środa, 11 kwietnia 2012

18.Dla Ciebie wszystko


Tom
Mama nie była zachwycona tym, że przeprowadzamy się do LA, a ja i Bill nie byliśmy zachwyceni tym, że David tam mieszka. Ja wiem, to duże miasto, prawdopodobieństwo, że będziemy na siebie wpadać, jest małe, ale...
Ja mu tam nie wierzę. Dał do zrozumienia, że przeprowadza się tam, żeby rozwijać naszą karierę w Ameryce. Ok, niech mu będzie. Skoro chce ją rozwijać, proszę bardzo, ale beze mnie i Billa. Mam już dosyć Josta, to wstrętny dupek, który nie liczy się z naszymi uczuciami. Wrr...
Dom kosztował nas mnóstwo zer z jedyneczką z przodu. Musieliśmy skłamać matce, za ile go kupiliśmy, inaczej zeszłaby na zawał. Gus i Geo nie podzielali naszego entuzjazmu odnośnie przeprowadzki. Chcieli zostać w ojczyźnie, w końcu obaj mieli dziewczyny i chyba nawet nie było sensu, żeby się przeprowadzali. O nagraniu nowej płyty jak na razie nie było mowy, więc im też należało się trochę wolnego.
Bill cieszył się jak dziecko. Nawet mnie spakował, żebym niczego nie zapomniał. Cały dzień gadał i gadał, aż go słuchać nie mogłem. Na szczęście usnął w samolocie i miałem chociaż kilka godzin spokoju.
W Los Angeles wylądowaliśmy o pierwszej w nocy. Obaj byliśmy wykończeni ostatnimi wydarzeniami i marzyliśmy tylko o tym, żeby pójść spać.



Bill
Dzień po przeprowadzce do LA spałem aż do dwunastej. Z jednej strony byłem wykończony, ale z drugiej miałem ochotę dokładnie zwiedzić każdy zakątek domu i poustawiać wszystko tak, żeby mi się podobało. Ciekawiła mnie też okolica.
-Hej- mruknął Tom, wchodząc do kuchni, w której piłem kawę.
-Cześć- rzuciłem z uśmiechem.
Wyglądał, jakby myślami wciąż był w swoim łóżku.
-Nie mów, że jesteś aż tak zmęczony- prychnąłem.
-Ale jestem- odparł ziewając szeroko.
-Skoro jesteś zmęczony, po co wstałeś?
-Jestem głodny.
Westchnąłem, kiedy otworzył lodówkę. Nic tam nie było, więc musiał się zadowolić suchymi płatkami, które akurat jakimś cudem znalazły się w torbie. Siedział przy stole w samych spodniach od dresu, rozwalony na krześle, zupełnie nie kontaktujący z otoczeniem.
-Tom, obudź się.
Zero odpowiedzi. Siedział na krześle i gapił się w jeden punkt. Jego oczy były podkrążone i szczerze powiedziawszy, nie wyglądał najlepiej.
-Tom!- jęknąłem.
-He?- odezwał się w końcu.
Westchnąłem ciężko. Przez chwilę się zastanawiałem, jak go dobudzić. W końcu przecież nie może spać cały dzień na stole! Ja chcę gdzieś wyjść, pozwiedzać okolicę, zrobić zakupy! Musimy sobie kupić po samochodzie, w końcu nie mamy tutaj czym jeździć. Wypadałoby jeszcze raz dokładnie obejść cały dom, kupić jakieś meble do salonu, większy telewizor, bo ten, co tam jest, jest śmiesznie mały. Kanapa w salonie powinna być czarna,  w końcu jest biała podłoga, a jakiś kretyn wstawił jasny brąz. Totalne dno!
Myślałem i myślałem i w końcu doszedłem do wniosku, że tylko jedno jest w stanie postawić Toma na nogi. Jeśli to, co chcę zrobić, nie zadziała, to znaczy, że naprawdę jest wykończony i lepiej dać mu spokój.
Westchnąłem ciężko i ruszyłem w jego kierunku. Na moich ustach mimowolnie zagościł uśmiech.
Oh, Tommy... Ciekawe, co powiesz na to?



Tom
Bill coś do mnie gadał, ale nie miałem ani ochoty, ani siły, żeby go słuchać. Położyłem ręce na stole i wtuliłem w nie głowę. Jedzenie na śniadanie suchych płatków nigdy nie było szczytem moich marzeń.
Podskoczyłem, kiedy poczułem dotyk w okolicy krocza. Zobaczyłem przed sobą Billa, który złapał mnie za prawą nogę i obrócił na krześle w swoją stronę.
-Co ty robisz?- zapytałem zdziwiony.
-Budzę cię- odparł. Kiedy złapał za moje dresy, automatycznie uniosłem biodra nawet nie zastanawiając się nad tym, dlaczego to robię. Wciąż zdumiony spojrzałem na Billa, kiedy zsunął mi je do połowy ud. Nie miałem na sobie bielizny.
Usiadłem na krześle, na szczęście było ciepłe.
-Bill...?
Wywrócił tylko oczami, widząc moją głupią minę, a potem nachylił się nad moim kroczem i wziął do ust moją męskość. Była jeszcze na tyle mała, że bez problemu zmieściła się cała. Jęknąłem głucho, zamykając oczy i łapiąc go za ramiona. Zacisnąłem ręce na jego ubraniu, czując, jak krew spływa do mojego penisa.
Bill tymczasem oparł się rękami o krzesło i wciąż klęcząc, w szybkim tempie brał go do ust. W krótkiej chwili w ustach mieścił mu się już tylko kawałek. Pojękiwałem cicho.
Robił to jak zawodowiec.
Wyciągnął go sobie z ust i przejechał językiem od nasady, aż po czubek. Zassał się na końcu, wydobywając z moich ust kolejną symfonię dźwięków. Było mi tak przyjemnie i tak cholernie gorąco. Czułem, jak jedną ręką zaczął delikatnie głaskać moje jądra, powodując tym samym, że musiałem powstrzymywać krzyk.
-Bill... Bill...
-O kurwa!
Co?
Jęknąłem zawiedziony, kiedy bliźniak gwałtownie oderwał się od mojego penisa. Otworzyłem oczy i zamurowało mnie, gdy w drzwiach dostrzegłem Davida. Był cały blady i zatykał sobie usta rękami. Wyglądał na zszokowanego, zniesmaczonego...
Zwymiotował.
-Nie wierzę...- mruczał cicho.
Bill wytarł sobie usta z kropelek mojej spermy i odwrócił wzrok zażenowany. Ja, choć miałem ochotę najpierw skończyć, zacisnąłem tylko zęby i naciągnąłem na tyłek spodnie.
Wstałem z krzesła i stanąłem obok Billa równie przerażony jak on. Odsunęliśmy się dalej od Davida.




Bill
Miałem ochotę spalić się ze wstydu! Boże, David widział, jak robię bratu loda. Jego reakcja i to, że się dowiedział, wprawiła mnie w przerażenie. Bałem się, co on zrobi z tą wiedzą. Tom chyba też, bo również wyglądał na przerażonego.
-Bill? Co jest? Bill?- spytał Tom. Spojrzałem na niego z niezrozumieniem. Dopiero kiedy się odezwał, zdałem sobie sprawę z tego, że cały się trzęsę.
-Boże, Bill!
Przytulił mnie mocno i głaskał po plecach.
-Cii, spokojnie.
Zanim zdążyłem się uspokoić, Jost bez słowa podszedł do zlewu i wypukał usta z wymiocin. Atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Zacisnąłem usta. Już dawno nie czułem się tak niekomfortowo, jak w tej chwili.
David spojrzał na nas. Wciąż był blady, a jego oczy ciskały błyskawice. Nie wiedziałem, czy był wściekły, czy po prostu czuł obrzydzenie.
-Co to, kurwa, miało być?!- spytał starannie modulowanym głosem, zaciskając ręce w pięści.- Czy wy już do reszty zdurnieliście?! Powinno się was leczyć w zakładzie psychiatrycznym!
Żaden z nas nie odpowiedział. Następne słowa menagera już nie brzmiały tak spokojnie.
-Mowę wam odjęło?! Może jakieś słowa wytłumaczenia, czy od razu mam dzwonić do szpitala dla umysłowo chorych?! Co wam wpadło do tych pustych łbów, żeby to zrobić?! Bill! Przestań tak się wciskać w Toma, on i tak ci teraz nie pomoże! Powiedz, że mi się przywidziało i nie robiłeś mu loda.
Nie odpowiedziałem. Wciąż wpatrywałem się w niego jak jakiś idiota, nie będąc w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Było mi po prostu głupio. Już się nie bałem, w końcu zarobki Davida są uzależnione od tego, jak bardzo jesteśmy sławni. Jeśli nas wsypie, automatycznie straci pracę. Proste.
-Jak do tego doszło, do cholery?! ODPOWIEDZCIE! Tom?!
-Zabroniłeś Billowi szukać sobie faceta...
-Ach, i dlatego znalazłem was w kuchni w takiej sytuacji?! Co wy chcecie mi wmówić?!
-Nic nie chcemy ci wmówić!- warknął Tom, powoli tracąc cierpliwość.- Zabroniłeś mu znaleźć sobie faceta! To dlatego tak dziwnie się zachowywał! I wtedy...
-Który z was wpadł na ten idiotyczny pomysł?!- spytał Jost, zaciskając zęby.- Kurwa, po co pytam? Przecież to proste jak konstrukcja młotka. Uprawiacie seks?
Cisza.
-UPRAWIACIE?!- wrzasnął tak głośno, że obaj aż podskoczyliśmy. Spojrzeliśmy na siebie niepewnie. Nasze miny musiały mu powiedzieć wszystko.- Zajebiście! Zostałem menagerem dwóch rozwydrzonych bachorów! Nie dość, że obaj macie nieźle nasrane we łbie, to teraz jeszcze zostaliście kazirodczymi zboczeńcami! Brawo!- David zaczął klaskać, patrząc na nas zimno.- Kto o tym wie?
-Geo- mruknął Tom.
-I Gus- skłamałem.
Bliźniak spojrzał na mnie zdziwiony, ale szturchnąłem go dyskretnie ręką.
-Lepiej, żeby tak zostało!- warknął David nieprzyjemnie.- Następnym razem możesz przyjść do mnie, Bill! Jeżeli tak bardzo ci zależało, żeby ktoś cię wyruchał, a nie wierzę, że to ty ruchasz Toma, trzeba było przyjść! Chętnie bym ci przerżnął to chude dupsko, może jak zrobiłbym to brutalnie, odechciałoby ci się próbować seksu z bratem! Pieprzone pedały, kurwa!
Nie wytrzymałem, tak jak wtedy w busie. Rzuciłem się na Josta z łapami. Zacisnąłem rękę w pięść i z całej siły uderzyłem go w twarz. Miałem ochotę go zabić.



Tom
Zamarłem, kiedy zobaczyłem, jak Bill okłada pięściami twarz menagera. Przewrócił go na podłogę i zaczął najzwyczajniej w świecie lać, nie patrząc nawet gdzie. Dopiero widok krwi na twarzy Josta wyrwał mnie z tego dziwnego odrętwienia.
Zrobiłem krok w kierunku bijących się akurat wtedy, kiedy Jost zepchnął z siebie Billa. Wkurzony złapał go za włosy i uderzył jego głową o szafkę, zostawiając na niej krwawą plamę. Bill jęknął z bólu, próbując się wyrwać, ale nie mógł.
-Nie wtrącaj się!- syknął Bill, widząc, że mam zamiar ich rozdzielić.
-Ja ci dam gówniarzu!- warczał David, ponownie uderzając jego głową o szafkę. Z nosa i ust Billa leciała krew, ale on nadal nie pozwolił mi się zbliżyć.
Nagle odsunął jedną rękę od głowy i z całej siły wbił łokieć w krocze Davida. Menager zaskomlał z bólu, jednak nie puścił włosów mojego bliźniaka. Bill nie zastanawiając się długo, powtórzył ten ruch, a kiedy już był wolny, skrępował ręce Jost nad jego głową. Nie miał z tym większych problemów, ponieważ kolano, które wbijał w genitalia skutecznie uniemożliwiało mu wyrwanie się.
-Jeszcze raz mnie przezwiesz, przysięgam, że cię zabiję! Nadal jesteś taki pewny, kto kogo rżnie?!
W tym momencie już wiedziałem, dlaczego Bill tak się zdenerwował. Chociaż przyznał się, że jest gejem i jego styl dawał do zrozumienia, że jest zwykłą ciotą, wcale nią nie był. To prawda, często płakał, ale to wiązało się z tym, jak stresujące było nasze życie. Bill tak naprawdę miał bardzo silny i twardy charakter, jednak żeby się o tym przekonać, trzeba było go znać tak dobrze, jak ja. Wcale nie ubodło go to, że David nazwał go kazirodczym zboczeńcem ani to, że zobaczył, jak robi mi loda. Wściekł się o to, że David zrobił z niego zwykłą ciotę, która nie ma na tyle jaj, żeby przelecieć kogoś takiego jak ja.
On miał jaja. Miał na tyle, żeby zgodzić się być na dole podczas seksu. Na tyle, żeby przerżnąć mnie i to nie raz. To ja nie miałem jaj, żeby mu na to pozwolić. To trochę głupie, że uświadomiłem sobie to właśnie w tej chwili.
-To, co robimy, to nie twoja sprawa!- powiedział Bill cicho. W jego głosie słyszałem wyraźnie ostrzeżenie.- Nie chcę słyszeć z twoich ust jakichkolwiek insynuacji! I wiesz co? Lepiej już sobie stąd idź.
David wyraźnie się skrzywił. Splunął krwią na podłogę i spojrzał z nienawiścią na Billa.
-Możesz sobie mówić co chcesz, ale taka jest prawda. Ty jesteś zwykłą ciotą, a on...- spojrzał na mnie z niesmakiem.- On zwykłą, męską dziwką, która nie zawahała się namówić do seksu i przelecieć własnego brata, kiedy tylko była ku temu okazja. Taki jesteś pewny swego? Pozwolił ci chociaż raz górować? Chociaż raz zniżył się do tego, żeby ci obciągnąć? Zrobił to?!- David roześmiał się, widząc minę Billa.
-A więc nie zrobił. Chyba sam dobrze wiesz, kto ma rację.
-Idź stąd. Nie chcę tu ciebie widzieć- powiedział cicho mój bliźniak.
Wstał z Josta i wyprostował się. Dotknął ręką swoich ust i spojrzał na palce, które teraz były mokre we krwi. Strzepnął to na białą podłogę i wyszedł z kuchni, nie mówiąc już ani słowa.
Menager tym czasem pozbierał się z podłogi masując obolałe krocze. Nie chciałem, żeby czuł się jak zwycięzca po tym, co powiedział mojemu bratu.
-Naprawdę sądzisz, że tylko ja go pieprzę?- spytałem, unosząc jedną brew i splatając ręce na piersi. Spojrzał na mnie, próbując nie pokazać po sobie, że jest zdziwiony. Uśmiechnąłem się krzywo.- Jesteś w błędzie. Pieprzymy się nawzajem.
-Nie wierzę ci.
-Wybacz, że nie jestem w stanie tego udowodnić- rzuciłem z sarkazmem.- Możesz sobie myśleć co chcesz, ale taka jest prawda- skłamałem z kamienną twarzą.
Prychnął cicho.
-Jeszcze mi za to zapłacicie- powiedział ze złością.
-Bill miał rację. Powinieneś już sobie iść.
David zerknął na mnie przelotnie, ocierając twarz z krwi. Pokazał mi fuck'a i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Wziąłem głęboki oddech i pomasowałem sobie bolące skronie.



Bill
Patrzyłem w lustro na swoją zakrwawioną twarz. Nos pulsował mi boleśnie, a z przegryzionej wargi wciąż leciała krew. Wyglądałem koszmarnie i tak samo zresztą się czułem.
Bardziej od obrażeń fizycznych bolała mnie jednak urażona duma i to, że słowa Davida miały odbicie w rzeczywistości. Miał rację. Mogę udawać, że jestem twardy i nie można mnie złamać, że zawsze jestem panem sytuacji, ale to nie zmieni rzeczywistości. Tom nigdy nie zdobędzie się na to, żeby odwdzięczyć mi się tym, co ja mu dałem. Sam nie wiedziałem, dlaczego on to wszystko zaczął. Być może chodziło mu o to, żeby mi pomóc, może o coś więcej? Nie mam pojęcia.
Zdecydowałem, że nie będę nalegał. Słowa Josta wcale nie zmotywowały mnie do tego, żeby naciskać na bliźniaka na zamianę ról. To i tak bez sensu, bo on się nie zgodzi. W końcu bycie tym posuwanym też jest przyjemne... Nadszedł czas, żeby pogodzić się z rzeczywistością i przestać się łudzić, że kiedyś będzie inaczej. Tom jest typowym dominatorem i tak już zostanie do końca. I tak wolę jego niż jakiegokolwiek innego faceta. Penetracja już nawet niezbyt mnie boli. Tego chciałem, to dostałem.
Koniec użalania się nad sobą.
-Bill? Jak się czujesz?
Spojrzałem na Toma w lustrze i ponownie spuściłem wzrok na swoje ręce, z których właśnie zmywałem krew. Nachyliłem się do zlewu i zacząłem myć twarz pod bieżącą wodą.
-Nic mi nie jest- odpowiedziałem spokojnie. Zakręciłem wodę i wytarłem się w ręcznik.
-Pokaż to.
Odwróciłem się do niego. Wziął do ręki mały ręczniczek i delikatnie osuszył mi twarz z wody i resztek krwi. Potem wacikiem z wodą utlenioną zdezynfekował ranę na wardze.
-Au! Piecze!- jęknąłem.
Uśmiechnął się.
-Teraz jęczysz, że piecze? Jak się z nim biłeś, musiało boleć mocniej, a nawet nie piknąłeś.
-Miałem wenę- mruknąłem.
-Widziałem- zaśmiał się.- Rety, Bill. Byłeś fantastyczny.
-Tak sądzisz?- spytałem niepewnie.
-Sam nie zrobiłbym tego lepiej. Jestem z ciebie bardzo, bardzo dumny.
Widząc jego błyszczące oczy, uśmiechnąłem się lekko. Byłem zadowolony. Skoro Tom tak mówi, na pewno tak jest.
Pocałował mnie lekko w usta, ale zaraz skrzywiłem się, kiedy warga zaczęła mnie piec.
-No, pocałunki chyba mamy z głowy- westchnął. Przysunął mnie do siebie i przytulił lekko.- To, co robimy?
-Nie wiem. Chciałem zwiedzić okolice, zrobić zakupy, bo nie ma nic w lodówce, kupić ze dwa samochody, żebyśmy mieli czymś jeździć i jeszcze trochę łachów odpowiednich do pogody i jakieś meble do salonu. Ta brązowa kanapa działa na mnie jak płachta na byka! Takie miałem plany ale... jakoś mi się odechciało.
-Hm... No, to w takim razie pogramy na PS3, dobra? Kupiłem fajną strzelankę na dwóch, może być ciekawie.
-Ok- mruknąłem.
Poszedłem z nim do salonu. Zanim podłączył wszystko do telewizora, ja w tym czasie zakryłem tą wstrętną kanapę białym prześcieradłem. Tom z głupim uśmiechem na twarzy podał mi bezprzewodowego pada i zaczęliśmy grać.
Westchnąłem. Tyle dobrze z tego wszystkiego, że nareszcie się obudził.

2 komentarze:

  1. Jost wkurwia mnie coraz bardziej i.. O boże!! Nie zgadzam się, aby Tom został zdominowany!! Nie wyrażam pisemnego pozwolenia!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszy tekst w tym rozdziale o ile nie w całym opowiadaniu: "Chciałem zwiedzić okolice, zrobić zakupy, bo nie ma nic w lodówce, kupić ze dwa samochody, żebyśmy mieli czymś jeździć i jeszcze trochę łachów odpowiednich do pogody i jakieś meble do salonu." A co tam kupmy i ODRZUTOWIEC haha Uwielbiam Twoje opowiadania. Piszesz z taką lekkością, wszystkie dialogi są naturalne, niewymuszone. Po prostu super !!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)