piątek, 10 maja 2013

11.Granice



Sebastian
- Zrobiłeś to specjalnie!
Spojrzałem na Robina, który wpadł do klasy jak burza. Wyglądał jak naburmuszone dziecko. Bardziej efektownie wyglądałby tylko wtedy, gdyby tupnął nogą.
- Marudzisz – powiedziałem. – Bierz się lepiej za sprzątanie.
- Co? Serio mam sprzątać?
Uniosłem brwi.
- Oczywiście. Wydawało mi się, że jasno się wyraziłem.
Robin już chciał zaprotestować, ale ktoś zapukał i wszedł do klasy, więc siedział cicho. Chłopiec z młodszej klasy przywitał się cicho i usiadł w pierwszej ławce.
Czarnowłosy zaczął zamiatanie od okolic mojego biurka. Gdy tylko poszedł do mnie z miotłą, skrzywiłem się.
- Linn, śmierdzisz – stwierdziłem.
Chłopak z młodszej klasy spojrzał na mnie jak na UFO. Jego mina była po prostu genialna. Zapewne nie spodziewał się, że usłyszy takie słowa z ust nauczyciela.
- Kąpałem się wczoraj – burknął Robin z urazą.
- Śmierdzisz fajkami – uściśliłem. – Chyba wiesz, co w związku z tym, hm?
Westchnął tylko. Wyciągnąłem z jednej z teczek sprawdzian i podałem go młodszemu uczniowi. Robin wykorzystał tą chwilę i wywrócił teatralnie oczami. Uśmiechnąłem się półgębkiem.
Wstrętny, zadziorny gówniarz.
Dzieciak, który pisał sprawdzian, jako jedyny w szkole nie miał jeszcze wystawionej  oceny. Był zagrożony i ten sprawdzian mógł uratować mu dupsko na semestr. Młody pocił się nad zadaniami, które mu dałem, starając się wybrnąć z zagrożenia. Chyba nie umiał. Zwykle by mnie to nie obeszło, ale ostatnio taką minę miał Robin, a kilka godzin później ratowałem go po próbie samobójczej. Gdyby wtedy umarł, nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Co jednak powinienem zrobić z tym chłopakiem?
- Proszę pana, idę po wodę i mopa – rzucił Robin, wychodząc z klasy.
Spojrzałem na dzieciaka.
- Dlaczego się nie nauczyłeś?
Podskoczył i zerknął na mnie spłoszony.
- Nauczyłem…
Wzruszyłem ramionami.
- W porządku. Pisz.
Dzieciak spuścił wzrok. Jeszcze przez chwilę coś bazgrał, a potem zagryzł mocno dolną wargę i wstał. Podał mi kartkę.
- Ma pan rację, nie umiem – powiedział cicho, nie patrząc mi w oczy. – Przepraszam, że zmarnowałem pana czas… Został pan specjalnie dla mnie…
Zerknąłem na kartkę. Właściwie nie było co sprawdzać. Na pierwszy rzut oka było widać, że rozwiązał za mało zadań, żeby podciągnęło mu to ocenę na semestr.
- Muszę ci wpisać niedostateczny, Rai – poinformowałem go.
- Wiem… Jeszcze raz przepraszam. Pójdę już i… I… Dowidzenia.
Pozbierał szybko swoje rzeczy i wyszedł, nie dając mi możliwości przemyślenia tej sytuacji. Wziąłem do ręki długopis, gotowy wpisać mu tę ocenę, ale… zawahałem się. Tym razem nie była to moja wina, dzieciak sam przyznał, że się nie przygotował, ale… Czy to cokolwiek zmieniało? Co powinienem z nim zrobić? Sprawiedliwie byłoby postawić mu lufę.
Westchnąłem ciężko, masując nasadę nosa.
Zaczynałem nienawidzić swojej pracy.


Robin
Nalałem pełne wiadro wody w toalecie i złorzecząc chemikowi, postawiłem je na podłodze.
- Cholera, jakie ciężkie.
Wyszedłem z łazienki i skierowałem się do klasy, jednak zatrzymał mnie cichy płacz. We wnęce obok windy zobaczyłem tego chłopaka, który jeszcze przed chwilą pisał sprawdzian u Sebastiana. Odstawiłem wiaderko.
- Hej. Wszystko w porządku? – spytałem.
Chłopak schował twarz między kolanami.
- Zostaw mnie.
- Lepiej nie. Nie wyglądasz najlepiej. – Kucnąłem obok niego i westchnąłem. – Chodzi o chemię? Dokopał ci?
- Co za różnica?
- Mi dokopał – mruknąłem z przekąsem. – Dowalił mi takie zadania, że przez tydzień nie mogłem się pozbierać.
Chłopak chlipnął żałośnie.
- Nie dał mi nic trudnego. To ja się nie nauczyłem. Idź sobie, dobra? Chcę zostać sam.
- Czemu się nie nauczyłeś?
- Bo nie.
- Hej, słuchaj. To tylko szkoła. Poprawisz tą ocenę i…
- Ty nic nie rozumiesz.
- „Nic” to znaczy? – spytałem ze zdumieniem.
- Obiecałem mojemu bratu, że to zdam… Poprosił mnie o to przed operacją…
- Operacją? Jaką operacją?


Sebastian
- Jest problem!
Aż podskoczyłem, kiedy Robin wparował do klasy.
- Nie możesz postawić temu dzieciakowi niedostatecznej na semestr.
- Dlaczego?
Robin przysiadł na biurku tuż przede mną.
- Nie nauczył się, bo jego brat od trzech tygodni jest w szpitalu. Ma białaczkę. Młody oddawał mu przedwczoraj szpik, a poza tym, nie trudno zgadnąć, w jakiej był sytuacji wcześniej. On obiecał bratu, że to zda.
- Ale nie zdał.
- Wpisz mu dwóję, proszę.
- Nie nauczył się.
- Przedwczoraj pobierali mu szpik i…
- Cały semestr nie troszczył się o brata.
- Trzy miesiące temu na białaczkę umarła jego matka.
Westchnąłem.
- Nie odpuścisz, prawda?
- Nie.
- Wpisałem mu dwa, więc przestań marudzić.
Robin spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Wyprostował się.
- Nie mogłeś powiedzieć od razu?
Uniosłem jedną brew i uśmiechnąłem się kpiąco.
- Ale po co?
- Och, ty! Pokaż dziennik na dowód!
Westchnąłem, ale pokazałem mu, że naprawdę wpisałem temu chłopaki dwójkę. Robin uśmiechnął się szeroko i wybiegł z klasy. Miałem nadzieję, że dobrze zrobiłem.
Wrócił po chwili z wiadrem wody i mopem. Jego twarz zdobił najszerszy na świecie wyszczerz.
- I co?
- Młody znowu się rozbeczał, ale z radości – powiedział.
- Świetnie. Teraz odnieś to z powrotem i jedziemy do domu.
Linn jęknął cierpiętniczo i wyszedł z powrotem z klasy. Chciało mi się z niego śmiać.
Zszedłem na dół z dziennikiem i zostawiłem go w pokoju nauczycielskim.
Robin czekał na mnie na parkingu. Gdy mnie zobaczył, „dyskretnie” wyrzucił i zadeptał peta.
- Wszystko widziałem – powiedziałem.
Wzruszył ramionami. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Miałem nadzieję, że żadna wścibska sprzątaczka nas nie zauważyła, bo jeśli tak, jutro już wszyscy będą wiedzieć, że Robin odjechał ze mną spod szkoły.


Robin
- Masz ochotę na coś konkretnego na obiad?
Byłem trochę wkurzony na chemika, ale nie chciałem mu tego okazywać. W końcu jak by nie patrzyć, trochę racji miał z tymi lekcjami. No i był dla mnie dobry, więc nietaktem z mojej strony byłoby okazywać mu jawną wrogość.
- Może spaghetti?
… Trochę złośliwości jednak nie zaszkodzi.
- Może coś szybszego? Muszę jeszcze nadrobić zaległości sprzed świąt, żebym nie dostał więcej uwag.
Sebastian uniósł brwi (wrr…!). Mój wzrok zapewne był wyzywający, a on nie był typem człowieka, który ma zwyczaj unikać wyzwań.
- W takim razie rób, co chcesz. Tylko nie skupiaj się za bardzo na zaległościach, bo jeszcze coś pomieszasz w bieżącym materiale i dostaniesz złą ocenę. Z chemii, na przykład.
Prychnąłem.
- Nie moja wina, że mój nauczyciel od chemii jest jakiś dziwny.
Seba spojrzał na mnie wilkiem. Wziął do ręki swój kubek kawy i skierował się do wyjścia.
- Zawsze to jakaś wymówka dla złych ocen.
Pokazałem mu język, ale tak, że tego nie widział i wziąłem się za robienie spaghetti.
Zauważyłem, że coraz śmielej sobie z nim poczynam i coraz mniej jest rzeczy, których mu nie powiem czy błędów, których mu nie wytknę. Zacząłem się zachowywać trochę… wrednie jak na mnie. Albo to ze mną było coś nie tak, albo to przy nim nie szło inaczej. Faktem jednak było, że na za dużo sobie pozwalałem i świetnie zdawałem sobie z tego sprawę. Nie umiałem jednak i nawet nie chciałem przystopować. To, co było między nami… Hm, właściwie nie wiedziałem, co jest między nami. Coś się jednak działo i obaj badaliśmy grunt. Szczerze powiedziawszy to, że chemik prawdopodobnie chce mnie przelecieć, mile łechtało moje ego. W końcu był cholernie przystojny i… To taki typowy samiec. A ja? Już to przemyślałem. Ja jestem tym, który chyba tylko z największą ciotą na świecie wylądowałby na górze. Podświadomie widziałem się jako pasywa i TO miejsce w łóżku widocznie najbardziej mi odpowiadało. Nie byłem pewien, czy Seba odważy się przelecieć własnego ucznia, ale miałem zamiar go dopingować. I prowokować. Nie, żebym umiał, ale…
Coś zaśmierdziało spalenizną. Jęknąłem cicho i dopadłem kuchenki, gdzie w rondelku sos niemal już się całkiem sfajczył. Szybko się nim zająłem, nie chcąc zrobić z obiadu katastrofy, tak jak to miała w zwyczaju moja mama. Odetchnąłem z ulgą, kiedy go spróbowałem i nie stracił na… jakości, powiedzmy.
Po zrobieniu i zjedzeniu obiadu – w dość ciekawej atmosferze, to muszę przyznać – zabrałem się do pokoju i poszedłem przepisywać lekcje. Skończyłem też zadania, które Seba dał mi wcześniej i zaniosłem mu do sprawdzenia.
Nadeszła pora spania i tu pojawił się problem.
Gdzie mam się położyć spać? W sumie to nie zapraszał mnie do siebie, ale też nie wyganiał. Ciężko mi więc było się zdecydować.
W końcu, po długiej debacie w swojej głowie doszedłem do wniosku, że położę się u siebie w pokoju. Gdy chemik to zobaczył, wyraźnie się zamyślił.
- Jeśli znowu będzie ci się śnił koszmar i mnie obudzisz… - mruknął z wyraźną groźbą w głosie.
- Co mam w takim razie zrobić? – spytałem, rozkładając bezradnie ręce.
Chemik westchnął.
- Zróbmy tak. Do piątku będziesz spał u mnie i zobaczymy, jak to z tobą będzie. W weekend położysz się u siebie. Jeśli nada będziesz miał koszmary, pomyślimy, co dalej.
- Czyli… mam dzisiaj spać z tobą?
- Jutro zaczynam od rana, chcę się wyspać – powiedział jakby na swoje usprawiedliwienie.
- Uhm… wybacz, że ci budzę.
- Zamiast przepraszać, zastanów się, co z tym zrobić.
Westchnąłem i poszedłem za nim do jego sypialni.
- Wybacz, że nie uczę się w Hogwarcie i nie umiem rzucić na siebie „silencio”.
Seba parsknął.
- Wybaczam.
Skłoniłem się nisko.
- Dzięki, o łaskawco.
Uśmiechnął się lekko, kładąc na łóżku.
- Bardzo cię wypytywali? – spytał, układając się wygodnie. Położyłem się obok niego, czując gorące rumieńce na policzkach. Szybko się obudził z tym pytaniem, nie ma co.
- Tylko trochę. Nie byli zbyt wścibscy.
- Ciężko mi w to uwierzyć. A jak tam Brown? Też o nic nie pytał?
- Ma Lucy – powiedziałem niechętnie. – Dziwię się, że w ogóle zauważył moją nieobecność.
- Wyczuwam zazdrość.
Westchnąłem. Seba patrzył na mnie przez chwilę, po czym uśmiechnął się domyślnie.
- Lecisz na tego blondasa!
Spłoniłem się jeszcze bardziej i odwróciłem wzrok.
- Nawet jeśli, to co?
- Kiepski wybór. Na gorszego hetero nie mogłeś trafić.
- Może nie będzie tak źle. Zresztą, on o niczym nie wie.
- No, no, no… Taki zakochany, a mizia się ze swoim nauczycielem?
Wcześniej myślałem, że twarz już nie może mnie bardziej palić.
Myliłem się.
- Nie miziam się z tobą! A poza tym, jestem nastolatkiem. Mam swoje potrzeby.
- Pff.
Spojrzałem na niego karcąco.
- Już chyba lepiej z nauczycielem niż z uczniem – wytknąłem mu złośliwie.
- Nie przeciągaj struny, Linn.
- Bo co? Dostanę kolejną uwagę?
- Specjalnie mnie prowokujesz, co?
- Po co miałbym to robić?
- No, właśnie, po co? Po przeanalizowaniu twoich wcześniejszych słów wnioskuję, że masz na myśli te swoje „nastoletnie potrzeby”.
- Nie chcę cię wykorzystać!
- Geje się nie wykorzystują – nachylił się nade mną i dodał szeptem wprost do mojego ucha. – Geje się pieprzą.
Zadrżałem lekko, na szczęście Seba już się odsunął i tego nie poczuł. Oblało mnie gorąco.
Przełknąłem ciężko ślinę. To była okazja, żeby go spytać.
- Tego chcesz? Bo, wiesz… Chciałbym wiedzieć, na czym stoję.
- A jeśli tak, to co?
Moje serce zabiło mocniej.
- To ok. – Spojrzał na mnie zaskoczony. – Nie patrz się tak. Mówię serio.
- Na pewnych zasadach, oczywiście.
- Oczywiście.
- Nie zakochasz się we mnie.
Wyglądał, jakby to było dla niego najważniejsze. Widocznie chciał samego seksu, bez tej całej otoczki, która charakteryzowała normalne pary. W moim przypadku nie musiał się jednak o to martwić. Ja już miałem kogo kochać. Dotarło do mnie, że właśnie zaproponowałem mojemu wychowawcy niezobowiązujący seks. Linn, idź się utop! Tylko tym razem porządnie!
- Kocham Phila. Możesz być spokojny.
- Prawiczek?
- Aktywny czy pasywny?
Sama rozmowa o TYM sprawiła, że byłem podniecony. Wkurzało mnie, że nie potrafię nad tym panować. Jakbym nie mógł teraz zachować zimnej krwi i na chłodno to przekalkulować. Głupek, głupek, głupek!
- Aktywny – odparł.
- Prawiczek – mruknąłem.
Seba poruszył się na łóżku, a ja omal nie dostałem zawału. Skoro o tym rozmawiamy, może chce zrobić to teraz? Czemu nie, prawda?
Chemik zgasił lampkę i westchnął cicho.
- Śpij już. Może ten niedobry chemik zrobi kartkówkę i jeszcze dostaniesz jedynkę.
Zaśmiałem się.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Zamknąłem oczy i zacząłem myśleć o czymś obrzydliwym, żeby pozbyć się niechcianego wzwodu. Nie było to zbyt łatwe…

Głośny, irytujący dźwięk wyrwał mnie brutalnie z krainy snów. Nieprzytomnie próbowałem zlokalizować jego źródło i pozbyć się go, a sklejone powieki w ogóle mi tego nie ułatwiały.
- Wyłącz to cholerstwo!
Po zdecydowanie za długich, jak na mój gust, poszukiwaniach, wreszcie udało mi się znaleźć telefon. Spojrzałem jednym okiem na wyświetlacz, ledwo rozczytując, o co chodzi.
„Phil”
Odruchowo nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha, wzdychając ciężko.
- Halo? – wymamrotałem.
- Pozwoliła mi! – wykrzyczał Phil zadowolony.
Seba zawarczał ze złości, naciągając kołdrę na głowę. Przetarłem zaspane oczy.
- Coo? – ziewnąłem.
- No, dała mi!
- Coo?
- Lucy! – warknął zniecierpliwiony chłopak. – Uprawiałem seks z Lucy! Było super, szczególnie jak ją…
- Phil! – jęknąłem, wiercąc się na łóżku. – Jest środek nocy!
- No, to co? Lodowa Księżniczka oddała mi swoje dziewictwo, a ty śpisz?
- Jeśli powie jeszcze choćby słowo, ja jego pozbawię dziewictwa – warknął chemik wyraźnie wkurzony.
Zaśmiałem się cicho. Słyszał?
- Opowiesz mi jutro – wymamrotałem.
- Ale Robin! To było takie eks…
Seba zabrał mi komórkę i rozłączył się.
- Zabiję gówniarza! Odechce mu się ruchania na najbliższe sto lat!
- Mhmmm…
Byłem cholernie śpiący. Zamknąłem oczy z nadzieją na szybki i mocny sen.

- Wyciągamy karteczki – obwieścił Sebastian. Przysiadł na swoim biurku z rękami splecionymi na piersi i lustrował wzrokiem całą klasę. Chciało mi się śmiać. Znowu. – Walkers, pośpiesz się, dobrze? Masz ruchy jakbyś całą noc nie spała. – Lucy spłonęła rumieńcem. Nie dziwiłem się, bo Sebastian patrzył na nią tak, jakby dokładnie wiedział, co robiła tej nocy. Zresztą, właściwie to wiedział. – Brown, ty też jeszcze nie masz kartki? Uch, to chyba była upojna noc.
Klasa wybuchła śmiechem, a Phil wyglądał jakby dostał czymś ciężkim w łeb. Lucy siedziała cała czerwona. I dobrze suce, pomyślałem złośliwie. Może jej się odechce robienia TEGO z MOIM Philem.
Jeszcze nigdy nie miałem takiego dobrego humoru podczas pisania kartkówki.


***
Matur zdecydowanie nie powinno się pisać w czasie, kiedy zazwyczaj śpię. Zamiast rozkminiać, o co, do cholery, chodzi z tym całym Aresem, prawie drzemałam sobie na ławce na polskim rozszerzonym. I myśląc o Aresie wpadł mi do głowy kolejny pomysł na opowiadanie, spodziewam się więc, że polski poszedł mi fatalnie.
Ale co tam, matura to bzdura:).
Pozdrowienia dla wszystkich maturzystów... i nie-maturzystów.
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.

15 komentarzy:

  1. Omg <3
    Kocham to opowiadanie, bardzo-bardzo.
    Tak się cieszę <3
    BIERZ GO OGIERZE XD

    Widzę, że nie tylko do mnie przyjaciele dzwonią w środku nocy, żeby poinformować o różnych interesujących sprawach...

    Rozdział się podobał. Jak mógłby się nie podobać, skoro to ty go napisałaś?

    Uwielbiam cię <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym, mam dziwne wrażenie, że Robin juz powoli zakochuje się w Sebastianie. Niby kocha sobie Phila, ale coś mi zaczyna śmierdzieć.
      Nie mów, że zrobisz coś takiego? D: Przecież...on już miał takiego pecha. A teraz jeszcze jego przyjaciel, w którym się zakochał kochał się ze swoją dziewczyną, o czym nie omieszkał poinformować...

      W ogóle, strasznie mi się spodobał fragment z tym dzieciakiem, który ratował się przed zagrożeniem. To było takie śliczne.
      Um...nasz chemik jednak ma serce~

      I to stwierdzenie: "Zwykle by mnie to nie obeszło, ale ostatnio taką minę miał Robin, a kilka godzin później ratowałem go po próbie samobójczej. Gdyby wtedy umarł, nigdy bym sobie tego nie wybaczył." A ja na to takie OMG *nosebleed* *o*

      I ta kartkówka i złośliwości kochanego nauczyciela...
      Tak, zdecydowanie mistrzostwo~

      Usuń
  2. Rozdział jak zwykle świetny, jakże by inaczej :D żałuję jednak że 5 minut przyjemności zamienia się w 7 dni czekania :/
    A co do matury to mój wychowawca powtarza że to w końcu tylko formalność :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha, genialna rozmowa na łóżku :D To opowiadanie zdecydowanie poprawia mi humor, szkoda, że nie ma jeszcze dłuższych odcinków :C Coś mi się wydaje, że między Sebastianem a Robinem niedługo zaiskrzy :D A tak propo tego Phila, to on chyba wykorzystał tą Lucy, ale co tam xD
    A co do matury, pewnie poszła ci nawet lepiej niż myślisz xD Zdrówka! :D LiaXD

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się, że Robin i Seba są coraz śmielsi wobec siebie. Umówili się na seks... Bez zobowiązań... Ciekawe, jak to się rozkręci...
    Kocham Sebastiana za te ostatnie teksty xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha :D Świetny odcinek xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, Kochana Obsesjo, rozdzial sie podobal, podobal i to bardzo!
    Jestem normalnie na maksa pokrecona, bo przez te ostatnie teksty Sebastiana siedze, trzymam telefon w rece, patrze na ekran i smieje sie jak glupia (obawiam sie ze moja rodzina rozwaza na serio wizyte u specjalisty xD)
    Cudo, cudo, cudo!!!
    Trzymaj tak dalej, bo jestes swietna.
    PS. Matura na 100% poszla Ci bardzo dobrze :)
    Pozdrawiam goraco :*

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam słowa typu "Nie zakochasz się we mnie."
    Opowiadanie świetne.
    Czekam na cd
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział ,życzę dużo dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy następna notka????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Granice, to w piątek:). Bliźniacy w czwartek, a czy coś jeszcze po drodze... Nie mam pojęcia.
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Zostanę tu na pewno na dłużej:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wreszcie zdążyłem nadrobić praktycznie wszystkie odcinki, które miałem zaległe. I przepraszam, że tak długo nic u Ciebie nie komentowałem.. o,O Granice coraz bardziej mi się podobają. Naprawdę, rzadko czytam yaoi, ale te.. jest po prostu GENIALNE. Uwielbiam je. Nieźle mogę się przy tym pośmiać, a same scenki pocałunków, są boskie. Aż doczekać się nie mogę, co będzie dalej i JAK. ^^ Czekam niecierpliwie na dalszą część.

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
  12. Boskie! xD
    Hym, hym, hym...
    Coś się zaczyna dziać...
    Kocham cię za wzmiankę o Hogwarcie ♥
    Phil... Ty mała niedomyślna, cholerna mendo!
    Lucy ty mała suko ;-;
    Tak mi moje skarby krzywdzić...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)