środa, 11 kwietnia 2012

16.Dla Ciebie wszystko


Bill
Wypisano mnie tego samego dnia, w którym rozmawiałem z Tomem. Wieczorem musiałem jeszcze dać koncert, z czego nie byłem zbytnio zadowolony, ale jakoś dałem radę. Geo i Gus niezbyt przejęli się tym, że omal się nie przekręciłem i cały czas się ze mnie nabijali, a mnie trafiał szlag. Kiedy więc po koncercie się wykąpaliśmy i daliśmy krótki wywiad, wsiedliśmy do tourbusa, a ja zamknąłem się u siebie pragnąc być jak najdalej od tych dwóch dupków.
Cieszyłem się, że Tom mi wszystko wyjaśnił, chociaż wiedziałem, że nigdy nie zapomnę tego zdarzenia. Te słowa wciąż krążyły w mojej głowie i nie potrafiłem się ich pozbyć. Uzgodniliśmy, że nadal będziemy się spotykać wieczorami w jego pokoju, ale... nadal nie chciał odpuścić co do tych swoich głupich zasad. Na szczęście do końca trasy koncertowej zostały nam jeszcze tylko trzy tygodnie, a potem... no, potem się zobaczy.
Drzwi uchyliły się i zobaczyłem głowę Toma, który zagląda niepewnie.
-Bill, gramy w rozbieranego. Grasz?- zapytał.
-Zboczeńce.
-Cicho tam!- zaśmiał się Geo, wchodząc do pokoju i rozsiadając się na łóżku. Za nim w milczeniu podążał Gus.- Grasz Bill, prawda? Ty zawsze grasz!
-Spadaj- mruknąłem.
-Założę się, że Bill znowu jako pierwszy ściągnie gacie!- zaśmiał się Geo.
-Stoi- odparł Tom, siadając obok mnie.
-Odwalcie się!
Wstałem i wyszedłem ze swojego pokoju.
-Tchórz!
Aż się we mnie zagotowało, kiedy usłyszałem komentarz basisty. Odwróciłem się i wróciłem do pokoju. Wyrwałem temu idiocie karty i usiadłem między Tomem i Gusem.
-Kto pierwszy?- zapytałem.
Gus zachichotał, a Tom tylko się uśmiechnął. Geo natomiast wyszczerzył się cwaniacko.

-Oszukujesz, Geo!- krzyknąłem poirytowany.
-Wcale nie!
-No to niby gdzie podział się ten as?!
-To naprawdę nie ja!
Katem oka zobaczyłem dziwny błysk w oczach bliźniaka.
-Tom!- warknąłem, rzucając się na niego.- Oddawaj tego asa!
Warkoczyk roześmiał się głośno.
-Ale ty jesteś durny, Bill.
-Nie gram z oszustami!- warknąłem.
-Aaa... A kto schował sobie króla w skarpetkę?- spytał Gus, mrużąc oczy.
-No właśnie, Bill. Co to ma znaczyć?- podchwycił Tom, śmiejąc się.
Wstałem z łóżka i pokazałem im fuck'a. Chociaż miałem na sobie tylko slipki, wymaszerowałem z pokoju z dumnie uniesioną głową. Zacisnąłem zęby słysząc ich głupi śmiech.
Wszedłem do pokoju Toma i walnąłem się na łóżku. Było mi trochę zimno, więc przykryłem się kołdrą i wtuliłem w poduszkę próbując usnąć.
-Bill...?
-Śpię- mruknąłem, odwracając się do niego plecami.
Poczułem, jak materac ugina się pod jego ciężarem. Przysunął się do mnie bliżej i objął mnie w pasie, przyciskając do swojego brzucha. On również miał na sobie tylko majtki.
-Coś nie tak?- spytał cicho, owiewając moją szyję gorącym oddechem.
-Mogę tutaj dzisiaj zostać?- spytałem.
-Bill...
-Proszę, Tom! Nie będziemy TEGO robić! Będziemy tylko spać, dobra? Tom! Nie każ mi błagać.
-Dobra, już dobra. Ale tylko dzisiaj.
Uśmiechnąłem się zadowolony. Odwróciłem się do niego przodem i wsunąłem mu nogę między uda, przyciskając się do niego jeszcze bardziej. Mruknął coś cicho, poprawiając mnie tak, żeby obu nam było wygodnie.
Ręką delikatnie złapał mnie za szyję, a potem uniósł głowę i pocałował mnie lekko. Instynktownie odwzajemniłem pocałunek, językiem przejeżdżając po jego dolnej wardze. Jego ręka ścisnęła mój pośladek i mruknął coś niewyraźnie rozchylając moje wargi językiem. Specjalnie uchyliłem je bardziej, żeby było mu łatwiej dostać się do środka. Uwielbiałem się z nim całować. 
Oderwaliśmy się od siebie. Ułożyłem wygodnie głowę na jego piersi.
-Dobranoc- szepnąłem cicho.
-Dobranoc...
Następnego dnia czekała mnie przykra niespodzianka. Zatrzymaliśmy się w Madrycie i... David wszedł do naszego saloniku w tourbusie. Nie był sam. Obok niego stała młoda, piękna kobieta. Miała długie blond włosy i najbardziej niebieskie oczy, jakie w życiu widziałem. Sczupła, zgrabna i... naturalna. Mimowolnie zerknąłem na Toma i przełknąłem ślinę widząc, że wręcz ślini się na jej widok.
Scheisse!
-Chłopaki, to moja bratanica Jessie. Przez najbliższe trzy dni będzie podróżowała razem z nami. Jess, to Tom, Bill, Gustav i George. Zostawiam ją z wami, ze mną pewnie by się nudziła. Następny postój za sześć godzin, chłopaki. Ah, Tom... możesz podejść do niej najbliżej na odległość jednego metra, jasne?
-Rączki przy sobie- zaśmiał się, mrugając porozumiewawczo do dziewczyny, która zarumieniła się.
Momentalnie mój nastrój prysł jak bańka mydlana. Zsunąłem się niżej na kanapie i splotłem ręce na piersi. Jeśli Tom ją chociażby dotknie, to przysięgam, że...
On zupełnie o mnie zapomniał. Dziewczyna była speszona, ale chłopaki od razu zaczęli do niej zagadywać i wypytywać ją o różne rzeczy. Z chęcią bym sobie poszedł, ale musiałem pilnować, żeby Tom nie pchał łap tam, gdzie nie trzeba.
Zamrugałem nagle, zdając sobie z czegoś sprawę. Ja... jestem zazdrosny! Ja! ZAZDROSNY! O niego?! Nie, to niemożliwe...
A jednak. Gdybym mógł, złapał bym tą całą Lessi za te blond kudły i wywlókł na zewnątrz. A oczy wydłubał albo wykuł czymś, nie ważne czym, byle bolało jak najmocniej.
Zacisnąłem mocno zęby widząc, jak bliźniak obejmuje blondynkę i otwarcie z nią flirtuje. Dupek! Wstrętny dupek!
Zacząłem się gorączkowo zastanawiać, co zrobić, żeby odwrócić jego uwagę od niej. Cóż, jestem dobrym aktorem, więc chyba muszę to jakoś wykorzystać.
-Hej, kochanie, nie uciekaj mi...- mruknął Tom.- Blisko jesteś z Davidem? Powiedz mi, w życiu prywatnym też jest nie do wytrzymania?
Lessi zaśmiała się, a ja aż poczerwieniałem ze złości. No, Tom! Ja jestem tutaj, co?! Może trochę uwagi?!
-Trochę. Ale wujek David jest fajny, naprawdę- powiedziała uśmiechając się do Toma uwodzicielsko.
Ha! Masz dowód, że ona jest nienormalna! Toom...
-Skoro tak myślisz, to jesteś równie kopnięta jak on- warknąłem nie mogąc się powstrzymać.
Wszyscy spojrzeli na mnie. Poczułem się nieswojo i poprawiłem się na swoim miejscu. Zapadła cisza, która okropnie mnie denerwowała.
-Czego się tak gapicie?- spytałem prychając cicho.
-Ogarnij się, Bill. Masz okres czy co?- spytał Geo patrząc na mnie ze zdziwieniem.
-Spadam stąd- mruknąłem.
Wstałem sobie. Nie zastanawaiając się długo zrobiłem krok do przodu i zachwiałem się dając wszystkim do zrozumienia, że coś ze mną nie tak.
Debile! Nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
Wziąłem głęboki oddech wiedząc, że czas sięgnąć po drastyczne środki.
Zamknąłem oczy i tak po prostu tatralnie upadłem na... Hmm... W każdym bądź razie poczułem piekący ból w lewym ramieniu i naprawdę zrobiło mi się słabo, gdy już wreszcie opadłem na podłogę. Tak, jestem szczęściarzem, który po drodze potrącił szklany stolik i się o niego pokaleczył.
-Boże, Bill!- krzyknął Tom.
Syknąłem cicho z bólu, chcąc dotknąć ręką mojego ramienia, ale jedynie skaleczyłem się w innym miejscu. Poczułem, jak ktoś mnie podnosi. Jęknąłem czując szkło wbijające się głębiej w skórę. Uchyliłem powieki i zobaczyłem zatroskaną twarz bliźniaka. Uśmiechnąłem się zwycięsko patrząc na Lessi, która swoją drogą również mnie uważnie obserwowała. Pokazałem jej fuck'a i zamknąłem oczy wzdychając cicho.
Wygląda na to, że moje obrażenia były tego warte.



Tom
O cokolwiek chodziło Billowi, skończyło się to tak, jak zwykle- źle. Widziałem, jak usilnie próbuje zwrócić na siebie moją uwagę i chciało mi się śmiać. No, dopóki nie odwalił tego numeru ze stolikiem. Gdybym wiedział, że przez mały flirt ma myśli samobójcze, nie robiłbym mu na złość.
Wyprosiłem wszystkich i zabrałem go do swojego pokoju, gdzie dorwałem się do apteczki. Siedział na łóżku z nieciekawą miną.
-I po co ci to było?- spytałem pomagając mu ściągnąć ubranie.
-Co?
-Nie udawaj idioty, widziałem, co zrobiłeś.
-Co zrobiłem? Nie wiem, o czym mówisz.
Przewróciłem oczami.
-Jesteś zazdrosny.
-Wcale nie!
Pokręciłem tylko głową z politowaniem i wziąłem się za wyciąganie kawałeczków szkła. Na szczęście nie było tego zbyt wiele i wystarczyło zwykłe polanie wodą utlenioną.
-Au! Aua, no! To boli, idioto!- jęczał próbując się wyrwać.
-Nie trzeba było odgrywać tej całej szopki!- warknąłem.
-Nie odgrywałem żadnej szopki.
-Nie, wcale! A tak w ogóle, to jeśli będę chciał kogoś przelecieć, po prostu to zrobię i nie będę się oglądał na ciebie. To, że uprawiamy seks nie oznacza, że jesteśmy razem. Ja ci tylko pomagam, a to, że pieprzę laski na prawo i lewo, nie powinno cię obchodzić.
Spojrzał na mnie z jawną złością, a potem wstał z łóżka i złapał za pasek od spodni.
-Co ty robisz?
-Masz mi pomagać, prawda?
-No. I co z tego?
-Właśnie teraz potrzebuję pomocy.
-Chyba żartujesz.
Prychnął tylko zsuwając spodnie z tyłka.
-Bill!
Szybko zamknął drzwi od pokoju i rzucił się na łóżko.
-No, dalej. Pieprz- powiedział patrząc mi natrętnie w oczy.
-Zupełnie ci odbiło? Co ty niby chcesz tym osiągnąć, co?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
Popchnął mnie na łóżko i usiadł okrakiem na moich udach. Oblizując wargi sprawnie rozpiął mi spodnie. Chciałem odsunąć jego ręce, ale oberwałem tylko.
-Porąbało cię?! Geo i Gus są tutaj i...
-Zamknij się!- warknął szybko poruszając ręką na moim penisie. Zdusiłem jęk. Chciałem go szybko powstrzymać, ale nie pozwolił mi na to. Wpił się w moje usta. Złapał mojego członka u nasady i nakierował na swoje wejście dosiadając mnie. Jęknąłem wprost w jego usta czując, jak wchodzę w ciasną dziurkę.
Zaczerpnąłem gwałtownie powietrza chcąc jakoś wyrównać oddech, ale nie byłem w stanie. Złapałem go za biodra i przekręciłem się tak, żebym był na górze. Zaplotłem sobie jego nogi na biodrach i zacząłem się w nim poruszać.
-Co... ty... chcesz tym... osiągnąć?- spytałem wzdychając głośno.
-Może jeśli będziesz mnie częściej pieprzył, nie będziesz miał ochoty robić tego z kimś innym.
-Pojebało cię.
-Pieprz, nie marudź.
Pieprzyłem. Chyba trochę za mocno, bo Bill krzywił się z bólu, ale w końcowym rozrachunku obaj opadliśmy zmęczeni na posłanie. Skrzywiłem się kiedy zobaczyłem, że moja koszulka jest umazana jego spermą, ale nie skomentowałem tego.
-Teraz powinieneś mi zrobić loda- powiedział cicho.- Albo pozwolić sobie wsadzić.
-Nie ma mowy.
-Chociaż go pocałuj! Rety, Tom, gorzej niż z dziewicą! Przecież już się lizaliśmy, jak miałem twoją spermę w ustach. Co za różnica, twoja czy moja?
W sumie... miał rację, ale... Skrzywiłem się tylko i nic nie powiedziałem. No bo co? Miałem mu zrobić loda?
Nie ma szans!
-Nie zrobię ci loda!- warknąłem zły.
-To... mogę wsunąć w ciebie palec? Tylko jeden, mały paluszek.
-NIE!!
Westchnął ciężko, ale nic więcej nie powiedział. Wiercił się przez chwilę szturchając mnie i nie pozwalając mi zasnąć.
-Co ty wyprawiasz?- syknąłem spychając go na podłogę.
-Au!- jęknął. Ze złością z powrotem położył się na łóżku i odwrócił do mnie plecami.- Twoja sperma ze mnie wycieka, niewygodnie mi!
-Rany!
W życiu bym się nie spodziewał, że tak szybko go oswoję. Ale... w sumie co się dziwić, skoro przez miesiąc spędzony w domu jedynie pieprzyliśmy się jak króliki. Nic więc dziwnego, że teraz rozchylanie nóg nie stanowi dla Billa żadnego problemu.
Jeśli by się nad tym wszystkim zastanowić, to... Cóż, chyba najwyższy czas przyznać, że nie pieprzę go z obowiązku, tylko z przyjemności.
Zwykłej, chorej przyjemności. Był taki ciasny i ciepły w środku... Żadna inna laska nie dostarczała mi takich przeżyć w łóżku, jak własny brat. Dyskomfort psychiczny gdzieś zniknął i jeśli mam być ze sobą szczery, zniknął już dawno. Miałem do tego negatywny stosunek chyba tylko dlatego, że bałem się. Nie miałem ochoty robić mu loda ani tym bardziej pozwolić się przelecieć. Nie zrobię tego nawet dla niego, nie ma szans!
Westchnąłem. Bill wstał i naciągnął na tyłek majtki, a potem położył się obok. Nie odzywał się, ja też.
Do końca trasy koncertowej zostało już tak mało czasu... No, i zanim będziemy szukać gdzieś jakiegoś nowego lokum, wypadają nasze urodziny. 1 września, dzień, w którym ja i ten idiota przyszliśmy na świat. Wiedziałem, z jakiego prezentu ucieszyłby się najbardziej, ale...
NIE MA MOWY.
Nie wsadzi mi, a ja nie zrobię mu loda. Koniec, kropka.
-Bill? Jak skończymy trasę, gdzie zamieszkamy?- spytałem cicho.
-Nie wiem, wszystko mi jedno.
-David coś wspominał o tym, że powinniśmy rozwijać swoją karierę i... zaproponował Los Angeles. Ja... myślałem o tym. To chyba dobry pomysł.
-Tak myślisz?
-Znajdziemy sobie jakiś ładny dom, urządzimy po swojemu... To byłaby miła odmiana, tam będziemy bardziej anonimowi. Nie jesteśmy aż tak znani, jak w Europie i... chyba byłoby nam tam dobrze.
-Tom, wszystko mi jedno, gdzie zamieszkam. Ale... chcesz mieszkać ze mną?
Jego głos był cichy i niepewny, jakby bał się, że chcę być z dala od niego. Szczerze? Po dwudziestu latach przebywania prawie tylko w jego towarzystwie, nie wytrzymałbym bez niego. Popełniłbym samobójstwo, serio.
-Oczywiście, że z tobą. Skąd to głupie pytanie?- prychnąłem nie rozumiejąc, o co mu znowu chodzi.
-Po prostu... Po tym, co się ostatnio działo zastanawiałem się, czy nie chcesz ode mnie odpocząć. Ja... Wiem, że czasami jestem upierdliwy i... Jak wspomniałeś o LA myślałem, że wolałbyś zamieszkać tam sam, beze mnie...
-Bill...
-Jeśli tak chcesz, to ok- dodał szybko.- Nie chcę ci... przeszkadzać.
-Co ci znowu wpadło do tej pustej łepetyny, Bill? Bez ciebie się nigdzie nie ruszam! Jeżeli mamy gdzieś mieszkać, to razem. Chyba że... to ty nie chcesz?
-Chcę! Tom, do cholery, jasne, że chcę!
-Czyli ustalone!- uśmiechnąłem się lekko.- Zostajemy przy LA?
-Ok. Może być fajnie. Zgłoszę się do jakiejś agencji, być może wreszcie będę miał okazję zostać modelem... 
Chciało mi się śmiać, kiedy patrzyłem na jego rozmarzoną twarz. Pocałowałem go lekko w usta.
-Zakładaj portki na tyłek i idziemy do reszty. Pewnie zastanawiają się, czy nadal żyjemy.
-Ok.
-Bill?- odezwałem się cicho.
-Co?- zapytał unosząc jedną brew.
-Jesteś moim bratem. Bliźniakiem. I cokolwiek by się nie stało, zawsze nim pozostaniesz. Nie myśl sobie, że po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, tak po prostu pozwolę ci zniknąć. Nawet tego nie próbuj.
Bill uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie. Usiadł mi okrakiem na kolanach i splótł ręce na moim karku.
-Nigdy, Tom. Nigdy.
Przytulił się do mnie mocno. Odwzajemniłem gest mając nadzieję, że tak już będzie zawsze. 

1 komentarz:

  1. Dlaczego to brzmi jakby za chwilę coś miało się zjebać? Booje siee..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)