wtorek, 10 kwietnia 2012

9.Dla Ciebie wszystko


Tom
Koncert był tak wyczerpujący, jak wszyscy się spodziewaliśmy. Kiedy było już po wszystkim łącznie z wywiadem i godziną rozdawania autografów, David niemal siłą wrzucił nas do wynajętego busa i zawiózł do wesołego miasteczka.
Żenada.
Razem z nami i dwoma ochroniarzami jechał jeszcze kamerzysta, który miał nas nagrywać podczas tych idiotycznych "wygłupów". Wszyscy musieliśmy się trochę zamaskować, więc okulary, szaliki i czapki poszły w ruch.
-Jak się dzielimy?- zapytałem cicho korzystając z tego, że kamerzysta rozmawiał z Davidem.
-Ja chciałbym mieć trochę spokoju- mruknął Gus patrząc na mnie błagalnie.
Uśmiechnąłem się do niego lekko.
-Dobra. Ja i Bill bierzemy go na siebie.- Bliźniak kiwnął mi głową na znak zgody.- Przy wejściu każdy z nas kupi sobie mapę. Geo, ty i Gus zwiniecie się jakoś, a ja i Bill przez chwilę dotrzymamy towarzystwa naszemu nowemu koledze, a potem jakoś mu zwiejemy. Spotkamy się potem w jakimś miejscu, które wybierzemy. Jeden z ochroniarzy pewnie będzie przy aucie, więc łatwo będzie ich wykiwać. Co wy na to?
-Spoko- odpowiedzieli zgodnie.
Przybiliśmy wszyscy żółwiki i uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo.
Gdy zajechaliśmy na miejsce, David dziwnie się na nas patrzył.
-Co?- spytał w końcu Bill nie mogąc już wytrzymać.
-Już nie narzekacie?- spytał unosząc jedną brew.
-Pieprz się- mruknąłem.
Wspominałem już, że nie lubię Josta? No, to teraz wspominam.
On jest moim największym koszmarem. Stado rozwrzeszczanych bab nie działa na mnie tak pobudzająco, jak on. No, błagam! On jest gorszy od mojego ojca, ojczyma i matki razem wziętych. Serio!
Tak jak się umówiliśmy, przy wejściu każdy z nas kupił mapkę całego miasteczka. Było naprawdę ogromne.
-Idę coś przekąsić, bawcie się dobrze- rzucił David i zmył się.
-Hej- odezwał się kamerzysta. Wszyscy spojrzeliśmy na niego pytająco.- Jestem Alan. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam to, że będę was nagrywał?
Oj, nie będziesz.
-Nie, skąd- zaprzeczyliśmy zgodnie.
Musieliśmy wyglądać żałośnie stojąc tak i kiwając jednomyślnie głowami z głupią miną. Masakra.
-To dobrze. To... zaczynamy?
Wzruszyliśmy ramionami i ruszyliśmy w stronę pierwszej karuzeli, jaka znalazła się w zasięgu naszego wzroku.
-Pontony!- ucieszył się Gus.
Geo również zaświeciły się oczy. Ja i Bill spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
-Nagram was, jak będziecie płynąć- powiedział Alan.
Stanęliśmy w kolejce i poczekaliśmy, aż dadzą nam ponton. Kiedy już płynęliśmy widzieliśmy, jak Alan idzie wzdłuż zaimprowizowanej rzeczki i nagrywa nas. Ponton kręcił się we wszystkich kierunkach. W pewnym momencie wpłynęliśmy między dwa sztuczne wodospady.
-Ale my chyba nie...- mruknął Bill z jawnym przerażeniem w oczach.
Nasz ponton kierował się idealnie pod mały strumień wody.
-Na kogo wypadnie, na tego...- zaśmiał się Gus.
-Kurwa!!!- wrzasnął Bill, kiedy woda polała się akurat na jego plecy i głowę.
-... bęc- dokończył Gus wręcz płacząc ze śmiechu.
Bill spojrzał na chłopaków wściekły i usiadł na swoim miejscu splatając ręce na piersi. Jego mina dobitnie świadczyła o tym, że się obraził.
-Zachowuj się, Bill- rzucił Geo ze śmiechem.
-No, właśnie, Bill. Nagrywają nas, trochę kultury- dodał Gus.
-Czas na was, chłopaki- powiedziałem.
-Chcesz skakać?- zdziwił się Gus, patrząc na przymierzającego się do wysiadki Geo.
-Będzie fajnie- odparł basista zacierając ręce.
Wpłynęliśmy do tunelu. Przy dobrych wiatrach można było się dostać na ląd i przedwcześnie zakończyć swoją wyprawę.
-Nie doskoczę- mruknął perkusista.
-Przynajmniej będziesz miał motywację, żeby schudnąć- rzucił złośliwie Bill.
-Pogadamy o tym później, gówniarzu.
-Miłej kąpieli- dodał Czarny słodko.
-Dobra, lecimy.
Geo wyskoczył z pontonu i bez najmniejszych problemów dostał się na trawę. Gus tylko westchnął i klnąc zrobił to samo. Jemu również się udało.
Ja i Bill spojrzeliśmy na siebie. Zostaliśmy sami na placu boju.
-Więc... jak to rozegramy?- zapytałem.
-Powiedzmy, że pójdziemy na jakąś odlotową atrakcję, a potem... jakoś zwiejemy.
-Byle szybko, jestem wykończony.




Bill
Alan miał naprawdę komiczną minę, kiedy zobaczył, że na placu boju zostaliśmy tylko my dwaj.
-Gdzie reszta?- zapytał.
-Wyskoczyli na małą przekąskę, niedługo powinni do nas dołączyć. Idziemy dalej?- odezwał się Tom.
-Jasne, nie będziemy czekać na spóźnialskich. O, tam jest coś fajnego!
Tom uśmiechnął się na widok wybranej przeze mnie karuzeli. Wyglądała trochę koślawo i wykonywała spory łuk częścią, w której siedzieli ludzie. W dodatku kręciła się na wszystkie strony, w pewnym momencie siedzący na niej ludzie wisieli głową w dół.
-Chcesz, żebym zwrócił obiad?- spytał warkoczyk unosząc jedną brew.
-Nie jedliśmy obiadu. Idziemy!
Alan nie chciał iść z nami dochodząc do wniosku, że zbyt łatwo mogłaby mu wypaść kamera. Poszliśmy we dwóch. Usiedliśmy obok siebie.
Jakiś mężczyzna zapiął nas dokładnie, po czym wszedł do swojego małego centrum dowodzenia i włączył maszynę. Podłoga pod nami opadła w dół, a karuzela powoli zaczynała się bujać raz w przód, a raz w tył.
Wrzeszczałem jak opętany, ciesząc się jak wariat, kiedy czułem dziwny prąd płynący po moim brzuchu za każdym razem, kiedy leciałem w dół. Tom również krzyczał wyraźnie z siebie zadowolony i śmiał się jak jakiś psychopata. Kiedy już było po wszystkim, obaj byliśmy zdrowo zawiedzeni.
-To było świetne!- powiedziałem z entuzjazmem.
Razem z Tomem przybiliśmy piątkę. Najpierw wewnętrzną częścią dłoni, a potem zewnętrzną i zakończyliśmy rytuał żółwikiem.
-Całkiem spoko- rzucił z uśmiechem obejmując mnie za szyję.- Gdzie teraz?
Nie musieliśmy udawać przed Alanem, że dobrze się bawimy, bo tak naprawdę było. Nie mogliśmy jednak w pełni się cieszyć tym wypadem, bo byliśmy nieludzko zmęczeni po koncercie. Kiedy więc wsiedliśmy na następną kolejkę, Tom wymyślił idiotyczny sposób na ucieczkę. Idiotyczny, a jednak skuteczny.
Siedzieliśmy w jakiejś filiżance, która kręciła się w kółko i jeszcze się obracała. Tuż obok były jakieś krzaki i płot. Tom wyskoczył z filiżanki prosto w te krzaki powodując tym samym u mnie porządny wybuch śmiechu. Kiedy wygrzebał się z nich i zza krzaczorów wyłoniła się jego głowa, pokiwałem tylko głową ze zrezygnowaniem i sam również skoczyłem.
Jak to dobrze mieć brata bliźniaka, który amortyzuje twoje upadki...
-Spadamy, on zaraz się skapnie, że nas nie ma- mruknął Tom.
Wygrzebaliśmy się z zarośli i biegiem ruszyliśmy przed siebie. Schowaliśmy się za jakimś drzewem i wyciągnęliśmy mapę. Tom zadzwonił do chłopaków i spytał o miejsce, w którym czekają.
-Punkt widokowy? Ok, zaraz tam będziemy.
Odnalezienie tego miejsca nie było zbyt trudne, chociaż dwa razy musieliśmy się chować przed Alanem. Nie wiem, jakim cudem tak łatwo trafiał w miejsce, gdzie akurat byliśmy.
Już z daleka dostrzegliśmy pozostałych członków zespołu rozglądających się na wszystkie strony.
Pomachałem do nich wesoło.
-No, nareszcie- mruknął Geo.- Co tak długo?
-Poszliśmy na karuzelę, było fajnie- powiedział Tom.- Zmywajmy się, zanim ktoś nas zauważy. Nasza ochrona dziwnym trafem rozpłynęła się w powietrzu.
-No... Mieli pilnować nas, a nie siedzieć sobie z Davidem i obżerać się.
Nie mieliśmy pojęcia, jak dojechać do naszego hotelu, więc otworzyliśmy sobie busa (Geo skądś wytrzasnął kluczyki) i pozasłanialiśmy wszystkie okna. Ja i Tom położyliśmy się na tylnych siedzeniach, a Geo i Gus zaraz obok, rozkładając sobie inne.
-Jak myślicie, ile będą nas szukać?- spytałem chichocząc.
-Mam nadzieję, że bardzo długo- burknął Gus, naciągając sobie na oczy swoją czapkę z daszkiem.
Tom wyciągnął z kieszeni fajki i odpalił sobie jednego.
-Chce ktoś?
Gustav i George wzięli sobie po jednej i we trójkę palili w ciszy. Ja co drugiego macha wyciągałem bliźniakowi papierosa z ust i zaciągałem się nim.
Po kwadransie w busie nie było już prawie czym oddychać.
-Ty, mgła- zaśmiał się Tom ręką próbując rozgarnąć dym.
-Mhm...- burknąłem tylko wykończony.
Geo i Gus już odlecieli. Ja leżałem uwalony na Tomie. Obejmowaliśmy się, żeby nie spaść. Warkoczyk zamknął oczy i westchnął porządnie.
-Śpij, Billy. Korzystajmy, póki możemy.
Zamknąłem oczy uśmiechając się lekko i przytuliłem się do niego. Odkąd Tom zabronił mi zostawać w swoim pokoju, brakowało mi tych chwil, kiedy leżeliśmy razem w ciszy lub po prostu spaliśmy. Nie musieliśmy się przytulać, sama świadomość tego, że on jest obok działała na mnie kojąco. Przy nim nigdy nie musiałem się bać, zawsze miałem oparcie i mogłem na niego liczyć.
Tom jest dla mnie wszystkim. Całym moim życiem. Nie potrafiłbym bez niego funkcjonować. Gdyby go zabrakło, moje istnienie już nie miałoby sensu.



Tom
-Kurwa! Zabiję was! Co to miało niby znaczyć?!
David wydzierał się na nas, wyglądając przy tym jak psychicznie chory człowiek. Zaspani patrzyliśmy na niego trochę nieprzytomnie.
Jego pierwsze słowo na "k" sprawiło, że wszyscy pospadaliśmy na podłogę. Drugie postawiło nas do pionu, a trzecie...
Trzecie nie zrobiło już na nas wrażenia, zwłaszcza że jechaliśmy już do hotelu.
-Zachowaliście się nieodpowiedzialnie! Załatwiłem wam program w telewizji, a wy uciekliście jak jakieś bachory. Mógłbym się tego spodziewać po was, kiedy mieliście po piętnaście lat, ale teraz?! Wstyd się gdzieś z wami pokazywać. Jak wy w ogóle...
Nie słuchałem już Davida, skupiając swoją uwagę na Billu. Wyglądał na bardzo zmęczonego, a makijaż nie był w stanie ukryć worów pod jego oczami.
-Śpij- mruknąłem do niego, przyciskając go do siebie.
-Ale...
-Śpij...
Bez słowa wtulił się we mnie i zamknął oczy. Pogłaskałem go lekko po plecach, a potem skupiłem swoją uwagę na Davidzie.
-Daj spokój. Mówiliśmy, że to dla nas zbyt duże obciążenie- powiedziałem zły.- Bill ledwo stoi na nogach. Jest przemęczony, a ostatnie tygodnie dały mu nieźle w dupę. Mógłbyś już sobie odpuścić.
-Teraz z ciebie taki dobry braciszek?- spytał kpiąco Jost.- Gdzie byłeś, kiedy po kilka dni z rzędu nic nie jadł, a potem mdlał gdzie popadnie?! Nagle sobie o nim przypomniałeś?
Zacisnąłem zęby, powstrzymując słowa, które cisnęły mi się na usta.
-Co, nie masz nic do powiedzenia? Jeszcze przed chwilą byłeś taki bystry.
Warknąłem cicho. Bill podniósł głowę i spojrzał na mnie niepewnie.
-Śpij- powiedziałem do niego.- To nic.
-... Już masz dosyć? Teraz się o niego martwisz? I przestańcie używać ciągle tej samej wymówki! Nie idziemy tam, bo Bill to czy tamto. Nie robimy tego, bo Bill to czy siamto! A wiecie co ja na to?! Mam to w DUPIE. Nie obchodzi mnie, czy któryś z was jest zmęczony czy nie. Dopóki jesteście w stanie grać, wszystko jest w porządku! Nie chcę słyszeć ani słowa skargi. Chcieliście sławy, to ją macie! Nie obchodzi mnie to, że coś nie idzie po waszej myśli. Ja mam tylko utrzymać was na szczycie i zrobię to, choćbym miał wpychać was po kolei pod samochody. Nigdy więcej żadnych wymówek związanych z Billem, Tom! Nigdy, słyszysz?! Zasrany braciszku od siedmiu boleści...
-David...- mruknął Geo.
-Cicho siedź! Teraz ja mówię! Tom musi wreszcie to usłyszeć, mam już dość zadzierania przez niego nosa. Tomie Kaulitz, jesteś zwykłym śmieciem. Zwykłym, nic nie wartym śmieciem. Gdyby nie ja, nadal byłbyś nikim. Najprawdopodobniej narkomanem albo może męską dziwką... W końcu jesteś do wszystkiego zdolny! Jesteś zwykłym, bezmózgim bachorem, który potrafi jedynie grać na gitarze i śpiewać. I tego się trzymaj, śmieciu, bo inaczej źle skończysz. Masz w ogóle szczęście, że...
-ZAMKNIJ SIĘ!!!
Aż podskoczyłem, kiedy Bill zerwał się z moich kolan i stanął na przeciwko Josta. Cały się trząsł z oburzenia.
-Nigdy więcej go nie obrażaj!- wrzasnął Bill, wprawiając wszystkich w osłupienie.
Bill nigdy aż tak nie podnosił głosu, chyba że w kłótniach ze mną. A ja? Byłem teraz zbyt zaszokowany, żeby obelgi Davida w ogóle mnie ruszyły.
-Bo co?- spytał Jost odzyskując rezon. Uśmiechnął się kpiąco.- Boli cię to, że potrafię rzucić mu prawdę prosto w twarz? Tom to zwykła dziwka, która daje się wyruchać na każdej imprezie, na któ...
-Ty skurwysynu!- wrzasnął dziko Bill zamachując się i pięścią uderzając Davida w twarz.
Zaskoczony menager zatoczył się do tyłu i przytrzymał się siedzeń.
-Ty wstrętny gówniarzu...! Saki, zatrzymaj wóz!
-Ale...
-JUŻ!!!
Kierowca zjechał na pobocze, a Jost chwycił Billa za bluzkę i siłą wyciągnął go z busa. Ja, Geo i Gus zerwaliśmy się z siedzeń wciąż będąc w permanentnym szoku i wyskoczyliśmy za Jostem widząc, jak ten uderza Billa w brzuch.
Głupi wybryk przerodził się w mega awanturę.
Mój bliźniak zatoczył się i sturlał się z górki do jakiegoś lasu.
-Bill!- krzyknąłem przerażony, bez zastanowienia skacząc tam za nim. Kątem oka dostrzegłem, że chłopacy zajęli się już Davidem, który chyba trochę ochłonął widząc, co się stało.
Podbiegłem do brata i ukląkłem przy nim. Leżał zwinięty w kulkę i płakał cicho.
-Bill?





Bill
Brzuch bolał mnie dosyć mocno, ale to nie dlatego płakałem. Rozryczałem się, bo David nie miał prawa tak wyrażać się o Tomie, a ja nie umiałem go powstrzymać.
Po warkoczyku nic nie było widać, ale ja wiedziałem, że słowa Davida nie były dla niego przyjemne.
-On nie ma prawa, Tom...- wyszlochałem cicho, patrząc mu w oczy.
-Ciii, nie płacz.
-Ale, Tom...
Brat przytulił mnie mocno.
-Nie płacz.
-On nie ma prawa tak o tobie mówić. On...
-Spokojnie, mam w dupie to, co on o mnie myśli. Nie płacz już, Bill...
-A- ale...
-... nie możesz mu dać tej satysfakcji.
-Tom?! Bill?! Nic wam nie jest?
-Nie martw się, jeszcze go załatwimy- powiedział, uśmiechając się lekko.
Odwzajemniłem jego gest ocierając łzy. Pocałował mnie lekko w usta.
-Czekaj, rozmazałeś się.
Pomógł mi wytrzeć twarz i zaczęliśmy się wdrapywać z powrotem na pobocze. David chodził w te i we wte.
Tom podszedł do niego i złapał go za bluzkę, by potem cisnąć nim w bus z wielkim hukiem. Wciąż trzymając go mocno za ubranie, wysyczał.
-Nigdy. Więcej. Nie. Podnoś. Na. Niego. Ręki. Jeśli jeszcze raz... zrobisz coś takiego, osobiście ci wpierdolę. Wolę zostać męską dziwką niż pozwolić ci go obrażać. Jasne?!
Mój brat puścił Davida, który prychnął tylko cicho, pokazując mu fuck'a. Żaden z nas jednak nie zareagował. W ciszy weszliśmy do busa.
-To jest dopiero materiał na reportaż- odezwał się Alan z figlarnym uśmiechem.
Żaden z nas się nie odezwał. Dobrze wiedzieliśmy, że David sobie z tym poradzi.
Przynajmniej do tego się nadawał.

3 komentarze:

  1. Najlepszy rozdział tego opowiadania jaki przeczytałam do tej pory. David jesteś zwykłym śmieciem.. Tyle ci powiem..
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. JA PIERDOLE O.O Doszłam do tego momentu jak na razie, jest prawie 3 w nocy a ja nie mogę przestać tego czytać! MEGA, MEGA, MEGA WCIĄGA. Ale skurwiel z tego Davida, po prostu czysty, wredny, chuj! Mam ochotę wyjebać mu mocno w mordę i wsadzić miotłę do dupy! Jak tak można!? Biedny Bill ;/.
    Co do opowiadania, na razie strasznie mnie wciągnęło i mega mi się podoba.
    Super opisałaś uczucia jakie miotają Tomem. Nie dziwię się, ze jest taki zdezorientowany, w końcu to jego brat.
    Nie jestem jakąś mega fanką takich braterskich paringów, ale to mnie wręcz pochłonęło. Mykam czytać dalej :D. Zobaczymy do której wytrzymam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miotłe!? Tylko miotłe?! Z Pięć co najmniej!

      Azusa

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)