niedziela, 4 maja 2014

~26~



Bycie w związku z Anitą Mrozowską przysparzało Kevinowi więcej zmartwień, niż mógłby przypuszczać. Przede wszystkim stał się celem kolegi Michała, niejakiego Patryka, z którym dziewczyna zerwała. Mrozowski również nie był zachwycony z obrotu sytuacji i ciągle próbował mu dokuczyć, a co za tym szło, Zakrzewski miał na karku wszystkich jego kolegów. W dodatku powłóczyste spojrzenia innych dziewczyn zmieniły się na zawiedzione i rozżalone, co wprawiało Kevina w prawdziwe zdziwienie. Nie miał pojęcia, o co tym ludziom w ogóle chodzi.
Ataki demonów ustały. Nie wiedział, dlaczego, ale od świąt nie widział żadnych krwawych napisów, nie miał koszmarów i wszystko było tak, jak wcześniej. Mógł dzięki temu odetchnąć z ulgą i wreszcie zaczął się wysypiać. Ku jego zadowoleniu, blizny powoli znikały i były już słabo widoczne. Wyglądało na to, że wszystko idzie ku lepszemu.

Przed pierwszym wykładem w środę zmuszony był zaliczyć łazienkę, ponieważ inteligencja Toma przekroczyła wszelkie granice i nie zdążył załatwić swoich potrzeb fizjologicznych w mieszkaniu. W dodatku spóźnili się. Kiedy dotarli pod uczelnię, wykłady trwały już od dziesięciu minut.
Szatyn prędko pobiegł do łazienki marząc o tym, żeby już mieć to za sobą. Szybko uwinął się w łazience i już miał iść umyć ręce, kiedy nagle usłyszał jakiś dziwny dźwięk dochodzący z jednej z kabin. Uniósł brwi, kiedy w tle szelestu ubrania zabrzmiał jęk i z pewnością nie był oznaką bólu.
Zaintrygowany wszedł do kabiny obok i zamknął sedes starając się zachowywać jak najciszej. Stanął na palcach i zajrzał górą do kabiny obok, skąd dochodziły do niego te dziwne odgłosy.
Jego oczy rozszerzyły się z szoku. Przez chwilę stał jak wmurowany i wpatrywał się w parę w sąsiedniej kabinie.
Byli to dwaj chłopacy. Jeden, szatyn, siedział na zamkniętym sedesie i obejmował drobnego bruneta siedzącego mu okrakiem na kolanach. Owym szatynem był Michał Mrozowski. Z zapałem całował nastolatka, a jego dłonie błądziły pod koszulką chłopca. Ze swojego miejsca Kevin dostrzegł, że spodnie bruneta są rozpięte, a szyja zaczerwieniona i cała w malinkach.
Chyba już wiem, co ten palant robił w święta, pomyślał Zakrzewski wciąż w szoku.
Stał tak jeszcze przez chwilę patrząc, z jakim zapałem obaj się pieszczą, a potem uśmiechnął się cwaniacko. Dusząc w sobie chichot, zszedł z sedesu i wyszedł z pomieszczenia. Rozejrzał się pospiesznie w poszukiwaniu jakiegoś wiaderka. Kiedy go nie znalazł, wszedł z powrotem do kabiny, wyciągnął kosz na śmieci i ostrożnie wyjął czarny worek. Zadowolony, że kosz nie ma żadnych dziur, podszedł do zlewu i zaczął napuszczać wody do środka. Para była tak zajęta sobą, że nawet tego nie usłyszała.
Gdy kosz był już pełny, Kevin zakręcił kurek i podszedł bliżej kabiny, w której był Michał z nieznajomym mu chłopakiem. Wziął głębszy oddech, pewniej chwycił wiaderko i zamachnął się tak, aby woda przeleciała górą wprost na jego rówieśnika i nieznajomego.
Oburzony krzyk upewnił Zakrzewskiego w przekonaniu, że fortel mu się udał. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech pełen dumy i zadowolenia. Już dawno nie miał nad nikim tak miażdżącej przewagi i nie mógł doczekać się konfrontacji.
-Nic ci nie jest?
-Z-zimno…
Michał zaklął i pchnął drzwi tak, że aż odbiły się od innych. Na widok Kevina zamarł i momentalnie zbladł. Był mokry jak szczur i wyglądał po prostu żałośnie.
-Cześć! Trochę ci się zbladło- rzucił Kevin z błyskiem w oku.- Ciekawe, czemu?
Mrozowski nic nie powiedział jedynie wpatrując się w swojego wroga z przerażeniem. Tymczasem Zakrzewski skupił swoją uwagę na trzęsącym się nastolatku, który wyszedł zza pleców Michała. Jeszcze nigdy nie widział takiego przystojnego dzieciaka.
Chłopak miał zupełnie czarne oczy, jak dwa węgliki. Odróżnienie tęczówki od źrenicy nie było możliwe. Włosy kruczoczarne i ułożone podobnie, jak Billa, jednak z pewnością nie były farbowane. Nosek zgrabny, lekko zadarty, a usta pełne. Był szczupły i o głowę niższy od Mrozowskiego. Ładnie opalona skóra dawała piorunujący efekt w porównaniu z jego oczami i włosami. Z pewnością nie można było pomylić go z dziewczyną. Dzieciak na pewno miał masę wielbicielek.
-Kto to jest?- spytał brunet rozcierając ramiona.
Michał nie odezwał się. Stał tylko biały jak papier nie wiedząc, jak się zachować. Właśnie wydało się, że jest gejem, co najwyżej biseksualistą. Nie trudno było się domyślić, że utrzymywał to przed wszystkimi w tajemnicy. Zresztą, co się dziwić. Mając takiego ojca było to jak najbardziej uzasadnione.
-Co masz zamiar zrobić?- zapytał w końcu cicho zaciskając ręce w pięści.
Zakrzewski wzruszył ramionami.
-To zależy.
-Od czego?
-Od tego, jak bardzo chcesz, żeby twój stary się nie dowiedział o tym dzieciaku.
-Szantaż?- Michał uniósł brwi.
-Umowa. Darujmy sobie ten głupi wykład z podstaw prawa i chodźmy coś zjeść. Z chęcią posłucham, co masz do powiedzenia, ale… Może byś nas przedstawił?
Mrozowski westchnął cicho.
-To jest Oskar, mój… chłopak. Oskar, to Kevin, chłopak mojej siostry i…
-Palanta sobie daruj- wtrącił się Zakrzewski zadowolony z odpowiedzi swojego wroga. Wyglądało na to, że głupie przytyki tego bubka właśnie się skończą. Teraz on miał rządzić i był z tego bardzo szczęśliwy. – Tak właściwie, to ile on ma lat?
-Siedemnaście- burknął Michał.- Prawie.
-Wiesz, że to podchodzi pod molestowanie seksualne?
-Czy on wygląda, jakbym go molestował?!
Faktycznie, nie wyglądał. Patrzył jedynie na Kevina wyraźnie zdezorientowany i chyba lekko przestraszony. Instynktownie czuł, że Zakrzewski nie powinien wiedzieć o ich związku.
Michał zerkał na Kevina z wyraźną chęcią rzucenia się na niego z pięściami. Jego mina była zacięta i chłopak szybko zrozumiał, że Mrozowski będzie walczył o tego dzieciaka do upadłego, co go niezmiernie cieszyło. Będzie mógł więcej od niego żądać w zamian za dochowanie tajemnicy.
-Anita wie?
-Nikt nie wie.
-Chodźmy.
Brunet ściągnął mokrą koszulkę i założył na siebie jedynie porzuconą wcześniej bluzę, która jakimś cudem była sucha. Michał miał większy problem, ale zacisnął tylko zęby i nic nie powiedział. Zabrał z szatni swoją kurtkę i we trójkę poszli do pobliskiej kawiarenki, która była czynna od samego rana. Usiedli przy stoliku i zamówili po piwie, a dla Oskara- sok pomarańczowy. Brunet naburmuszył się na takie traktowanie, ale nie skomentował tego nie będąc pewnym, w jakim stopniu Kevin mu zagraża.
-Więc? Mógłbyś już zacząć?- odezwał się Zakrzewski upijając łyk alkoholu ze swojej szklanki. Nie lubił z samego rana pić piwa, jednak ta sytuacja była wyjątkowa.- Nie próbuj kłamać, bo trochę inaczej sobie porozmawiamy.
-Nie mam zamiaru, dobra? Nie ma sensu ukrywać prawdy, skoro mnie przyłapałeś. Jestem gejem. Zadowolony?
-Nie. Od kiedy wiesz?
-Od jakichś dwóch lat.
-Znasz tego dzieciaka od dwóch lat?- Kevin uniósł brwi.
-Nie jestem dzieciakiem!- nurknął Oskar mrużąc gniewnie oczy.
-Nie, poznałem go jakieś pół roku temu, w dzień, w który odebrałem prawko. Stary kupił mi samochód i chciałem go wypróbować. Pojechałem na obrzeża miasta i prułem jakąś leśną drogą nie przejmując się tym, że leje deszcz. Nie wiem, co on tam robił, ale wpadł mi pod koła. Prawdopodobieństwo, że kogoś tam trzasnę było jak jeden do nieskończoności.
-A jednak- skwitował Kevin z krzywym uśmiechem.
-Chciałem go tam zostawić. Mocno krwawił i w ogóle się nie ruszał. Powstrzymało mnie jedynie to, że gdybym go nie wziął, z pewnością by się tam wykończył. Wpakowałem go do auta i zawiozłem do szpitala. Na szczęście udało się go uratować. Policjantom wkręciłem, że go tak znalazłem. Nie było świadków, więc nikt nie zadawał mi żadnych niewygodnych pytań. Potem nie widziałem go przez jakieś dwa miesiące. Spotkałem młodego w centrum handlowym, gdzie wciskał ludziom ulotki jakiegoś sklepu muzycznego. Od razu go poznałem, trudno było o nim zapomnieć.
-Ta uroda- rzucił z uśmiechem brunet.
-Raczej zakrwawiona morda, która śniła mi się po nocach- burknął Michał.- Zagadałem do niego i zaprosiłem na frytki i colę. Nie chciał się zgodzić, więc zaciągnąłem go tam niemal siłą. Okazało się, że jest z domu dziecka. W dniu, w którym go potrąciłem, uciekł stamtąd. W każdym bądź razie, spodobał mi się. Musisz przyznać, że jest całkiem uroczy.
-Ta… nie da się zaprzeczyć- powiedział Zakrzewski wpatrując się w blat stolika.
-Zaczęliśmy się spotykać i okazało się, że nie był pewien swojej orientacji.
-Ach! I pomogłeś mu zrozumieć, że jest gejem?
-Bi. Oskar jest biseksualistą.
-Mały perwersyjny szczyl, co?- zaśmiał się Kevin. Odmienna orientacja nigdy nie stanowiła dla niego problemu, wręcz przeciwnie. Podziwiał takich ludzi, bo mieli odwagę się do tego przyznać i jednocześnie cieszył się, że jest stuprocentowym hetero.- Co było potem?
Michał wzruszył ramionami.
-Zostaliśmy parą. Ot, i cała historia.
Kevin zamyślił się na chwilę upijając łyk piwa.
-Zawrzyjmy małą umowę. Przestaniesz się mnie czepiać, będziesz trzymał swoich koleżków z dala od moich braci, bo coś czuję, że ten blondasek nadal nie wybaczył Billowi, że rozkwasił mu nos i… Żadnych komentarzy na temat związku mojego i Anity, żadnego urabiania starego przeciwko mnie i, najważniejsze… Słyszałem, że twój stary szuka kogoś, kto na ścianach w jego klubach zrobi mu fajne graffiti. Przekonaj go, że warkoczyk świetnie się do tego nadaje.
-Warkoczyk?- spytał zdziwiony chłopak.
-Tom Coger. Brat Billa. Znasz moich braci, prawda?
-To są twoi bracia?
-A co, nie wyglądają?
-Nie bardzo.
-Przyjrzyj się dokładniej. Wracając do sprawy… Tom jest świetnym grafikiem, jego prace są wręcz idealne. Ten dupek ma niesamowity talent, ale nie potrafi go sprzedać. Byłoby fajnie, gdyby zajął się klubami twojego starego. To byłby dobry początek.
-Dlaczego tak ci na tym zależy?
-Nie dałem mu prezentu na święta.
-Masz jakieś jego prace? W ciemno mój ojciec na nic się nie zgodzi.
Kevin wyciągnął swój telefon i odszukał odpowiedni folder, w którym miał większość graffiti blondyna. Michał patrzył na nie z prawdziwym zainteresowaniem. Oskar przysunął się do niego bliżej również chcąc je zobaczyć.
-Są naprawdę dobre- stwierdził.
-Z tymi zdjęciami nie będzie mi trudno go przekonać. Czy to już wszystkie twoje warunki?
-Mniej więcej. Jak coś mi się przypomni, dam ci znać.
Zakrzewski wysłał chłopakowi wszystkie zdjęcia, a potem pożegnał się i zostawił ich samych w kawiarence.
Chyba mógłbym polubić tego gogusia, pomyślał kręcąc głową z niedowierzaniem.

Poszedł do domu dochodząc do wniosku, że nie ma sensu wracać na uczelnię. Około godziny czternastej zadzwonił jego telefon.
-Czego?- spytał bez zbędnego wstępu przeciągając się na swoim łóżku.
-One tu są!- krzyknął panicznie Tom.- Jesteśmy przy uczelni, ścigają nas! Musisz nam pomóc! My…
Kevin usłyszał w telefonie głuchy krzyk Billa i jakieś pospieszne słowa blondyna. Po chwili połączenie zostało zerwane.
Przerażony schował telefon do kieszeni, ubrał się pospiesznie i pobiegł do braci. Biegł ile sił w nogach zastanawiając się, jak ich znajdzie. Okazało się, że to nie było trudne. Znowu zaczął widzieć krew. Tym razem były z niej uformowane strzałki, jakby naprowadzając go na odpowiednie miejsce. Nie rozumiał, o co chodzi demonom, ale miał złe przeczucia.
Strzały zaprowadziły go pod uczelnię. Bliźniacy leżeli nieprzytomni po drugiej stronie wysokiego muru, który odgradzał placówkę od innych budynków.
Zakrzewski stanął przy braciach i przyjrzał im się dokładnie. Nic im nie było, wyglądali, jakby byli pogrążeni w głębokim śnie. Ich dłonie były zaciśnięte na połówkach znaku yin-yang. Kevin od razu zrozumiał, co się stało.
Na murze dostrzegł krwawy napis i mimowolnie zadrżał.
„Przyprowadź ich tam, gdzie wszystko się zaczęło.”
Uczelnia odpadała, demonom na pewno nie chodziło o to. Szatyn zagryzł dolną wargę zastanawiając się przez chwilę intensywnie.
Stara Stacja, pomyślał nagle. Chcą, żebym ich zabrał na Starą Stację!
Wydawało mu się to bez sensu, bo przecież do tego czasu już dawno się obudzą i nie pozwolą mu na ten krok. Skoro jednak demony chciały ich tam zobaczyć, oznaczało to, że jednak będą nieprzytomni dłużej, niż za pierwszym razem.
Przez chwilę się wahał patrząc na nich. W końcu podjął decyzję. Odetchnął głęboko wiedząc, że do zakończenia całego tego bałaganu zostało już bardzo niewiele.
Pobiegł do magazynów, gdzie zostawił samochód Zamroziewicza. Odszukał kluczyki i odpalił go zadowolony, że mimo tych mrozów auto nadal jest sprawne. Podjechał do miejsca, gdzie leżeli nieprzytomni Cogerowie. Otworzył tylne drzwi i zaniósł do samochodu najpierw jednego, a potem drugiego z braci, po czym umieścił naszyjniki w odpowiednich miejscach. Nieporadnie zapiął ich pasami, a potem sam usiadł za kółkiem. Przez chwilę przyglądał im się w lusterku wstecznym, a potem ruszył wiedząc, że teraz wszystko zależy od niego.
W mieście rozglądał się uważnie nie chcąc, aby gdzieś zatrzymała go policja. Nie miał prawka i ta eskapada mogłaby się skończyć wizytą na komisariacie policyjnym.
Nic takiego się nie stało i Kevin mógł odetchnąć z ulgą. Prowadził pewnie mimo tego, że na dworze robiło się coraz ciemniej. Powtórzył w myślach adres, pod który jechał mając nadzieję, że tam uzyska pomoc. Z notatek Filipa wynikało, że wproszenie się w łaski nie będzie zbyt łatwe.
Po jakiejś godzinie jazdy Zakrzewski dojechał na miejsce. Przejechał przez małą wioskę i zatrzymał się przy ostatnim domku, stojącym jakieś pięćdziesiąt metrów od innych. Zgasił silnik i spojrzał na bliźniaków. Nadal byli nieprzytomni.
Wysiadł z samochodu i spojrzał na mały, drewniany domek. Ledwo zdążył zrobić krok, a już ogromny pies rzucił się na niego. Powalił go na ziemię i przednie łapy oparł po obu stronach jego głowy. Mimo ciemności Kevin widział jego wielkie kły, które z pewnością były w stanie połamać mu kości.
Chłopak leżał przerażony nie ruszając się w obawie, że bestia go zaatakuje.
-Świetnie, Burza. Dobrze się spisałeś!
Kevin zerknął na ganek, gdzie zapaliło się światło i pojawił się obcy mężczyzna. Z tej odległości dziewiętnastolatek dostrzegł, że nieznajomy ma ciemne włosy i zdecydowanie nie jest przyjaźnie nastawiony.
-Kim jesteś i czego chcesz?- spytał chłodno.
-Możesz zabrać tą bestię?
-Nie jesteśmy na „ty”, gówniarzu. Kim jesteś?
-Mam na imię Kevin i… wiem o wszystkim! O panu i pana bliźniaku, o Innym Świecie, demonach i aniołach!
-O czym ty bredzisz? Ćpałeś coś?
-Moi bracia są w niebezpieczeństwie, demony chcą ich zabić. Nie wiemy, jak się bronić, a wam udaje się to już tyle lat!- Szatyn był zdesperowany. Po tym wszystkim ten facet nie mógł go odprawić z kwitkiem.- Demony nie chcą nam odpuścić i już nie wiemy, co powinniśmy zrobić. Potrzebujemy waszej pomocy.
-Burza, zabierz stąd tego zakłamanego gówniarza i…
-Co tu się dzieje, Rob?
Bestia nie zareagowała nadstawiając uszu. Na ganku pojawił się drugi mężczyzna i był łudząco podobny do tego pierwszego. Kevin już wiedział, że się nie pomylił.
-Wracaj do domu. To jakaś chora pomyłka- burknął „Rob”.
-Potrzebujemy pomocy, ścigają nas demony! Zabiją nas, jeśli nam nie pomożecie!- krzyknął Zakrzewski przerażony. Sprzeciwił się im, a to było równoznaczne z wydaniem na siebie wyroku śmierci.- Proszę! Rzadko używam tego słowa, ale teraz was proszę! Błagam! Nie zostawiajcie nas tak!
-Chmura? Mógłbyś mi pomóc? Dzięki- obok drugiego faceta pojawiła się kolejna bestia, tylko że tamta wyglądała sympatycznie. Wesoło merdała ogonem, kiedy dłoń mężczyzny pogłaskała ją za uszami.
-Burza, zostaw tego chłopaka w spokoju i przestań się tak ślinić. Rob, zabierz ich do domu. Nie możemy ich zostawić, skoro potrzebują pomocy. Chmura, pilnuj ich. Jeśli Rob będzie coś kombinował, to…
-Daj spokój, Alan!- warknął „Rob”.
-Nie- odarł tylko ten drugi i wszedł z powrotem do domu.
Facet zaklął i zszedł po schodkach, po czym stanął obok bestii.
-Zostaw go, Burza- rzucił cicho.
Wilczur jak na zawołanie odsunął się, jednak nadal czujnie mu się przypatrywał. Rob podszedł do samochodu i otworzył tylne drzwi. Wziął Toma na ręce i zabrał go do domu. Kevin zrobił to samo z Billem uważając, aby nie wykonywać żadnych gwałtowniejszych ruchów. Bestia go obserwowała i nie chciał znowu wylądować na śniegu z twarzą tuż przy tych śnieżnobiałych kłach.
Wszedł do domu mając nadzieję, że tutaj wreszcie się dowiedzą, jak pozbyć się demonów raz na zawsze.

Bill otworzył oczy jednocześnie zastanawiając się, gdzie jest. Nie znał tego miejsca. Czuł dziwne odrętwienie, które upewniało go, że mimo wszystko żyje. Odwrócił lekko głowę w bok i zobaczył Toma, który leżał obok niego na łóżku. Czarny zmarszczył brwi zastanawiając się usilnie nad zaistniałą sytuacją i próbując sobie przypomnieć, co się stało.
Blondyn mruknął coś przez sen i jęknął przekręcając się na drugi bok.
-Tom?
-C-co?- odezwał się cicho starszy Coger niepewnie siadając na pościeli.
-Wiesz, gdzie jesteśmy?
-Nie.
Bill westchnął również siadając. Dziwna ociężałość spowolniała jego ruchy i czuł się jak siedemdziesięcioletni emeryt.
-Co się stało?- spytał Czarny przeczesując włosy palcami.
-Demony- rzucił Kevin wchodząc do pokoju.- Zaatakowały was, jak byliście przed szkołą- dodał siadając obok nich na łóżku.
-Gdzie my jesteśmy?- zapytał zdumiony Tom.
-U Roberta i Alana Dębskich.
-Czy to nie o nich mówił Filip? Ale skąd ty o nich wiesz?- spytał Bill.
-Mam swoje źródła. Zgodzili się nam pomóc.
-Obudzili się?
Czarny spojrzał na czarnowłosego mężczyznę stojącego w drzwiach.
-Tak.
-Rob! Chodź! Już odzyskali przytomność!- krzyknął mężczyzna podchodząc do łóżka i siadając na nim wygodnie.
Po chwili w progu pojawił się kolejny nieznajomy. Był łudząco podobny do mężczyzny siedzącego na łóżku i nie miał zbyt ciekawej miny. Usiadł na taborecie w nogach łóżka i spojrzał z jawną złością na dziewiętnastolatków. Nie wyglądał na zachwyconego ich obecnością.
-Co my tutaj robimy?- spytał Tom.
-Jego się zapytaj- burknął jeden z mężczyzn patrząc ze złością na Kevina.
-Daj spokój- upomniał go brat.- Ja jestem Alan, a to mój brat bliźniak, Robert. Nie przejmujcie się jego fochami.
-Ja jestem Tom, a to mój bliźniak, Bill.
-Kevin opowiadał nam o waszych kłopotach. Sytuacja nie wygląda ciekawie.
-Mało powiedziane- mruknął blondyn.- Te głupie demony chcą nas zakatrupić, a my nie wiemy, czemu się tak na nas uwzięły i co powinniśmy zrobić.
-Czego wy w ogóle od nas oczekujecie? Tylko narażacie nas na niebezpieczeństwo, przychodząc tutaj- powiedział Robert.
-Przybyliśmy jedynie po informacje i już stąd spadamy. Już jedni bliźniacy wtrącili się w to i obaj zginęli.
-Świetnie!
-Rob, przestań! Wypadałoby im opowiedzieć naszą historię i podzielić się informacjami, skoro ich potrzebują.
-Nic mnie nie obchodzą jacyś wstrętni, niewychowani gówniarze! Im mniej takich szczyli, tym lepiej.
Kevin, Bill i Tom z miejsca zrobili urażone miny, nie powiedzieli jednak nawet słowa. Alan jedynie westchnął i pokręcił głową.
-W porządku- stwierdził w końcu.- Sam im wszystko powiem.
-Wspaniale!- warknął Robert wychodząc z pomieszczenia.
Na chwilę zapadła cisza, a potem mężczyzna zaczął opowiadać.
-Nie przejmujcie się nim, on po prostu nie lubi do tego wracać. Skoro byliście w tamtym wymiarze, to pewnie nie było między wami najlepiej, prawda? U nas było tak samo. Wychowaliśmy się w domu dziecka, jednak nie byliśmy specjalnie zżytym rodzeństwem. Każdy z nas miał swoje własne życie i nie wtrącaliśmy się do siebie nawzajem. Brakowało mi Roberta, bo jako dzieciaki byliśmy nierozłączni, jednak nie miałem odwagi mu się do tego przyznać. Pewnego dnia, kiedy mieliśmy po siedemnaście lat, pojechaliśmy grupą nad jezioro. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko i piliśmy na umór. Rob wdał się w bójkę z jakimś chłopakiem. Popchnął go na mnie i… Uderzyłem skronią o kamień. Nie będę się wdawał w szczegóły, ale straciłem wzrok. Lekarz mi powiedział, że już nigdy go nie odzyskam.
-Jesteś niewidomy?- spytał zdumiony Kevin.
-Tak. Byłem załamany i nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. W dodatku Robert jakby o mnie zapomniał, ani razu nie odwiedził mnie w szpitalu. Gdy wróciłem do domu dziecka, próbowałem się zabić. Akurat tamtego dnia Rob po raz pierwszy do mnie przyszedł. Czuł się winny mojej krzywdy i nie potrafił sobie tego wybaczyć. Upiliśmy się razem i targnęliśmy się na swoje życia. Wylądowaliśmy w innym wymiarze zupełnie przypadkiem. W dodatku mój wzrok powrócił. Pojawiły się anioły i powiedziały nam, że musimy przejść test, żeby wrócić do swojego ziemskiego życia. Rozpoczęliśmy wędrówkę, ale z każdym kolejnym dniem podobało nam się tam coraz bardziej i nie chcieliśmy wracać. Nasze życie nigdy nie było zbyt ekscytujące i obaj nie byliśmy z niego zadowoleni. Niestety, nie mieliśmy wyjścia. Anioły dbające o tamten świat widziały nasz wewnętrzny opór przed powrotem i sprowadziły demony. Miały odsyłać do Nieba osoby, którym test się nie powiódł.
-Miałem rację!- krzyknął uradowany Tom.
-Nie przerywaj- upomniał go Bill.
-Przepraszam.
Alan uśmiechnął się, kontynuując.
-Wcześniej w innym wymiarze nie było żadnych dziwnych stworzeń, jedynie owoce i woda do picia. Było tam całkiem przyjemnie, coś jak przedsmak Raju. Anioły zrozumiały, że dla takich zagubionych duszyczek jak my, jest to już jakiś rodzaj błogostanu. Nadal byliśmy sobą i mieliśmy właściwie wszystko, co nam potrzeba, chociaż bardzo tęskniliśmy za prądem i ciepłą wodą. Gdy oblaliśmy test, po raz pierwszy pojawiły się demony. Chciały nas od razu zabić i przeprowadzić na drugą stronę, ale… Pewnie wiecie, że każdy z nas ma swojego anioła?
-Swojego anioła?- spytał Kevin unosząc jedną brew.
-Tak, anioła. W wierzeniach katolickich jest to tak zwany duch stróż. Jest to istota magiczna, która opiekuje się nami w naszym ziemskim życiu i ciągle przy nas czuwa. Pilnuje, aby żaden człowiek nie zginął, zanim nie przyjdzie jego czas i jest naszym wewnętrznym głosem, który podpowiada nam, co jest dobre, a co złe. Wiecie, takie głupie uczucie, że nie powinniście czegoś robić. Oczywiście, człowiek może go posłuchać lub nie, nie ma w tym żadnego wewnętrznego przymusu.
-Jak tak o tym mówisz… Wszystko zaczyna nabierać sensu- powiedział Bill z zastanowieniem.
-Co z tym aniołem?- spytał Kevin.
-Podczas trwania testu w innym wymiarze te anioły są przy każdym człowieku, chociaż z reguły się nie ujawniają. Kiedy przyszły po nas demony i chciały nas zabić… Nie jestem wam w stanie opisać tego, co działo się na tej polance, na której przebywaliśmy. Rozpętało się prawdziwe piekło. Oberwałem i Rob… rozpłakał się. Nasi opiekunowie sprzeciwili się woli Stwórcy i rozprawili się z potworami, zanim te na dobre zdążyły nas dopaść. Walka była długa i zacięta, ale w końcu udało im się wygrać. Wyjaśniły nam, kim są. Sprzeciwiły się swoim pobratymcom i Bogu. Zdecydowały, że zostaną z nami bez względu na wszystko, bo zabicie nas jest złe. Wyprowadziły nas innym wyjściem z tamtego wymiaru i wróciliśmy do swojego ziemskiego życia.
-Mimo tego, że nie zdaliście testu?- zdziwił się Tom.
-Tak. Potem nasi opiekunowie pomogli nam uciec z domu dziecka. Przez rok podróżowaliśmy po całej Europie. Wtedy po raz pierwszy demony pojawiły się na Ziemi. Szukały nas.
-Dlatego wiedziały, jak wydostać się z Innego Świata!- wykrzyknął Tom.- Pojawiły się przez was, bo kiedy im umknęliście, zostały wysłane na Ziemię w celu dokończenia zadania. Kiedy mieliście przy sobie anioły, nie było szans, żebyście umarli śmiercią naturalną, to oczywiste.
-Dokładnie- powiedział Alan z lekkim uśmiechem.- Gdy skończyliśmy osiemnaście lat, wszystko nagle ucichło. Przestała nas szukać policja, zniknęły demony i wszystko wróciło do względnej normy. Zamieszkaliśmy tutaj i od tamtego czasu nigdzie się nie ruszamy. Kevin już poznał naszych opiekunów.
-Chmura i Burza- mruknął szatyn drapiąc się po głowie.- Nic dziwnego, że są takie wielkie i posłuszne.
-To najprawdziwsze anioły, chociaż nie lubią pokazywać się ludziom. Nie zmieniają swojej postaci, dopóki nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo.
 -Czegoś w tym wszystkim nie rozumiem- rzekł Bill marszcząc brwi.- Z twojej opowieści wynika, że Bóg jest zły. Nasłał na was demony w celu pozbawienia was życia.
-Jesteś ludzki, a co za tym idzie, ograniczony. My postrzegamy śmierć jako coś złego, Bóg widzi to inaczej. To coś na zasadzie przejścia. Nie umierasz, lecz dostajesz szansę życia w wiecznym szczęściu. Bóg ma na celu tylko i wyłącznie twoje dobro. Jeśli to zrozumiesz, uda ci się dostrzec wiele innych aspektów tej sprawy. Poza tym, trafienie do innego wymiaru to możliwość zrozumienia swoich błędów i wrócenia do życia mądrzejszym. Wielu ludzi nie ma takiej szansy.
-Wszystko ładnie pięknie, ale dlaczego atakują akurat nas? I gdzie są nasi opiekunowie? Powinni nas bronić, co cholery!- zbulwersował się Tom.
-To nie takie proste. Coś w tym systemie testowania bliźniaków wyraźnie szwankuje- powiedział Kevin.- Widocznie demony poszły za przykładem pierwszych znanych sobie aniołów i również się zbuntowały. Czują się bezkarne. Wcześniej dowiedziały się, jak mogą się dostać do naszego realnego świata i teraz z tego korzystają wykorzystując tą wiedzę do własnych celów. Jakkolwiek głupio to brzmi, Bóg prędzej czy później będzie musiał się za nie wziąć.
-Tak, ale pytanie, kiedy to zrobi. Co, jeśli czeka, aż one wreszcie nas zabiją?- zapytał ponuro Bill.
W pokoju zapadła cisza. Chłopcy spojrzeli na siebie niepewnie. Żadnemu z nich nie spieszyło się na drugą stronę.
-Źle to postrzegacie, już mówiłem. Nawet jeśli tak jest, to nie ma się czego bać- stwierdził Alan.
-Nie chcę umierać, ok?!- warknął Tom.- Może dla ciebie to takie proste, ale dla mnie nie. Nie zrobiłem nic złego, żeby te bestie mnie ścigały. Chcę żyć jak normalny dziewiętnastolatek, zachlać pałę na weekend i obudzić się pod stołem z pytaniem, jak się tam znalazłem. Jesteśmy za młodzi na to, żeby umrzeć! Chcemy żyć!
-To nie zależy od was.
-Dlaczego nasze anioły nie chcą nam pomóc? Dlaczego na to pozwalają? Przecież widzą, że jesteśmy krzywdzeni!
-To bez sensu. Alan, wy nie zdaliście testu, ale Tom i Bill tak. Dlaczego więc demony nadal ich napastują?- zapytał Kevin.
Mężczyzna zrobił zdziwioną minę.
-Zdaliście test? Naprawdę?
-Tak!- odparli razem.
-Cóż… Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Jeszcze się z czymś takim nie spotkałem.
-Świetnie. Jak zwykle zostaliśmy królikami doświadczalnymi! Po prostu bomba!- mruknął Tom.
-Zamknij się i pomyśl!- upomniał go Zakrzewski.
-Sam się zamknij!
-Przestańcie się kłócić, w taki sposób do niczego nie dojdziemy!- warknął Bill.
-Sami nie dacie sobie z nimi rady. To i tak cud, że przeżyliście spotkanie z nimi. Musicie czekać, aż ktoś się do was pofatyguje. Na pewno mają jakiś ważny powód, skoro jeszcze nie interweniują.
-Nie chcę umierać- powiedział żałośnie Tom.
Sytuacja była beznadziejna. Zdawali sobie sprawę z tego, że stoją na przegranej pozycji. Byli bezsilni i zmuszeni czekać, aż pomoże im ktoś, kto wcale się do tego nie kwapi.
Zginiemy, pomyślał Bill. Już po nas.
Spojrzał na kwaśną twarz bliźniaka i zniechęconą Kevina. Znał ich już wystarczająco dobrze, żeby odgadnąć, że obaj się boją tego, co miało nadejść. Demony, choć atakowały z długimi przerwami, były coraz silniejsze i coraz trudniej było im umknąć. Osiągnęli punkt krytyczny, w którym są tylko dwa wyjścia- albo przeżyją, albo potwory ich dopadną i rozszarpią na strzępy.
Czerny przełknął głośno ślinę.
Jeśli tam jesteś, to wiedz, że to wcale nie jest zabawne, myślał Bill patrząc w ciemność za oknem. Jeśli tak bardzo ci zależy na tym, żeby nas zabić, to nie jesteśmy w stanie ci się sprzeciwić, ale… Jeśli mamy zginąć, to, proszę, uśmierć mnie pierwszego. Nie chcę patrzeć na to, jak Tom albo Kevin umierają.
Odetchnął głęboko czując, jak oblewa go paniczny strach.
Dawno już tak bardzo się nie bał jak w tej jednej chwili.
Najgorsze było to, że miał złe przeczucia.
Nigdy się nie mylił.

2 komentarze:

  1. JEJKU, BILL POTRAFI ZASIAĆ GROZĘ
    AŻ MNIE NORMALNIE CIARY PRZELECIAŁY.
    CZARNY, ZA PRZEPROSZENIEM, GŁUPOTY PIEPRZY. SKĄD MOŻE WIEDZIEĆ, ŻE OD RAZU MAJĄ GINĄĆ? A MOŻE W TYM WSZYSTKIM CHODZI O COŚ INNEGO?
    DOBRA, DOSYĆ TEGO PONUREGO NASTROJU, TERAZ CZAS NA POZYTYWY I TROCHE ŚMIECHU, A ,MIANOWICIE..
    AKCJA W ŁAZIENCE. PADŁAM NORMALNIE. KTO BY SIĘ SPODZIEWAŁ, ŻE MICHAŁ JEST GEJEM? MRR... A KEVIN NIE DOBRY-TAK SZANTAŻOWAĆ CHŁOPAKA XDD
    WENY ŻYCZĘ
    KOTEK
    PS. ZAPRASZAM DO MNIE
    twincest-tokio-hotel-by-kotek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziwne to. Zachowanie jednego z blizniakow, demony. Nie moge znalezc sensu ich dzialania. Pewnie niedlugo wszystko sie wyjasni.
    Oczywiscie - jak kazde Twe odcinki - przeczytalam na jednym wdechu i czuje niedosyt.
    Zycze weny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)