środa, 11 kwietnia 2012

20.Tokio Hotel


Tom jeszcze nigdy nie odczuwał tak wielkiej radości na widok domu swoich przyszywanych rodziców. Po porannej mega awanturze w domu Cauletza po prostu chwycił gitarę i swoją torbę i wyszedł. Bill ewakuował się już wcześniej, co w sumie było przyczyną rozsierdzenia Dredziarza. Tak czy siak, nie przebierając w słowach zaczął wydzierać japę na cały dom. Klął, wyzywał i omal nie pobił starego Cauletza. Gdy już kierował się do wyjścia mierząc agresywnym spojrzeniem każdego ze służby, jeden mężczyzna niespodziewanie się do niego uśmiechnął i pokazał mu kciuk uniesiony w górę. To ostatecznie utwierdziło Toma w przekonaniu, że miał rację i jakiekolwiek wyrzuty sumienia są zbędne, chociaż i tak takowych nie miał. Wyszczerzył się bezczelnie do tego odważnego mężczyzny i kiwnął mu nieznacznie głową na znak aprobaty.
Na samo wspomnienie westchnął z zadowolenia. Udało mu się dotrzeć do domu taksówką, chociaż musiał zapłacić sporą sumkę za tak daleką podróż i to w pierwszy dzień świąt. Spalił papierosa do końca czując, jak powoli ogarnia go spokój. Chociaż od zdarzenia minęło kilka godzin, on nadal był nabuzowany.
Wszedł do środka i od razu skierował się do swojego pokoju. Rzucił torbę na podłogę i sam opadł na łóżko. Ciekawiło go, gdzie poszedł Bill. Próbował się do niego dodzwonić, ale wyłączył telefon. Tom miał nadzieję, że Bill udał się do jakiegoś dobrego znajomego, a nie do internatu. Na samą myśl, że teraz siedzi samotnie w pokoju, coś ścisnęło go za serce. Czuł się winny, bo miał być z Billem i wspierać go, a on zwyczajnie dał mu kosza. Co jednak mógł zrobić? Przecież byli braćmi, bliźniakami. Uprawianie seksu był zakazane i niemoralne, w dodatku był to związek kazirodczy. Jakby tego było mało, można było za to iść do więzienia. Paką i kazirodztwem Tom się nie przejmował. W końcu nie znał Billa od dziecka, poznał go dopiero w szkole i to w wieku dziewiętnastu lat. Był dorosły i sam mógł za siebie decydować. Nie takie rzeczy już wyprawiał. Seks z facetem? Pff! Robił o wiele bardziej zwariowane rzeczy. To ta przeklęta moralność nie dawała mu spokoju i hamowała go. Wiedział, że nie powinien utrzymywać tego związku na takim poziomie, że w ogóle nie powinie go utrzymywać. Musiał go skończyć, ponieważ był silniejszy od Czarnego.
Dredziarz wiedział, że przeszłość odbija się na Billu i rzutuje na jego zachowanie. Czarnemu nie przeszkadzało to, że uprawia seks z bratem. On po prostu chciał z nim być i nic nie było w stanie go powstrzymać. Moralność była chyba najsłabszym punktem Billa. On nie miał jej wcale. Chciał zaznać w swoim życiu chociaż trochę radości i przy Tomie nareszcie mu się to udało. Był w stanie zrobić wszystko, żeby tylko to szczęście przy sobie zatrzymać.
Bill jest większym świrem niż ja, pomyślał Tom.
Jego rozmyślania przerwało wtargnięcie Geo.
-Em, sorry... Nie wiedziałem, że wróciłeś- rzucił chłopak robiąc krok w tył.
-W porządku. Wejdź, Geo. Czego szukałeś?
-Moich słuchawek.
-Chciałbym z tobą porozmawiać. Nie, nie przerywaj mi. Geo... Przepraszam. Zachowałem się... No, wiesz... Jak świnia. Nie chcę się usprawiedliwiać tym, że dowiedziałem się tego i owego, bo wiem, że...
-Nie musisz mnie przepraszać, wiesz o tym- wtrącił chłopak opierając się plecami o zamknięte drzwi.
-Chcę. Geo, jesteś... Nawet nie kuzynem... Znam cię chyba od zawsze i od zawsze uważałem cię za mojego prawdziwego przyjaciela. Jedynego... przyjaciela. Dlatego wiedz, że mi przykro za to... wszystko. Zwyczajnie się na tobie wyładowałem.
-Wyluzuj. Dałeś mi w pysk, a nie obciąłeś kutasa czy coś w tym stylu. Rozumiesz to chyba, nie? Dlaczego mi to mówisz? To brzmi jak wstęp do czegoś większego.
Tom zawahał się. Miał zaufanie do George'a i często mu się zwierzał. Tylko on jeden wiedział o nim naprawdę dużo. Jednak... Dredziarz obawiał się, że po jego rewelacjach Geo zacznie się nim brzydzić. Bądź co bądź sytuacja była naprawdę skomplikowana.
-Geo... Na razie ci nie powiem- zdecydował Tom.- Spróbuję jakoś poradzić sobie z tym sam, ale... Mam do ciebie prośbę. Uważaj na Billa. Przez te wszystkie rewelacje trochę się pożarliśmy i mam wrażenie, że on znowu zamierza się od wszystkiego odciąć. Zapewne będzie chciał mnie olać.
-Mam pilnować Billa? Nie ma sprawy.
-Dzięki.
Geo wziął swoje słuchawki i wyszedł.
Oczywiście Tom musiał się wytłumaczyć ze swojego szybkiego powrotu i przyznać do tego, co zrobił, ale miał wrażenie, że ojciec nie był na niego zły. Pierwszego stycznia Pat zawiózł go z powrotem do szkoły. W sumie mógł zostać w domu jeszcze kilka dni, ale chciał jechać do Billa. Przez ten okres świąteczny miał dużo czasu na rozmyślenia i chciał wreszcie zrobić coś pożytecznego. Wiedział, że bardzo się zmienił przez tych kilka krótkich miesięcy i domyślał się, że za pewne na lepsze. To brat zrobił z niego człowieka likwidując cechy potwora, które w nim po prostu dominowały. Chciał mu się za to odwdzięczyć i był pełen optymizmu, a przynajmniej do momentu, w którym nie spotkał się z Billem.
Wszystko wydawało się być w porządku. Kiedy wszedł do pokoju, rzeczy Czarnego leżały na swoim miejscu, a on sam siedział na parapecie i coś czytał wgryzając się w jabłko.
-Cześć- rzucił Dredziarz z lekkim uśmiechem.
-Hej- mruknął Bill nawet na niego nie patrząc.
-Co u ciebie?
-Co ty tutaj robisz?- spytał Czarny mierząc go wzrokiem.
-Co?
-Miałeś się przenieść.
Tom zmarszczył brwi. Przenieść?
No, tak, pomyślał. Nagadałem mu tak podczas naszej przejażdżki. Zupełnie zapomniałem.
-Nie, jednak zostaję. Więc? Odpowiesz mi w końcu, co u ciebie?
-Dobrze.
Zapadła cisza.
-Nie spytasz, co u mnie? -odezwał się po chwili Kaulitz.
-Nie- padła krótka odpowiedź.
-Dlaczego?
Bill zamknął książkę i zszedł z parapetu kierując się w stronę drzwi.
-Bo mnie to zwyczajnie nie obchodzi.
-Gdzie idziesz?
-Tam, gdzie ciebie nie ma. Przeszkadzasz.
-Bill...
Drzwi zatrzasnęły się za chłopakiem z lekki zgrzytem. Tom zamrugał oczami. Zachowanie Billa podchodziło pod kompletną obojętność i ignorowanie.
Chyba będzie trudniej, niż myślałem, pomyślał wchodząc do łazienki. Puścił wodę, żeby zimna zleciała z rur i zaczął się rozbierać. Swoje brudne cichy rzucił do małego koszyka, który wstawili tam razem z Billem. Zanim jednak ciuchy opadły zakrywając te współlokatora, mignęło mu przed oczami coś dziwnego. Podszedł tam i ze zmarszczonymi brwiami odsunął swoje ciuchy. Z koszyka wystawał tylko kawałek białego podkoszulka, który Tom chwycił w rękę. Jego oczy rozszerzyły się z szoku, kiedy dostrzegł na nim zaschnięte plamy krwi, od których można było dostać oczopląsu. Niektóre były naprawdę duże i wyglądały na całkiem świeże.
-Co jest?- burknął do siebie Tom obracając koszulkę w dłoniach.
Czyżby Czarny... Boże, co on robił?!
Dredziarz przez chwilę stał w bezruchu, a potem odłożył podkoszulek na miejsce i nakrył go swoimi ciuchami. Wszedł pod prysznic i jęknął cicho, kiedy rozgrzany brodzik zaczął piec go w stopy. Klnąc szybko puścił zimną wodę.
Krew nie dawała mu spokoju przez następną godzinę, kiedy już się wykąpał i usiadł na swoim łóżku grając jakąś melodię.
Bill wszedł do pokoju i bez słowa podszedł do biurka układając na nim stos książek.
-Bill, widziałem twoją koszulkę. Co się stało?- spytał Dredziarz przechodząc od razu do konkretów.
-Nic- odparł niewzruszony chłopak.
Tom miał nadzieję, że kiedy tak po prostu o tym wspomni, jakiś gest wyda Czarnego, ale on wyglądał na rzeźba. W jego twarzy nic nie drgnęło, jego ciało nie drżało, a on sam wyglądał, jakby rozmawiali o czymś tak idiotycznym, jak pogoda w Afryce.
-Coś jednak musiało się stać. Nie odpuszczę, dopóki mi nie powiesz.
Brat spojrzał na niego z irytacją.
-Przewróciłem się i upadłem na roztrzaskaną szklankę- powiedział machając w górze zabandażowanym nadgarstkiem.
-Ale...
-Siema, chłopaki!- rzucił Gus stojąc w drzwiach.
-Cześć.
-Co macie takie kwaśne miny?- zapytał Geo wpychając kolegę do pokoju i zamykając drzwi.
-Coś się stało?- zapytał Bill.
-Narada wojenna, chłopaki- zaśmiał się Gus.- Dorwaliśmy w incie fajne ogłoszenie. Za dwa tygodnie w Berlinie odbędzie się przegląd młodych zespołów. Będzie na nim kilka grubych ryb albo raczej, rekinów. Zwycięzca nagra swój własny krążek. Może byśmy tak spróbowali? Już czas najwyższy zacząć podbijać świat, grając tylko w tej budzie nic nie zwojujemy.
-Ja jestem za- powiedział Tom.
-Bill?
-Trzeba grać własne kawałki?- zapytał Czarny.
-Tak. to wprowadzi niezłą selekcję wśród tych, którzy chcieliby się zgłosić i grać cudze piosenki. Dzięki temu liczba zespołów ograniczy się do kilkunastu- rzekł Geo.
-Ok, możemy spróbować- Czarny wzruszył ramionami.
-Dobra, a teraz nazwa. Musi to być coś fajnego, co będzie wzbudzało zainteresowanie. Macie jakieś pomysły?- zapytał Gus.
Każdy, oprócz Billa, wysunął kilka pomysłów, ale żaden nie był naprawdę dobry. Podczas gdy trójka przyjaciół myślała na głos, Czarny siedział i milczał. Wzrok miał nieobecny i bawił się rękawem swojej bluzy. Odezwał się dopiero po dwóch godzinach, kiedy Tom i Gus byli gotowi się na siebie rzucić.
-Gdzie najbardziej chcielibyście wystąpić? Jakie jest wasze marzenie?- spytał skupiając wzrok na swoich tipsach.
-He?- mruknął Tom.
-A co to ma do rzeczy?- zapytał Gus.
-Odpowiedzcie.
-Tokio- rzuciła cała trójka jednocześnie.
Spojrzeli na siebie zdziwieni.
-Wy też?- znowu razem.
-W takim razie może nazwijmy się... Tokio Hotel?
Zapadła cisza. Cała trójka w skupieniu przegryzała tą nazwę na wszystkie możliwe sposoby.
-A dlaczego "hotel"?- spytał Geo drapiąc się po głowie.
-Bo uwielbiacie się po nich tłuc z tobołami. Wszyscy, ja zresztą też. Każdy jest inny, niepowtarzalny, przeważnie luksusowy i odlotowy. Wydaje mi się, że ta nazwa się dla nas nadaje.
Znowu zapadła cisza.
-Jestem za- rzekł Geo.
-Ja też- odezwał się Tom.
-I ja- zaśmiał się Gus.
-Czyli ustalone. Tokio Hotel na trzy. Raz, dwa, trzy... TOKIO HOTEL!!!
Brzmi ok, pomyślał Tom z lekkim uśmiechem.

1 komentarz:

  1. Bill ty ciulu.. Cużeś ty narobił najlepszego?! W ogóle pan z początku rozdziału (wiesz..ten, który pokazał Tommiemu kciuk w górę) ma u mnie +60 do atrakcyjnosci~
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)