środa, 11 kwietnia 2012

13.Dla Ciebie wszystko


Bill
Nie jestem głupi. Nigdy nie byłem i nie będę. Może nie znam zbyt dobrze niemieckiej ortografii- ani jakiejkolwiek innej- no i nie jestem orłem z matmy... Ani chemii, biologii, historii, geografii, fizyki i...
No, nie ważne. Nie jestem zbyt dobrym materiałem na ucznia, ale... nie jestem głupi. Może tępy, ale na pewno nie głupi.
Tom zaczął się dziwnie zachowywać. O cokolwiek mu chodziło, nawet nie wiedziałem, jak się do tego ustosunkować. No bo... Rano przyniósł mi śniadanie i obudził mnie pocałunkiem. Jakby tego było mało, dobierał się do mnie! No, hello! Tom tak wcześniej nie robił. Na początku starał się być raczej bierny, ale z czasem dawał z siebie wszystko. Ale... co go tak nagle naszło?
Cały dzień pchał ręce tam, gdzie nie trzeba akurat wtedy, kiedy sobie słodko odpływałem. Nie słuchałem, co mówi, w końcu to na pewno nie było zbyt ważne. Kiwałem tylko głową i pozwoliłem, żeby ograł mnie w warcaby dokładnie 22 razy. I... zrobił to w jakieś trzy minuty. Nie, wcale nie jestem taki kiepski.
Poddawałem się. A jego szlag trafiał.
Zapytałem go, czy czuje się dobrze. Powiedział, że tak. No to ja wtedy:
"Masz chcicę?"
-Tak i nie- mruknął wzdychając ciężko.- A ty?
Wzruszyłem ramionami. No bo... Chciałem, ale penetracja jest bolesna, a ja miałem już dość bólu.
"Chcesz mi wsadzić"
Popatrzył na mnie tak dziwnie i kiwnął potakująco głową.
"A zrobisz mi loda?"
Wiedziałem, że nie zrobi, ale chciałem się z nim trochę podroczyć.
Jego mina na widok tej wypowiedzi nieźle mnie ubawiła.
-Nie!- odparł w końcu.
Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami. Wstałem z łóżka i poszedłem do łazienki. Zabrałem jakiś żel, czy cokolwiek to było, miałem tylko nadzieję, że nie będzie mnie piekło w tyłek. Tam, w środku.
Zamknąłem drzwi na klucz i podszedłem do niego. Usiadłem mu okrakiem na kolanach i wpiłem się w jego usta. Jeszcze nigdy nie był taki chętny do tego, żeby uprawiać ze mną seks, nie chciałem więc przegapić okazji.
Nawet, jeśli to wszystko miało kurewsko boleć.
Całował mnie zachłannie podnosząc mi temperaturę w całym ciele i coś jeszcze, w spodniach. Szybko pozbył się mojej koszulki, a ja uważając, aby nie zdjąć bandany. Ona miała zostać. Do końca.
Gdyby nie to, że nie mogłem, zapewne jęczałbym i to głośno. Pozostawało mi jednak tylko szeroko otwierać usta i zaciskać mocno powieki.
Tom popchnął mnie na łóżko i szybko zdjął mi spodnie wraz z bielizną. Podsunąłem się wyżej patrząc na niego z pożądaniem. Kiedy szybko zrzucał z siebie ciuchy, oblizałem się. To... był odruch. I tyle.
Bliźniak z dziwnym wyrazem twarz podszedł do mnie i zawisł nade mną tak, aby jego penis był tuż przy mojej twarzy.
Chciał loda...?
Otworzyłem usta chcąc wziąć się do roboty, ale mi nie pozwolił.
-Czujesz, jak pachnie?- wymruczał cicho, przy okazji wykonując sugestywne ruchy biodrami.- Zaraz będzie jeszcze lepiej. Nie mam gumki, ale... damy radę.
Reszta potoczyła się dosyć szybko. Łatwo ustawił mnie tak, jak mu się podobało. Kazał mi klęknąć, a potem oprzeć się rękami o pościel. Prawie natychmiast zaczął się we mnie wsuwać. Stęknąłem cicho i skrzywiłem się czując, jak powoli we mnie wchodzi.
Przytulił się do moich pleców jedną ręką trzymając mnie za brzuch, a drugą wykonując szybko ruchy na moim penisie. Stękałem cicho i w krótkim czasie sam zacząłem poruszać biodrami, nieświadomie wyciągając go z siebie, a potem znowu wpuszczając głęboko do środka. Czułem na twarzy lekkie rumieńce zażenowania, ale nie przeszkadzało mi to w złapaniu go za pośladek i wręcz dopominaniu się o szybsze i mocniejsze tempo. Ogólnie było to bardzo przyjemne. Bolało tylko wtedy, kiedy było zbyt mało nawilżacza. Wtedy skóra na jego penisie tarła o mój zadek w środku i to bolało. Kiedy jednak porządnie nas wysmarował, jego przyrodzenie wchodziło we mnie i wychodziło bez najmniejszych problemów sprawiając mi przy tym nieludzką przyjemność.
A potem był orgazm.
Przez chwilę nadal tam był, a potem wyszedł ze mnie z cichym chlupnięciem. Odwróciłem się na bok, przodem do niego i skrzywiłem się. Sięgnąłem ręką między swoje pośladki i poczułem, jak wypływa ze mnie jego sperma. Teraz już wiedziałem, czemu nagle w środku było mi tak ciepło. Chwyciłem jego rękę i pokierował w tamto miejsce chcąc pokazać mi swoje oburzenie zaistniałą sytuacją, ale on tylko wsadził we mnie palca.



Tom
Bill ciągle się gapił, kiedy tak poruszałem delikatnie palcem. Sam nie wiem, po co to robiłem.
Spuściłem się w tyłek swojego brata. Spojrzałem na twarz Billa, ale nie wyrażała żadnych głębszych emocji, no, może jedynie zadowolenie i zmęczenie po niedawno przebytym stosunku.
Bałem się. Bałem jak cholera, że on kiedyś też będzie chciał spróbować. Ze kiedy odzyska głos, poprosi, abym pozwolił mu w siebie wejść. Że kiedyś zapyta poważnie, czy zrobię mu loda. A ja... nie zrobię. Bo... to nie jest zabawne. Jeśli mu zależy, mogę go brać i zaspokajać jego podstawowe potrzeby, ale... nie pozwolę, żeby mi wsadził. Jestem facetem i nie zrobię tego nawet dla niego.
Nikt mi nigdy nie wsadził, i w przyszłości nikomu na to nie pozwolę. Boże, ja nawet nie jestem gejem, a już któryś raz z kolei uprawiam seks z facetem. Mało tego, z moim bratem, w dodatku bliźniakiem. A w chwili obecnej, mój palec znajduje się w jego tyłku i pobudza go do dalszych zabaw.
Tylko dlaczego to mi się podoba...?



~miesiąc później~



Bill
Czas mojego powrotu do zdrowia szybko minął, ale czego mogłem się spodziewać? Cały miesiąc spędziłem na króliczym pieprzeniu się z Tomem. Zrobiłem mu loda ze czterdzieści razy, pozwoliłem, żeby we mnie wszedł jakieś 76 razy( wcale nie liczę!), a kiedy tylko już mogłem szeptać, ograniczałem się głównie do; "Mocniej, do cholery... Aach!", "Rżnij... Rżnij, mocniej, mocniej...", "Wsadź go, wsadź głęboko... Głębiej... Och, och... Aach" albo "Uwielbiam twojego kutasa, Tom", "Chcę ci postawić laskę"... Reszty wolę nie przytaczać. Tak czy siak, było fajnie. I nawet jak już mi wsadzał, to zbytnio nie bolało. Raczej podniecało mnie to. Tylko że...  ja też chciałem spróbować.
I miałem zamiar go o to zapytać.
David zdecydował, że mamy już wrócić do pracy, ale jeszcze nie będę śpiewał. Chociaż mogłem już mówić, lekarz poradził mi, aby wstrzymać się miesiąc z próbami. Menager załatwiał nam więc różne sesje zdjęciowe, a reszcie chłopaków wywiady do gazety. Od czasu do czasu mieliśmy się pokazywać w jakichś znanych miejscach, żeby mogli dostrzec mój szeroki fałszywy uśmiech i wracaliśmy do... hotelu.
Już pierwszego dnia wszystko się spieprzyło. Olałem Gustava i Georga i poszedłem do pokoju Toma.
-Co?- spytał unosząc jedną brew.
-Nic- odparłem uśmiechając się lekko. Usiadłem mu na kolanach i pocałowałem go w usta. Ochoczo odwzajemnił pocałunek. Przez chwilę mieszaliśmy swoją ślinę, a kiedy zabrakło nam oddechu, oderwaliśmy się od siebie. Oparłem swoje czoło o jego i zmrużyłem lekko oczy.
-Tom...?
-Hm?
-Pozwolisz mi w siebie wejść?
Czułem, jak momentalnie zesztywniał. Złapał mnie za biodra i zsadził ze swoich kolan.
-Tom?
-Lepiej już sobie idź.
-Ale...
-Nie. To odpowiedź na wszystkie twoje głupie pytania.
Przez chwilę patrzyłem na niego z rozczarowaniem, a potem westchnąłem cicho i wyszedłem z jego pokoju. Wiedziałem, że przekonanie go do tego nie będzie proste, ale nie miałem zamiaru się poddawać.



Tom
Wiedziałem!
Po prostu wiedziałem...
Cały rozdygotany wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i odpaliłem sobie jednego zaciągając się nim mocno. Musiałem się jakoś uspokoić, tylko nie wiedziałem, jak. Zanim się obejrzałem, wyjarałem całą paczkę i jeszcze było mi mało.
To nie pomogło.
Zupełnie rozhisteryzowany wyszedłem z pokoju niemal od razu wpadając na Geo, który akurat szedł korytarzem.
-Co jest stary?- spytał z głupim uśmiechem na twarzy, ale kiedy zobaczył moją minę, od razu spoważniał.
A ja... Gdy tylko otworzyłem usta, dostałem słowotoku. Nawet się nie rozejrzałem, żeby sprawdzić, czy ktoś tego nie słyszy. Tak po prostu powiedziałem mu o kłopotach Billa, o mojej propozycji. O tym, że uprawialiśmy seks ( chociaż nie wchodziłem w szczegóły), pobieżnie chyba o wszystkim. A kiedy przerwałem, żeby nabrać oddechu, zorientowałem się, że Geo wcale nie jest zdziwiony. Jedynie odrobinie zażenowany, że poruszyłem ten temat.
Dobra, mocno zażenowany. I czerwony... chyba wszędzie.
-Nie jes...?
-Domyśliłem się- westchnął ciężko, odgarniając włosy za ucho.- Domyśliłem się, chociaż zaakceptowanie tego nie było... proste.
-On chce mi wsadzić. Nie ma mowy!
-Uspokój się, w tym stanie do niczego nie dojdziemy.
-Dziwka!
-Co...?- spytał basista, patrząc na mnie ze zdumieniem.
-Bill to mała, wstrętna zdzira. Dziwka. Szmata. Kurwa. Nienawidzę go. Po prostu, kurwa, nienawidzę.
-Tom... Chyba nie myślisz tak poważnie?
Nie panowałem nad sobą. Emocje wzięły nade mną górę, wszystko od pewnego czasu się we mnie kumulowało i teraz... wybuchło.
Trząsłem się jak  w febrze z pieprzonego strachu i... złości. Mały, bezczelny gnojek!
-Myślę. Żałuję, że się urodził. Żałuję, że zawsze go traktowałem jak brata, że kiedykolwiek go broniłem i że odzyskał głos. Byłoby fajnie, gdyby już na zawsze pozostał zwykłą kaleką. To dziwka. Po prostu... dziwka...




Bill
Chciałem iść do Toma i pogadać z nim o tym, co mu zaproponowałem, ale kiedy tylko miałem skręcić w korytarz prowadzący do jego pokoju, usłyszałem jego głos. Zdziwiony przystanąłem. Na początku mówił tak szybko, że nie zrozumiałem ani słowa, ale kiedy usłyszałem końcówkę byłem zadowolony, że nie usłyszałem reszty.
-Dziwka...
...
-Bill to mała, wstrętna zdzira. Dziwka. Kurwa. Nienawidzę go. Po prostu kurwa, nienawidzę.
...
-Myślę. Żałuję, że się urodził. Żałuję, że zawsze taktowałem go jak brata, że kiedykolwiek go broniłem i że odzyskał głos. Byłoby fajnie, gdyby już na zawsze pozostał zwykłą kaleką. To dziwka. Po prostu... dziwka...
Nie wiem, kiedy moje wargi zadrżały, a po policzkach pociekły łzy. W ułamku sekundy tak mocno rozbolało mnie serce, że aż chwyciłem się za klatkę piersiową pragnąć, aby ten ból zniknął. Chciałem, aby ta czarna dziura, którą właśnie zrobił Tom w moim sercu, zniszczyła mnie całego. W ułamku sekundy, za sprawą jego słów, poczułem się jak zwykły, bezwartościowy śmieć. Jak ścierwo, którym każdy ma prawo pomiatać, bo nie jest warte niczego więcej. Poczułem, że... chcę umrzeć.
Na początku jak robot ruszyłem z powrotem, a potem biegiem. Brakowało mi tchu, ale nie miałem zamiaru się zatrzymać. Dopadłem odpowiednie drzwi i szlochając głośno zacząłem w nie walić pięściami.
-Gus...?! Gus, wpuść mnie! Gus!
Waliłem, dopóki mi nie otworzył. Wyraźnie miał zamiar mnie opieprzyć, ale ja rzuciłem mu się na szyję rozklejając się zupełnie. Nogi się pode mną ugięły i gdyby mnie nie przytrzymał, upadłbym.
-Bill? Co się stało?
-Pomóż mi!- wyszlochałem, trzymając go kurczowo za szyję.- Pomóż!
Perkusista wyraźnie nie wiedział, co ma zrobić. Usiadł ze mną na swoim łóżku i pozwolił mi się do siebie przytulić. Płakałem i płakałem, nie mogąc tego w żaden sposób powstrzymać. Kiedy Gus pytał, czy ma zawołać Toma, błagałem, go żeby tego nie robił. Żeby mu o tym nie mówił. Żeby mnie nie zostawiał.
Nie wiem, ile czasu tak siedzieliśmy. Może minutę, może godzinę, a może cały dzień? Nie mam pojęcia, ale liczyło się tylko to, że Gus obiecał, że nie powie o tym mojemu bliźniakowi. Przez ten czas zdążyłem jeszcze się zastanowić nad tym wszystkim. Nie wiedziałem, co teraz zrobię, ale... chciałem być sam. Po prostu sam.
Pożegnałem się z Gusem i szybko przemknąłem się do swojego pokoju ciesząc się, że nie spotkałem Toma. Gdy wszedłem do środka, rozejrzałem się po pomieszczeniu. Westchnąłem ciężko.
Nie miałem już ochoty płakać. Po prostu... czułem pustkę. Tylko to. Nie było nic poza tym, może jedynie rozczarowanie, że on tak o mnie myśli. Tom był dla mnie ZAWSZE najważniejszy. Zrobiłbym dla niego wszystko. Kocham go ponad życie i nie zawahałbym się poświęcić go dla niego. Bo Tom był tego warty. Zawsze, bez względu na okoliczności. Ale ja... ja dla niego już nie byłem ważny. Chyba oszukiwałem się sądząc, że mam na świecie kogoś, z kim będę mógł dzielić wszystkie swoje smutki. Za bardzo na nim polegałem i teraz przyszło mi się zmierzyć z rzeczywistością.
Popełniłem błąd. Założyłem, że skoro ja jestem w stanie zrobić dla niego tak wiele, to on odwdzięczy mi się tym samym.
Gorzkie rozczarowanie...
Wziąłem długi prysznic. Chciałbym móc tak po prostu zmyć z siebie wszystkie problemy. Przez chwilę rozważałem samobójstwo, ale to nie był dobry pomysł. Nie chciałem umierać. Potworny ze mnie masochista, ale wolałem to niż śmierć. Całe moje dotychczasowe życie wypełnia mi najpierw szkoła, a potem Tokio Hotel. No, i jeszcze nikogo nie bzyknąłem. Dopóki tego nie zrobię, nie ma mowy o samobójstwie.
Kompletnie przybity zszedłem na kolację. Nie chciałem się ukrywać, bo to i tak nic by nie dało. Unikanie kłopotów nie powoduje, że one znikają.
Więc ich nie unikałem.
Usiadłem przy stole nie mówiąc ani słowa. Gus spojrzał na mnie pytająco, a ja jedynie uśmiechnąłem się do niego słabo. Moje usta nie chciały się uśmiechać. Po chwili zajęła go rozmowa z Geo, a ja dalej milczałem.
-Dobrze się czujesz?- spytał Tom unosząc brwi.
-Tak, a co?- spytałem cicho.
-Zawsze paplasz jak najęty, a teraz... milczysz.
Wzruszyłem ramionami.
-Jestem zmęczony- mruknąłem, wiedząc, że właściwie to nie kłamię.- To nic.
-Na pewno?
-Powiedziałbym ci, dobrze o tym wiesz.
-Wiem.
Mój bliźniak zamilkł skupiając się na kolacji, ja również to zrobiłem. wmusiłem w siebie dwie kanapki z serem. Wstałem od stołu.
-Idę spać, jestem wykończony. Dobranoc- powiedziałem, a potem nie czekając na ich odpowiedź po prostu odszedłem.
Długo nie mogłem zasnąć zadręczając się wszystkimi myślami. Zwykle o tej godzinie szedłem do Toma.
Tym razem zostałem u siebie. Zanim na dobre położyłem się spać, upewniłem się, że zamknąłem drzwi na klucz, a ten jest w zamku tak, żeby nikt nie mógł otworzyć moich drzwi.
Bycie Billem Kaulitzem nie jest łatwe. Wręcz przeciwnie, to zajebiście trudne.
Czy mogło być jeszcze gorzej...?

1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie komentarze :)