wtorek, 10 kwietnia 2012

11.Prezent urodzinowy

W ciągu tych dwóch dni, kiedy Tom bez dwóch zdań należał do swojego współlokatora, uprawiali seks aż siedem razy. Choć za pierwszym okropnie bolało, na końcu był już do tego bóluprzyzwyczajony i nie czuł praktycznie nic prócz przyjemności. Zdziwił się, jak bardzo zbliżył się z Czarnym. Pedał zdawał się mieć do niego większe zaufanie, niż do G&G, chociaż Dredziarz nie był tego tak do końca pewny.

Zastanawiał się, co będzie po tych dwóch dniach. Czy nadal będą uprawiać seks? Czy może ich kontakty ograniczą się do przyjacielskich? Tom nie bardzo to wiedział, miał w sumie na głowie poważniejszy problem: przestały go podniecać dziewczyny.

Zawsze lubił piękne kobiety, które nie są przeraźliwie chude. Lubił duże piersi i gładką skórę. Teraz bardziej go kręciło chude ciało Czarnego. Był na siebie za to wściekły, niestety nic nie mógł na to poradzić. Jego przyjaciel dokonał wyboru i to w dodatku w trybie natychmiastowym.

Był zdruzgotany tym, że stał się bardziej pedałem niż zdrowym, heteroseksualnym chłopakiem. Nie łudził się, że jeszcze kiedyś to się zmieni. Bill zbyt mocno wrył mu się w pamięć.

W sumie to rodzaj ich kontaktów zależał od niego. Nie był jednak pewien, czy nadal chce być tym, który daje dupy. Nie twierdził, że to nie było przyjemne, bo było i okrutnie mu się to podobało, jednak jego ego nie pozwalało mu utrzymywać tego na takim poziomie. Chciał być tym, któremu się ulega. Tylko jak skłonić do tego Czarnego?

Myślał i myślał i przez trzy tygodnie nic nie wymyślił. Był z tego powodu okropnie zdenerwowany i psioczył na niesprawiedliwy los, który go tak urządził, na głupiego Czarnego, który nie chciał mu dać dupy i na swoją głupią dumę, która nie pozwalała mu na to, żeby to on dawał dupy Cauletzowi. Przez trzy tygodnie nie miał nikogo i był z tego powodu tak wściekły, że na w-f omal nie zabił jednego gościa wpychając go na słupek od bramki. Skończyło się na szczęście na rozwalonym nosie i tym, że Kaulitz wyleciał z lekcji i został zawieszony, gdyż jego zachowanie zostało odebrane jako celowe.

Sranie w banie. Co miał poradzić na to, że był sfrustrowany? Chciał kogoś mieć. To już nie było normalne, to zaczynało się przeradzać w obsesję.

Cholernie mu się to podobało.

Po feralnych trzech tygodniach los i Bill się nad nim zlitowali. Wypadł dzień jego urodzin. Jak się okazało w praniu, również urodzin Czarnego, ale to nawet lepiej. Tom co chwilę dostawał sms-y od znajomych z życzeniami oraz sprośnymi propozycjami od koleżanek. Jego stary wysilił się i zadzwonił do niego, tak samo zrobiła jego matka. Bycie jedynakiem ma swojej plusy. Dzięki temu od małego był nieludzko rozpieszczany.

Bill dziwnie się na niego patrzył, gdy śmiał się z różnych wiadomości od znajomych. Tom na początku nie bardzo wiedział, o co mu chodzi, ale gdy już zrozumiał...

Cała radość mu przeszła. Poczuł się głupio. Zupełnie jakby był balonem i ktoś nagle spuściłby z niego powietrze. Zupełnie oklapł.

Podczas gdy jego telefon co chwilę buczał, komórka Cauletza milczała jak zaklęta. Było mu z tego powodu głupio i... przykro.

Przecież Bill też miał urodziny! Dlaczego nikt do niego nie napisał sms-a? A jego ojciec? Dlaczego się nie pofatygował? Mógł wysłać tą głupią wiadomość. Bill przecież cieszyłby się ze zwykłego"wszystkiego najlepszego". A jego matka?

Boże, dlaczego ci ludzie byli tacy nieczuli?

G&G złożyli mu życzenia, gdy świętowali to przy torcie i kartonie soku Caprio,-lepiej nie podpadać kolesiowi w garniturku, który siedzi na wygodnym fotelu za drzwiami z tabliczką "dyrektor szkoły"- lecz nikt więcej. No, poza nim. Sobie nawzajem też już życzyli wszystkiego najlepszego. Tom nie bardzo wiedział, co mógłby kupić Cauletzowi. Bill chyba miał dokładnie taki sam dylemat.

-Tom?-odezwał się nagle Bill.

Był już wieczór. Kolację zjedli w pokoju G&G. Koniec świętowania. A miał taką ochotę na wódkę!

-Co?-spytał Dredziarz układając się wygodnie na poduszce.

-Masz ochotę mnie... przelecieć?

Kaulitz uniósł brwi i zdziwiony spojrzał na Czarnego. Jak zwykle siedział na parapecie i patrzył w okno. Jego twarz była nieprzenikniona.

Tom przez chwilę po prostu się na niego gapił nie bardzo rozumiejąc, czy dobrze zrozumiał. Zmarszczył brwi nie chcąc rozbudzać w sobie nadziei.

-Mówisz serio?-upewnił się.

-Tak. No, bo skoro masz dzisiaj urodziny...

-Ty też.

Bill zaśmiał się cicho, lecz w tym śmiechu nie było radości, jedynie rozgoryczenie.

-Daj spokój. Dobrze wiem, że jestem nikim. Sam widzisz, że nawet nie mam z kim obchodzić urodzin. Czuję... jakby ich nie było. Ale... Ty możesz je przecież obchodzić normalnie. Na pewno zasłużyłeś na prezent. Wiem, że możesz sobie kupić wszystko, co zechcesz, więc pomyślałem...

Tom patrzył na chłopaka szeroko otwierając oczy. Albo w torcie od G&G było jakieś świństwo, którym się zaćpał i ma teraz majaki, albo Bill właśnie zaoferował się jako prezent urodzinowy.

-Nie jestem nic wart. W swoich oczach jestem nikim, ale... Cóż, może dla ciebie nie jestem zerem? Podobał ci się seks ze mną. Więc jeśli jesteś zainteresowany, to... Jestem twój.

Tom przez chwilę jeszcze patrzył na niego, po czym przesunął się w stronę ściany i zachęcająco odsunął kołdrę. Bill wstał i podszedł do niego wolnym krokiem kręcąc tyłkiem. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to robi. No, i że jest przy tym niezwykle pociągający. Jego twarz była... smutna. Dredziarz nie chciał, żeby się smucił. Zdążył polubić tego czubka, zaczynało mu na nim naprawdę zależeć. No, i uwielbiał się z nim pieprzyć. Teraz nareszcie będzie mógł to zrobić tak, jak od początku powinno to wyglądać. Czuł, jak oblewa go gorąco, a krew spływa mu w dół brzucha.

-Mówiłeś, że nikt nigdy ci nic nie wsadzi-przypomniał mu sam nie wiedząc dlaczego.

-Powiedzmy, że zrobię dla ciebie wyjątek.

Dredziarz złapał chłopaka w pasie i pociągnął do siebie na łóżko. Wpił się w jego usta z zadowoleniem myśląc o tym, co zaraz się stanie. Cały czas całując go namiętnie, zaczął go rozbierać. Całe szczęście, że trampki miały zamek, chyba by dostał orgazmu od samego myślenia o uprawianiu seksu z Czarnym.

Tak długo na to czekał!

Szybko pozbyli się ciuchów i pieszcząc się nawzajem na nowo poznawali swoje ciała. Bill wcale nie miał zamiaru być uległy, wręcz przeciwnie. Walczył z nim o dominację, choć dobrze wiedział, że to on jest dzisiaj na straconej pozycji.

-Leż spokojnie-polecił mu Czarny.

Tom niechętnie go posłuchał. Był ciekawy, co Cauletz ma zamiar zrobić. Zrobiło mu się jeszcze goręcej, gdy zobaczył, jak Bill powoli schodzi w dół jego brzucha, a potem zamyka usta na jego męskości. Jęknął i wypchnął biodra do góry.

-Nigdy tego nie robiłem, więc bądź tolerancyjny, dobra?-odezwał się Czarny.

Wyglądał jak mały kurwiszon, kiedy nadal trzymając czubek męskości w ustach wypowiadał te słowa i jednocześnie patrzył mu prosto w oczy. Dredziarz czuł, że kręci mu się w głowie od nadmiaru wrażeń.

Czarny zaczął ssać główkę, po czym włożył go sobie prawie całego do ust. Pieścił go. Gdyby nie przyznał się, że robi to po raz pierwszy, Tom uznałby, że ma w tym niezłą praktykę. Jeszcze żadna laska nie zrobiła tego tak dobrze, jak on.

Dosłownie w ostatniej chwili odsunął go, żeby nie spuścić mu się do ust. Przyciągnął go do siebie i pocałował mocno.

-Masz jeszcze tamtą maść?-spytał liżąc jego szyję i ocierając się o jego rozpalone ciało.

-Nie-westchnął Czarny.

Tom jęknął. Nie chciał sprawiać mu bólu. Cauletz jednak nie miał zamiaru się przejmować tym, że będzie go bolało. Rozsunął nogi i spojrzał mu w oczy.

-Zrób to-powiedział spokojnie.

-Będzie cię boleć-westchnął Dredziarz.

-Wiem. Nie przejmuj się.

-Bill... Dlaczego to robisz?

-Zrób to-zignorował jego pytanie.

Czarny objął go i przyciągnął do siebie. Wtulił głowę w jego szyję. Tom oparł czoło na poduszce i zacisnął mocno zęby.

Włożył sobie do ust dwa palce i mocno je oślinił, po czym odnalazł wejście i wsunął je w chłopaka. Czarny jęknął i objął go mocniej. Kaulitz delikatnie zaczął poruszać palcami starając się go jakoś do tego przygotować tak samo, jak on jego trzy tygodnie temu.

-Mocno boli?-spytał, chociaż dobrze wiedział, że tak.

-Weź mnie, Tom-odparł cicho Cauletz.

Nie potrafił oprzeć się takiej prośbie. Odnalazł drogę i zaczął powoli wchodzić w Billa. Czuł, jak cały się spina, lecz wiedział, że żaden z nich nic nie może na to poradzić. Powoli się w niego wsuwał, aż wreszcie wszedł cały. Dopiero wtedy Czarny pozwolił sobie na jęk. Dredziarz uspokajająco pogłaskał go po pośladku i mocniej przytulił. Żadnej kobiety nie traktował z taką czułością, jak jego. Co za ironia...

Nie mógł się oprzeć i zaczął się powoli poruszać. Trochę w tył, a potem delikatnie w przód. Znowu do tyłu i pewniej w przód widząc, że Bill przyjmuje to całkiem dobrze.

-Aach... aach... aach...-jęczał Cauletz wprost do jego ucha.

Tom westchnął i przyspieszył również wydając z siebie nieartykułowane odgłosy. Doszedł prawie od razu, Bill zaledwie ułamek sekundy po nim.

Kaulitz opadł na współlokatora i oddychając ciężko uniósł się na łokciach. Spojrzał mu w oczy i pocałował go delikatnie w czoło.

-Czuję cię-szepnął cicho Bill głaszcząc go po policzku.

-Bo wciąż tam jestem-odparł.- Jesteś bardzo dzielny. Zniosłeś to lepiej niż ja.

-Ty zrobiłeś to dlatego, że przegrałeś zakład. Ja dlatego, że chciałem.

-Nie potrafię cię zrozumieć-powiedział Tom ze smutkiem.

-Kiedyś zrozumiesz.

Dredziarz powoli wysunął się z chłopaka. Podniósł się i zgasił światło, a potem położył się obok Billa. Przytulił go do siebie.

-Bill...-odezwał się cicho.

-Co?-spytał Cauletz.

-To były najlepsze urodziny w całym moim życiu.

Czarny zaśmiał się cicho.

-Cieszę się.

-Chodźmy spać... Jestem zmęczony.

-Ja też. Dobranoc.

-Dobranoc.

Wtuleni w siebie, zasnęli.

5 komentarzy:

  1. Brak komentarzy? Toz to jeden z najlepszych rozdzialów!!

    OdpowiedzUsuń
  2. jakie słodkie *^* Piękny prezent urodzinowy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział ewidentnie trafia do listy moich ulubionych~ Nie dość, że Bill taki biedny (powtarza się, ale co z tego) to w końcu był na dole~ No po prostu cud, miód i orzeszki~~~~
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)