wtorek, 10 kwietnia 2012

5.Impreza

Tom śmiał się jak wariat. Prawie wturlał się do pokoju, tak bardzo nim trzęsło.

Na środku pokoju leżał Geo śmiejąc się i wściekle wierzgając nogami. Zasłaniał twarz przed ciosami Gusa, który zupełnie nagi, mokry i ociekający pianą siedział na nim okrakiem i nawalał go gumową kaczką.

Bill splótł ręce na piersi i spojrzał na nich z politowaniem. Kaulitz tymczasem czuł, jak łzy spływają mu po policzkach ze śmiechu. Nie spodziewał się takiego widoku.

Kiedy G&G ich zobaczyli znieruchomieli, po czym Gus szybko pobiegł do łazienki i trzasnął drzwiami. George wciąż się śmiejąc usiadł i odetchnął.

-Dzięki, chłopaki. Jeszcze coś by mi zrobił tą kaczką-wyszczerzył się Geo.

-Już nie żyjesz!-krzyknął Gus z łazienki.

-Jesteście niemożliwi-stwierdził Bill.

-Wyluzuj-rzucił Dredziarz ocierając łzy.

Czarny położył zeszyt na biurku i usiadł na nim. Kaulitz tymczasem rozejrzał się po pokoju. W sumie to było tu bardzo podobnie jak u nich, tylko mieli inne kolory ścian i podłogi. Reszta była niemal identyczna.

Gus wyszedł wściekły z łazienki. Geo wstał z podłogi i schował się za Toma.

-Nie zbliżaj się psychopato, bo Tom cię załatwi!-rzucił Geo.

Gus uniósł tylko jedną brew.

-Głupszym się ustępuje-Gus pokręcił głową i usiadł na swoim łóżku.

Do szesnastej siedzieli u chłopaków w pokoju. Mieli niezły ubaw, w końcu tak jest zawsze, kiedy czterech rozrywkowych facetów spotka się w swoim własnym wąskim gronie.

O szesnastej zeszli na obiad, a potem Tom i Bill wrócili do swojego pokoju. Było już coraz bliżej do imprezy i trzeba było się przygotować. Czarny pierwszy wepchnął się do łazienki i starannie zamknął za sobą drzwi. Kaulitz tylko uśmiechnął się, kiedy usłyszał klucz przekręcany w zamku. O, taaak...

Był głupi, że pozwolił mu iść pierwszemu. O 19.00 mieli wychodzić, a o 18.30 on jeszcze dobijał się do łazienki.

-Chwila! Jeszcze nie skończyłem!-krzyknął Bill ze środka.

-Otwieraj, bo pożałujesz!-wrzasnął Tom waląc wściekle w drzwi.

Czarny wreszcie zlitował się i otworzył drzwi. Kaulitz odepchnął go, podbiegł do prysznica i nie przejmując się obecnością współlokatora zaczął się szybko rozbierać. Puścił już wodę, żeby zimna spłynęła z rur.

-Nie krępuj się-rzucił ironicznie Bill.

Tom nie odwracając się do niego ściągnął bokserki i wpakował się pod prysznic zamykając za sobą kabinę. Przez chwilę patrzył, jak Czarny maluje sobie oczy, a potem odwrócił się do niego plecami i zaczął myć. miał mało czasu.

Uwinął się w kwadrans. Kiedy skończył, Czarny akurat wychodził z łazienki. Tom z irytacją musiał przyznać, że trud pedała nie poszedł na marne- wyglądał naprawdę wspaniale. Przyzwyczaił się już do tego, że Bill jest pomalowany i szczerze powiedziawszy, bardzo mu się to podobało. On sam w życiu by nie użył kredki do oczu albo jakiegoś podkładu na twarz, ale Czarny wyglądał w tym bardzo dobrze. Ubrał się jak zwykle na czarno: obcisłe rurki wciśnięte w trampki, czarna bluzka z kapturem i szara koszulka pod spodem. to tego na ręce założył czarną opaskę, a na szyi zawiesił kilka ciekawie wyglądających łańcuszków.

Tom też wyglądał dobrze. Założył białe adidasy nike, szerokie spodnie z nakrapianą obrazkami nogawką i polowa tyłka, do tego czarną koszulkę z jakimiś wściekłymi napisami i na to obszerną, niebieską bluzę. Na głowie zawiązał opaskę, a na to nałożył jeszcze czapkę.

Wzięli telefony i pieniądze, a potem zeszli na dół, gdzie czekała już na nich spółka G&G. Było ciemno, więc nie wiedzieli dokładnie, jak wyglądają.

-No, panowie! Do dzieła!-zaśmiał się Geo.

W dobrych nastrojach ruszyli do klubu. Bez problemów wyszli poza teren szkoły. Zanim doszli do klubu, minęło prawie pół godziny. Nic dziwnego, skoro szli w ślimaczym tempie...

-Mamy zarezerwowany stolik, dla VIP-ów-rzucił Geo, kiedy już wchodzili do klubu.

Muzyka była tak głośna, że zupełnie nie mogli siebie usłyszeć. Ruszyli za Geo, który wiedział, gdzie znajduje się ich stolik. Był prawie owinięty przez czarną, skórzaną kanapę. Usiedli na niej wygodnie.

-Kto na co ma ochotę?-spytał Gus.

-Wódka!-rzucił Tom.

-Trzy razy-rzekł Czarny.

Gus zaśmiał się i poszedł do baru. Po chwili wrócił cały obładowany trunkami. Geo gdzieś wybył, żeby sobie potańczyć, muzyka była naprawdę dobra. Tom z uśmiechem na twarzy chwycił za butelkę i nalał sobie do literatki. Z przyjemnością pociągnął solidnego łyka i poczuł, jak alkohol pali go w gardło. Taak... To jest życie. Chciał się najzwyczajniej w świecie urżnąć, inni chyba też, bo pili jak wariaci.

Po godzinie życie wydawało im się wspaniałym snem, który nigdy się nie kończy. Kaulitz czuł przyjemny szum w głowie i nawet już nie przeszkadzała mu za głośna muzyka. Geo wrócił do stolika i zaśmiał się, kiedy zobaczył ich zmulone twarze.

Tom wstał ze swojego miejsca i poszedł na parkiet. Był wcięty, ale nie miał jeszcze problemów z chodzeniem. Szybko znalazł sobie partnerkę, z którą już po krótkiej chwili namiętnie się całował.

Sprawiało mu to przyjemność, a jednak czegoś mu brakowało. Całował ją automatycznie i dziewczyna mruczała z zadowolenia, a on gorączkowo się zastanawiał, o co chodzi. Co mu nie pasuje?

Pocałował ją jeszcze mocniej chcą się pozbyć tego głupiego wrażenia, ale ono tylko się nasiliło. Zmarszczył brwi i dalej nad tym myślał nieświadomie przyciskając do siebie dziewczynę.

Myślał i myślał i w ogóle nie wiedział, o co mu chodzi. Chyba zaczyna mu odbijać- nie rozumie sam siebie.

I nagle...

Kolczyk.

Laska nie miała kolczyka w języku.

Brakowało mu kolczyka!

Bill...

Oderwał się od dziewczyny i skrzywił lekko.

-Coś się stało?-spytała.

-Nie masz kolczyka, więc spadaj!-odpowiedział jej naburmuszony.

-Co?!-zdziwiła się.

Tom odwrócił ją tylko plecami do siebie i klepnął w pupę, żeby sobie poszła. Z kwaśną miną wrócił do stolika, przy którym siedziała trójka znajomych. Usiadł obok Czarnego. Wypił połowę literatki wódki, a potem przysunął się do Billa i powiedział do niego.

-Masz kolczyk?

-Coo?-Czarny zamrugał nieprzytomnie.

-Kolczyk!

-Jaki, k...a, kolczyk?

-No ten...

-Który? Nie widzę żadnego kloczyka. Chociaż nie... Ty masz. O, tutaj.

Bill dotknął jego wargi palcem.

-Mogę sprawdzić, czy masz kolczyk?-spytał Tom.

-He?-spytał inteligentnie Czarny.

Kaulitz westchnął tylko. Nachylił się do ust swojego współlokatora i musnął je lekko tylko po to, by zaraz po chwili rozsunąć jego wargi językiem i wtargnąć w głąb jego ust. Westchnął zadowolony, kiedy poczuł kolczyk. Tak, teraz wszystko gra.

Przytulił Czarnego mocno do siebie i zaczął go namiętnie całować zupełnie zapominając o obecności Gusa i Geo. Bill splótł dłonie na kego karku i przyciągnął go bliżej siebie. Lizali się jak wariaci, na oczach swoich znajomych, jednak obaj mieli to zupełnie gdzieś.

Po chwili Czarny przejął inicjatywę i wepchnął swój język do ust Toma. Rzadko się zdarzało, żeby Kaulitz był przez kogoś dominowany, w sumie to nigdy się nie zdarzało. Teraz jednak uznał to za miłą odmianę. Ich języli splatały się ze sobą sprawiając, że obaj drżeli czując oblewające ich gorąco, które nie miało nic wspólnego z alkoholem.

Tom westchnął cicho i skubnął zębami dolną wargę kolegi. Jego ręce mimowolnie wsuneły mu się pod koszulkę i zaczął głaskać jego nagie plecy. Skóra była ciepła i bardzo delikatna. Czarny też nie pozostawał mu dłużny- również wsunął dłoń pod jego koszulkę i dotykał jego brzucha. Taaak...

Nagle ktoś odciągnał go od Billa. Zdumiony rozejrzał się nie wiedząc, o co chodzi, a potem się wściekł. Nikt nie ma prawa...

-Zupełnie ci odbiło?-usłyszał głos Geo.

Uświadomił sobie co zrobił. Tylko jedno przychodziło mu do głowy.

Jasna cholera, "pip pip pip"-->cenzura.

Potrząsnął głową chcąc jakoś pozbyć się tego otępienia, które wywołała wódka.

Nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się o jego pedalskich zapędach, wystarczyło, że on sam zbyt dobrze zdawał sobie sprawę z ich istnienia. Okazywanie tego publicznie nie było dobrym pomysłem, a już zwłaszcza przy kimś z rodziny. Miał zaufanie do Geo, ale nie sądził, żeby kuzyn mógł to zaakceptować. Może się masturbować nocami i w przyszłości pieprzyć z Czarnym, ale nikt nie może o tym wiedzieć.

Odetchnął.

-O co ci chodzi?-spytał jakby to, co Geo widział przed chwilą, było tylko głupim żartem.

-Lizałeś się z Billem!-warknął Geo.

-No, i co z tego? To wcale nie oznacza, że kręcą mnie chłopcy. Po prostu miałem na to ochotę.

-Tom!

-Co?! O co ci chodzi?! To moja sprawa, co robię. Chciałem sprawdzić, jak to jest lizać się z facetem, to sobie sprawdziłem. Odczep się!

Dredziarz spojrzał ostrzegawczo na Czarnego. Gdyby mu się czasem wyrwało, że nie robią tego po raz pierwszy... Bill jednak niezbyt kontaktował albo tylko takiego udawał. Gdy się całowali wydawał się być całkiem przytomny, chociaż zalatywało od niego wódką. Dobrze, że nie będą spali w pokoju, bo do rana mieliby tam gorzelnię.

Gus siedział cicho i w ogóle nie skomentował całego zajścia.Trudno, jeśli coś podejrzewa, nic nie można na to poradzić. Ale będzie musiał być odrobinę bardziej ostrożny. Gdyby G&G dowiedzieli się, że chce się zemścić na Czarnym, na pewno stanęliby po stronie tamtego. Dlatego nie może nikomu nic powiedzieć.

Kaulitz spojrzał na Billa, ale ten wpatrywał się w swoją literatkę z wódką. Wyglądał na zamyślonego. Cóż, po takiej libacji na pewno nie wysunie daleko idących wniosków.

-Tom, czy ty jesteś pedałem?-spytał Gus.

-Nie. Jestem w 100% heteroseksualny.

-Udowodnij!

-Niby jak?! Mam dać się ci dotykać i pokazać, że mi nie stoi? Weź, przestań! Poza tym...

Dredziarz sięgnął do kieszeni i wygrzebał z niej dwie paczki prezerwatyw. Rzucił je koledze.

-Masz, zabaw się. Ja straciłem ochotę, Geo skazał mnie na kolejny dzień celibatu-warknął patrząc wściekle na kuzyna.

Chłopak tylko prychnął i usiadł naburmuszony na swoim miejscu.

Siedzieli w klubie do trzeciej nad ranem pijąc wódkę. Atmosfera trochę się rozluźniła, ale nadal była napięta. Punkt trzecia chłopcy wyszli z klubu i poszli w stronę parku. Najbardziej trzeźwy był Geo, chyba po tej wpadce Toma nie za bardzo miał ochotę na alkohol. Najgorzej zalał się Dredziarz i Bill. Obaj szli zygzakiem i spółka G&G musiała ich podtrzymywać, żeby nie upadli.

W parku było zupełnie pusto. Nie czuli zimna, zbyt dużo wypili alkoholu. Rozsiadli się na jakiejś ławce. Bill nieprzytomny opierał się na ramieniu Gusa. Tom czuł, że zbiera mu się na wymioty. Nieźle się schlał po pocałunku z Czarnym. Trudno, przynajmniej będzie miał co wspominać. Czuł, że już dłużej nie wytrzyma, wstał z ławki. Prawie od razu stracił równowagę i upadł na kolana. Podtrzymał się rękami, żeby zupełnie się nie przewrócić. Chciał iść w jakieś krzaki, ale wiedział, że nie dojdzie, więc pozwolił sobie zwymiotować na samym środku dróżki. Osoba, która z rana przyjdzie do parku będzie miała niemiłą niespodziankę, jeśli wybierze tą trasę. Ale co tam! Przecież i tak nikt się nie dowie, że to on to zrobił!

Gdy już opróżnił żołądek, po czworakach podszedł do ławki. Chłopcy milczeli, tylko Czarny co chwilę mruczał coś do Gusa.

-Gus, no patrz!-mruczał.

-Nie! Śpię, nie widzisz?!-burknął Gus przysypiając.

-No, ale tam są gwiazdki!

-Tak, masz rację. Gwiazdki.

-Są śliczne.

-Wiem.

-Nawet nie spojrzałeś.

-Wystarczy, że ty spojrzałeś.

-Hmm... Racja. No, ale Guuuus.

-Zamknij się, do cholery, i śpij!-syknął w końcu chłopak łapiąc Czarnego za włosy i przyciskając jego głowę do swojej piersi.

-Dusisz mnie!-słychać było stłumiony głos Billa.

-Może się w końcu zamkniesz!

-Gus, zostaw go! Jeszcze naprawdę go udusisz-westchnął Geo.

-Mam na to wielką ochotę!

Chłopak w końcu puścił głowę Czarnego, a ten zsunął się z ławki prosto na Toma i przygwoździł go do ziemi. Całe szczęście, że zwymiotował kawałek dalej, inaczej mogłoby się to źle skończyć. Geo westchnął teatralnie i podszedł do nich. Bill próbował się nieporadnie podnieść z Dredziarza, ale nie bardzo mu to wychodziło. A Tom? On nawet nie miał ochoty się ruszyć.

Cóż... Takie życie. Raz jesteś na Bahamach i masz przy sobie piękne cycate kobiety gotowe na wszystko, a innym razem leżysz w środku nocy na ścieżce w parku obok własnych wymiocin przygnieciony przez pedała, z którym w dodatku dzielisz pokój. Życie jest pięęęękne!

-Może pośpiewamy?-spytał Bill.

-Wszyscy będziecie ładnie śpiewać, kiedy rano się z wami policzę-usłyszeli nienaturalnie spokojny głos.

Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli w bok. Tom zobaczył jakiegoś faceta w garniturze, który stał na szeroko rozstawionych nogach z rękami splecionymi na piersi.

-Czego chcesz?-spytał Tom.

Nie znał tego faceta. Cięzko było go skojarzyć, zwłaszcza że widział go do góry nogami.

-Tom!-jęknął Geo.

-Czego JA chcę?-spytał mężczyzna wymawiając wyraźnie każde słowo.

-Ta! A co? Głuchy jesteś?

-Tom!-jęknęli G&G.

-Chyba kolega nie zdaje sobie sprawy z tego, w co właśnie się wpakował.

-Idź sobie, nie lubię cię. No, już!

Tym razem do jęku przyłączył się również Bill.

-Tom, zamknij się! To dyrektor naszej szkoły!-warknął Geo kopiąc go w nogę.

-Coo?!-Dredziarz otworzył szeroko oczy.

Spojrzał jeszcze raz na faceta zakłócającego ich spokój.

-Ups?-jęknął niepewnie.

-To dobre określenie-stwierdził mężczyzna patrząc na niego ostro.

Życie wcale nie jest piękne, pomyślał Tom. Zdecydowanie nie.

2 komentarze:

  1. Przy słowie 'kolczyk' pojawiła się u mnie satiacja i wręcz nie mogę patrzeć na to słowo x3 Przy scenie z dość 'odważnymi' pocałunkami, nagle zapachniało mi niedzielnymi kotletami. Chyba czas spać.
    To opowiadanie nie należy jeszcze do tych "najbardziej szalonych", ale nie można go także wykluczyć z podobnej grupy x3 Gumowe kaczuszki są fajne.

    OdpowiedzUsuń
  2. No toście się wpakowali chłopcy.. Rano będziecie mieli niezłe trzeźwienie, a jakżeby inaczej. Tak strasznie mi się to opowiadanie podoba, że o Jezus Maria~~~~
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)