środa, 11 kwietnia 2012

25.Dlaczego?


Szpital.
Nigdy nie lubił szpitali. Tam zawsze dziwnie pachniało i przychodzili tylko ludzie, którzy mieli problemy. Jedni płakali, kiedy nagle ktoś im bliski tracił życie, a oni nic nie mogli zrobić. Okropne miejsce.
Poczekalnia.
Tom siedział skulony na podłodze. Był sam w korytarzu, co jakiś czas przychodziła do niego pielęgniarka żeby zapytać, jak się czuje. Głupie pytanie.
Nie chciał usiąść na krześle, wolał się skulić przy ścianie. Zerknął na telefon.
00.00
Północ. Czyli siedział w szpitalu już jakieś cztery godziny, które trwały całą wieczność. Po raz pierwszy w życiu płakał tyle czasu. Od momentu, kiedy znalazł Billa w pokoju i popłynęły pierwsze łzy aż do samiutkiej północy z małymi przerwami. Był wykończony psychicznie.
Nie wiedział, dlaczego Bill to zrobił. Na pewno nie przejął się tym konkursem, w końcu mogli sobie poradzić w inny sposób. Między nimi też już zaczęło się układać. Nie miał powodu, żeby próbować popełnić samobójstwo. A jednak to zrobił wprawiając tym samym wszystkich w stan kompletnego szoku. Dlaczego?
To pytanie tłukło się po głowie Toma od samego początku i nadal nie potrafił znaleźć na nie odpowiedzi. Jego dolna warga zadrżała i znowu się rozpłakał. Nawet nie ocierał łez, wiedział, że to bez sensu.
Boże! Bill próbował się zabić!
Nie potrafił w to uwierzyć. Miał nadzieję, że zaraz się obudzi i zobaczy uśmiechniętego Billa. Albo chociaż takiego, jak wtedy w łazience, kiedy się pobili. Jakiegokolwiek, byle żywego.
Dredziarz poczuł wibracje. Pociągnął nosem wyciągając komórkę z kieszeni. Odebrał.
-Halo?
-Tom? Co z Billem?
Chłopak zamknął oczy próbując powstrzymać płacz.
-N-nie wiem, Geo. Lekarze nadal nie wychodzą z sali. Boję się, że-e u-umrze.
-Nawet tak nie mów, Tom!
-A-ale to już tyle trwa...- wyszlochał załamany.
-Spokojnie, Tom. Nie płacz. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
-Chciałbym, ale... Ale to nie wygląda d-dobrze.
-Trzymaj się. Zobaczysz, wszystko będzie ok.
Tom położył telefon na podłodze obok siebie i przymknął oczy. Jego ramiona drżały od płaczu tak samo jak dolna warga, która rozciągała się w brzydkim grymasie. Z nosa mu kapało, a na rękach miał krew Billa. Czuł, jakby miał piasek w oczach i mimo że bardzo chciało mu się spać, nie był w stanie zmrużyć oka. Najgorszy był jednak ten paniczny strach o Billa. Nie wiedział, co zrobi, jeżeli Czarny umrze. Już nie potrafił sobie wyobrazić bez niego życia, a te dwa wstrętne tygodnie, kiedy byli zaprzysięgłymi wrogami dobitnie mu udowodniły, że bez niego jest nikim. Zwykłym, bezwartościowym śmieciem. Do głowy przychodziły mu już pomysły, w jaki sposób on się zabije. Był w tak kiepskim stanie psychicznym, że zaczynał już nawet rozważać, który pomysł samobójstwa jest najlepszy.
Dyrektor nie zgodził się, aby ktoś oprócz Toma przyjechał do szpitala. Rozumiał obawy chłopaków, ale nie mógł pozwolić wszystkim opuścić szkoły w środku nocy. Toma również by nie puścił gdyby nie to, że chłopak mu się zwierzył właśnie z tego, co łączy go z Billem.
Przecież wszystko było już w porządku...
Dlaczego? Znowu wróciło do niego to pytanie. I znowu nie znalazł na nie odpowiedzi. Czy to jego wina? Czy to on coś zrobił, że Czarny chciał umrzeć? Ale przecież... przeprosił go. Mieli zacząć od nowa, całowali się. Więc dlaczego...?
-Jak się czujesz?
Tom podniósł zmęczone oczy na Simona. Nawet nie usłyszał, kiedy mężczyzna się pojawił. Obok niego był nowy nauczyciel od matmy, Paul. Wyciągnął rękę z parującym kubkiem.
-Napij się, poczujesz się lepiej- powiedział współczująco.
Tom bez słowa wziął kubek i zrobił delikatny łyk kawy. Skrzywił się. Czuł, jak coś mu się boleśnie przewraca w żołądku. Z chęcią by zwrócił to, co zjadł na kolację.
Na samą myśl o jedzeniu zrobiło mu się niedobrze.
-Wiesz już coś na temat Billa?- spytał Simon.
-N-nie. Ciągle są w sali. Dlaczego to tak długo trwa?
-Nie wiem. Nie martw się, Tom, wszystko będzie dobrze.
-Jeśli Bill umrze, nic już nie będzie dobrze. Dlaczego on to zrobił? Właśnie dzisiaj się pogodziliśmy...
-A konkurs?- spytał Paul.
-Konkurs? Moje nazwisko znaczy bardzo wiele w świecie muzyki. Moglibyśmy nagrać płytę od tak- pstryknął palcami.- Ojciec Billa też mógł nam to zapewnić. Więc dlaczego on...
-Jak się obudzi, to go zapytasz.
Zapadła cisza. Tom skulił się jeszcze bardziej i drobnymi łyczkami pił kawę. Starał się nie rozpłakać po raz kolejny.
Akurat kończył, kiedy drzwi się otworzyły. Zerwał się na równe nogi patrząc z nadzieją na lekarza. Mężczyzna ściągnął z twarzy maskę i odetchnął. Wyglądał na zmęczonego, ale...
-Stracił bardzo dużo krwi, ale udało nam się go uratować. Teraz śpi.
Dredziarz czuł, jak uginają się pod nim kolana. Rozpłakał się ze szczęścia. Nagle świat znowu nabrał barw, a jego istnienie miało swój sens.
Bill żył! Żył!
-Mogę go zobaczyć? Proszę! To dla mnie bardzo ważne!- błagał Tom.
Lekarz zawahał się.
-Z reguły na to nie pozwalamy, ale... Dobrze. Może pan do niego wejść.
-Dziękuję- chłopak uśmiechnął się z ulgą.
Zrobił krok w stronę stronę sali, ale zobaczył przed oczami ciemne plamy. Zachwiał się i przytrzymał szybko ściany.
-Tom?
-Nic panu nie jest?- spytał lekarz troskliwie.
-N-nie. To tylko mała karuzela.
-Pacjent został przewieziony innym wejściem do osobnej sali. Proszę iść cały czas prosto i ostatnie drzwi na prawo prowadzą do pana przyjaciela.
-Dziękuję.
Gdy tylko przestało mu się kręcić w głowie, biegiem ruszył do odpowiedniej sali. Przed drzwiami zawahał się, zaraz jednak nacisnął klamkę i wszedł do środka. W sali paliła się mała lampka, a po pomieszczeniu krzątała się młoda pielęgniarka.
-Tu nie wolno...- zaczęła.
-Lekarz mi pozwolił- wtrącił szybko podchodząc do Billa.
Spojrzał na jego spokojną twarz i odetchnął głęboko. Czarny wyglądał zupełnie normalnie, może był trochę bledszy niż zwykle.
Tom usiadł na łóżku i dotknął delikatnie jego dłoni. Była chłodna, ale nie zimna. Gdy tylko pielęgniarka opuściła pomieszczenie, nachylił się do ust Czarnego i złożył na nich delikatny pocałunek. Czując, że są zimne, ponowił pieszczotę chcąc przekazać mu chociaż odrobinę własnego ciepła. Delikatnie rozchylił jego wargi językiem i wsunął go do środka. Trącił język Billa, ale ten odsunął się. Czarny przełknął ślinę. Dredziarz zaśmiał się cicho. Taki głupi odruch, a cieszy.
Oderwał się od ust chłopaka i pogłaskał go po głowie. Całe szczęście, że po kolacji Bill wziął prysznic i zmył lakier z włosów. Teraz były mięciutkie i tak przyjemnie się je głaskało.
Łóżko było szerokie. Tom ściągnął buty i ułożył się obok brata.
Bill żył. Tylko to się liczyło.
Teraz wszystko się zmieni, myślał. Teraz będziemy razem bez względu na wszystko. Już więcej do tego nie dopuszczę, Bill. Kocham cię i niedługo ci to wyznam. Przysięgam, kochanie.
Chciał zadzwonić do G&G, ale przypomniał sobie, że zostawił telefon w poczekalni. Westchnął i przymknął oczy. Wcale nie czuł się źle, kiedy go całował, wręcz przeciwnie. Pożądał go, może nawet bardziej niż wcześniej. Jego lęki były głupie, chociaż nie tak całkiem pozbawione podstaw.
Zamykając oczy pomyślał, że zapewne Bill jeszcze nie jednym go zaskoczy.
***
Następnego dnia jakaś pielęgniarka zrobiła mu awanturę, że śmiał zostać w pokoju pacjenta przez całą noc. A Tom patrzył na nią, jak robi mu wykład i jedynie uśmiechał się głupio. Nie był w stanie reagować inaczej. Po tym, co przeżył dzień wcześniej należało mu się trochę radości.
-Proszę przyjść o dwunastej!- warknęła młoda pielęgniarka zatrzaskując za nim drzwi.
Dredziarz przeciągnął się i ruszył korytarzem trzymając buty w ręce. Musiał dziwnie wyglądać, bo wszyscy patrzyli na niego jak na UFO. Cóż, wyszedł z jednej z sal, w których leżeli pacjenci, w dodatku nie miał na sobie stosownego ubrania, tylko sekjtowskie ciuchy i jeszcze wyglądał na zaspanego, jakby tak o sobie, dla zabawy, nocował w szpitalu.
Przy wyjściu założył buty i rozejrzał się uważnie. Nikogo nie było, Simon i Paul gdzieś zniknęli.
-Pan Kaulitz?- spytał ten sam lekarz, który wczoraj ratował Billa.
-Tak- odparł odwracając się do doktora.
-Pana nauczyciel prosił, żeby wrócił pan do szkoły i stawił się u niego.
-Ok. Dzięki.
Dredziarz taksówką wrócił do szkoły, to cud, że miał jakieś drobniaki. Wciąż miał na rękach zaschniętą krew i kierowca dziwnie się na niego patrzył, kiedy wsiadał. Tom tylko wzruszył ramionami.
Kwadrans później pukał już do drzwi Simona, a potem po prostu wszedł. W pokoju był jeszcze Paul i rozmawiali o czymś zawzięcie. Urwali, kiedy wszedł.
-O, Tom! Tak szybko się obudziłeś?- spytał Paul z uśmiechem. Dredziarzowi wpadło do głowy głupie pytanie, a mianowicie kto w tym związku jest tym uległym.
-Pielęgniarka mnie wyrzuciła- wyjaśnił z westchnieniem siadając na krześle.
-Bill się obudził?
-Jeszcze nie. Mogę go zobaczyć dopiero w południe.
-Idź się wykąpać i doprowadzić do ładu. W stołówce czeka na ciebie śniadanie. Telefon oddałem twojemu koledze jeszcze wczoraj, czaili się pod wejściem do szkoły. Potem zabierz kolegów do szpitala, inaczej mi żyć nie dadzą.
Paul zaśmiał się.
-Zagrozili, że wysadzą tą szkołę w powietrze, jeżeli nie otrzymają zgody na zobaczenie się z Billem.
Tom uśmiechnął się lekko. Całe G&G.
Wyszedł z gabinetu dyrektora i poszedł do swojego pokoju. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, poczuł się dziwnie.
Pokój 483.
Pokój, w którym się bili, uprawiali seks, żartowali, wyzywali...
Pokój, w którym Bill próbował popełnić samobójstwo.
Tom westchnął ciężko ściągając czapkę, bluzę, a potem koszulkę. Zrzucił buty i na bosaka poszedł do łazienki. Odkręcił kurek i zaczął napuszczać wody do wanny. Wlał tam z pół butelki jakiegoś płynu, a potem z powrotem ruszył do pokoju. Zdjął skarpetki i zsunął spodnie pozostając w samych bokserkach. Z szafki wyciągnął ręcznik i czystą bieliznę, a potem podszedł do łóżka Billa. Ktoś już zmienił pościel. Dredziarz wyciągnął spod poduszki jego telefon i ruszył do łazienki. Sprawdził, czy woda ma odpowiednią temperaturę, a potem zdjął bokserki i zanurzył się w gorącej wodzie.
Jęknął z przyjemności. Chwycił telefon Billa i zaczął sprawdzać pocztę. Odnalazł w wersjach roboczy jednego, krótkiego sms-a.
"Wybaczcie."
To nic Dredziarzowi nie mówiło, więc odłożył telefon i z przyjemnością zaczął się szorować. Siedział w wannie tak długo, aż woda nie zrobiła się zimna. Na szybkiego umył jeszcze włosy i spłukał szampon pod bieżącą wodą. Kiedy zszedł na stołówkę, śniadanie faktycznie już na niego czekało. Zdał sobie sprawę z tego, że faktycznie jest głodny. Zjadł wszystko, co było na talerzu, a było tego naprawdę sporo.
-Tom!
Chłopak aż podskoczył słysząc wrzask przyjaciela. Po chwili został mocno przytulony przez G&G.
-Wiemy, że z Billem wszystko w porządku. A ty? Jak się czujesz?- spytał szybko Geo przytulając go mocno.
Tom poczuł nagłe wzruszenie. Oni naprawdę się o niego martwili.
Odkąd w aucie dałem Billowi dupy, stałem się jakiś taki... miękki, pomyślał.
-Dobrze. Dzięki, chłopaki- rzekł zabierając się za płatki, które kucharka postawiła przed nim z zatroskanym uśmiechem.
-To świetnie. Zaraz jedziemy do Czarnego, musimy go wreszcie o co nieco wypytać. Nie wiesz, dlaczego to zrobił?- odezwał się Gus.
-Nie- westchnął Dredziarz.- Wczoraj, jak spaliście, naprawdę się pogodziliśmy. Nic z tego nie rozumiem.
Rozmawiali o całej tej sytuacji jeszcze dobre dziesięć minut, kiedy Tom jadł płatki. Potem zdecydowali, że jadą do szpitala, chociaż nie było jeszcze 12.00.
Przez całą drogę Tom zastanawiał się, jaki tak naprawdę był powód zachowania Billa. Nie pozostało mu nic innego, jak po prostu porozmawiać z nim i poczekać, aż sam mu wszystko wyjaśni.

1 komentarz:

  1. Te wszystkie uczucia bohaterów.. Tak pięknie opisane w całym opowiadaniu. Zakochałam się~~~
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)