Sebastian
- Zrobiłeś to
specjalnie!
Spojrzałem na Robina,
który wpadł do klasy jak burza. Wyglądał jak naburmuszone dziecko. Bardziej efektownie
wyglądałby tylko wtedy, gdyby tupnął nogą.
- Marudzisz –
powiedziałem. – Bierz się lepiej za sprzątanie.
- Co? Serio mam
sprzątać?
Uniosłem brwi.
- Oczywiście. Wydawało
mi się, że jasno się wyraziłem.
Robin już chciał
zaprotestować, ale ktoś zapukał i wszedł do klasy, więc siedział cicho.
Chłopiec z młodszej klasy przywitał się cicho i usiadł w pierwszej ławce.
Czarnowłosy zaczął
zamiatanie od okolic mojego biurka. Gdy tylko poszedł do mnie z miotłą,
skrzywiłem się.
- Linn, śmierdzisz –
stwierdziłem.
Chłopak z młodszej
klasy spojrzał na mnie jak na UFO. Jego mina była po prostu genialna. Zapewne
nie spodziewał się, że usłyszy takie słowa z ust nauczyciela.
- Kąpałem się wczoraj
– burknął Robin z urazą.
- Śmierdzisz fajkami –
uściśliłem. – Chyba wiesz, co w związku z tym, hm?
Westchnął tylko.
Wyciągnąłem z jednej z teczek sprawdzian i podałem go młodszemu uczniowi. Robin
wykorzystał tą chwilę i wywrócił teatralnie oczami. Uśmiechnąłem się
półgębkiem.
Wstrętny, zadziorny
gówniarz.
Dzieciak, który pisał
sprawdzian, jako jedyny w szkole nie miał jeszcze wystawionej oceny. Był zagrożony i ten sprawdzian mógł
uratować mu dupsko na semestr. Młody pocił się nad zadaniami, które mu dałem,
starając się wybrnąć z zagrożenia. Chyba nie umiał. Zwykle by mnie to nie
obeszło, ale ostatnio taką minę miał Robin, a kilka godzin później ratowałem go
po próbie samobójczej. Gdyby wtedy umarł, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Co
jednak powinienem zrobić z tym chłopakiem?
- Proszę pana, idę po
wodę i mopa – rzucił Robin, wychodząc z klasy.
Spojrzałem na
dzieciaka.
- Dlaczego się nie
nauczyłeś?
Podskoczył i zerknął
na mnie spłoszony.
- Nauczyłem…
Wzruszyłem ramionami.
- W porządku. Pisz.
Dzieciak spuścił
wzrok. Jeszcze przez chwilę coś bazgrał, a potem zagryzł mocno dolną wargę i
wstał. Podał mi kartkę.
- Ma pan rację, nie
umiem – powiedział cicho, nie patrząc mi w oczy. – Przepraszam, że zmarnowałem
pana czas… Został pan specjalnie dla mnie…
Zerknąłem na kartkę.
Właściwie nie było co sprawdzać. Na pierwszy rzut oka było widać, że rozwiązał
za mało zadań, żeby podciągnęło mu to ocenę na semestr.
- Muszę ci wpisać
niedostateczny, Rai – poinformowałem go.
- Wiem… Jeszcze raz
przepraszam. Pójdę już i… I… Dowidzenia.
Pozbierał szybko swoje
rzeczy i wyszedł, nie dając mi możliwości przemyślenia tej sytuacji. Wziąłem do
ręki długopis, gotowy wpisać mu tę ocenę, ale… zawahałem się. Tym razem nie
była to moja wina, dzieciak sam przyznał, że się nie przygotował, ale… Czy to
cokolwiek zmieniało? Co powinienem z nim zrobić? Sprawiedliwie byłoby postawić
mu lufę.
Westchnąłem ciężko,
masując nasadę nosa.
Zaczynałem nienawidzić
swojej pracy.
Robin
Nalałem pełne wiadro
wody w toalecie i złorzecząc chemikowi, postawiłem je na podłodze.
- Cholera, jakie
ciężkie.
Wyszedłem z łazienki i
skierowałem się do klasy, jednak zatrzymał mnie cichy płacz. We wnęce obok
windy zobaczyłem tego chłopaka, który jeszcze przed chwilą pisał sprawdzian u
Sebastiana. Odstawiłem wiaderko.
- Hej. Wszystko w
porządku? – spytałem.
Chłopak schował twarz
między kolanami.
- Zostaw mnie.
- Lepiej nie. Nie
wyglądasz najlepiej. – Kucnąłem obok niego i westchnąłem. – Chodzi o chemię?
Dokopał ci?
- Co za różnica?
- Mi dokopał –
mruknąłem z przekąsem. – Dowalił mi takie zadania, że przez tydzień nie mogłem
się pozbierać.
Chłopak chlipnął
żałośnie.
- Nie dał mi nic
trudnego. To ja się nie nauczyłem. Idź sobie, dobra? Chcę zostać sam.
- Czemu się nie
nauczyłeś?
- Bo nie.
- Hej, słuchaj. To
tylko szkoła. Poprawisz tą ocenę i…
- Ty nic nie
rozumiesz.
- „Nic” to znaczy? –
spytałem ze zdumieniem.
- Obiecałem mojemu
bratu, że to zdam… Poprosił mnie o to przed operacją…
- Operacją? Jaką
operacją?
Sebastian
- Jest problem!
Aż podskoczyłem, kiedy
Robin wparował do klasy.
- Nie możesz postawić
temu dzieciakowi niedostatecznej na semestr.
- Dlaczego?
Robin przysiadł na
biurku tuż przede mną.
- Nie nauczył się, bo
jego brat od trzech tygodni jest w szpitalu. Ma białaczkę. Młody oddawał mu przedwczoraj
szpik, a poza tym, nie trudno zgadnąć, w jakiej był sytuacji wcześniej. On
obiecał bratu, że to zda.
- Ale nie zdał.
- Wpisz mu dwóję,
proszę.
- Nie nauczył się.
- Przedwczoraj
pobierali mu szpik i…
- Cały semestr nie troszczył
się o brata.
- Trzy miesiące temu
na białaczkę umarła jego matka.
Westchnąłem.
- Nie odpuścisz,
prawda?
- Nie.
- Wpisałem mu dwa,
więc przestań marudzić.
Robin spojrzał na mnie
ze zdziwieniem. Wyprostował się.
- Nie mogłeś
powiedzieć od razu?
Uniosłem jedną brew i
uśmiechnąłem się kpiąco.
- Ale po co?
- Och, ty! Pokaż
dziennik na dowód!
Westchnąłem, ale
pokazałem mu, że naprawdę wpisałem temu chłopaki dwójkę. Robin uśmiechnął się
szeroko i wybiegł z klasy. Miałem nadzieję, że dobrze zrobiłem.
Wrócił po chwili z wiadrem
wody i mopem. Jego twarz zdobił najszerszy na świecie wyszczerz.
- I co?
- Młody znowu się
rozbeczał, ale z radości – powiedział.
- Świetnie. Teraz
odnieś to z powrotem i jedziemy do domu.
Linn jęknął
cierpiętniczo i wyszedł z powrotem z klasy. Chciało mi się z niego śmiać.
Zszedłem na dół z dziennikiem
i zostawiłem go w pokoju nauczycielskim.
Robin czekał na mnie
na parkingu. Gdy mnie zobaczył, „dyskretnie” wyrzucił i zadeptał peta.
- Wszystko widziałem –
powiedziałem.
Wzruszył ramionami.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Miałem nadzieję, że żadna wścibska
sprzątaczka nas nie zauważyła, bo jeśli tak, jutro już wszyscy będą wiedzieć,
że Robin odjechał ze mną spod szkoły.
Robin
- Masz ochotę na coś
konkretnego na obiad?
Byłem trochę wkurzony
na chemika, ale nie chciałem mu tego okazywać. W końcu jak by nie patrzyć,
trochę racji miał z tymi lekcjami. No i był dla mnie dobry, więc nietaktem z
mojej strony byłoby okazywać mu jawną wrogość.
- Może spaghetti?
… Trochę złośliwości
jednak nie zaszkodzi.
- Może coś szybszego?
Muszę jeszcze nadrobić zaległości sprzed świąt, żebym nie dostał więcej uwag.
Sebastian uniósł brwi
(wrr…!). Mój wzrok zapewne był wyzywający, a on nie był typem człowieka, który
ma zwyczaj unikać wyzwań.
- W takim razie rób,
co chcesz. Tylko nie skupiaj się za bardzo na zaległościach, bo jeszcze coś
pomieszasz w bieżącym materiale i dostaniesz złą ocenę. Z chemii, na przykład.
Prychnąłem.
- Nie moja wina, że
mój nauczyciel od chemii jest jakiś dziwny.
Seba spojrzał na mnie
wilkiem. Wziął do ręki swój kubek kawy i skierował się do wyjścia.
- Zawsze to jakaś
wymówka dla złych ocen.
Pokazałem mu język,
ale tak, że tego nie widział i wziąłem się za robienie spaghetti.
Zauważyłem, że coraz
śmielej sobie z nim poczynam i coraz mniej jest rzeczy, których mu nie powiem
czy błędów, których mu nie wytknę. Zacząłem się zachowywać trochę… wrednie jak
na mnie. Albo to ze mną było coś nie tak, albo to przy nim nie szło inaczej.
Faktem jednak było, że na za dużo sobie pozwalałem i świetnie zdawałem sobie z
tego sprawę. Nie umiałem jednak i nawet nie chciałem przystopować. To, co było
między nami… Hm, właściwie nie wiedziałem, co jest między nami. Coś się jednak
działo i obaj badaliśmy grunt. Szczerze powiedziawszy to, że chemik
prawdopodobnie chce mnie przelecieć, mile łechtało moje ego. W końcu był
cholernie przystojny i… To taki typowy samiec. A ja? Już to przemyślałem. Ja
jestem tym, który chyba tylko z największą ciotą na świecie wylądowałby na
górze. Podświadomie widziałem się jako pasywa i TO miejsce w łóżku widocznie
najbardziej mi odpowiadało. Nie byłem pewien, czy Seba odważy się przelecieć
własnego ucznia, ale miałem zamiar go dopingować. I prowokować. Nie, żebym
umiał, ale…
Coś zaśmierdziało
spalenizną. Jęknąłem cicho i dopadłem kuchenki, gdzie w rondelku sos niemal już
się całkiem sfajczył. Szybko się nim zająłem, nie chcąc zrobić z obiadu
katastrofy, tak jak to miała w zwyczaju moja mama. Odetchnąłem z ulgą, kiedy go
spróbowałem i nie stracił na… jakości, powiedzmy.
Po zrobieniu i
zjedzeniu obiadu – w dość ciekawej atmosferze, to muszę przyznać – zabrałem się
do pokoju i poszedłem przepisywać lekcje. Skończyłem też zadania, które Seba
dał mi wcześniej i zaniosłem mu do sprawdzenia.
Nadeszła pora spania i
tu pojawił się problem.
Gdzie mam się położyć
spać? W sumie to nie zapraszał mnie do siebie, ale też nie wyganiał. Ciężko mi
więc było się zdecydować.
W końcu, po długiej
debacie w swojej głowie doszedłem do wniosku, że położę się u siebie w pokoju.
Gdy chemik to zobaczył, wyraźnie się zamyślił.
- Jeśli znowu będzie
ci się śnił koszmar i mnie obudzisz… - mruknął z wyraźną groźbą w głosie.
- Co mam w takim razie
zrobić? – spytałem, rozkładając bezradnie ręce.
Chemik westchnął.
- Zróbmy tak. Do
piątku będziesz spał u mnie i zobaczymy, jak to z tobą będzie. W weekend
położysz się u siebie. Jeśli nada będziesz miał koszmary, pomyślimy, co dalej.
- Czyli… mam dzisiaj
spać z tobą?
- Jutro zaczynam od
rana, chcę się wyspać – powiedział jakby na swoje usprawiedliwienie.
- Uhm… wybacz, że ci
budzę.
- Zamiast przepraszać,
zastanów się, co z tym zrobić.
Westchnąłem i
poszedłem za nim do jego sypialni.
- Wybacz, że nie uczę
się w Hogwarcie i nie umiem rzucić na siebie „silencio”.
Seba parsknął.
- Wybaczam.
Skłoniłem się nisko.
- Dzięki, o łaskawco.
Uśmiechnął się lekko,
kładąc na łóżku.
- Bardzo cię
wypytywali? – spytał, układając się wygodnie. Położyłem się obok niego, czując
gorące rumieńce na policzkach. Szybko się obudził z tym pytaniem, nie ma co.
- Tylko trochę. Nie
byli zbyt wścibscy.
- Ciężko mi w to
uwierzyć. A jak tam Brown? Też o nic nie pytał?
- Ma Lucy –
powiedziałem niechętnie. – Dziwię się, że w ogóle zauważył moją nieobecność.
- Wyczuwam zazdrość.
Westchnąłem. Seba
patrzył na mnie przez chwilę, po czym uśmiechnął się domyślnie.
- Lecisz na tego
blondasa!
Spłoniłem się jeszcze
bardziej i odwróciłem wzrok.
- Nawet jeśli, to co?
- Kiepski wybór. Na
gorszego hetero nie mogłeś trafić.
- Może nie będzie tak
źle. Zresztą, on o niczym nie wie.
- No, no, no… Taki
zakochany, a mizia się ze swoim nauczycielem?
Wcześniej myślałem, że
twarz już nie może mnie bardziej palić.
Myliłem się.
- Nie miziam się z
tobą! A poza tym, jestem nastolatkiem. Mam swoje potrzeby.
- Pff.
Spojrzałem na niego
karcąco.
- Już chyba lepiej z
nauczycielem niż z uczniem – wytknąłem mu złośliwie.
- Nie przeciągaj struny,
Linn.
- Bo co? Dostanę
kolejną uwagę?
- Specjalnie mnie
prowokujesz, co?
- Po co miałbym to
robić?
- No, właśnie, po co?
Po przeanalizowaniu twoich wcześniejszych słów wnioskuję, że masz na myśli te
swoje „nastoletnie potrzeby”.
- Nie chcę cię
wykorzystać!
- Geje się nie
wykorzystują – nachylił się nade mną i dodał szeptem wprost do mojego ucha. –
Geje się pieprzą.
Zadrżałem lekko, na
szczęście Seba już się odsunął i tego nie poczuł. Oblało mnie gorąco.
Przełknąłem ciężko
ślinę. To była okazja, żeby go spytać.
- Tego chcesz? Bo,
wiesz… Chciałbym wiedzieć, na czym stoję.
- A jeśli tak, to co?
Moje serce zabiło
mocniej.
- To ok. – Spojrzał na
mnie zaskoczony. – Nie patrz się tak. Mówię serio.
- Na pewnych zasadach,
oczywiście.
- Oczywiście.
- Nie zakochasz się we
mnie.
Wyglądał, jakby to
było dla niego najważniejsze. Widocznie chciał samego seksu, bez tej całej
otoczki, która charakteryzowała normalne pary. W moim przypadku nie musiał się jednak
o to martwić. Ja już miałem kogo kochać. Dotarło do mnie, że właśnie
zaproponowałem mojemu wychowawcy niezobowiązujący seks. Linn, idź się utop!
Tylko tym razem porządnie!
- Kocham Phila. Możesz
być spokojny.
- Prawiczek?
- Aktywny czy pasywny?
Sama rozmowa o TYM
sprawiła, że byłem podniecony. Wkurzało mnie, że nie potrafię nad tym panować.
Jakbym nie mógł teraz zachować zimnej krwi i na chłodno to przekalkulować.
Głupek, głupek, głupek!
- Aktywny – odparł.
- Prawiczek –
mruknąłem.
Seba poruszył się na
łóżku, a ja omal nie dostałem zawału. Skoro o tym rozmawiamy, może chce zrobić
to teraz? Czemu nie, prawda?
Chemik zgasił lampkę i
westchnął cicho.
- Śpij już. Może ten
niedobry chemik zrobi kartkówkę i jeszcze dostaniesz jedynkę.
Zaśmiałem się.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Zamknąłem oczy i
zacząłem myśleć o czymś obrzydliwym, żeby pozbyć się niechcianego wzwodu. Nie
było to zbyt łatwe…
Głośny, irytujący
dźwięk wyrwał mnie brutalnie z krainy snów. Nieprzytomnie próbowałem
zlokalizować jego źródło i pozbyć się go, a sklejone powieki w ogóle mi tego
nie ułatwiały.
- Wyłącz to
cholerstwo!
Po zdecydowanie za
długich, jak na mój gust, poszukiwaniach, wreszcie udało mi się znaleźć
telefon. Spojrzałem jednym okiem na wyświetlacz, ledwo rozczytując, o co
chodzi.
„Phil”
Odruchowo nacisnąłem
zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha, wzdychając ciężko.
- Halo? –
wymamrotałem.
- Pozwoliła mi! –
wykrzyczał Phil zadowolony.
Seba zawarczał ze
złości, naciągając kołdrę na głowę. Przetarłem zaspane oczy.
- Coo? – ziewnąłem.
- No, dała mi!
- Coo?
- Lucy! – warknął
zniecierpliwiony chłopak. – Uprawiałem seks z Lucy! Było super, szczególnie jak
ją…
- Phil! – jęknąłem,
wiercąc się na łóżku. – Jest środek nocy!
- No, to co? Lodowa
Księżniczka oddała mi swoje dziewictwo, a ty śpisz?
- Jeśli powie jeszcze
choćby słowo, ja jego pozbawię dziewictwa – warknął chemik wyraźnie wkurzony.
Zaśmiałem się cicho.
Słyszał?
- Opowiesz mi jutro –
wymamrotałem.
- Ale Robin! To było
takie eks…
Seba zabrał mi komórkę
i rozłączył się.
- Zabiję gówniarza!
Odechce mu się ruchania na najbliższe sto lat!
- Mhmmm…
Byłem cholernie
śpiący. Zamknąłem oczy z nadzieją na szybki i mocny sen.
- Wyciągamy karteczki
– obwieścił Sebastian. Przysiadł na swoim biurku z rękami splecionymi na piersi
i lustrował wzrokiem całą klasę. Chciało mi się śmiać. Znowu. – Walkers,
pośpiesz się, dobrze? Masz ruchy jakbyś całą noc nie spała. – Lucy spłonęła
rumieńcem. Nie dziwiłem się, bo Sebastian patrzył na nią tak, jakby dokładnie
wiedział, co robiła tej nocy. Zresztą, właściwie to wiedział. – Brown, ty też
jeszcze nie masz kartki? Uch, to chyba była upojna noc.
Klasa wybuchła
śmiechem, a Phil wyglądał jakby dostał czymś ciężkim w łeb. Lucy siedziała cała
czerwona. I dobrze suce, pomyślałem złośliwie. Może jej się odechce robienia
TEGO z MOIM Philem.
Jeszcze nigdy nie
miałem takiego dobrego humoru podczas pisania kartkówki.
***
Matur zdecydowanie nie powinno się pisać w czasie, kiedy zazwyczaj śpię. Zamiast rozkminiać, o co, do cholery, chodzi z tym całym Aresem, prawie drzemałam sobie na ławce na polskim rozszerzonym. I myśląc o Aresie wpadł mi do głowy kolejny pomysł na opowiadanie, spodziewam się więc, że polski poszedł mi fatalnie.
Ale co tam, matura to bzdura:).
Pozdrowienia dla wszystkich maturzystów... i nie-maturzystów.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Omg <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, bardzo-bardzo.
Tak się cieszę <3
BIERZ GO OGIERZE XD
Widzę, że nie tylko do mnie przyjaciele dzwonią w środku nocy, żeby poinformować o różnych interesujących sprawach...
Rozdział się podobał. Jak mógłby się nie podobać, skoro to ty go napisałaś?
Uwielbiam cię <3
Poza tym, mam dziwne wrażenie, że Robin juz powoli zakochuje się w Sebastianie. Niby kocha sobie Phila, ale coś mi zaczyna śmierdzieć.
UsuńNie mów, że zrobisz coś takiego? D: Przecież...on już miał takiego pecha. A teraz jeszcze jego przyjaciel, w którym się zakochał kochał się ze swoją dziewczyną, o czym nie omieszkał poinformować...
W ogóle, strasznie mi się spodobał fragment z tym dzieciakiem, który ratował się przed zagrożeniem. To było takie śliczne.
Um...nasz chemik jednak ma serce~
I to stwierdzenie: "Zwykle by mnie to nie obeszło, ale ostatnio taką minę miał Robin, a kilka godzin później ratowałem go po próbie samobójczej. Gdyby wtedy umarł, nigdy bym sobie tego nie wybaczył." A ja na to takie OMG *nosebleed* *o*
I ta kartkówka i złośliwości kochanego nauczyciela...
Tak, zdecydowanie mistrzostwo~
Rozdział jak zwykle świetny, jakże by inaczej :D żałuję jednak że 5 minut przyjemności zamienia się w 7 dni czekania :/
OdpowiedzUsuńA co do matury to mój wychowawca powtarza że to w końcu tylko formalność :D
Hahaha, genialna rozmowa na łóżku :D To opowiadanie zdecydowanie poprawia mi humor, szkoda, że nie ma jeszcze dłuższych odcinków :C Coś mi się wydaje, że między Sebastianem a Robinem niedługo zaiskrzy :D A tak propo tego Phila, to on chyba wykorzystał tą Lucy, ale co tam xD
OdpowiedzUsuńA co do matury, pewnie poszła ci nawet lepiej niż myślisz xD Zdrówka! :D LiaXD
Podoba mi się, że Robin i Seba są coraz śmielsi wobec siebie. Umówili się na seks... Bez zobowiązań... Ciekawe, jak to się rozkręci...
OdpowiedzUsuńKocham Sebastiana za te ostatnie teksty xD
Haha :D Świetny odcinek xd
OdpowiedzUsuńOch, Kochana Obsesjo, rozdzial sie podobal, podobal i to bardzo!
OdpowiedzUsuńJestem normalnie na maksa pokrecona, bo przez te ostatnie teksty Sebastiana siedze, trzymam telefon w rece, patrze na ekran i smieje sie jak glupia (obawiam sie ze moja rodzina rozwaza na serio wizyte u specjalisty xD)
Cudo, cudo, cudo!!!
Trzymaj tak dalej, bo jestes swietna.
PS. Matura na 100% poszla Ci bardzo dobrze :)
Pozdrawiam goraco :*
uwielbiam słowa typu "Nie zakochasz się we mnie."
OdpowiedzUsuńOpowiadanie świetne.
Czekam na cd
Pozdrawiam
Świetny rozdział ,życzę dużo dużo weny.
OdpowiedzUsuńKiedy następna notka????
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Granice, to w piątek:). Bliźniacy w czwartek, a czy coś jeszcze po drodze... Nie mam pojęcia.
UsuńPozdrawiam
Pięknie tu u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńZostanę tu na pewno na dłużej:)
OdpowiedzUsuńWreszcie zdążyłem nadrobić praktycznie wszystkie odcinki, które miałem zaległe. I przepraszam, że tak długo nic u Ciebie nie komentowałem.. o,O Granice coraz bardziej mi się podobają. Naprawdę, rzadko czytam yaoi, ale te.. jest po prostu GENIALNE. Uwielbiam je. Nieźle mogę się przy tym pośmiać, a same scenki pocałunków, są boskie. Aż doczekać się nie mogę, co będzie dalej i JAK. ^^ Czekam niecierpliwie na dalszą część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Illusion.
Boskie! xD
OdpowiedzUsuńHym, hym, hym...
Coś się zaczyna dziać...
Kocham cię za wzmiankę o Hogwarcie ♥
Phil... Ty mała niedomyślna, cholerna mendo!
Lucy ty mała suko ;-;
Tak mi moje skarby krzywdzić...