piątek, 17 maja 2013

12.Granice



Robin
- Zabiję tego…! Tego…! Wrr! To wszystko jego wina! Lucy powiedziała, że musimy przystopować! Przystopować, wyobrażasz sobie?! Nie pozwoliła mi się nawet pomacać po cyckach, a to wszystko przez tego…! Tego…! Tego… pieprzonego kretyna!
Phil chodził w kółko, paląc już chyba czwartą fajkę z kolei. Ja przysiadłem na grubym konarze i już powoli kręciło mi się w głowie od obserwowania, jak drepta w tę i we w tę. Powoli paliłem swojego papierosa. Mieliśmy teraz okienko i na palarni (tak nazwaliśmy to miejsce) nikogo nie było.
- Nie masz pewności, że to przez niego – powiedziałem.
- Mam! Tara mi powiedziała, że Cleo rozmawiała z Lucy i Lucy jej powiedziała, że przez Boota nie chce już tego robić, nawet jeśli jej się podobało. Wystraszyła się, że on skądś wie i powie jej rodzicom, ale, do cholery, niby skąd mógłby to wiedzieć?!
No, właśnie, skąd, pomyślałem z rozbawieniem, starając się zachować powagę.
Phil sam był sobie winny. Gdyby nie zadzwonił do mnie w środku nocy, chemik o niczym by się nie dowiedział. A tak? Wiedział i genialnie to wykorzystał.
- Nie wiem – odparłem. – To trochę głupia sytuacja.
- Głupia? – jęknął Phil z irytacją. – Tragiczna! Chce mi się ruchać! Muszę coś szybko wymyślić, żeby przekonać Lucy. Pomożesz mi?
Prychnąłem.
- A co ja jej powiem? Może „Hej, Lucy, Phil ze szczegółami opowiedział mi przebieg waszego pierwszego razu. Nie przejmuj się chemikiem, na pewno nie miał na myśli tego, co sugerował”.
- Szlag. Racja. Lepiej, żeby nie wiedziała, że wiesz.
- Wtedy szybciej wyrwałbyś sprzątaczkę niż namówił ją na kolejny numerek.
Phil jęknął załamany.
- Cholerne baby! Zawsze wszystko komplikują. Chyba nigdy się nie ożenię.
- Pff… Nie mów tego przy Lucy.
- Noo…


Sebastian
- Walkers – dwa na dziewięć. Brown – dwa. Chyba naprawdę nie próżnowaliście. Linn – osiem. Ładna praca, ale naucz się wreszcie dzielić przez dwa. – Robin zarumienił się, kiedy cała klasa wybuchła śmiechem. – Rogers, Rejer, Schmidt – po siedem. Również ładnie. Reszta wszyscy po pięć punktów. Nie jest źle, ale mogłoby być zdecydowanie lepiej. Po lekcji zostawcie mi swoje zeszyty z zadaniem domowym. Klauser, nawet mi nie zgłaszaj, że zapomniałeś zeszytu. Masz jeszcze całe trzydzieści minut, żeby te zadania rozwiązać. Inaczej lufa, jasne? Co macie takie miny? Przecież mówiłem, że to sprawdzę.
Małe, okropne bachory. Linn najwyraźniej nieźle się bawił, kiedy psułem humor wszystkim jego kolegom i koleżankom z klasy.
- Linn, choć no tutaj. Przepisz tą tabelkę na tablicę, a wy wszyscy macie to mieć w zeszytach. To też sprawdzę. Ach, Brown, pan Atkinson narzeka, że wiecznie się z Linnem spóźniacie. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy. Pan Atkinson uważa, że masz na Linna zły wpływ.
- Ale…
- Linn odrobi swoje grzechy dodatkowymi zadaniami domowymi, które odbierze ode mnie dzisiaj po lekcjach.
Robin spojrzał na mnie z miną zbitego psa.
- Ale… czemu?
- Słyszałem, że wybierasz się na typowo chemiczne studia, więc ci nie zaszkodzi trochę dodatkowej roboty.
- Dobrze… - mruknął niechętnie.
Całe szczęście, że nie próbował się wykłócać. W domu, kiedy się przemawialiśmy, nie był taki potulny. Jak to mówią – cicha woda brzegi rwie.
Phil Brown przez całą lekcję bacznie mnie obserwował. Byłem pewien, że mnie nie lubi i z pewnością coś knuje. Miałem nadzieję, że nie zacznie mnie śledzić. Nikt nie wiedział o tym, że Robin ze mną mieszka i wolałem, żeby tak zostało. Obaj mielibyśmy zbyt wiele problemów, gdyby to się rozeszło.
Nie lubiłem Browna. To typowy cwaniaczek, który nie uznaje krytyki, a w jego słowniku nie ma słowa „nie”. Jemu się nie odmawia. Był inteligentny, ale, jak na mój gust, miał zdecydowanie zbyt paskudny charakter, żebym mógł go zaakceptować. Doprawdy, nie mam pojęcia, co Robin w nim zobaczył. W mojej opinii poza ładną gębą nie miał wiele do zaoferowania. Nie zamierzałem jednak się mieszać pomiędzy gówniarzy. Linn jasno powiedział, że nie robi sobie nadziei na związek z Brownem i z chęcią się ze mną trochę pobzyka, więc czemu nie? Mnie taki układ jak najbardziej odpowiadał. Żadnych zobowiązań, czysta przyjemność, a to, że dzieciak jest już w kimś zakochany, działało na moją korzyść. Miałem pewność, że nagle się we mnie nie zakocha. Linn nie był kimś, kogo mógłbym posądzić o niestałość w uczuciach. Jeśli mówił, że kocha się w Brownie, to zapewne kocha się już od dłuższego czasu.
I dobrze. Mniej problemów dla mnie.


Robin
- Znowu się z nas wyśmiewał – marudził Phil. – Co on sobie w ogóle wyobraża? I jak śmie sypać przy wszystkich takimi aluzjami?!
Westchnąłem tylko.
- Za bardzo bierzesz to do siebie, Phil – stwierdziłem. – Nie reaguj, to da ci spokój.
- Ta, a Lucy nigdy więcej się ze mną nie prześpi.
- Tylko na tym ci zależy?
- Przecież o to w tym wszystkim chodzi.
- O seks? – spytałem z powątpiewaniem.
- Mmm… Przecież to oczywiste. Ona jest dziewczyną, więc ją przytulam, całuję, pocieszam, dbam, żeby się nie nudziła i znoszę jej humorki, kiedy dostaje okres. Wierz mi, dla każdego faceta to prawdziwe wyzwanie. My chcemy w zamian seksu. To przecież uczciwa wymiana.
- Zawsze mi się wydawało, że kochasz się w Lucy, a nie chcesz ją tak po prostu przelecieć.
- Bo tak było, ale skoro mogę mieć też seks, to czemu nie?
- Za bardzo się na tym skupiasz.
- Może, ale byliśmy parą idealną, a przez kilka uwag tego obślizgłego chuja wszystko się posrało.
Obślizgły chuj… Tego jeszcze nie słyszałem.
- Wszystko się ułoży.
- Mam nadzieję, ale i tak nie puszczę mu tego płazem.
- Hm? To znaczy?

Patrzyłem na swoje odbicie w wygaszonym telefonie i widziałem, jaki jestem blady. Cały aż się spociłem ze strachu…
To zdecydowanie nie był dobry pomysł.
- Phil! On nas za to zabije, mówię ci.
Za dobrze o tym wiedziałem. Za dobrze, cholera! Phil co najwyżej dostanie naganę, ale ja… Ja już nie będę miał życia. On mnie zagłodzi, zlinczuje i zgwałci. Co tam zgwałci?! Zgwałci i zabije, zakopie w lesie i… zabawi w BDSM i… przykuje mnie do kaloryfera i…
Już nie żyję!
- Nic nam nie zrobi! Skąd miałby wiedzieć, że to my?
- O tym, że przeleciałeś Lucy też jakoś nie powinien wiedzieć, a jednak dotarła do niego ta informacja.
Philowi zrzedła mina. Przez chwilę się zastanawiał, a potem wzruszył ramionami.
- Mam to gdzieś. Chcę, żeby poczuł to samo, co ja.
- Phil! To się źle skończy! Ja nie chcę!
- Cii! Idzie!
Zjechałem plecami po ścianie i skuliłem się, czując zbliżającą się katastrofę. On nas naprawdę zabije! Mnie zabije!
Minęła cała wieczność zanim usłyszałem odgłos spadającego wiaderka. Drżąc o własne życie, wyszedłem na czworakach z zaułku tak, żeby Seba mnie nie widział i patrzyłem, co się dzieje.
Wiadro, do którego Phil nalał lodowatej wody, leżało obok głowy chemika, który jęczał, próbując podnieść się z podłogi. Miałem ochotę obgryzać paznokcie ze zdenerwowania.
- Nie podnosi się! – „krzyknąłem” szeptem. – Idę mu pomóc!
Zerwałem się ze swojego miejsca, ale Phil złapał mnie w pasie i wciągnął z powrotem do zaułku.
- Ani się waż! – warknął blondyn, trzymając mnie mocno. Próbowałem się wyrwać, ale Phil miał więcej siły. – Zasłużył sobie na to.
- Nic mi nie zrobił.
- Gnoił cię cały pierwszy semestr.
- Mam szóstkę na semestr! PUSZCZAJ!
- Robin, do cholery!
- PUSZCZAJ!
- Nie ma mowy!
Po dość długiej szarpaninie wreszcie udało mi się wyrwać, ale Sebastian już zamknął za sobą drzwi klasy.
- Spadamy! – rzucił Phil. – Zanim wyjdzie i nas zobaczy!
Jęknąłem tylko. Co za idiota! Przecież w szkole były zamontowane kamery, na pewno wszystko się już nagrało.
Czasami nie wierzyłem w to, że Phil jest taki głupi.


Sebastian
Wściekłość to zbyt łagodne słowo, żeby określić moje uczucia. Pomijając już to, że biodro bolało mnie jak jasna cholera, miałem ochotę zabić gówniarza, który mnie tak załatwił.
Naszło mnie też dziwne przeczucie, że Robin będzie wiedział co nieco na ten temat.
Na szczęście ten głupi kawał miał miejsce na moim okienku, więc miałem czas pojechać do domu i się przebrać. Wykorzystałem też okazję i napisałem krótką notatkę do Robina.
„Robin, masz przechlapane. Lepiej żebyś wiedział coś na temat tego, co stało się dzisiaj na piątej lekcji i nie miał oporów przed wydanie osoby, która TO zrobiła. I jestem pewien, że dobrze wiesz, CO. Porządnie wkurwiony Sebastian.”
Zostawiłem mu to na biurku i pojechałem z powrotem do szkoły. Kończyłem dopiero po piętnastej. Czekałem chwilę na Robina, który wyjątkowo się spóźniał. Wyraźnie mu się nie spieszyło. Gdy go zobaczyłem, zdałem sobie sprawę, że idzie jakoś dziwnie. Tak sztywno jakby ktoś wepchnął mu w dupę kij od szczotki.
A więc jednak. Wiedział, co się stało. Cholerny gówniarz.
- Szybciej, szybciej! – ponagliłem go. – Już późno.
Bez słowa wsiadł do auta.
- Znowu śmierdzisz fajkami. Tak właściwie… skąd je bierzesz?
- Tata lubił robić spore zapasy. Miał całą szafę wypchaną papierochami. Zabrałem je.
- Trzymasz je w moim domu?
- Gdzieś musiałem je zostawić. Właściwie co za różnica, skoro i tak nie palę w domu?
Nie skomentowałem tego i nie powiedziałem, że w ogóle nawyk palenia niezbyt mi pasuje. Mnie jakoś to ominęło. Starsi chłopacy, którzy lubili mnie zaczepiać (w tym ojciec Robina), palili bardzo dużo, a ja nie chciałem się do nich upodabniać w żaden sposób, dlatego nie paliłem. Brzydziłem się papierosami, tak jak brzydziłem się nimi.
 W domu tylko czekałem, aż Robin znajdzie notatkę. Podejrzewałem o to wszystko Browna, więc jeśli miałem rację, Linn już o tym wiedział. Skoro Brown spowiada mu się nawet z tak intymnych rzeczy jak seks z koleżankami, tym też z pewnością mu się pochwalił.
Chłopak przyszedł po chwili do kuchni, przebrany w dresy. W ręce trzymał moją kartkę. Minę miał genialną.
- Em… Ja… - zawahał się.
- I tak to z ciebie wycisnę, więc nawet nie próbuj ściemniać.
- No, ale… Ja… No… - jęknął z desperacji. – No wiem kto to, no. Ale… ale nic z tym nie zrobisz, dobrze?
Prychnąłem.
- Jakiś szczyl wylał mi na łeb wiadro lodowatej wody i ja mam nic nie robić? Jestem nauczycielem, nie świętym! Zresztą, z wami to nawet święty by nie wytrzymał.
- Próbowałem go powstrzymać – bąknął.
- Więc wiedziałeś, co zamierza? Świetnie! Piękne dzięki za ostrzeżenie.
Linn spojrzał na mnie z miną zbitego psa.
- Chciałem, ale mi nie pozwolił. Phil się wkurzył, bo…
- Nie martw się. Nie powiem mu, że wiem. Po prostu udekoruję klasę jego flakami.
Robin skrzywił się i westchnął.
- Dobra, rób, co chcesz. Właściwie sam się o to wszystko prosił.
- Dobrze, że się rozumiemy. – Westchnąłem, robiąc sobie kawę. – Robisz coś na obiad?
- Mhm… A co chcesz?
- Rób cokolwiek. Dobrze gotujesz, więc pewnie i tak będzie smaczne.
- Ok, coś wymyślę. – Linn spojrzał z niechęcią na moją kawę. – Nie pij tego tyle, bo pikawa ci siądzie.
- Wolę to niż raka płuc.
Dzieciak prychnął i wziął się za robienie obiadu. Ja poszedłem rozpalić w piecu, a potem rozsiadłem się wygodnie w kuchni i zabrałem za sprawdzanie kartkówek.
Kolejny dzień poleciał wyjątkowo szybko.
Wieczorem podczas kąpieli miałem okazję podziwiać naprawdę wielkiego siniaka na moim biodrze, który miał okropną fioletowo-czerwoną barwę i bolał jak wszyscy diabli. Dzieciakowi oczy wyszły na wierzch, kiedy go zobaczył. Widziałem, że jest mu głupio.
- Nie musisz czuć się winny – powiedziałem. – Odpracujesz to i to bardzo ciężko.
Skinął tylko głową.

Robin
Z jednej strony byłem na siebie zły, że wkopałem Phila, ale z drugiej jednak cieszyłem, że Sebastian nie był na mnie aż taki zły. Pyszny obiad trochę go udobruchał, a pizza, którą zrobiłem na kolację, dokończyła dzieła.
Gdy Seba poszedł się kąpać, wykorzystałem to, żeby pójść zapalić. Znalazłem kilka otwartych paczek w zbiorze ojca, mimo że były pełne. Zignorowałem to, w końcu czy to ważne? Szybko spaliłem jedną, po czym wróciłem na górę. Siniak na kości biodrowej chemika był tak wielki, że momentalnie wrosłem w podłogę. Nie mogłem uwierzyć, że pozwoliłem Philowi na coś takiego. Mógł sobie nie lubić chemika, ale to już była przesada.
- Nie musisz czuć się winny – rzekł. – Odpracujesz to i to bardzo ciężko.
Skinąłem głową. Należało mi się za tę akcję, dobrze to wiedziałem.
- Łazienka już wolna, zaraz przyniosę ci zadania.
- Ok.
Poszedłem do swojego pokoju po czystą bieliznę i koszulkę do spania, kiedy nagle zakręciło mi się w głowie. Momentalnie poczułem, że miękną mi nogi i robi mi się niedobrze.
Zwymiotowałem. Upadłem, próbując się czegoś złapać, ale w zasięgu mojej ręki była tylko torba na książki, leżąca na podłodze. Znowu zwymiotowałem, nie mając pojęcia, o co chodzi.
- Robin? Robin!
Seba podbiegł do mnie i przytrzymał mnie.
- Co się dzieje?
Załkałem, próbując złapać oddech. Czułem się okropnie. Chemik szybko położył mnie na podłodze i ułożył w pozycji bocznej ustalonej, żebym się nie udławił wymiocinami.
- Uspokój się – powiedział ostro, łapiąc mnie za ramię. Kątem oka zobaczyłem, że gdzieś dzwoni. Ponownie zwymiotowałem, mając ochotę umrzeć. Czułem odór wymiocin, płuca rwały mnie boleśnie, a całe ciało wręcz mi sparaliżowało. Obraz zaczął mi się rozmazywać przed oczami.
- Seba… Boli… Boli… - wymamrotałem. Zwymiotowałem ponownie, tym razem samą krwią. Załkałem cicho.
- Wiem, spokojnie. Jeszcze chwila. Zaraz przyjedzie karetka.
- Boli…
- Cii…
Chemik zniknął na chwilę. Zamknąłem oczy…
- Nie, nie zasypiaj! Robin! – poczułem dosyć mocne uderzenie w twarz.
Coś zawyło. Seba wziął mnie na ręce i zaczął gdzieś nieść. Zwymiotowałem na jego koszulę, łkając i przepraszając go gorączkowo.
Znowu przysporzyłem mu trosk.
Położył mnie gdzieś. Próbowałem chwycić go za rękę, ale mi się nie udało.
Straciłem przytomność.


12 komentarzy:

  1. Czy wspominałam ci już, jak bardzi kocham ciebie, i to opowiadanie? Niby wiadomo co jak się ułoży, a tu nagle PYK i zupełny zwrot akcji...a ci do zapewnień Seby (jakoś tak nie mogę go nazwać dziwnie brzmi) że Linn się w nim nie zakocha nie byłabym taka pewna... jednak to twoje dzieło, ja nie będę ingerować. Naprawdę co piątek wyczekuje tych 5-10 minut błogiego zadowolenia. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Ciekawe co będzie dalej.

    //NapKat

    OdpowiedzUsuń
  2. OMNOMNOM. ZNOWU TROLL.
    TAK BARDZO TY <3
    kocham cię za to.
    Tak bardzo...ojej.
    Końcówka- genialna. Chcę więcej.
    Ty trollu >.<"

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział niesamowicie wciągający. Według mnie jeden z tych lepszych dotychczas, wszystko takie realistyczne a jednocześnie zaskakujące. Już się piątku i kolejnego rozdziału doczekać nie mogę. Pozdrawiam, KW.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna nota
    Mam nadzieję że wszystko z Robinem ok.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak możesz nam kazać czekać tydzień... Skróć nasze męki, tak samo jak Robina. Ja chcę wiedzieć, co dalej. Nie doczekam się :c
    Ach i czytałam Odkryć siebie. To nic, że zarwałam noc, było warto. Nie wiem, czy czasem o tym nie wspominałam. Uwielbiam Twój styl, niby prosty, ale idealnie opisuje odczucia bohatera.
    Dużo weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  6. i jak ja mam wytrzymac caly tydzien czekajac na kolejny rozdział :< pewnie cos w tych fajkach sie znajdowało bo przez co inaczej mogło mu sie to stac :o nie moge sie doczekac kolejnego rozdziału ~

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham takie zwroty akcji w Twoim wykonaniu ;> uwielbiam to opowiadanie i zawsze nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, a po takim czymś to już w ogóle będzie dla mnie męka :P
    Najbardziej jestem ciekawa tego, który z nich pierwszy się zakocha (bo któryś w końcu chyba to zrobi). Ja osobiście stawiam na Sebastiana i w sumie, to chciałabym żeby tak było ;) ale to są tylko takie moje spekulacje. Wszystko w Twoich rękach! Czekam z niecierpliwością na kolejną część. Pozdrawiam i weny życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, Sebastian, żebyś się nie zdziwił. ;) Bardzo łatwo jest zakochać się w osobie, z którą miało się pierwszy raz. Coś czuję, że Sebastian też nie pozostanie obojętny na Robina. Wyczuwam miłość. ^^
    Razem mieszkają, Robin gotuje Sebastianowi, Sebastian troszczy się i dba o Robina. Para idealna. <3
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na nową notkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Co mu się stało? Bo to na pewno nie przez stres. Więc co?
    Nie każ nam długo czekać na wyjaśnienie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. to pewnie przez te fajki :) czekam na nexta =]
    jesteś cudowna :*

    OdpowiedzUsuń
  11. I pomyśleć, że trzeba czekać teraz praktycznie cały tydzień... Masakra.
    Wiesz co? Uwielbiam to opowiadanie. Pierwsze opowiadanie, które nie jest o Tokio Hotel, a tak bardzo je lubię. Po prostu nie mogę już doczekać się kolejnej części. Ciekawi mnie, co stało się Robinowi, chociaż bardziej nie mogę doczekać się tej chwili, kiedy zbliży się do chemika. Tak, jestem niewyżyty, trudno. xDD
    No to... aby do piątku!

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)