środa, 11 kwietnia 2012

22.Simon


Kiedy szedł korytarzem za dyrektorem, wszyscy się na niego gapili. Dosłownie. Nie było ani jednej osoby, która robiłaby coś innego. Spojrzenia innych uczniów wwiercały mu się w całe ciało powodując u niego nawrót wściekłości. Zmierzył kilka osób spojrzeniem tak zimnym, że te osoby od razu spuszczały wzrok. Miał dość.
Pożarł się z Billem. Pff! Mało powiedziane. W sumie nie wiedział, jak nazwać to, co się stało. W każdym bądź razie, nie było za wesoło. Nie spodziewał się po Czarnym takiej histerycznej reakcji i tego, że będzie w stanie zrobić mu krzywdę. On nigdy by nie wyrządził mu krzywdy.
Szybko się zreflektował, że przecież go skrzywdził i to bardzo mocno. Postarał  się o to, żeby Bill go nienawidził, więc w sumie nie powinien się dziwić, że chłopak się odgrywa. A było tak pięknie...
Zszedł po schodach. Jednych, drugich, trzecich... Mężczyzna zatrzymał się przy gabinecie pielęgniarki, a Tom spojrzał na niego zdziwiony.
-Zapaćkasz mi swoją krwią pół gabinetu- wyjaśnił dyrektor pukając, a potem przepuszczając go w drzwiach.
Dredziarz zerknął na swoją rękę. Zauważył, że krew kapie z niej na podłogę. Nie dużo, ale trochę jednak.
Próbował zacisnąć ją w pięść, ale dał sobie spokój czując ostry ból. Zaczynał odczuwać skutki swojej bijatyki z Billem i własnego wandalizmu.
-Simon? Matko Boska, co się stało?- spytała pielęgniarka patrząc na Toma.
-Nie pytaj. Po prostu uporaj się z tym szybko. Mnie i kolegę w dredach czeka jeszcze bardzo długa i poważna rozmowa.
Ten koleś ma tak na imię?, zastanawiał się Kaulitz siadając na stole wskazanym przez pielęgniarkę. Kobieta szybko uporała się z raną na policzku  i przyłożyła mokry wacik do ust chłopaka. Tom skrzywił się mimowolnie.
-No, chłopcze. Masz szczęście, że nie rozciąłeś sobie wargi w miejscu, gdzie masz kolczyk. Miałbyś wtedy nie mały problem.
Tom nie skomentował tego. Nigdy by nie pomyślał, że kolczyk+ Bill= niebezpieczeństwo.
Pielęgniarka chwyciła jego dłoń i nie cackając się, zaczęła wyciągać z niej odłamki szkła. Tom syknął cicho, kiedy nagle zgięła mu palce naciągając skórę na poranionych kłykciach.
-Spokojnie- powiedziała z lekkim uśmiechem.
Dyrektor stał w drzwiach z założonymi rękoma i przyglądał się całemu zdarzeniu. Tom był pewien, że wyrzuci go z tej szkoły i mimowolnie spuścił głowę. Nie dość, że rozpadnie się ich zespół, to jeszcze będzie musiał dać sobie spokój z Billem. No, ojciec też na pewno nie będzie zachwycony. Nie po to łożył na niego tyle kasy, żeby teraz został zwykłym darmozjadem.
Gdy pielęgniarka skończyła bandażować mu dłoń i upewniła się, że jej młody pacjent nie ma już żadnych innych obrażeń, pozwoliła mu zsunąć się ze stołu i stanąć na własnych nogach. Tom z kwaśną miną skierował się w stronę wyjścia.
-Może tak dziękuję?- upomniał go dyrektor.
-Tak, tak- mruknął Dredziarz lekceważąco.
Niecałe trzy minuty później Tom siedział przy biurku mężczyzny i gapił się na jakąś kartkę, która aktualnie tam leżała. W pomieszczeniu panowała cisza, której nie przerywał ani on, ani dyrektor. W końcu facet zlitował się i westchnął.
-Już nie wiem, co mam z tobą zrobić. Niby nie stwarzasz żadnych problemów. Ten wcześniejszy wyskok nie był niczym dziwnym, doskonale pamiętam, jak to jest, kiedy ma się dziewiętnaście lat. Masz dosyć dobre oceny i ogółem nauczyciele na ciebie nie narzekają. Co prawda nie mieszasz się w sprawy szkoły, ale grasz w zespole, który ma naprawdę wielki potencjał. Widziałem jedną z twoich prób i muszę przyznać, że jesteś prawdziwym mistrzem w graniu na gitarze. Ale to... To już nie jest... Sam nawet nie wiem, jak to określić. Poza tym, że zachowałeś się jak bezmózgi palant, który nie potrafi powstrzymać własnych odruchów, to jeszcze w ogóle nie wyglądasz na przejętego.
Tom pociągnął nosem nadal uparcie wpatrując się w kartkę, zaraz jednak przeniósł wzrok na swój bandaż.
-Wyrzucisz mnie?- spytał spokojnie.
-Nie jesteśmy na ty- odparł od razu mężczyzna z irytacją.
-Wyrzucisz?
-Wszystko zależy od tego, co zaraz mi powiesz. Czy ktoś robi ci krzywdę?
Bill. Taka powinna być odpowiedź, ale zbyt wiele musiałby tłumaczyć, gdyby to powiedział.
-Nie- burknął cicho.
-Masz jakieś kłopoty?
Wypadałoby prychnąć w tym momencie, pomyślał Dredziarz.
-Nie- znowu burknął.
Zapadła cisza. Kaulitz zagryzł dolną wargę i zaraz skrzywił się z bólu. Podniósł wzrok i spojrzał prosto w ciemne oczy dyrektora. Po krótkiej chwili znowu zaczął przyglądać się swojej zabandażowanej ręce.
-Możesz mi zaufać. Jeśli coś jest nie tak, postaram ci się jakoś pomóc.
Faktycznie, facet wyglądał na godnego zaufania. Ale przecież to nie oznacza, że trzeba mu wszystko wypaplać.
-Nie możesz mi pomóc- rzucił.
-Dlaczego?
-Po prostu nie.
-Więc chcesz, żebym po prostu cię ukarał za to, co zrobiłeś? Nie będziesz się w żaden sposób usprawiedliwiał ani bronił? Kara tak czy siak będzie bardzo surowa, ale jeżeli mi to wyjaśnisz, wystąpią pewne okoliczności łagodzące.
-To szantaż.
-Pomoc.
-Szantaż. Wstrętny szantaż!
-Chcę ci pomóc.
Tom ponownie spojrzał na Simona. Facet nie wyglądał na wściekłego, lecz lekko zirytowanego jego uporem. Dredziarz uniósł wzrok do góry jakby prosząc Boga o wsparcie, zaraz jednak znowu zaczął uparcie wpatrywać się w swój bandaż. Czuł, że to nie skończy się dobrze. Nie wiedział, jak może to wszystko wyjaśnić.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- zapytał w końcu zrezygnowany.
-Tak.
-I to zostanie tylko między nami choćbym powiedział nie wiadomo co?
-Tak, jeśli tylko nikogo nie okradłeś i nie zabiłeś.
Tom uśmiechnął się ponuro. Przez chwilę się wahał, a potem doszedł do wniosku, że najwyżej wywalą go ze szkoły i wyląduje w więzieniu. Skoro ten idiota chce się od niego wszystkiego dowiedzieć, proszę bardzo!
-Uprawiałem seks ze swoim bratem- wypalił.
W pomieszczeniu zapadła kompletna cisza. Kaulitz podniósł wzrok chcąc zobaczyć, jak dyrektor to przyjął. Nie wiedział, co go podkusiło, żeby mu to powiedzieć, ale trudno. Stało się. Chyba chciał mu po prostu udowodnić, że jest w stanie wyprowadzić go z równowagi.
Simon patrzył na niego szeroko otwartymi oczami. Był zszokowany.
-S-słucham?- wyjąkał.
-Uprawiałem seks ze swoim bratem- powtórzył Dredziarz.  
-Wiesz, że to jest karalne?
-Policja nie musi o tym wiedzieć.
-Jaki to ma związek ze sprawą?
-To... Bardzo długa historia. Naprawdę chcesz ją usłyszeć?
-Tak.
-No, dobra... Więc... Moim bratem jest Bill Cauletz. Ja... My... Żaden z nas o tym nie wiedział. Kiedy tutaj przyjechałem, miałem go za głupiego pedała, który w dodatku śmiał mi się sprzeciwiać. I... Po naszym wypadzie do klubu, na którym nas przyłapałeś, pokłóciliśmy się i... założyliśmy się. To było... No, totalna głupota. Ten kto wygra, miał pieprzyć tego drugiego.- Tom urwał na chwilę i podniósł wzrok patrząc na twarz mężczyzny. Widząc, że wyczekuje dalszej części historii i nie wygląda już na takiego zdumionego, spuścił wzrok i zaczął kontynuować.-Chciałem go ukarać, ale to on wygrał. I... przeleciał mnie. Jak... dziwkę. Potem role się odwróciły i tak... już zostało. Polubiliśmy się i... było fajnie. Trochę mnie to wkurzało, bo przecież jestem heterykiem z krwi i kości i największym homofobem jaki stąpa po tej ziemi, a tu... takie coś. Ale... No... Tak było dobrze. Potem... Potem... zabrałem go na święta do domu, bo on nie miał gdzie jechać i... i... Stary mi powiedział, że nie jestem... Ja... Nie jestem... jego synem i że Bill jest moim... bratem. B-bliźniakiem.
-Bliźniakiem?- odezwał się zdziwiony mężczyzna.
-Tak. Na pierwszy rzut oka może nie jesteśmy podobni, ale jak się przyjrzeć... Mniejsza. W każdym bądź razie miałem jechać na święta do prawdziwego starego. Byłem... Rany, nie ważne. Więc... Zabrałem Billa na przejażdżkę. Omal nas nie zabiłem na jakimś murze. Powiedziałem mu, że jesteśmy braćmi, a on...
-On co?
-Miał to gdzieś.
-Bill? Nie ty?
-Ja chciałem to skończyć, chociaż było mi z nim... dobrze. Ale on się upierał, że to nic nie szkodzi. Stwierdził, że ma to gdzieś, dopóki go... pieprzę.
-Tom!- oburzył się mężczyzna.
-Tak powiedział! Więc, żeby to przerwać... Ja...- głos mu się załamał- przeleciałem go. Ale... Inaczej, jak jakąś... szmatę. Nagadałem mu jakichś totalnych głupot. A potem zorganizowałem spotkanie u capa.
-Capa?- Simon uniósł brwi.
-Mojego prawdziwego starego. Szybko się okazało, że cap nienawidzi Billa i... chce się go pozbyć, bo jest... No, gejem. Tak więc nie udało mi się naprawić jego relacji ze starym. Pokłóciliśmy się. Znowu. A potem... wyjechał. Zrobiłem mega zadymę, nawyzywałem capa przy gościach, omal się nie zaplułem ze złości. I... wyszedłem. Bill zniknął, a ja... Myślałem. Chciałem być jego przyjacielem, tylko że... On się zmienił. Kiedy tutaj przyjechałem, traktował mnie chamsko i zwyczajnie ignorował, kiedy mógł. Zaczęliśmy ćwiczyć na konkurs, który ma się odbyć za dwa tygodnie. Dzisiaj... Dzisiaj, po próbie... Byliśmy już na kolacji, a Bill sobie poszedł. Nic nie zjadł. Chciałem z nim porozmawiać.- Głos odmówił mu posłuszeństwa, a dzielnie brnął dalej.-On... Znalazłem go w łazience. Ciął się... żyletką. Wkurzyłem się i... chciałem mu ją zabrać, ale on... nie chciał mi jej oddać. Zaczęliśmy się bić. Jestem silniejszy i mógłbym go załatwić jedną ręką, ale nie chciałem go... skrzywdzić. A on...
-Podrapał cię?- domyślił się mężczyzna.
Tom skinął głową.
-Ugryzł mnie w wargę i gadał jakieś bzdury. Strasznie się... zmienił. Jak sobie poszedł wkurzyłem się i... zacząłem wszystko rozpieprzać. Bo ja... nie chciałem się z nim rozstawać. Ja... Ja go bardzo- "kocham" nie chciało mu przejść przez usta, ale Simon i tak się domyślił- lubię. Miałem wiele panienek, ale on był jedyną osobą, którą traktowałem... No, wiesz, poważnie. Chciałbym... coś zrobić, ale przecież on i tak... zawsze pozostanie moim... bratem. To się nigdy... nie zmieni.
Tom umilkł patrząc niepewnie na Simona. Wyrzucił wszystko, co mu leżało na wątrobie. Może ten facet coś mu doradzi? Simon go nie lubił, bo sprawiał mu kłopoty, więc znając życie, pewnie zaproponuje mu samobójstwo. Ale... Może to nie jest taki zły pomysł? Co prawda chciał żyć dalej, miał tylko dziewiętnaście lat, ale i tak nie potrafił przestać o tym myśleć.
Dyrektor wyglądał na zamyślonego. Cała ta historia musiała nieźle nim wstrząsnąć. Dredziarz był tym wszystkim trochę zawstydzony, ale trudno. Już wyjąkał wszystko, co było do wyjąkania. Reszta zależała od Simona.
-Bardzo ci na nim zależy- stwierdził mężczyzna patrząc na niego uważnie.
-Tak.
-A jemu na tobie?
-Tak mi się wydawało, ale teraz...- Tom pokręcił głową.- Teraz już niczego nie jestem pewny.
Simon westchnął i przeczesał włosy dłonią.
-Nie powinienem tego mówić, bo jestem dyrektorem tej szkoły i za to, co robiliście, powinniście dostać wielką karę i jeszcze numer na policję. Wasze zachowanie jest niemoralne nie tylko dlatego, że jesteście rodzeństwem, ale w dodatku braćmi. Chłopcami. Więc jest to związek nie tylko kazirodczy, ale również homoseksualny. Takie rzeczy mogą być leczone przez psychologa lub psychiatrę i nie ma znaczenia, czy znaliście się całe życie, czy tylko krótki czas. Jednak... Eh, masz rację, że Bill jest twoim bratem i to się nigdy nie zmieni. Ale może się zmienić twój pogląd na tą sprawę, bo w sumie tylko on stoi na przeszkodzie. Dlaczego nie chcesz tego kontynuować?
-Pytasz serio?- spytał Tom zaszokowany. Jego twarz wyrażała zdumienie nie mniejsze niż Simona, kiedy powiedział mu, że uprawiał seks z Billem.
-Tak.
-Nawet ja wiem, co to moralność. Dziwnie mi tak ze świadomością, że to brat.
-I to jest problem. Musisz się zastanowić, czy bardziej zależy ci na Billu, czy na jakimś głupim wrażeniu, że coś jest nie tak. Jeżeli tylko zmienisz swoje nastawienie do całej sprawy z braterstwem i zaakceptujesz fakt, że jesteście tak blisko spokrewnieni, możesz spróbować odbudować swój związek z Billem. Wszystko zależy od tego, jak nastawisz się do sprawy.
-Nakłaniasz mnie do tego, żebym dalej uprawiał seks ze swoim bratem bliźniakiem? Żartujesz sobie ze mnie?!
Simon westchnął.
-Tak, wiem, nie powinienem. Ale ta szkoła jest pod moją opieką, a ty w takim tempie niedługo ją puścisz z dymem albo wysadzisz. Poza tym... nikt o tym nie wiem, ale skoro mi tyle powiedziałeś to... Jestem gejem.
-Serio?- Tom zaśmiał się cicho patrząc na mężczyznę. W jego oczach zamigotały iskierki rozbawienia.
-Tak, serio. Jeżeli jednak zdecydujesz się na ten związek, nikomu o nim nie mówcie. To jest wbrew prawu i możecie mieć przez to sporo problemów.
-Ok- Dredziarz wzruszył ramionami.- Mogę już iść? Jest późno.
-W porządku. Dobranoc.
-Dobranoc.
Kaulitz czuł się jakiś taki... lżejszy? Cóż, nie wiedział, jak to określić, ale to była jakaś taka ulga. Udało mu się komuś o tym opowiedzieć i chociaż wyszło mu trochę kulawo, to jednak wyrzucił to z siebie i był zadowolony. Był trochę zdziwiony, że się na to zdobył tym bardziej, że Geo nie powiedział. Chyba musiał się wygadać komuś, kto nie ma z nim zbyt wielkiej styczności.
Chłopak był już przy drzwiach, kiedy zatrzymał go głos Simona.
-Tom?
-Tak?
-Za zdemolowanie łazienki przez dwa tygodnie będziesz pomagał sprzątaczkom po lekcjach szorować klasy.
-Co?! Ale...
-Żadnych "ale". Zmykaj!
-Mamy konkurs i...
-Możecie ćwiczyć przez cały dzień, trzy godzinny pracy dziennie cię nie zbawią.
Tom jęknął tylko, ale nic więcej nie powiedział.
Gdy już był na korytarzu, zaklął. Udało mu się uchronić przed wyrzuceniem ze szkoły, ale i tak wszystko mu się sypało na głowę.
Gorzej już być nie może, pomyślał idąc w kierunku swojego pokoju.
Nawet nie wiedział, jak bardzo się myli.

1 komentarz:

Dziękuję za wszystkie komentarze :)