środa, 8 maja 2013

D2



Czarny ruszył przed siebie. Wyszedł zza zaułka, jego napastnikom w ogóle się nie spieszyło… W ogóle nie zobaczył motoru, który nieprzepisowo jechał chodnikiem.
Nie miał szans.

- Halo?
- Bill? Bill, gdzie jesteś?
Najmłodszy z bandy patrzył na czarnowłosego chłopaka, leżącego bezwładnie na chodniku, wokół którego powstawała coraz większa kałuża krwi. Był tak roztrzęsiony tym, co widział, że kiedy zobaczył, że ktoś dzwoni, odruchowo odebrał.
- Nie jestem Bill – powiedział płaczliwie łamanym angielskim. Jego koledzy już dawno uciekli, ale on nie mógł.
- Gdzie on jest?! Kto mówi?
Chłopak wydukał do słuchawki nazwę ulicy oraz przybliżone miejsce, gdzie mogą owego „Billa” znaleźć. Potem wyrzucił telefon i płacząc, pobiegł do domu z postanowieniem, że już nigdy niczego nie ukradnie.

Tom miał złe przeczucia. Razem z Gusem i Geo szukał Billa już tyle czasu, że kilkakrotnie musieli zatankować. Nigdzie nie mógł go znaleźć.
Po tym dziwnym telefonie dzięki nawigacji szybko odnalazł odpowiednie miejsce. Wysiadł z samochodu i z niedowierzaniem patrzył na… to.
Bill leżał bezwładnie, cały we krwi, w szczątkach jakiegoś pojazdu. Geo i Gus stali jak zamurowani, niezdolni do żadnego ruchu. Tom zrobił krok w kierunku brata, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- Bill? Powiedz coś.
Ale Bill nie odpowiedział. Nawet nie drgnął, kiedy Tom dotknął go niepewnie. Jego oczy były otwarte i puste.
- Bill?
Dolna warga zaczęła drżeć. Ramiona zatrzęsły się od szlochu.
- BILL! Nie, NIEE! BILL!
Wezwanie karetki było tylko formalnością. Widok Billa znikającego w czarnym worku już na zawsze wrył się w pamięć Dredziarza.
Zabił własnego brata. Czuł jego krew na rękach. Tak bardzo go skrzywdził… Przez całe życie byli najlepszymi przyjaciółmi, a w decydującym momencie ich braterstwo stanęło pod znakiem zapytania. Tom nie mógł sobie tego wybaczyć. Widok martwego brata chodził za nim wszędzie, gdziekolwiek się pojawił. Płakał, nie potrafiąc w głowie przywołać obrazu jego uśmiechniętej twarzy... Żadnego obrazu sprzed wypadku. Widział tylko te puste oczy i krew.
Chciał żyć za karę. Za to, że go tak skrzywdził. Za to, że tak okrutnie zakpił z jego miłości. Nigdy nie miał zamiaru go za to potępiać. Kochał go…
Wytrzymał miesiąc. Przeczytał pamiętnik Billa i jego rozpoczęte dzieło, którego już nigdy nikt nie skończy.
„Du wirst fur mich immer heilig sein…” Zawsze będziesz dla mnie święty…
Mam nadzieję, Bill, bo jeśli nie, już nigdy się nie spotkamy, pomyślał, patrząc z dachu budynku na miejsce, gdzie miesiąc wcześniej jego brat stracił życie.
Skoczył.
W następnej chwili już nie żył.

1 komentarz:

  1. Jestes niesamowita i opowiadanie jest na prawdę dobre:) coś trochę innego, poza tym lubię smutne zakończenia, szczególnie jak jeden zabija się dla drugiego :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :)