Ta dam! Wstawiam trzynastkę;). Coś więcej napiszę pod spodem, bo pewnie i tak wszyscy to ominą o_O
***
Sebastian
Siedziałem przy łóżku
Robina w szpitalu. Po raz pierwszy od jakichś dwóch godzin mogłem odetchnąć z
ulgą.
Lekarze jeszcze nie
wiedzieli, jaki dokładnie środek doprowadził chłopaka do takiego stanu. Na
szczęście już nic mu nie groziło.
Pojechałem z nim do
szpitalu tak jak stałem. Na chwilkę go tylko zostawiłem, żeby założyć spodnie,
udało mi się nawet wziąć buty i bluzę, która i tak nie nadawała się do
noszenia, bo Robin na nią zwymiotował. Po długiej rozmowie z lekarzem udało mi
się go przekonać, że powinien pozwolić mi zabrać nastolatka do domu na noc.
W międzyczasie lekarz
podał mi wyniki badań, które zapaliły mi w głowie ostrzegawczą lampką.
- Powinienem zadzwonić
na policję – rzekł doktor. – To silne narkotyki, które są nielegalne na terenie
naszego kraju.
- Chłopak nie ćpa –
powiedziałem z przekonaniem. – Mieszka ze mną od pewnego czasu. Jego rodzice
zginęli w wypadku. Jest czysty, mam go na oku przez cały czas.
- Skąd w takim razie
wykrycie amfetaminy w jego krwi przy zwykłym zatruciu?
- Nie wiem. Może ktoś
mu coś podrzucił albo dał coś, co zawierało narkotyk. Dałbym sobie rękę uciąć,
że dzieciak jest czysty.
- Jest pan jego
prawnym opiekunem?
- Nie. Robin skończył
osiemnaście lat i został bez niczego po śmierci rodziców. Przygarnąłem go.
- W porządku –
westchnął lekarz. – Jeśli nie policja, to chociaż szkoła. Nie mogę nie
zareagować.
Podrapałem się po
karku.
- Jestem jego
wychowawcą.
Lekarz spojrzał na
mnie jak na wariata.
- Jego ojciec chodził
ze mną do szkoły – wyjaśniłem. – To po prostu dziecko. Chciał rzucić szkołę i
iść do pracy cztery miesiące przed jej ukończeniem. Zdecydowałem się mu pomóc.
Mężczyzna skinął głową
z wyraźnym uznaniem.
- W porządku. W takim
razie może go pan zabrać. Proszę na niego uważać.
- Na pewno będę.
Była już północ, kiedy
wreszcie obaj mogliśmy wrócić do domu. Miałem ochotę położyć się i po prostu
zasnąć.
- Przepraszam –
wyszeptał Linn, wtulając się w mój tors. Objąłem go i głaskałem machinalnie po
głowie. Nie powiedziałem mu jeszcze, co wykazały badania. Dzieciak był
wykończony, po co dodatkowo go martwić?
- Nic się nie stało.
Odpoczywaj.
- Znowu się przeze
mnie nie wyśpisz.
- Dobra kawa postawi
mnie na nogi.
Zamarłem,
przypominając sobie naszą sprzeczkę odnośnie używek. Czy to możliwe, że…?
- Robin? Paliłeś, gdy
się kąpałem?
- Mmm… Przepraszam.
- Gdzie masz te
papierosy?
- U mnie w pokoju. Nie
były zbyt dobre.
- Gdzie?
- Ale nie zabierzesz
wszystkich, prawda?
- Nie.
- Są w biurku.
Wstałem i poszedłem po
wspomniane papierosy. Szybko je znalazłem. Robin najwyraźniej uznał, że
najciemniej jest pod latarnią. Przejrzałem te papierosy i zauważyłem, że część
z nich jest w otwartych paczkach, mimo że były pełne. Wziąłem wszystkie takie i
zabrałem je do siebie.
- To konfiskuję –
powiedziałem do chłopaka, chociaż i tak nie wyglądał na szczególnie
zainteresowanego. Wrzuciłem je do pojemnika w szafie i położyłem się obok
chłopaka. Przytulił się do mnie.
- Śpijmy, bo jutro w
ogóle nie wstaniemy – mruknął.
- Jutro zostaniesz w
domu. Lekarz powiedział, że już wszystko powinno być w porządku, więc możesz
zostać tutaj sam. Rozmawiałem z sąsiadką, zajrzy do ciebie jak mnie nie będzie.
- Mmm… Ale nie będzie
mnie budzić?
- Nie wiem. Śpij, hm?
- Mmm…
Robin wtulił się we
mnie mocniej i westchnął przeciągle. Nakryłem nas lepiej kołdrą i sam
spróbowałem zasnąć. To był ciężki dzień.
- Ciekawe, dlaczego
nie ma Robina…
- Nie wiem, nikomu nic
nie mówił.
- Może do niego
zadzwonimy? To może być coś poważnego.
- Dobra, już dzwonię.
- Ale chemik…
- Nawet nie zauważy.
Spojrzałem na Phila
Browna morderczo.
- Tak się składa,
Brown, że słuch mam całkiem dobry – niemal warknąłem. Miałem ochotę go zabić za
tą akcję z wodą, ale postanowiłem poczekać na odpowiednią okazję. – Jeśli już
tam bardzo cię to interesuje, Linn zgłaszał mi wczoraj, że nie będzie go w
szkole z powodu wizyty u lekarza. Jeśli to nadal dla ciebie za mało informacji,
jest to wizyta kontrolna po zapaleniu płuc, które miał przed i w czasie świąt.
Może pamiętasz, że nie było go w szkole od śmierci rodziców, a na ich pogrzeb
przyszedł prosto ze szpitala.
Phil zaczerwienił się
lekko i schował telefon, po czym nagle zainteresował się swoim zeszytem.
Rzuciłem mu pełne politowanie spojrzenie i wróciłem do tłumaczenia kolejnego
tematu lekcji.
- Już wszystko w
porządku.
Robin zeskoczył z
kozetki i zabrał się za poprawianie ubrań.
- Bierzesz coś? –
spytał lekarz.
Chłopak spojrzał na
niego ze zdziwieniem.
- Nie. Czemu pan pyta?
- Zrobiliśmy ci
badania krwi. Wykazały, że miałeś w krwioobiegu amfetaminę i coś jeszcze, ale
tego nie zdążyliśmy rozszyfrować.
- Że co? – spytał
Linn, rzucając mi szybkie, niepewne spojrzenie. – Pan żartuje, prawda?
- Niestety nie.
Lepiej, żebym cię tu więcej nie widział z tego typu objawami. Następnym razem będę
zmuszony powiadomić policję.
- Nie biorę
narkotyków. Przysięgam.
- Już mu to mówiłem,
Robin – wtrąciłem. – Po prostu będziemy musieli znaleźć to, co ewentualnie
mogło ten narkotyk zawierać.
Czarnowłosy skinął
głową bez większego przekonania. Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu. Zanim
zawiozłem go do lekarza, zrobiłem zakupy (to Robin królował w kuchni, więc to
on wiedział, czego nie ma i pisał mi, co muszę kupić. Wieszał to na lodówce.).
- Nie brałem nic –
powiedział jeszcze raz, kiedy weszliśmy już do domu obładowali siatkami z
zakupami. Skinąłem mu głową na znak zgody. Wiedziałem, że świadomie by się za
coś takiego nie wziął. To musiały być te fajki, innej opcji nie było. Co jednak
amfetamina robiła w papierosach i jak ktoś ją tam w ogóle schował? Musiałem się
tego dowiedzieć chociażby dla świętego spokoju. Najważniejsze jednak było, żeby
Robin nie miał do tych fajek dostępu.
- Daruj sobie dzisiaj
gotowanie. Kupiłem trochę gotowego żarcia, więc masz dzisiaj wolne.
Pokiwał głową,
rozkopując jedną z reklamówek.
- Wiesz może, czy dużo
nam zadali na jutro?
- Hm? Chyba nie. Tylko
coś z matmy i z chemii.
- To idę spać –
mruknął.
- Zmęczony?
Prychnął.
- Ta durna sąsiadka
wparowała tutaj już o ósmej i musiałem jej zrobić kawę, po czym siedziała tutaj
bite trzy godziny i opowiadała mi o swoich kotach. Potem nie mogłem spać, więc
trochę posprzątałem i zaraz ty wróciłeś. Chce mi się spać.
Uśmiechnąłem się
lekko.
- Ok. Czekaj, idę z
tobą.
Robin
Ułożyłem się wygodnie
na łóżku, ciesząc się na samą myśl o odpoczynku. Byłem na maksa wypompowany z
jakichkolwiek sił. Po chwili przyszedł Seba. Ściągnął papcie i położył się obok
mnie.
- Tylko godzinka –
mruknął, obejmując mnie w pasie. Przysunąłem się bliżej niego, również go
obejmując. Pocałował mnie w szyję i w policzek.
- Później… -
wymamrotał, zdecydowanie wbrew sobie.
- To obietnica?
Zaśmiałem się.
- Może.
Odwrócił moją głowę w
swoją stronę, palcem wskazującym unosząc moją głowę do góry, po czym pocałował
mnie. Kompletnie się tego nie spodziewałem, a moje serce zabiło szybko. Jego
język wślizgnął się do moich ust, penetrując je zapamiętale. Oddałem pieszczotę,
kładąc dłoń na jego szorstkim od świeżego zarostu policzku. Oderwał się od
moich ust, jednak dopiero po dłuższej chwili odsunął się bardziej. Spojrzałem
na niego niepewnie. Uśmiechnął się półgębkiem i pogłaskał mnie po głowie,
układając się wygodniej na łóżku. Skuliłem się przy jego boku, z wciąż mocno
bijącym sercem, i zasnąłem.
Obudziłem się, czując
delikatne głaskanie po głowie. Seba najwidoczniej bawił się moimi włosami i
bardzo mu się to podobało.
- Która godzina? –
wymamrotałem nieprzytomnie.
Chemik westchnął.
- Dziewiętnasta.
Zamknąłem oczy i
zaśmiałem się.
- Godzinka, co?
- To wszystko twoja
wina – oskarżył mnie.
- Moja? Czemuaaa?! –
ziewnąłem szeroko.
- Chcesz się bzykać? –
wypalił.
Momentalnie się
obudziłem, znieruchomiałem, zaczerwieniłem, a moje serce przyspieszyło swoje
bicie, krew… No, wiecie, wszystko jednocześnie. Zupełnie nie mogłem się
zdecydować na coś konkretnego. Przełknąłem ciężko ślinę.
- C-co to za pytanie?
– wyjąkałem, patrząc gdzieś w ścianę.
- Normalne. – W jego
głosie brzmiała dzika satysfakcja. Wiedziałem, że bawienie się moim kosztem to
dla niego niezła frajda. Jedyne, co mogłem zrobić, to nie dać się wyprowadzić z
równowagi. – Mówiłeś, że jesteś zainteresowany, ale nie wykazujesz żadnej
inicjatywy.
- Ty też nie –
burknąłem.
- Ja cię pocałowałem.
I pozwoliłem spać w moim łóżku. Teraz twoja kolej.
Przełknąłem ciężko
ślinę.
- W takim razie
będziesz czekał do usranej śmierci – przyznałem szczerze. Wiele mnie kosztowało
to wyznanie.
- Dlaczego?
- Może nie zauważyłeś,
ale nie należę do zbyt śmiałych osób. Nie ma szans, żebym JA wyszedł z
inicjatywą, więc albo ty… - O mój Boże, o mój Boże! - … zajmiesz się
rządzeniem, albo nie ma o czym mówić.
- Jak na nieśmiałka
całkiem śmiało przemawiasz.
Prychnąłem. Co on sobie myślał?! Że zignorują
jego wiek i fakt, że jest moim WYCHOWAWCĄ, który na początku pałał do mnie
szczerą niechęcią i zapewne wyobracał w łóżku już niejednego takiego frajera
jak ja? Niedoczekanie! Co prawda to miał być tylko seks, ale nie byłem na tyle
głupi, żeby tak po prostu się w coś takiego ładować. Co, jeśli zbliżymy się do
siebie i zaczniemy się kłócić? Obaj jesteśmy uparci, łączy nas właściwie pasja
do chemii. Głupio by było w ogóle nie przemyśleć, w jaki sposób do tego
wszystkiego podejść. Obaj chcieliśmy TO zrobić, ale to nie mogło sobie być ot
tak.
Nie i już, o!
- W porządku –
westchnął. A potem zaśmiał się krótko. – W takim razie, pozwól, że przejmę
stery. Wyspaliśmy się w dzień, więc… - Przewrócił mnie na wznak i przycisnął
swoim ciałem do łóżka. Spłoniłem się, patrząc
mu w oczy jak zahipnotyzowane zwierzątko. W jego wzroku było coś…
drapieżnego. - … więc chciałbym cię poinformować, że tej nocy cię wezmę.
Moje serce oszalało.
Całe moje ciało oszalało, a krew zaczęła się ewakuować do jednej, wiadomej
części ciała. Sebastian otarł się o mnie sugestywnie, wciąż mając na ustach ten
głupi uśmiech. Weźmie mnie? W TYM sensie? O rany, o rany...!
- Słodko się
rumienisz. Pierwszy raz kogoś rozprawiczę – oblizał się lubieżnie. – To będzie
naprawdę coś, ale teraz… Teraz jestem głodny. – Zszedł ze mnie i przeciągnął
się, jakby nigdy nic. – Co na kolację?
Zerwałem się z łóżka
jak poparzony, gorączkowo próbując ustać na nogach.
- Jjazarazcośprzygotujętylkojeszczeniewiemco
– powiedziałem jednym tchem, czując dziwne odrętwienie języka. Uniósł brwi
(znowu!!!), przez co jeszcze bardziej się zaczerwieniłem. Na miękkich nogach
poszedłem do kuchni przygotować coś na kolację.
Omal nie obciąłem
sobie połowy palców.
Cokolwiek tego dnia
bym nie robił, cały czas obserwował mnie z dziką satysfakcją i peszył jeszcze
bardziej. Ciemna czerwień już chyba na dobre przylgnęła do mojej twarzy i nie
znikała z niej ani na chwilę, co tylko jeszcze bardziej go bawiło. Nie
wiedziałem, co w tym takiego zabawnego, ale dobra… Niech mu będzie. Niech się
śmieje, proszę bardzo.
Ważne, że TO dojdzie
do skutku. Szczerze powiedziawszy, mam do tego raczej ambiwalentny stosunek.
Znaczy, bardzo chcę, ale te wszystkie wątpliwości i znaki zapytania się
równoważą z moim chceniem, że tak powiem. Bo chciałem i to nie ulegało
wątpliwości, tak samo jak to, że mimo strachu nie wycofam się w połowie.
Skończyłem już osiemnaście lat i to nawet trochę nietypowe, że jeszcze tego nie
robiłem. Phil już miał dwie dziewczyny. A ja? Z jedne strony bardzo chciałem
tego zasmakować. Byłem ciekawy, czy naprawdę jest to takie przyjemne jak mówią
i czy sprawi mi to tyle przyjemności, ile oczekuję. Z drugiej jednak strony
obawiałem się, że ja mogę rozczarować Sebę. Nie ma co się oszukiwać, do
świętych to on na pewno nie należał. Może bym tego nie zrobił, gdybym na
przykład był dziewczyną. Mimo pewności co do orientacji Phila gdzieś tam we
mnie tlił się płomyk nadziei, że jednak mam szansę jeszcze go zdobyć. Jest przecież
wiele przypadków, kiedy hetero nagle zdają sobie sprawę, że częściowo tymi
hetero nie są. W tym jednak przypadku to, czy prześpię się z chemikiem czy nie,
nie ma takiego znaczenia, bo przecież jeśli kiedyś tam ja i Phil będziemy razem
(w co nie chce mi się wierzyć, ale nadzieja matką głupich, nie?) to przecież
wchodząc we mnie i tak nie będzie wiedział, czy ja robię to pierwszy raz czy
nie. Kłamstwo nie jest dobrym rozwiązaniem, ale zawsze jakąś tam alternatywą
prawdy, no nie? Nie wiem, czy czasem nie będę musiał z tego skorzystać.
Westchnąłem
przeciągle. Zdecydowanie za dużo myślę o tym wszystkim, od kiedy sytuacja się
trochę wyklarowała. Nadal trochę mi głupio, że Seba to mój nauczyciel, ale…
Mieszkam z nim już sporo czasu i przyzwyczaiłem się do tego kim jest. W szkole
i dla mnie. Znaczy, w szkole wychowawcą, a w domu… W domu to różnie jak widać.
Nastał wieczór,
którego z jednej strony nie mogłem się doczekać, a z drugiej panicznie się
bałem. Seba poszedł pod prysznic, a ja posprzątałem po kolacji i sam nie
wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Byłem tak rozkojarzony, że zapewne
uwierzyłbym, iż księżyc jest zrobiony z sera albo w coś równie głupiego.
Gdy chemik wyszedł
jedynie z ręcznikiem przewiązanym w pasie i drugim na głowie, pospiesznie czmychnąłem
do łazienki. Czy on miał coś w ogóle pod spodem? A jeśli nic?!
O mój Boże! Zachowuję
się właśnie jak dziewica konsekrowana, a może jeszcze gorzej!
Robin, wdech i wydech!
Nie daj się!
Wiedziałem, że chemik
będzie ze mnie kpił przez najbliższych kilka dni, ale i tak kąpałem się tyle
samo czasu co zwykle. Wykonałem wszystkie czynności jak co dzień i wyszedłem z
łazienki w czarnych slipach i białej koszulce z nadrukiem jakiejś mangi. Była
na tyle długa, że sięgała mi niemal do połowy ud i zakrywała wyraźny wzwód.
Niepewnie zajrzałem do
pokoju. Seba leżał grzecznie pod kołdrą. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się
lekko.
- To co, mały? Bawimy
się czy wymiękasz?
Przełknąłem ciężko
ślinę. W pokoju paliła się tylko lampka nocna od strony Seby. Wziąłem głęboki
oddech i zrobiłem kilka niepewnych kroków w jego stronę. Cały czas patrzyliśmy
sobie w oczy, zupełnie jakby to była jedyna rzecz, na którą warto patrzeć.
Kątem oka zobaczyłem słoiczek wazeliny i kilka opakowań prezerwatyw. Moje serce
niemal wyskoczyło z piersi.
Wyciągnął do mnie
rękę, którą uchwyciłem odruchowo. Pociągnął mnie na siebie i nim zorientowałem
się w sytuacji, leżałem na nim i byłem całowany do nieprzytomności.
A więc to… już.
***
Tylko nie mówcie, że jestem okrutna! Chcieliście szybciej nowy rozdział, więc jest. Ha! Nie spodziewaliście się, co:)? Siedzę już dobre pół dnia i piszę pracę na ustny polski, więc stwierdziłam, że skoro ja mam taki do dupy dzień, to może chociaż innym trochę poprawię humor. Następna notka standardowo w piątek, chyba że pakowanie zajmie mi więcej czasu niż myślę. Po tych wstrętnych maturach wreszcie długo wyczekiwane wakacje:).
Nie nudzę więcej. Mam nadzieję, że się podobało.
Pozdrawiam!
....fangirling, czy jak to się mówi. I TAK SKOŃCZYŁAŚ W JESZCZE GORSZYM MOMENCIE NIŻ DOTYCHCZAS, JAK MOŻESZ?! D:
OdpowiedzUsuńMam rumieńce na policzkach jak Robin, jak tak można.
Uwielbiam Cię, ale jesteś okrutna, bo mogłaś zrobić ten rozdział o... 50zdań dłuższy >>
Ok jestem cicho, mam nadzieję, że będziesz miała udane wakacje oraz dobrze zdaną maturę ustną :>
NO NIE, TO JEST SZCZYT OKRUCIEŃSTWA! Dlaczegooo, pytam się, dlaczego akurat TERAZ musiałaś skończyć? Czekam na ten moment całe 13 rozdziałów, a tu proszę, muszę czekać do czternastki. To nie fair. Focham się na Ciebie. :P
OdpowiedzUsuńA tak na serio, kocham cię z całego serca i wybaczam ten akt sadyzmu. Przemęczę się już do tego piątku, niech ci będzie. Łatwo nie będzie, ale trzeba przeżyć. xD
Pozdrawiam <3
Zdecydowanie mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem :)Weszłam sobie z zamiarem poczytania czegoś (perspektywa nauki na sprawdzian z geografii zdecydowanie jest do bani) :D
OdpowiedzUsuńNo, coż. Jak już ktoś wcześniej wspomniał oczywiste były papierosy. Dobrze, że ten lekarz jednak nigdzie tego nie zgłosił. Wynikły by z tego kolejne komplikacje, których żaden z nich nie chciał.
Haha...
Uśmiałam się podczas stwierdzenia Sebastiana "Chcesz się bzykać?". Biedny Robin... dobrze, że samozapłonu nie dostał :D
Więc w końcu będzie ta długo wyczekiwana chwila kiedy to dojdzie to czegoś między naszymi chłopcami :) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam cieplutko :D
N.
A ja to powiem: jesteś okrutna xD
OdpowiedzUsuńCzyżby tatuś w papierosach ukrywał narkotyki? Nie zdziwiłoby mnie to.
Matko! Naprawdę dopiero w piątek? Ech, nie wytrzymam :(
Dzięki, że dodałaś już nowy rozdział. Jesteś wielka. Ale zgadzam się z poprzedniczkami. Skończyłaś w jeszcze gorszym momencie niż wcześniej.
OdpowiedzUsuńJednak Mi się wydaje, że do niczego jeszcze między nimi nie dojdzie. Chyba dla nich za wcześnie.
Pozdrawiam.
Jeszcze nie skomentowałam poprzedniego, a tu już kolejny rozdział :D Ale to dobrze.
OdpowiedzUsuńTeż coś mi się wydaje, że ojciec chyba potrzebował coraz mocniejszego narkotyku, dlatego te papierosy były "dziwne".
Ale wiesz... jesteś okrutna, no bo jak to tak przerywać w takim momencie?! xD Ja nie wiem czy wytrzymam do piątku, no nie wiem, noo :D
Powodzenia z tym pisaniem pracy :D Ja muszę się ciągle uczyć do poprawek z matmy. Już nawet ten ustny z niemca byłby prostszy :/ Cóż... może dożyję dnia, w którym zaliczę ten przedmiot i będę mogła przestać pamiętać te wszystkie wzory...
Tak, czy siak. Czekam niecierpliwie na następny rozdział :D
Uwielbiam to opowiadanie :D
Trzymaj się! LiaXD
Świetne, świetne, świetneee!
OdpowiedzUsuńAle jednak jesteś okrutna xd
Naprawdę, w takim momencie? NAPRAWDĘ?
No okej, rozumiem Cie xd
Pozdrawiam!
Dupa, jestem na telefonie, ale skomentuje. pomęczę się, ale muszę na ciebie nakrzyczeć. cieszę się, ale jak mogłaś skończyć w takim momencie? no jak! i teraz do piątku czekać... to ja już nie wiem co gorsze.. chcę piątek! już! teraz! natychmiast! wybacz, jeśli będą błędy w komentarzu i będzie niezrozumiały, ale w telefonie naprawdę ciężko się piszę.. liczę na to, że jednak dodasz coś szybciej.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Illusion
WIĘCEJ albo ŚMIERĆ!!!!!
OdpowiedzUsuńWiem jestem sadystkom
Ewa
tatus byl zlym czlowiekiem... Takie tam, narkotyki. Czyzby to byl powod tego zadluzenia? Omg, biedny Robin.
OdpowiedzUsuńJak zwykle calkowity fangirl na Sebastiana i ciebie XD
ahahahah, Krol Szczerosci i bezposrednosci .3.
Jestes okrutna, konczac w tym momencie, ale i tak dziekuje *o*
Piękne...aż brak mi słów!
OdpowiedzUsuńAle jak można kończyć w takim momencie?! ;o
Czekam z niecierpliwością na kolejny *.*
Kiedy następny rozdział?? Już niemogę się doczrkać dalszej części.
OdpowiedzUsuńW piątek. Z prawej strony w "Uwadze" wszystko jest mniej więcej rozpisane. Staram się trzymać podanych terminów.
UsuńPozdrawiam!
szczerze..mam nadzieje ,że nie pominiesz w nowym rozdziale tej sceny seksu bez tego nie ma yaoi opowiadania =w=
OdpowiedzUsuńCzasami pomijam takie sceny tylko w dalszych częściach opowiadania. To w końcu blog 18+. Mam nadzieję, że to, co zaplanowałam, przypadnie Ci do gustu:).
UsuńPozdrawiam!
Ooooo super że jest nowa notka tak szybko :D
OdpowiedzUsuńJa już po maturkach ^^
Właśnie dziś skończyłam wiec szykuje się wolność :D
Za Ciebie trzymam kciuki i życzę weny bo to w jaki sposób piszesz bardzo mnie ujmuje :)
Pozdrawiam <3 <3 <3
Raven
Jedna wielka wredota xD Ale i tak piszesz zajebiście ^^
OdpowiedzUsuńMożemy uda, że już jest piątek?
OdpowiedzUsuńKo jest za?
*udać- miało być
OdpowiedzUsuńjeszcze tylko jeden dzień i kolejny rozdział =w=
OdpowiedzUsuńteraz tylko odliczać godziny do wstawienia nowego rozdziału ... =w=
OdpowiedzUsuń