środa, 11 kwietnia 2012

26.Szczerość


Czy Tom planował spotkanie z Billem? Z pewnością. Był pewien, że podbiegnie do niego, przytuli go i zapewni o tym, że już z nim będzie bez względu na wszystko. Bill uśmiechnie się z zakłopotaniem, grzecznie pozwoli się opierzyć za to, co zrobił i wszystko będzie już ok. Nigdy jednak by nie przypuszczał, że stanie się coś takiego. Nic nie potoczyło się po jego myśli.
Gdy tylko weszli do sali Czarnego, chłopak spojrzał na nich z jawną złością. Uśmiechy na ich twarzach od razu ustąpiły miejsca zaskoczeniu i zdezorientowaniu. Wzrok braci się spotkał, a w oczach Cauletza pojawił się lód. Dosłownie.
-Wynocha!
Tom otworzył szeroko oczy. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że Bill mówił do niego. Tylko dlaczego...?
-Ale...- zaczął Dredziarz nie rozumiejąc, o co chodzi.
-Wynoś się. Już!- syknął Bill zaciskając dłonie na pościeli.
-Ja...- urwał Tom i cofnął się o krok. Pokręcił głową jakby chcąc się obudzić z jakiegoś koszmaru, ale nic się nie zmieniło. Bill nadal wpatrywał się  w niego z jawną nienawiścią. O co mu, do cholery, chodzi, zastanawiał się Kaulitz.
-Ale Bill, przecież Tom...- zaczął Gus, jednak Cauletz mu przerwał.
-On ma stąd wyjść i nigdy nie wracać!- warknął chłopak zaciskając dłonie na pościeli.
Tom zrozpaczony spojrzał na swoich kolegów, ale nie widział w ich oczach odpowiedzi na dręczące go pytanie. G&G również nie wiedzieli, o co chodzi Czarnemu.
Kaulitz odwrócił się na pięcie i wybiegł z sali klnąc. Słyszał wołania kolegów, ale miał to w dupie. Chciał po prostu się od tego wszystkiego odizolować i pomyśleć.
Czy zrobił coś nie tak? Dlaczego Bill go wygonił, przecież się już pogodzili, do cholery! Nic mu do siebie nie pasowało, wszystko było jakieś takie zagmatwane. Reakcje Billa były dziwne i nieprzewidywalne. Teraz, kiedy już naprawdę zaakceptował to, że są braćmi i że mogą nadal zachowywać się jak para, Czarny nagle świruje w zupełni inną stronę.
W jego oczach była nienawiść. Tylko ona, nic więcej. Wyglądało więc na to, że teraz, kiedy Tom chciał być z Billem, on wreszcie pogodził się z rozstaniem i nie chciał mieć z bliźniakiem nic wspólnego.
Dredziarz krążył po mieście tak długo, aż nogi nie pękały mu z bólu. Myślał. To, że nie za bardzo mu to wychodzi, wiedział bardzo dobrze, ale potrzebował tego. Musiał wszystko przemyśleć, by dojść do wniosku, że jeśli nie zapyta o to Czarnego, to gówno będzie wiedział.
Nigdy go nie rozumiał. Od samego początku jego reakcje go dziwiły. Im dłużej go znał, tym bardziej Bill go zaskakiwał. Nie potrafił określić, jakimi myśli kategoriami, czym się sugeruje podejmując decyzje.
Z nim samym sprawa była prosta, był mało skomplikowanym facetem, z reguły myślał ptaszkiem. Ostatnio mu się pod tym względem trochę zmieniło, bo ptaszek obrał sobie za cel zgrabny tyłeczek Billa i nie chciał stawać na baczność nawet na widok najbardziej hot lasek. Wtedy Tom doszedł do wniosku, że już więcej nie może mu ufać i zaczął analizować swoje zachowanie oraz postępowanie innych ludzi. I wtedy okazało się, że Czarny jest większą zagadką, niż ktokolwiek skłonny byłby przypuszczać.
Nie miał żadnego pomysłu na rozgryzienie zachowania Billa, ale ochłonął trochę po wybiegnięciu ze szpitala. Mógł tam wrócić i na spokojnie porozmawiać z bliźniakiem. Tak naprawdę był przerażony. Co, jeśli Cauletz go nie chce?!
Trudno. Po tym, co mu zrobił, nie powinien się dziwić. Ale, do cholery, muszą porozmawiać! Nie można tak tego zostawić!
Przeczuwał, że to już naprawdę koniec. Chciał jeszcze tylko wyjaśnić kilka spraw z Billem. Może jeśli sobie odpuści i wyjedzie, wszystkim będzie lżej? Cóż, nie zaszkodzi spróbować.
W szpitalu nie zastał już G&G. Wszedł do sali spokojnym krokiem i usiadł na łóżku Billa nie przejmując się wyzwiskami, które Czarny ciskał pod jego adresem.
-Wyjdź stąd, nie chcę cię widzieć!- warknął Bill.
-Uspokój się, chcę tylko pogadać. Odpowiedz mi na kilka pytań i już mnie tu nie ma.
Cauletz odwrócił głowę w stronę ściany chcąc ignorować swojego brata. Tom tylko westchnął.
-Nie rozumiem cię. Nigdy nie rozumiałem. Mówiłem ci kiedyś o tym, pamiętasz? Wydaje mi się, że nadszedł czas, żeby wreszcie co nieco zrozumieć.
Cisza.
-Dlaczego to zrobiłeś? Wydawało mi się, że już jest dobrze.
Prychnięcie.
-Odpowiedz, Bill. Powiedziałeś, że kiedyś cię zrozumiem. Ale ja... nie rozumiem! Zrozumiałbym, gdyby to było przed moim przeprosinami. Zachowywałem się chamsko i te słowa nie jednego by popchnęły do próby samobójczej, ale potem? Bo mam wrażenie, że to o mnie ci chodzi.
-Od początku chodziło tylko o ciebie- mruknął Czarny.
-Wyjaśnij mi to wreszcie. Masz pojęcie, co ja tu przeżyłem? Ja...
-Jak śmiesz wzbudzać we mnie poczucie winy?!- spytał wściekle Cauletz odwracając twarz w stronę brata.- Co TY przeżyłeś? A kogo to obchodzi, egoisto jeden?! Czy zastanawiałeś się chociaż raz co JA czułem, kiedy się mną bawiłeś?
-Nie bawiłem się tobą. Nigdy!
-Nie pieprz! Od początku chciałeś mnie tylko przelecieć. Myślisz, że nie wiem? Dałeś mi to jasno do zrozumienia.
-Potem było inaczej.
-No, to co?
-Wydawało mi się, że nasz związek coś dla ciebie znaczy.
Dredziarz już nic z tego nie rozumiał. Coraz bardziej się we wszystkim gubił.
-Chcesz wiedzieć, dlaczego tak się zachowuję? W porządku. Nienawidzę cię! Po prostu nienawidzę!
-Dlaczego?
-Bo żyjesz. Jesteś tutaj. Bo w ogóle się pojawiłeś.
-Nie rozumiem.
-Zaraz zrozumiesz bardzo dobrze. Wiesz... jakie miałem przeboje ze starym- zaczął opowiadać Bill.- On mnie zniszczył. Na to nie ma innego określenia. Stałem się zwykłą, wypraną z uczuć i emocji kukłą. Odkąd na dobre zamieszkałem w internacie, nie było dnia, w którym nie myślałbym o samobójstwie. Każdego jednego dnia zamykałem oczy i wyobrażałem sobie, jak skaczę z jakiegoś dachu albo wykrwawiam się na śmierć. To była taka przyjemna wizja! Nie ruszało mnie zupełnie nic, byłem tylko sam ze sobą. Ale nikt o tym nie wiedział uważając mnie za głupiego pedała, który ma nie po kolei w głowie. A potem pojawiłeś się ty. Uwziąłeś się na mnie i nie pozwoliłeś, żebym żył sam w swoim świecie. Zmusiłeś mnie, żebym wrócił do rzeczywistości. Na początku opierałem się, twoje dziecinne zachowanie mnie bawiło, ale potem okazało się, że zaczynało mi się podobać zwykłe życie. Życie z tobą. Zacząłem znowu czuć i przywiązywać się do ciebie. Samobójcze myśli odeszły. Nie miałem oporów przed oddaniem ci siebie, bo chciałem, żebyś był szczęśliwy. I byłeś, dopóki nie dowiedziałeś się, że jesteśmy braćmi. Zacząłeś na mnie patrzeć jak na coś ohydnego, odrażającego. Brzydziłeś się mojego dotyku i tego, co robiliśmy. Powiedziałeś, że to był tylko seks, a ty mnie nie chcesz. Tak po prostu ze mnie zrezygnowałeś. Kiedy ja wreszcie zaczynałem wierzyć, że na nowo staję się człowiekiem, ty znowu mi wszystko odebrałeś wpychając mnie w to bagno jeszcze głębiej. Poniżałem się próbując cię przy sobie zatrzymać na różne sposoby, ale ciebie to nie obchodziło. Miałeś mnie w dupie, przecież po co ci głupi, zadurzony w tobie braciszek.- Tom drgnął.- Nie wyrabiałem, a widok własnej krwi sprawiał mi chorą przyjemność. Znowu widziałem przed oczami swoje zakrwawione ciało, puste oczy... Chciałem tego tak bardzo, że właściwie nie wiem jak to się stało, że nie wyskoczyłem przez okno. Zadawanie sobie bólu sprawiało mi przyjemność, bo nie musiałem wtedy myśleć o tobie, chociaż przez chwilę. Bo mi naprawdę zależało. Wierzyłem, że mnie uratujesz od tego gnoju, w którym się znalazłem. Ale ty mnie tylko pogrążyłeś. Przyjechałeś tu jak książę i w dodatku zacząłeś mnie obrażać. A ja nawet nie mogłem się w spokoju nigdzie wyryczeć ani zabić, bo ciągle ktoś się kręcił. I nagle... zachciało ci się przeprosin. Pff! Żałosne, że uwierzyłeś w moje wybaczenie. Po tym wszystkim, co mi zrobiłeś?
-Bill...
-Pamiętasz, mówiłem ci kiedyś, że w końcu zabawka się zepsuje, że ty ją zepsujesz. I zrobiłeś to. Nienawidzę cię za to, że nie pozwoliłeś mi w spokoju się wykrwawić. Zmusiłeś mnie, żebym dalej żył i cierpiał. Jesteś pieprzonym sadystą. Sprawia ci to przyjemność..?
-Wcale nie. Ja...
-Myślisz tylko o sobie. Ja przez te kilka miesięcy robiłem wszystko, żeby to tobie było dobrze. A tobie się tylko wydawało, że robisz coś, co będzie dla mnie dobre. Nie mogę uwierzyć, że jednocześnie tak bardzo cię nienawidzę i pragnę, żebyś został. Tylko ty możesz mnie znowu zamienić w człowieka, ale ja tego już nie chcę. Wolę pozostać kukłą, przynajmniej już nikt mnie nie zrani. A ty zniknij z mojego życia już na dobre, bo ciągle wszystko psujesz. Żegnaj, braciszku.
Tom patrzył bez słowa na bliźniaka. Już wszystko rozumiał. Wszystkie motywy jego postępowania, jego tajemnicze zachowanie, słowa... Wszystko nabrało sensu. Wstał z krzesła. Żaden z nich nie płakał, obaj byli spokojni. Wszystko zostało powiedziane. Chociaż nie...
-Bill? Kocham cię. Nie jak brata, ale jak partnera.- Czarny prychnął.- Ciężko mi było to przełknąć. Wiem, że to na pewno jest miłość. Kiedy czekałem na lekarza, który ratował ci życie, myślałem tylko o tym, czy uda im się ci pomóc. Zastanawiałem się, co bym zrobił, gdybyś tego nie przeżył. Uwielbiam swoje życie, jestem młody, bogaty, przystojny i utalentowany, ale... Jeśli miałbym wybierać pomiędzy tym wszystkim a śmiercią, wybrałbym śmierć. Dla ciebie.
Dredziarz, mimo tego, co usłyszał, uśmiechnął się lekko. Nachylił się nad bratem i pocałował go czule w usta, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z sali.
Bill nie zatrzymywał go, a Tom nie zawahał się, kiedy zmierzał w kierunku wyjścia ze szpitala. To, co się między nimi wydarzyło obu przysporzyło zbyt wiele cierpienia. I obaj musieli uporać się z tym w samotności. Tom wiedział, że to jeszcze nie koniec. Bill nie był w stanie bez niego wytrzymać i on bez Billa też nie. Już nie.
Będzie czekał. Byli bliźniakami, dwoma połówkami jednej całości. Był pewien, że wszystko się ułoży, bo Bill był z nim szczery. Po raz pierwszy tak naprawdę mówił o swoich uczuciach do niego.
Kochali się.
Nic innego się nie liczyło.

2 komentarze:

  1. Jak ja kocham twoje opowiadania. taaa historia jest tak piekna ze lza sie w oku kreci. z czesci na czesc coraz wiecej emocji i wrazen. niee koncz pisac innych opowiadan

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja już miałam nadzieję, że się zejdą (wiecznie chce jej sie miłości). W momencie, kiedy Bill wyrzucił Toma z sali prawie się poryczałam. Naprawdę.. W sumie na końcu też~~ Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)