyjaśnić, ale...
Eh, może pomyślę o tym innym razem.
Zadzwonił dzwonek i udałem się na kolejną lekcję. Czas dłużył mi się niemiłosiernie do końca dnia. Gdy wreszcie zadzwonił dzwonek sygnalizujący koniec zajęć na dziś, odetchnąłem z ulgą. Skapowałem swoje rzeczy i powłóczyłem się do szatni po swoją kurtkę. Miałem problemy z odnalezieniem jej, ponieważ wszyscy się przepychali, chcąc jak najszybciej to załatwić.
Gdy już wreszcie miałem swoją kurtkę, wyszedłem ze szkoły i rozejrzałem się niepewnie. Nie wiedziałem, gdzie się podział Brey.
Rozejrzałem się po parkingu i w końcu go dostrzegłem. Stał oparty o swój samochód i wpatrywał się we mnie z uwagą.
Poprawiłem torbę na swoim ramieniu i ruszyłem w jego kierunku.
-Hej- odezwałem się trochę niepewnie.
-Wsiadaj- rzucił, samemu otwierając drzwi i siadając na miejscu kierowcy.
Obszedłem samochód i wsiadłem do środka, odruchowo zapinając pas. Lucas wyjechał z parkingu i ruszył do jakiejś pizzerii, a ja siedziałem jak jakaś ciota i zastanawiałem się, jak zacząć rozmowę. Denerwowała mnie ta krępująca cisza.
Gdy byliśmy na miejscu, Lucas podsunął mi menu pod sam nos.
-Wybierz, co chcesz. Dzisiaj ja stawiam- rzucił, samemu przeglądając drugą kartę.
-Nie zjem całej pizzy- mruknąłem.
-Ok, jaką lubisz?
-Jakąkolwiek, byleby nie było papryki.
-Ok.
Lucas zamówił nam jakąś pizzę, nawet dokładnie nie wiem, jaką, i poprosił o ketchup. Do tego wziął jeszcze dla nas po coli. Czekając, aż przyjdzie kelnerka z naszym zamówieniem, spojrzał na mnie, podpierając policzek na dłoni i odezwał się.
-Więc? Jaka jest twoja odpowiedź?

4 komentarze:

  1. "Nie dziwcie się jednak, że Lucas mnie peszył." - biiiiip, tj. błąd, narratorem na moment stała się postać? Nieładnie, trzymamy się zawsze jednej formy^^

    Ale i tak fantastycznie skonstruowałaś ten rozdział, Luc utrzymuje swoją chamską powłokę nabierając jednocześnie ciekawych cieni, natomiast Andy... Andy to taka smutna postać, strasznie mi go żal, tego że nie mając nikogo decyduje się szmacić. Teraz inaczej będę patrzeć na te wszystkie laski, które dają d... jakiemuś imbecylowi, który i tak potem je traktuje jak nic niewarty paproch... Nie ma jak samotność, i różne sposoby na zwalczenie jej, ne? Dziękuję za ukazanie mi tej prawdy życiowej, pewnie bym jej nie zauważyła przedtem, ale teraz po różnych przejściach, czując samotność dyszącą mi w kark, zauważam takie rzeczy i inaczej na nie patrzę... Zadziwiające.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedzieć czemu, w czasie czytania zawsze mam nadzieję, że rozdziałem będzie jeszcze w pizdu dłuższy, chociaż wiem, że i tak zaraz się skończy. Nie ładnie urywać w takich momentach.. Rozumiesz ile czasu minie zanim napiszę komentarz i będę mogła czytać kolejny rozdział? To jest kurde wieczność dla kogoś takiego jak ja. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Urocza scena w bibliotece na szafce, zauroczyłam się :D "Nie wiem co ze mną zrobiłeś pedale, ale nie podoba mi się to". To musi być miłość.
    Wiesz? Wiedziałam, że Andy się zgodzi ;). Kiedy tylko padła propozycja, wiedziałam. Albo przynajmniej, że będzie bardziej na tak, niż na nie. Czy jestem zdziwiona? Nie? Ale jego słowa "ja chciałem się z nim kochać" trochę mnie w fotel wbiły. Halo, człowieku?! Jesteś masochistą? Podpowiem Ci, jesteś :D! 100 pkt dla Ciebie xd. Ale w sumie, jak się nie zgodzisz, to będą Cię prać na kazdej przerwie. Więc z Twojego punktu widzenia, tak chyba bd lepiej xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocza scena w bibliotece na szafce, zauroczyłam się :D "Nie wiem co ze mną zrobiłeś pedale, ale nie podoba mi się to". To musi być miłość.
    Wiesz? Wiedziałam, że Andy się zgodzi ;). Kiedy tylko padła propozycja, wiedziałam. Albo przynajmniej, że będzie bardziej na tak, niż na nie. Czy jestem zdziwiona? Nie? Ale jego słowa "ja chciałem się z nim kochać" trochę mnie w fotel wbiły. Halo, człowieku?! Jesteś masochistą? Podpowiem Ci, jesteś :D! 100 pkt dla Ciebie xd. Ale w sumie, jak się nie zgodzisz, to będą Cię prać na kazdej przerwie. Więc z Twojego punktu widzenia, tak chyba bd lepiej xd

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)