środa, 11 kwietnia 2012

21.Walka


Dzień po wybraniu oficjalnej nazwy zespołu Fantastyczna Czwórka zeszła do swojego ulubionego pomieszczenia w całej szkole mieszczącego się w piwnicy. Dyrektor odpuścił im już tą głupią karę za ich idiotyczne zachowanie i mogli spokojnie ćwiczyć. Na konkurs trzeba było przygotować cztery piosenki, trzy ogółem i ostatnią dodatkową, w razie gdyby były wątpliwości co do zwycięzcy... Tak więc chłopacy rozsiedli się wygodnie na podłodze zastanawiając się nad repertuarem.
-Jakieś pomysły?- zapytał Bill.
Przez chwilę chłopacy milczeli z uwagą rozglądając się dookoła, jakby szukając napisu z podpowiedzią. Jakby na to nie spojrzeć, wybór tych piosenek był bardzo ważny i nie mogli wziąć byle czego, a nie wszystkie ich piosenki były dobre.
-Durch den Monsun. To nasza pierwsza prawdziwa piosenka, musimy ją zagrać- odezwał się w końcu Geo.
-Przydałaby się taka... No wiecie, z ikrą, która udowodni, że Bill potrafi swobodnie wydrzeć japę na scenie i dobrze się z tym czuję, dlatego proponuję Schrei- rzekł Gus.
-In die Nacht- powiedział Tom z namysłem.- Oprócz wydzierania japy musimy udowodnić, że normalne piosenki nie sprawiają Billowi trudności, a jego głos do nich pasuje. Poza tym piosenka ma dobry tekst i fajne brzmienie. 
-Co do tej rezerwowej, napisałem nowy tekst. Sądzę, że powinien się nadać. Trzeba tylko nanieść poprawkę na gitarę elektryczną, mam wrażenie, że niektóre nutki się nie zgadzają. Zatytułowałem ją "Ich bin nicht ich". Nadaje się na rezerwę.
Chłopcy kiwnęli głowami na zgodę i wzięli się do roboty. Zaczęli od najnowszej piosenki chcąc ocenić, czy rzeczywiście się nadaje. Tom szybko poprawił nutki tak, aby mu wszystko pasowało. Zaczęli grać i nagle Dredziarz przestał mrugając dziwnie oczami.
-Co jest?- zapytał zdziwiony Geo.
-To jest świetne- stwierdził Tom jakby zdziwiony i z głupi miną zagrał swoje nutki robiąc jeszcze gorsze miny.
-Wyglądasz, jakbyś miał zatwardzenie- rzucił Gus z rozbawieniem drapiąc się pałeczką po głowie.
Tom westchnął, a Bill nie skomentował sytuacji.
-Gramy?- zapytał tylko.
Reszta kiwnęła mu głową.
-Dobra. No, to... Raz, dwa, trzy...
Tom przez całą próbę nie spuszczał z Billa bacznego spojrzenia. Czuł się przez niego kompletnie ignorowany, co nie za bardzo mu się podobało. Czarny rozmawiał normalnie Z G&G, ale na niego nawet nie chciał patrzeć. Jeszcze trzy miesiące temu Tom by mu za to porządnie przetrzepał skórę, ale teraz ogarniało go jedynie przygnębienie i chęć naprawienia stosunków z Billem. Chłopacy doskonale widzieli, co się dzieje, ale nie chcieli się wcinać między braci, i chyba mieli rację. Ani Tom ani Bill nie byli gotowi do tłumaczenia swoich zawiłych relacji. To, że prawdopodobnie nigdy nie będą, to już zupełnie inna bajka. Było to jednak na dłuższą metę denerwujące i wprowadzało w zespole napiętą atmosferę. Chociaż G&G nie wiedzieli, o co chodzi, spór braci odbijał się również na nich. Atmosfera była tak gęsta, że można ją było kroić nożem.
Skończyli próbę chwilę przed kolacją. Zmęczeni udali się od razu na stołówkę siadając przy swoim ulubionym stoliku. Inni również zajęli już swoje miejsca i zabrali się za jedzenie.
-Jestem głodny jak wilk- westchnął Tom z zapałem smarując chleb masłem.
-Hej, co jest?- mruknął Geo.
-Hm?
-Bill poszedł, nawet nie wziął nic do jedzenia.
-Zmienił się. Znowu zamknął się w sobie. To nie tylko to, że nie chce o niczym nam mówić- powiedział Gus z namysłem.- On wyraźnie olewa Toma. Nie je. Odzywa się tylko wtedy, kiedy musi. Mam wrażenie, że jest jeszcze gorzej niż przedtem. Coś ty mu zrobił, Tom? Zachowuje się tak od momentu waszej przejażdżki. Co tam się wydarzyło?
Dredziarz westchnął.
-Muszę z nim pogadać- powiedział patrząc tęsknie na kanapki. Przełożył przygotowane przez siebie jedzenie na talerze kolegów, i wyszedł ze stołówki. Przeskakując po dwa stopnie pokonał schody i już po chwili stał pod drzwiami pokoju nr 483. Wszedł do środka. Światło wpadające do ciemnego pokoju uświadomiło go, że w środku jest pusto. Dredziarz zerknął na drzwi prowadzące do łazienki i dostrzegł wąski strumień światła spod drzwi.
Podszedł tam i nie pytając, czy może wejść, po prostu uchylił drzwi i wszedł do środka.
Czarny siedział na meblach i nachylał się w stronę zlewu. Tom zobaczył, jak coś czerwonego kapie do zlewu, a w świetle żarówki w ręce Billa coś błysnęło. Cauletz był tak zaabsorbowany wykonywaną przez siebie czynnością, że nawet go nie zauważył.
Dredziarz patrzył zszokowany, jak Bill spokojnie wbija sobie żyletkę w lewy nadgarstek, by potem z kamienną twarzą pociągnąć ją w jednym kierunku tworząc na ręce głęboką, długą sznytę.
Tom przez dłuższą chwilę stał jak sparaliżowany nie mogąc uwierzyć w to, co zobaczył. Zamrugał i potrząsnął głową chcąc pozbyć się tego niedorzecznego obrazu, ale ten uparcie nie zmieniał się uświadamiając go, że to nie jest fikcja.
Czarny naprawdę się ciął.
Dredziarz otrząsnął się z szoku.
-Szklanka, co?!- krzyknął podbiegając do niego.
Bill gwałtownie podniósł głowę do góry, w jego oczach błysnęło coś dziwnego. Tom nie miał czasu zastanawiać się, co to było. Patrzył, jak  Cauletz szybko schował za siebie ręce.
-Co ty tu robisz?! Ktoś ci pozwolił tu wejść?!- zaatakował go Bill.
-Co ty wyprawiasz, ty idioto! Oddawaj to!
Tom próbował zabrać Czarnemu ostry przedmiot, ale ten ani myślał mu go oddać.
-Nie!
Dredziarz był zdziwiony, że Bill ma tak dużo sił. Jedną ręką przytrzymał szamocącego się chłopaka, a drugą sięgnął po jego dłoń z żyletką. Czarny zaciekle z nim walczył i Kaulitz wiedział, że w taki sposób sobie z nim nie poradzi.
Chwycił go za ramiona i szarpnął mocno siłą ściągając z mebla. Podstawił mu nogę i chciał go przewrócić na podłogę, ale Bill chwycił się go wolną ręką i obaj upadli na zimne kafelki. Tom przygniótł go swoim ciałem i od razu skupił się na tej interesującej go ręce. Cauletz wił się pod nim charcząc dziwnie.
-Oddawaj tą pieprzoną żyletkę!- wrzasnął Tom.
-Nie! Nigdy!
Bill mocno zaciskał palce na żyletce i Dredziarz nie mógł ich rozewrzeć.  Wolna ręka Czarnego znalazła się nagle blisko jego twarzy i ostre tipsy mocno podrapały jego policzek. Tom poczuł pieczenie i strużkę krwi spływającą mu aż na podbródek. Zignorował to dzielnie walcząc o ostry przedmiot ukryty w dłoni Billa. Myślał tylko o tym, żeby zabrać mu tą przeklętą żyletkę.
-Zostaw! To moje!- krzyknął Czarny.
-Kur**!- wrzasnął rozsierdzony i przerażony Dredziarz.
Dłoń Billa zrobiła się czerwona od płynącej krwi. Prawdopodobnie tak mocno zaciskał rękę na żyletce, że ta aż poraniła wnętrze jego dłoni. Spanikowany Kaulitz zdecydował, że musi przestać na niego uważać i po prostu zabrać mu to cholerstwo, zanim wyrządzi jeszcze więcej szkód.
Zacisnął mocno zęby i po chwili jakoś udało mu się rozewrzeć palce bliźniaka i zwinąć mu żyletkę. Odetchnął schodząc z niego.
Udało się.
-Oddawaj!- wrzasnął histerycznie Czarny rzucając się na niego i przyciskając go do kafelek.
Nim Tom połapał się w sytuacji, już jęczał z bólu czując kolano Billa wciskające się w jego krocze. Czarny nigdy nie miał problemów z tego typu zagraniami. Mimo okropnego bólu i mdłości Tom nie pozwolił wyrwać sobie żyletki. Czuł, że przedmiot wbija mu się w dłoń, ale nie miał zamiaru odpuścić.
Gdy Cauletz z niego wstał, Dredziarz był pewny, że chłopak odpuści, ale Bill z całej siły kopnął go w brzuch. Jeden, drugi, trzeci raz. Zdumiony Dredziarz patrzył na niego szeroko rozwartymi oczami zwijając z bólu na kafelkach.
-Oddawaj to!- warknął Cauletz wściekły łapiąc go za ubrania.
-Nigdy w życiu!
-To moje!
-Nie pozwolę, żebyś robił sobie krzywdę.
-Nic ci do tego! Oddawaj!
-Nie!
Bill patrzył na niego ze złością.
-Nienawidzę cię!- wrzasnął.
Przysunął się gwałtownie do Dredziarza łącząc ich usta w pocałunku. Nie trwało to jednak długo, bo zaraz ugryzł chłopaka mocno w dolną wargę. Tom krzyknął z bólu, a kolejna strużka krwi spłynęła po jego twarzy, tym razem po brodzie.
Czarny wstał i z zadowolonym uśmiechem patrzył się na swoje dzieło.
-Ciesz się, że nie wyrwałem kolczyka z tych pięknych, zakłamanych usteczek. Następnym razem to zrobię. Nie mieszaj się do mojego życia, Kaulitz. Dla mnie już nie istniejesz.
Tom zatykał usta dłonią czując, jak płynie po niej jego krew. Czarny odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł.
Gdy Dredziarz ocknął się z dziwnego odrętwienia i wreszcie wstał, ogarnęła go potworna złość. Zaklął głośno i z całej siły uderzył pięścią w lustro roztrzaskując je i przy okazji raniąc sobie rękę. Oddychał przez chwilę ciężko patrząc na swoje dzieło, jednak to go nie zadowoliło.
W ciągu następnych pięćdziesięciu trzech sekund zdemolował całą łazienkę- połamał obudowę od prysznica, wywalił wszystko z szafek i roztrzaskał szuflady na kafelkach. Porozwalał wszystkie płyny, wyrzucił wszystko z kosmetyczki Billa i po prostu trzasnął tym o ścianę. Wywalił brudne ciuchy z kosza do wanny i podpalił je tam mając nadzieję, że spali całą tą przeklętą budę. W sumie to nie było tam zbyt wiele rzeczy do niszczenia, ale Tom zadbał nawet o to, żeby rozpieprzyć żarówkę.
Dopiero kiedy w pomieszczeniu zrobiło się ciemno i tylko palące się ciuchy dawały jakie takie światło, uspokoił się trochę. Dym z ubrań, którym niemal się dusił, praktycznie w ogóle mu nie przeszkadzał.
Nie trwało to jednak długo.
-No, no, panie Kaulitz. Cóż za temperament. Jestem pod wrażeniem. Skoro tak bardzo rozpiera pana energia, dam panu wiele okazji do jej rozładowania. Proszę zgasić to ognisko w wannie, w tej szkole nie tolerujemy porozumiewania się za pomocą znaków dymnych.
Facet w garniaku.
Dyrektor.
Tom zaklął głośno słysząc jego słowa. W tej chwili żałował, że zrezygnował z przeniesienia się do innej szkoły.
Tą zdążył już zbyt mocno znienawidzić.
Wykonał polecenie dyrektora modląc się, żeby trafił go szlag.
-A teraz zapraszam pana do swojego gabinetu- dorzucił mężczyzna odwracając się na pięcie i wychodząc z pokoju.
Zaje**ście, pomyślał Tom ruszając za nim.

1 komentarz:

  1. Chyba przestałam cie lubić Bill *smutełełeł* Teraz już nie biedny Bill, a biedny Tom. Kiedy oni się w końcu pogodzą mój boże..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)